Po 11 latach kończy się bezprecedensowa dominacja Bayernu w Bundeslidze. Nie dość tego – tytuł odebrał im klub, któremu przez lata odbierano szanse na to, że kiedykolwiek osiągnie wielki sukces, że nie potknie się na końcowym etapie sezonu, że choć raz nie zawiedzie.
Ponad dekada tytułów mistrzowskich jednego klubu z rzędu to zjawisko rzadko spotykane w światowym futbolu. Zdarzyło się to tylko w dwunastu krajach, a spośród poważnych futbolowo nacji poza Niemcami tylko w trzech: Chorwacji, Norwegii i Bułgarii.
Dinamo Zagrzeb zdobywało tytuł od 2006 do 2016 roku. W 2017 roku o dwa punkty sensacyjnie wyprzedziła je HNK Rijeka, po czym znów tytuł aż do obecnych czasów bez przerwy zdobywa stołeczny klub. W tym sezonie może się powtórzyć wpadka sprzed siedmiu lat, bo znów Rijeka prowadzi w lidze.
Rosenborg zdobył trzynaście tytułów z rzędu na przełomie wieków – od 1992 do 2004 roku, po czym ich serię przerwała Vålerenga, która rok wcześniej po rzutach karnych wyeliminowała Wisłę Kraków z Pucharu UEFA. Dziś klub z Trondheim to cień dawnej potęgi. Ostatni sezon zakończył w dolnej połowie tabeli.
Z kolei Łudogorec Razgrad zdobył dwanaście tytułów mistrza Bułgarii z rzędu od 2012 roku, kiedy to pierwszy raz awansował do najwyższej ligi. Nigdy nie zajął w niej miejsca innego niż pierwsze i wiele wskazuje, że nie potknie się także i w tym roku. Ma osiem punktów przewagi nad Czernym Morem Warna.
Skonto Ryga triumfowało na Łotwie czternaście razy od 1991 aż do 2005 roku, gdy ligę wygrał Metalurgs Lipawa. Stołeczny klub zbankrutował w 2016 roku.
BATE Borysów było mistrzem Białorusi nieprzerwanie trzynaście razy od 2006 aż do 2019 roku, gdy tytuł odebrało mu Dynamo Brześć. Był to początek kryzysu klubu z Borysowa, który obecnie pierwszy raz w XXI wieku nie zakwalifikował się do europejskich pucharów.
Pozostałe przypadki serii ponad dekady tytułów mistrzowskich są albo lekko egzotyczne, jak jordańskiego Al-Faisaly pół wieku temu, Lincolnu z Gibraltaru, libańskiego Al-Ansar, albo bardzo egzotyczne, jak klubów ze strefy Oceanii: Nauti z Tuvalu, Loto Ha’apai z Tonga, czy Tafea, który zdobył w latach 1994-2009 w Vanuatu rekordowe w świecie futbolu piętnaście tytułów mistrzowskich z rzędu.
Seria Bayernu była imponująca
Widzimy wyraźnie, że serie takie, jak Bayernu zdarzają się wyjątkowo rzadko i nigdy w krajach ze ścisłej czołówki światowego futbolu. Spójrzmy na najdłuższe serie mistrzowskie w najlepszych pięciu ligach Europy. We Włoszech dziewięć razy między 2012 a 2020 rokiem wygrywał Juventus. We Francji Lyon był mistrzem siedem raz z rzędu między 2002 a 2008 rokiem. W Hiszpanii nikt nie przekroczył pięciu kolejnych wygranych Realu w latach 1961-65 oraz 1986-90. W Anglii mimo wieloletniej historii ligi nikt nigdy nie zdołał wygrać nawet czterech tytułów z rzędu! W latach dwudziestych trzy razy triumfował Huddersfield Town, w latach trzydziestych – Arsenal, między 1981 a 1984 rokiem – Liverpool, a od 1998 do 2001 i od 2006 do 2009 – Manchester United.
Manchester City stoi obecnie przed historyczną szansą najdłuższej serii mistrzowskiej w angielskim futbolu, ale byłby to dopiero czwarty tytuł z rzędu. Widać wyraźnie, że jedenaście lat nieprzerwanych mistrzostw monachijskiego klubu jest w najsilniejszych ligach zdarzeniem, które z pewnością szybko się nie powtórzy – jeżeli w ogóle jeszcze kiedykolwiek będzie miało miejsce.
Vizekusen przerwało passę wielkiego mistrza
Poza faktem zakończenia pięknej serii Bawarczyków, jeszcze większą sensacją jest to, kto odebrał im tytuł. Bayer nazywany był od lat „Vizekusen” albo „Neverkusen”. Wydawało się, że nie jest im pisane mistrzostwo nawet w najlepszych czasach. Między 1997 a 2002 rokiem cztery razy byli wicemistrzem kraju. Szczególnie dwie końcówki sezonów z tego okresu są warte przypomnienia. W 2000 roku wystarczał im remis z Unterhaching, żeby sięgnąć po tytuł, jednak przegrali 0:2, a samobójczego gola strzelił Michael Ballack. Dwa lata później roztrwonili pięciopunktową przewagę nad Borussią Dortmund na trzy kolejki przed końcem ligi. Drugie miejsce za BVB zajęli także w 2012 roku.
Zdobyli zatem pięć wicemistrzostw ani razu nie wygrywając mistrzostwa. To także sytuacja kuriozalna i wyjątkowa w europejskiej piłce.
Tylko dwa kluby były więcej razy drugie w swoim kraju, a nigdy nie zostały mistrzem. To Tiligul Tyraspol, który był wicemistrzem kraju w sześciu z siedmiu pierwszych sezonach ligi Mołdawii – za każdym razem za Zimbru Kiszyniów oraz Vitesse Arnhem, który jednak sześciokrotnie był o włos od tytułu w zamierzchłych latach 1898-1915. Żaden z tych klubów swojego rekordu zbyt szybko nie poprawi, bo Tiligul już nie istnieje, a Vitesse właśnie z hukiem spada z Eredivisie, zajmując ostatnie miejsce w tabeli.
Poza Bayerem, pięć razy wicemistrzem był AEK Larnaka, który za chwilę może z listy wypaść, albo dołączyć do sześciokrotnych liderów. Cypryjski klub jest bowiem obecnie… wiceliderem ligi.
Pięć razy drugie było w Holandii GVC Wageningen, jednak miało to miejsce w latach 1900-1912, a klub dziś jest w pełni amatorski. Duńskie Nykøbing przegrało wszystkie pięć finałów mistrzostw kraju w latach 1913-1926.
Polski wątek
Jest natomiast szansa, że w przyszłym sezonie na czele listy klubów grających w najwyższej lidze, a mających najwięcej drugich miejsc bez tytułu mistrzowskiego będzie przedstawiciel … Polski.
Cztery razy wicemistrzem naszego kraju były bowiem kluby z dwóch stron Brynicy, które ani razu nie wygrały Ekstraklasy: GKS Katowice i Zagłębie Sosnowiec. O ile awans z 1. Ligi sosnowiczanom nie grozi (z dwoma meczami wygranymi są bowiem na prostej drodze do spadku), to coraz bliżej miejsca w barażach są katowiczanie. Piąty tytuł wicemistrzowski Gieksy, a tym bardziej wygranie Ekstraklasy byłoby w najbliższych latach sensacją znacznie większą niż tytuł Bayeru, ale awans tego zasłużonego klubu z pewnością dodałby atrakcyjności naszej lidze.
Taki sam wynik (czterokrotne drugie miejsce w lidze bez mistrzostwa) mają na koncie Mika Erywań, która jest na dole tabeli drugiej ligi Armenii, oraz nieistniejące już fińskie Kuusysi Lahti i The White Rovers, którzy byli drudzy w pierwszych czterech edycjach rozgrywek o mistrzostwo Francji jeszcze w dziewiętnastym stuleciu. Podobny wynik już w nowszych czasach zaliczyło Nimes Olympique, które jest na drodze do spadku do czwartej ligi oraz FC Grenchen grające na szóstym szczeblu w Szwajcarii. W Szkocji cztery razy z rzędu drudzy w latach dwudziestych byli Airdrieonians, ale był to klub oddzielny od tego, który pod tą samą nazwą gra obecnie na drugim szczeblu rozgrywek. W Walii dokonał tego Inter Cardiff, a w Luksemburgu nieistniejący już US Dudelange oraz FC Differdange 03, który prawdopodobnie weźmie przykład z Bayeru i przełamie klątwę w tym roku, bo wyraźnie prowadzi w ligowej tabeli.
Pierwszy raz Bayeru
Mamy zatem na liście mistrzów Niemiec kolejny klub – ósmy w czasach istnienia Bundesligi i aż trzydziesty ogółem. Jeżeli weźmiemy pod uwagę historię od 1970 roku, to Bayer jest dopiero drugim nowym klubem na liście mistrzów Niemiec. Poprzednim był w 2009 VfL Wolfsburg. Pod względem poziomu „zacementowania” tytułu mistrzowskiego wyłącznie pomiędzy jego dotychczasowych zdobywców liga naszych zachodnich sąsiadów również wyróżnia się wśród najlepszych rozgrywek.
Od 1970 roku we Francji mieliśmy sześć nowych klubów z mistrzostwem: Strasbourg 1979, PSG 1986, Auxerre 1996, Lens 1998, Lyon 2002 i Montpellier w 2012 roku. We Włoszech było ich pięć: Cagliari 1970, Lazio 1974, Werona 1985, Napoli 1987 i Sampdoria w 1991. W Anglii trzy: Derby 1972, Nottingham 1978 i Leicester 2016. Tylko w Hiszpanii na liście mistrzów pojawiły się w tym okresie tylko dwie nowe drużyny, jak w Niemczech: Real Sociedad w 1981 i Deportivo w 2000 roku.
Tegoroczny tytuł w Niemczech jest historyczny także pod względem geograficznym. Leverkusen jest już siódmym miastem z tytułem mistrzowskim z landu Nadrenia – Północna Westfalia po Gelsenkirchen, Essen, Dusseldorfie, Dortmundzie, Monchengladbach i Kolonii. Żadna inna jednostka podziału terytorialnego krajów Europy nie ma nawet sześciu miast z mistrzowskimi klubami. Pięć takich miast jest w województwie śląskim (Bytom, Zabrze, Chorzów, Gliwice i Częstochowa) oraz angielskim regionie North-West (Manchester, Liverpool, Burnley, Blackburn i Preston). Co ciekawe – Śląskie jest jedynym europejskim regionem, z którego kluby z pięciu różnych miast zdobywały mistrzostwo kraju od 1980 roku. Miasta z niemieckich i angielskich regionów święciły triumfy częściowo w bardzo dawnych czasach przed drugą, a nawet pierwszą wojną światową. Co ciekawe, wśród śląskich miast mistrzowskich nie ma stolicy – Katowic. Giekso musisz!
Wyjątkowy jest nie tylko fakt utraty tytułu przez Bayern, ale także skala przewagi Leverkusen. Spójrzmy, ile punktów tracili Bawarczycy do najlepszej drużyny kraju w historii.
Największa przewaga punktowa mistrza Niemiec nad Bayernem w ostatnich 40 latach:
- 2012 Borussia (8 pkt nad Bayernem)
- 2011 Borussia (10 pkt)
- 2007 Stuttgart (10 pkt)
- 2004 Werder (6 pkt)
- 1996 Borussia (6 pkt)
Gdy przyznawano 2 punkty za zwycięstwo:
- 1995 Borussia (6 pkt)
- 1992 Stuttgart (16 pkt)
Bayer ma obecnie 16 punktów przewagi nad monachijczykami. Ma zatem szansę osiągnąć na koniec sezonu największą przewagę jakiegokolwiek klubu nad Bayernem od 30 lat.
Nietypowość sytuacji podkreśla fakt, że Leverkusen nad klubem z Monachium w końcowej tabeli Bundesligi uplasowało się dotąd zaledwie trzy razy:
- 1992 Bayer 6., Bayern 10., mistrzem: Stuttgart
- 2002 Bayer 2., Bayern 3., mistrzem: Borussia
- 2011 Bayer 2., Bayern 3., mistrzem: Borussia
Jeżeli dodamy do tego fakt, że klubowi dawano latem 8% szans na mistrzostwo, a mimo tego nie tylko je zdobył, ale wciąż w żadnych rozgrywkach nikt nie wygrał z nim meczu, to wiemy już, że ten sezon Aptekarzy zapamiętamy na długo. Czy serię bez porażki uda im się utrzymać? O tym napiszemy jeszcze w tym tygodniu.
Bayer w liczbach
Liczby pokazują wyjątkowość sezonu Bayeru także w ujęciu indywidualnym. Wyjątkowo widać to w statystykach Granita Xhaki, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę, że nie zaliczył ani jednej asysty.
Wykonał natomiast 2814 celnych podań (o 786 więcej od drugiego w Bundeslidze Schlotterbecka). Łączny dystans jego podań wyniósł 43 862 metry, czyli więcej niż wynosi długość maratonu. Wykonał 1571 celnych krótkich podań. Drugi w lidze pod tym względem jest Palacios, trzeci Grimaldo, czwarty Wirtz. Cała czwórka to gracze Leverkusen. Piąty Stiller ze Stuttgartu ma o 630 celnych krótkich podań mniej niż Xhaka.
Leverkusen wykonało w sezonie 402 podania w tercję obronną rywala – spośród najlepszych lig Europy. Średnia liczba podań Leverkusen wzrosła w tym sezonie o 200 na mecz. Xabi Alonso stworzył potwora.
WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:
- Pięć wymiarów sensacji. Jak niezwykłe jest mistrzostwo Bayeru Leverkusen
- Zrobili to! Bayer Leverkusen mistrzem Niemiec!
Fot. Newspix