Przejęcie Evertonu się przedłuża i pojawia się coraz więcej pytań, czy w ogóle dojdzie do skutku. Sean Dyche, menedżer drużyny, grozi wymuszoną letnią wyprzedażą zawodników, jeżeli w klubie nie pojawi się nowy właściciel.
Mija już niemal rok od pierwszych pogłosek o przejęciu Evertonu przez 777 Partners, a zamiast odpowiedzi otrzymujemy coraz więcej pytań. Niedawno akcjonariusze klubu opublikowali list otwarty, w którym apelowali o wstrzymanie procesu sprzedaży klubu. Na wizerunku funduszu inwestycyjnego pojawiło się bowiem sporo rys.
Chaos w gabinetach ma bezpośrednie przełożenie na drużynę kleconą przez Seana Dyche’a. Menedżer w przeszłości porównywał swoją pracę do „żonglerki piachem”. Teraz, po kilku miesiącach, zapytany przez dziennikarzy wydał aktualizację do tych słów:
– Jeżeli nie uda się przejęcie klubu przez 777, to pewnie będę żonglował prochem, nie piaskiem. Kto wie co wtedy będzie? To nie jest tak, że gdzieś w klubie natknę się pewnego dnia na kupę forsy. Skądś musimy ją załatwić. Ktoś odejdzie, i jak go zastąpimy kimś równie dobrym? Jest rozwój młodzieży, ale na to klub obecnie nie ma czasu.
– Jeżeli chcesz na siebie zarobić, to jesteś w niekomfortowej sytuacji, musisz sprzedać drogo i kupić tanio. Ale kiedy kupujesz tanio, to kogo ty w sumie kupujesz? Jeżeli chcesz graczy z wewnątrz, to z kolei musisz znaleźć dla nich czas. Nie ma wiele młodych, którzy równocześnie są już gotowi na Premier League. Raz się udało Manchesterowi United skleić takie pokolenie, nikomu innemu w Anglii nie wyszło znalezienie pięciu czy sześciu piłkarzy z akademii i jednoczesne wprowadzenie ich do jedenastki. A pomyślcie, ile pieniędzy idzie w szkolenie młodzieży.
Więcej na Weszło:
- Apolityczny i rodzinny Rybus świętuje Dzień Zwycięstwa w Rosji
- Przeprosiny po dobrej decyzji? Absurd ery VAR [KOMENTARZ]
- Thomas Tuchel = Totalna Tragedia
Fot. Newspix