Zdaniem władz Ruchu Jarosław Skrobacz nie dojechał poziomem do Ekstraklasy (skoro go zwolnili jesienią, trudno to odbierać inaczej), Jan Woś miał być trenerem na przeczekanie, ale Janusz Niedźwiedź już tym, który weźmie zespół na inną półkę. Niestety: nic takiego się nie stało. Choć faktycznie półka niedługo będzie inna, bo pierwszoligowa.
Wystarczy spojrzeć w tabelę – gdy Niedźwiedź obejmował Ruch, ten był przedostatni. No a teraz jest ostatni. Miał być więc marsz w górę, tymczasem punktowa strata do utrzymania jest większa niż przed przyjściem Niedźwiedzia (dziewięć do sześciu) i należy się martwić, czy Niebiescy nie skończą tego sezonu jako najgorsza drużyna w lidze.
Ruch za Niedźwiedzia wygrał ledwie jeden mecz – z Piastem, któremu ktoś bardzo złośliwie ustawił terminarz, bo gliwiczanie we wtorek mieli Puchar Polski, a w piątek już mecz ligowy. Niemniej – to nie był problem Ruchu. Natomiast fakt, że poza tym nikogo innego już nie udało się pokonać, jest jak najbardziej jego sprawą.
Okazje przecież były. Gdzie szukać oczek jak nie z Wartą u siebie? Gdzie rozglądać się za nadzieją jak nie z Puszczą na własnym boisku? Przecież to powinny być starcia podobne do tego z Piastem, gdy rywala się pokonuje, nieważne jak, ale się to robi, kiedy zwycięstwa potrzebne są jak tlen. A były to mecze absolutnie bez historii. Dwa razy po 0:0 i nuda. Nie da się tak walczyć o elitę.
Owszem, miał Ruch ciut lepszy okres, kiedy najpierw był o krok od zwycięstwa z Jagą, a potem rozbił wspomnianego Piasta, ale… to tyle. Przyszła porażka ze Stalą i głosy o wirusie w klubie, który pokrzyżował plany, lecz przecież Ruch od początku sezonu gra jakby miał wirusa.
Jarosław Skrobacz – 0,62 punktu na mecz w Ekstraklasie
Jan Woś – 0,83
Janusz Niedźwiedź – 0,78
Ile się musiało zmienić, żeby wszystko zostało po staremu. Natomiast to właśnie Niedźwiedź powinien być w założeniu tym najlepszym trenerem, bo jako jedyny z tej trójki prowadził klub w Ekstraklasie i to momentami całkiem przyzwoicie, wystarczy wspomnieć jesień Widzewa w roli beniaminka. Cóż…
A że świeżak w Ekstraklasie potrafi punktować, to pokazuje oczywiście Tułacz i jego Puszcza, ale też ŁKS pod wodzą Matysiaka. Tam też już trudno wierzyć w utrzymanie, niemniej łodzian będzie z czego zapamiętać – ostatnio 3:2 z Radomiakiem, wcześniej 1:0 z Wartą, 3:2 z Puszczą.
Gorzko można by stwierdzić, że jedyne co łączy obecnie Matysiaka i Niedźwiedzia to umiejętność przyjęcia wysokiego oklepu od faworyta, bo jeden 0:6 od Jagiellonii, a drugi 0:5 od Pogoni. Chciałoby się widzieć tych punktów wspólnych trochę więcej i kto by pomyślał, że to Niedźwiedź powinien czerpać od Matysiaka, a nie odwrotnie.
Poza tym – kto miał trudniej? Oczywiście, że trener ŁKS-u. Przejął kierownicę od Stokowca, który zostawił zespół w opłakanym stanie i za parę dni miał mecz do grania. Niedźwiedź to zupełnie inna historia.
Po pierwsze trafiał do Ruchu jeszcze w 2023 roku, więc miał pełen komfort w planowaniu zgrupowania. Drużyna była pod jego okiem i rządami przez całą przerwę zimową. Oczywiście też przejmował ją w trudnym momencie, ale zza rogu nie wychylały się kolejne mecze ligowe o życie, tylko mecze sparingowe o nic. Byleby ustawić zespół, sprawdzić kto dobry, a kto niekonieczne.
I – po drugie – warto podkreślić, że Niedźwiedź, w przeciwieństwie do Skrobacza i Wosia, miał kogo ustawiać i sprawdzać. Ruch z jesieni to pewnie najsłabszy zespół kadrowo w tej lidze, ale Ruch z wiosny? Trudno zarzucać działaczom, że siedzieli z założonymi rękami i nic nie robili. Do zespołu trafił Vlkanova z bardzo ciekawą (i niedaleką) przeszłością, przyzwoici ligowcy jak Dadok, Stępiński, Stipica, Josema z drugiej ligi hiszpańskiej czy Novothny strzelający na Węgrzech (pierwszy i drugi poziom).
Pewnie – jak jesteś trenerem zespołu środka tabeli, to nie skaczesz z radości pod sufit. Ale jak prowadzisz Ruch i chcesz się wygrzebać choćby na 16. miejsce w tabeli, to nie narzekasz, a nawet wręcz przeciwnie. Bo choćby ten Vlkanova już nawet gdzieś wyżej w polskiej lidze byłby doceniony.
Nie został więc Niedźwiedź sam, transfery robiono pod niego. A mimo wszystko niewiele z tego się zadziało. Nie udało się zbudować zbyt dużo w oparciu o nowych zawodników, nie udało się też wykorzystać specjalnie tych starych. Szczepan nie strzela tak często, Bartolewski dobrze kończył tamtą rundę, a teraz albo nie gra, albo wygląda słabo, Starzyński dalej jest zagruzowany, ale tutaj akurat nie ma co się czepiać, być może Filipa odgruzować nie potrafiłby już nikt.
Natomiast jeśli mielibyśmy wskazać jeden element, w którym jest zdecydowanie lepiej, niż było, to trudno powiedzieć, jaki. Pewnie można wskazać to, że Ruch poprawił defensywę i traci mniej bramek, ale przecież trudno zapominać, że spotkanie z Pogonią jednak się odbyło.
Niebiescy teraz wcale nie mają trudnego terminarza. Jak mecze z czołówką, to z tą marną, czyli Śląsk i Lech. Poza tym najtrudniejszy jest Widzew, a dalej Radomiak, Korona, Cracovia. To byłby naprawdę fajny układ, gdyby wcześniej udało się zająć niezłą pozycję wyjściową.
No, ale Ruch za Niedźwiedzia zrobił wiele, by mieć jak najgorszą.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Starcie tytanów dla Realu! Łunin bohaterem rzutów karnych
- Bayern wciąż może uratować sezon! Arsenal bez argumentów w Monachium
- Łzy Barcelony. Wciąż blamaż, ale inny niż poprzednie
- Trzy wyzwania przed Bayerem. Na realizację jednego ma 9% szans, drugiego nie osiągnął nawet Real
- Imaz: Po mistrzostwie Polski będę legendą Jagiellonii
Fot. Newspix