Reklama

Polak w Anglii wypożyczony na tydzień. “W piątek przyjechałem, w sobotę grałem”

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

16 kwietnia 2024, 12:02 • 8 min czytania 13 komentarzy

Maksymilian Stryjek jako junior Polonii Warszawa wyjechał do Sunderlandu, ale do poważniejszego grania przebił się dopiero po latach w szkockim Livingston. Od blisko dwóch lat jest zawodnikiem angielskiego trzecioligowca Wycombe Wanderers, w którym do niedawna miał pewne miejsce w składzie. Zmieniło się to w lutym, dlatego teraz Stryjek zgodził się na… tygodniowe wypożyczenie do czwartoligowego Crewe Alexandra, w którym zadebiutował w miniony weekend. Rozmawiamy z nim o kulisach tej nietypowej przeprowadzki, perspektywach na przyszłość, a także o głośnym golu, którego wpuścił jesienią z Barnsley i arbitrze, który ewidentnie go nie lubi. Zapraszamy.

Polak w Anglii wypożyczony na tydzień. “W piątek przyjechałem, w sobotę grałem”

Jakie były okoliczności najkrótszej zmiany barw w twoim życiu? To się działo z dnia na dzień czy z godziny na godzinę?

Zacznijmy od tego, że przestałem grać w Wycombe, bo nie chcę przedłużać wygasającego latem kontraktu. A że pod koniec lutego dostałem czerwoną kartkę i musiałem pauzować, po prostu mogli mnie “zrzucić”. Teraz, niewiele ponad tydzień temu, graliśmy na Wembley finał EFL Trophy z Peterborough. Sądziłem, że skoro wprowadziłem drużynę do tego finału, to przynajmniej w nim zagram, zwłaszcza że mój rywal we wcześniejszych meczach wyglądał średnio. Niestety, wtedy też usiadłem na ławce, drugi bramkarz popełnił błąd przy obu straconych golach, więc tym bardziej pomyślałem, że pora się zawijać. Po cichu jeszcze liczyłem, że po finale wskoczę do składu, ale znów nic z tego.

W czwartek zadzwonił mój agent z pytaniem, czy w ogóle byłbym zainteresowany zejściem ligę niżej, ale za to z graniem i potencjalnie walczeniem o play-offy o awans. W Crewe wszyscy bramkarze są kontuzjowani, pilnie potrzebowali kogoś do składu, a że w Anglii można przeprowadzić transfer medyczny w takiej sytuacji, zaczęli kogoś szukać. Stwierdziłem, że lepiej grać niż nie grać. W Wycombe coraz bardziej się irytowałem, bo byłem lepszy, a poszedłem w odstawkę.

Bonus 600 zł za zwycięstwo Polski z Portugalią w Lidze NarodówBonus 600 zł za zwycięstwo Polski z Portugalią w Lidze Narodów

Bonus 600 zł za zwycięstwo Polski z Portugalią w Lidze Narodów

  • Postaw kupon singiel za min. 2 zł zawierający zakład na zwycięstwo Biało-Czerwonych w starciu z Portugalczykami
  • Jeśli kupon okaże się wygrany, to na twoje konto bonusowe wpłyną dodatkowe środki w wysokości 600 zł
  • Tylko dla nowych użytkowników. Rejestracja zajmuje 30 sekund!

Kod promocyjny

SUPERWESZŁO

18+ | Graj odpowiedzialnie tylko u legalnych bukmacherów. Obowiązuje regulamin.

Reklama

W klubie powiedziałem, że chcę tego odejścia, ale oni początkowo przekonywali, że nie słyszeli o żadnej ofercie. A przecież musieli, Crewe musiało najpierw się z nimi skontaktować. Myślę, że trochę chcieli ukryć przede mną tę ofertę, ale potem już wiedzieli, że nie ma wyjścia. W czwartek wieczorem byłem już pogodzony, że raczej nic z tego, skoro przez cały dzień temat nie ruszył do przodu. Poszedłem z dziewczyną do kina i… koło ósmej zadzwonił trener, że mam zgodę, tylko jeszcze kluby muszą dograć szczegóły. W piątek odbyłem trening w Wycombe, potem podpisałem umowę, wsiadłem samochód i pod wieczór byłem w Crewe. Następnego dnia zagrałem już w meczu z Grimsby.

I wpuściłeś trzy gole. Przy pierwszym masz sobie coś do zarzucenia?

Tak, nie ma tu żadnej wymówki, popełniłem błąd. Powinienem obronić ten strzał, nie pomogłem drużynie. Być może wyszły dwa miesiące bez grania. Przy pozostałych dwóch bramkach niewiele już mogłem zrobić. Jakieś udane interwencje też miałem. Mimo wszystko fajnie było wrócić na boisko, odżyłem mentalnie. Teraz czeka nas ciężki mecz z Wrexhamem, który już awansował.

Czyli zostajesz na kolejne spotkanie?

Na to wygląda. Umowa jest na siedem dni i chyba będzie mogła być przedłużana. Prawne regulacje są takie, że co tydzień trzeba takie wypożyczenie aktualizować. Zakładam więc, że mogę zostać do końca sezonu.

Reklama

Domowe 0:3 z Grimsby musiało boleć. Wy na piątym miejscu, wasz rywal na dwudziestym pierwszym.

Po meczu pomyślałem sobie: w co ja się wpieprzyłem? (śmiech). Miałem walczyć o awans, a dostaję trójkę od ekipy, która broni się przed spadkiem. Ale nie żałuję, potrzebujemy jednego punktu w dwóch meczach, żeby mieć pewne play-offy. W drużynie jest dziesięciu kontuzjowanych, wkrótce niektórzy będą wracać. Damy radę.

Jak się gra z drużyną, z którą spędziłeś raptem kilka godzin? Do obrońców krzyczałeś po numerach?

Jest to na pewno coś nietypowego. Przed meczem z Grimsby nie odbyłem w Crewe ani jednego treningu, bo przyjechałem dopiero wieczorem dzień wcześniej. Gdy zaczął się ten temat oczywiście co nieco sobie sprawdzałem – imiona, nazwiska, numery zawodników i tak dalej. Znałem 2-3 obrońców, ale ciężko ich ustawiać w takich okolicznościach. Z czasem się ze sobą oswoimy.

Zdążyłeś zobaczyć wcześniejsze mecze czy skróty?

Tak. Mówię sobie, że skoro chodzi o League Two, to pewnie tylko wywalamy piłę do przodu i ścigamy się, kto jest szybszy. Kopnij-biegnij, tak się kiedyś grało na tym poziomie. W piątek rano siedziałem z trenerem bramkarzy Wycombe, który pokazywał mi fragmenty spotkań Grimsby na WyScoucie.

– Wiesz, oni rozgrywają od bramki.

– Ta, w League Two rozgrywają, pokaż mi to.

No i faktycznie, próbują takiej gry. W pierwszym odruchu pomyślałem, że skoro są w czołówce tej ligi i wyprowadzają od tyłu, to muszą być naprawdę dobrzy. Z Grimsby może trzy razy zagrałem dalsze podanie, a tak to staraliśmy się budować akcje od bramki. Ten styl bardzo mi się podoba, wynik już oczywiście nie.

Generalnie nie do końca wiedziałem, na co się piszę. W tym 0:3 brakowało mi trochę pokazania charakteru, zaangażowania, sportowej agresji. Było to dziwne, ale miejmy nadzieję, że chodziło o wypadek przy pracy.

Piłkarza często postrzega się przez pryzmat najbardziej jaskrawych momentów. W tym sezonie w twoim przypadku chodzi przede wszystkim o kuriozalnego gola z Barnsley z ostatniej minuty, gdy grając na czas wypuściłeś piłkę z rąk po starciu z napastnikiem rywali. Dziwiło, że sędzia nie odgwizdał faulu.

Z tym sędzią to w ogóle dłuższa historia. On wiedział, że był faul. Po meczu przyznał się do tego i jednocześnie po obejrzeniu powtórki zapytał naszego trenera bramkarzy, co możemy mu zrobić. Został potem zawieszony na trzy kolejki, dostaliśmy oficjalne pismo z federacji. Nie rozumiem, jak mógł wtedy nie odgwizdać faulu.

Nie ukrywam, że tamten moment był dla mnie trudny. W internecie video z tego zdarzenia miało więcej wyświetleń niż generują niektóre gwiazdy YouTube’a. Z Twittera niemal od razu wyszedłem, nie ma mnie. Wszystko sobie pokasowałem, bo tyle wiadomości i hejtów nigdy wcześniej nie dostałem. “Ludzie, co ja wam zrobiłem, to tylko piłka” – myślałem sobie.

W lutym wyleciałem z boiska po faulu za polem karnym i… mecz prowadził ten sam sędzia. Nie neguję samej czerwonej kartki. Wyszedłem daleko, byłem ostatnim zawodnikiem i chowałem się przed kontaktem, ale rywal we mnie wbiegł. Wykluczenie, trudno, na pewno jednak nie zasłużyłem na trzy mecze pauzy. Sędzia, który przed pierwszym gwizdkiem przepraszał mnie za wydarzenia z Barnsley, musiał wpisać do protokołu agresywne zachowanie czy coś takiego. Pod koniec spotkania mieliśmy drugą czerwoną kartkę. Kolega kogoś kopnął, bo został uderzony łokciem. Ewidentna sprawa i… on też dostał trzy mecze kary, czyli tyle samo, ile ja za unikanie kontaktu przy wyjściu z bramki. Myślę, że facet gwizdał nam po złości, nie podyktował też dla nas dwóch rzutów karnych. Chyba po prostu nas nie lubi, zwłaszcza mnie (śmiech).

Długo zbierałeś się mentalnie po Barnsley?

Kilka dni. Wiadomo, po części to wszystko sprokurowałem, bo prowokowałem przeciwnika, żeby do mnie podbiegł. Potem był faul, ale co z tego. Przekaz poszedł w świat, Stryjek zawalił. Mam nauczkę na przyszłość.

Nie wiedziałem, że można być aż tak zmieszanym z błotem. Wkurzałem się, czytałem komentarze, dopiero znajomy, który przyjechał z Polski, stwierdził, że to bez sensu i lepiej się odciąć. Kibice Wycombe medialnie prawie mnie powiesili, a klub nawet się za mną nie wstawił. Nie dostałem wsparcia, nie licząc trenera bramkarzy. To było słabe. W dłuższej perspektywie tamto wydarzenie jeszcze wzmocniło mój charakter, dziś mniej rzeczy biorę do siebie. Każdy popełnia błędy, trzeba się z tym liczyć. Inna sprawa, że media ubrały to w narrację o mojej winie, a potem już nikt nie odnotowywał, że ten sędzia się pomylił i został zawieszony na trzy kolejki.

Sama postawa Wycombe w tym sezonie musi być dużym rozczarowaniem. Gdy przychodziłeś latem 2022, nie ukrywałeś, że są tu ambicje na awans, a obecnie o nic już nie walczycie, szary środek. 

O awansie mogliśmy mówić, gdy prowadził nas Gareth Ainsworth. Mieliśmy szanse na play-offy, zmienił się trener i niestety końcówka sezonu już nie wyglądała tak kolorowo. Ten sezon zaczęliśmy w lidze od dwóch porażek 0:3, potem trochę się rozkręciliśmy, ale w pewnym momencie stanęliśmy i na 17 meczów wygraliśmy jeden.

Dziwny sezon. Nowy trener zmienił styl, chciał utrzymywać się przy piłce i rozgrywać jak Ipswich czy inny potentat. Po dwudziestu kolejkach stwierdził, że jednak nie tędy droga, bo tracimy za dużo goli. Nie mieliśmy odpowiednich wykonawców do takiego planu. Absurdalne jest też dla mnie, że latem podpisaliśmy kilkunastu nowych zawodników, a w styczniu kolejnych kilkunastu żegnamy. Strasznie nieodpowiedzialne działanie. Latem pewnie w klubie znów będą deklarowali walkę o awans, ale nie za bardzo to widzę.

Wyrzucili go z domu, bo był gejem. Został zawodowym piłkarzem. Marzenie Richarda Kone

W Wycombe trochę gra i trochę strzela Richard Kone, którego nietypową historię w mediach chętnie opisywano. Jaki to zawodnik i jaki kolega?

Słyszałem wiele plotek na jego temat. Trenował z nami już od pół roku, byłem zaskoczony, że zawodnik z taką jakością grał gdzieś w ósmej czy dziewiątej lidze. Blokowały go ciągłe problemy z wizą i dopiero zimą zdołaliśmy go pozyskać. Bardzo fizyczny, bardzo szybki, z dobrym wykończeniem – tym się wyróżnia. Ma potencjał na pójście wyżej, tylko musi nabrać doświadczenia i poprawić wydolność, bo na razie “nie ma płuc”. Jako człowiek to bardzo fajny chłopak, zawsze wesoły, ciągle się śmiejący, a przy tym ciężko pracujący.

Wracając do początku rozmowy, jesteś przekonany, że gdyby nie wątki kontraktowe, wróciłbyś do składu Wycombe po czerwonej kartce?

Tak. Skoro jednak zawiesili mnie na trzy mecze, trener zrobił przegląd kadry pod nowy sezon, a pewnie poszedł też jakiś sygnał z góry, żebym już nie grał.

To jakie masz perspektywy? Nie ukrywałeś w wywiadach, że marzy ci się zaplecze Premier League.

Zapytań jest dużo, również z Championship, ale też z Polski i innych krajów. Moim priorytetem jest właśnie Championship. Na oferty pewnie ze dwa tygodnie trzeba będzie jeszcze poczekać, bo w tej lidze wiele klubów nadal walczy o coś i rozstrzyga się ich sytuacja przed nowym sezonem. Wierzę, że coś się pojawi. Trener bramkarzy z Wycombe po dwóch latach owocnej współpracy stara mi się pomóc, ma szerokie kontakty i gdzieniegdzie powie o mnie dobre słowo. Fajnie byłoby w maju wyjaśnić swoją przyszłość, ale to już niech się agent martwi.

rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK

CZYTAJ WIĘCEJ:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Anglia

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

13 komentarzy

Loading...