Cholera, myśleliśmy, że 2:4 u siebie to był wypadek przy pracy, ale nie. Aston Villa zaliczyła taki zjazd formy, że jest gorsza choćby i od Olympiakosu. Grecy wędrują aż do finału Ligi Konferencji po tym jak dwukrotnie ograli faworyzowanych „The Villains”! O trofeum zagrają z Fiorentiną, która wczoraj wyrzuciła za burtę Brugię.
Nie możemy powiedzieć, by ten rezultat nie zaskakiwał. Po pierwszym meczu spodziewaliśmy, że Aston Villa zbierze wszystkie siły na rewanż. Odpadnięcie z Grekami trzeba uważać za ogromną wpadkę, jeżeli twoja drużyna już za moment zakwalifikuje się do Ligi Mistrzów.
Ale trzeba też przyznać, że Villa na ten wątpliwy sukces ciężko zapracowała. W pierwszej połowie Olympiakos całkowicie oddał jej inicjatywę. Nie ma co go tutaj za to specjalnie krytykować, miał dwie bramki przewagi i występował jako underdog. Zwłaszcza, że jak już się zdarzyło mu futbolówkę powąchać, to faktycznie starał się sensowną kontrę sklecić. Przyniosło to nawet wymierny efekt, bo objął prowadzenie już w 10. minucie za sprawą Ayouba El Kaabiego, zdobywcy hat-tricka w pierwszej konfrontacji.
Co więc w międzyczasie Anglicy robili z tym posiadaniem piłki? Nic. Nie silimy się na odkrywcze porównanie. Nie ma sensu, po prostu nie robili zupełnie nic. Wymieniali miałko podania w środku pola, od czasu do czasu próbując strzelić coś z dystansu, i tyle. Najwyraźniej stwierdzili, że 80 minut na odrobienie trzybramkowej straty to za mało. Na logikę, to prawda, ale po galowym składzie czwartej siły Premier League spodziewaliśmy się więcej woli walki.
I charakteru.
Zwłaszcza, że nie było lepiej w drugiej połowie – wręcz przeciwnie. To nie są żadne złośliwości, po prostu Olympiakos zaczął wyglądać jak faworyt. Podopieczni Unaia Emery’ego utrzymywali się dokładnie tylko samo przy futbolówce, co w pierwszej części spotkania, ale to nic nie znaczy. Do nieskutecznych ataków dołączył chaos w defensywie.
Bramka wisiała w powietrzu, zwłaszcza, że na boisku pozostawał Ayoub El Kaabi. Marokańczyk prawdopodobnie okupi ten dwumecz nieoficjalnym zakazem wstępu do barów w Birmingham. Po tym, jak wykorzystał swoją szansę w 79. minucie, oficjalnie zamknął swój wynik: pięć bramek w półfinale Ligi Konferencji Europy. Niezły wpis do CV. Podobnie jak pucharowy finał dla całego składu lidera greckiej ekstraklasy.
W finale Ligi Konferencji zmierzy się więc Olympiakos z Fiorentiną. Jesteśmy pewni, że trybuny stadionu w Atenach będą wypełnione fanami Olympiakosu, jednak nie odbieramy szans włoskiej ekipie. Jedno jest pewne – 29 maja emocje będą gwarantowane!
Olympiakos Pireus – Aston Villa 2:0 (1:0)
10′, 81′ El Kaabi
Więcej na Weszło:
- PZPN i kluby pracują nad przepisem o młodzieżowcu. Znamy szczegóły nowej propozycji
- Joselu. Bezcenny dubler w madryckim Hollywood
- Apolityczny i rodzinny Rybus świętuje Dzień Zwycięstwa w Rosji
Fot. Newspix