Bez zawieszonego Xaviego na ławce trenerskiej, bez Roberta Lewandowskiego w kadrze meczowej, bez paru innych gwiazd w wyjściowym składzie. A jednak – z trzema punktami na koncie. Dzisiejsze starcie Barcelony z Cadiz – delikatnie rzecz ujmując – nie zachwyciło i zapewne niejednemu widzowi posłużyło jako pretekst do ucięcia sobie drzemki, ale dla Katalończyków najważniejsze jest to, że niewielkim nakładem sił zgarnęli dziś komplet punktów i mogą się spokojnie skoncentrować na nadchodzącym rewanżu z PSG.
Eksperymenty Xaviego
Jako się rzekło, sporo dzisiaj pokombinował Xavi przy zestawianiu wyjściowej jedenastki.
Robert Lewandowski pauzował za żółte kartki, paru innych podstawowych zawodników “Dumy Katalonii” wylądowało na ławce rezerwowych. Szansę na szpicy otrzymał natomiast Vitor Roque, a w środku pola zameldował się z kolei tercet Fermin Lopez – Oriol Romeu – Sergi Roberto.
Biorąc pod uwagę te wszystkie roszady, trudno było się spodziewać po Barcelonie płynnej i efektownej gry. I rzeczywiście, pozytywnego zaskoczenia w tym względzie nie było. Goście bardzo przeciętnie weszli w mecz, nie potrafiąc złapać odpowiedniego rytmu w ofensywie. Dość powiedzieć, że mnóstwo akcji “Blaugrany” przechodziło przez Marcosa Alonso, który większość z nich po prostu psuł. Niekiedy zresztą w dość pokraczny sposób, jak choćby wówczas, gdy zagrał futbolówkę ręką przy próbie przyjęcia. Wzmiankowani Romeu i Roberto także nie nadawali odpowiedniej dynamiki akcjom swojego zespołu. Wręcz przeciwnie – grali zachowawczo, wyhamowując większość ataków.
Niesiony dopingiem Cadiz próbował tę niemrawą postawę Barcelony wykorzystać, ale również bez powodzenia. Wprawdzie obszernymi fragmentami pierwszej połowy spotkania gospodarze przeważali, chwilami nawet spychając przyjezdnych pod ich pole karne, ale naprawdę niewiele z tego wynikało. A jeśli już pod bramką Katalończyków robiło się gorąco, to na posterunku czuwał Marc-Andre ter Stegen. Co oczywiście nie oznacza, że Niemiec miał pełne ręce roboty. Bez przesady.
Widać było, że Barcelona chce po prostu dzisiejszy mecz przepchnąć. Byle jak, choćby kolanem. Odhaczyć zwycięstwo, mając wciąż z tyłu głowy, że znacznie ważniejsze spotkanie czeka ją 16 kwietnia. Mowa oczywiście o rewanżowym starciu z Paris Saint-Germain w ćwierćfinale Ligi Mistrzów.
A zaraz potem “Klasyk”.
Felix bohaterem
No ale żeby zgarnąć trzy punkty trzeba mimo wszystko cokolwiek ciekawego w ofensywie zademonstrować. I tutaj na scenę wkroczył Joao Felix, cały na bordowo-granatowo. Portugalczyk był dziś bowiem zdecydowanie najmocniejszą postacią w ekipie ze stolicy Katalonii. Brał grę na siebie, nie bał się pojedynków z obrońcami, inteligentnie rozgrywał piłkę, no i szukał okazji do wpisania się na listę strzelców. Ostatecznie dopiął swego w 37. minucie spotkania.
I to w jakim stylu!
𝐉𝐎𝐀𝐎 𝐅𝐄𝐋𝐈𝐗! 🔥 𝐏𝐑𝐙𝐄𝐖𝐑𝐎𝐓𝐊𝐀! 😱
Cudownie złożył się do tego strzału Portugalczyk! ⚽ Palce lizać! 🚀
Zobaczcie to trafienie! 👇 #lazabawa🇪🇸 pic.twitter.com/cXNqVMTxM0
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) April 13, 2024
Szalenie pomógł ten gol Barcelonie, bo coś nam się wydaje, że gdyby goście przed przerwą nie wyszli na prowadzenie, to w drugiej odsłonie meczu byłoby im o to jeszcze trudniej. A niewiele brakowało, by “Blaugrana” schodziła do szatni z dwubramkową zaliczką. Jeden z graczy Cadiz zatrzymał jednak uderzenie zmierzające do siatki niemalże na linii bramkowej, dając swojej drużynie nadzieję na odrobienie strat. No i trzeba gospodarzom oddać, że po przerwie próbowali rzucić się Barcelonie do gardła, a raz nawet zmusili wspomnianego już ter Stegena do efektownej robinsonady. Ale znów: za mało było w grze Cadiz konkretów. Ich zrywy zaskakiwały defensywę “Blaugrany”, zwłaszcza w bocznych sektorach boiska, lecz nie były w stanie zupełnie jej rozbić. Brakowało impetu, ataku większą liczbą piłkarzy.
W końcowej fazie meczu przyjezdni skupili się już w stu procentach na dowiezieniu skromnego prowadzenia do ostatniego gwizdka arbitra, co im się zresztą udało. Trudno się oczywiście taką postawą Barcelony przesadnie zachwycać – dzisiejszy mecz należał bowiem do tego gatunku spotkań, o których zapomina się po trzech minutach. Ale z drugiej strony – Katalończycy mają to, na co liczyli. Wymęczone zwycięstwo i umocnienie się na drugim miejscu w ligowej tabeli.
Umówmy się, Cadiz było jedynie przystawką. Danie główne oraz deser dopiero przed Barceloną.
Teraz czas na PSG i Real.
CADIZ 0:1 BARCELONA
J. Felix 37′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Lech zjedzony przez szarańczę. Van den Broma nie ma, a piłkarze wciąż beznadziejni
- Pracoholizm, zaufanie Papszuna, bójka z kierownikiem. Goncalo Feio w Rakowie
- Czy wyścig ślimaków w Ekstraklasie zwiastuje blamaż w Europie?
fot. NewsPix.pl