Sytuacja Jakuba Kamińskiego na początku sezonu nie napawała optymizmem. Utalentowany Polak zwyczajnie nie grał. Kiedy jednak stery w drużynie przejął Ralph Hasenhuettl, z upływem czasu wywalczył sobie u Austriaka kredyt zaufania. I takimi meczami, jak z Mainz, udowadnia, że to była dobra decyzja.
Na początku sezonu Jakub Kamiński zupełnie nie grał. Przyspawany do ławki okazjonalnie przejawiał się w tle przy klubowych zdjęciach z treningu. Nie miał szans, nie z Niko Kovacem przy sterach.
Dlatego gdy w klubie doszło do roszady, za doświadczonego Chorwata do drużyny wszedł Ralph Hasenhuettl, Polak miał co udowadniać. Po pewnym czasie wreszcie zaczął się podnosić z rezerwy i wchodzić na plac gry. Skorzystał na zmianie trenera, co zaprezentował m.in. w ostatnim meczu z Mainz.
Były skrzydłowy Lecha w 18. minucie otrzymał podanie od jednego z partnerów. Następnie prześcignął rywala i świetnie dograł lewą nogą piłkę wzdłuż bramki. Tam nabiegał już Kevin Paredes i z najbliższej odległości umieścił futbolówkę w siatce. Fenomenalna akcja, która przyniosła Kamińskiemu asystę.
JAKUB KAMIŃSKI Z ASYSTĄ!
Reprezentant Polski podał piłkę do Kevina Paredesa, a ten wpakował ją do bramki Mainz. #domBundesligi pic.twitter.com/3irMnItCnu
— Viaplay Sport Polska (@viaplaysportpl) May 18, 2024
Więcej na Weszło:
- Martyniuk: Liczę, że Jaga zostanie mistrzem. Nagrywam jej mecze i oglądam po koncertach
- Szczęśliwa sztuczna szczęka z Walsall
- Champions League i spadek z ligi w tym samym sezonie. Union może nie być pierwszy
Fot. Newspix