Lechia Gdańsk około 14:30 ogłosiła, że wyczerpała się dostępna pula biletów online i w punktach stacjonarnych, zatem sprzedaż zostaje zakończona i reszta wejściówek jest dostępna jedynie w kasach na stadionie. Czy to oznacza, że dzisiejszy mecz z Zagłębiem Sosnowiec cieszy się ogromnym zainteresowaniem i w związku z tym spotkanie obejrzy full, ponad 40 tysięcy szczęśliwców, a reszta musi obejść się smakiem? Nie. Oczywiście, że nie.
Spotkanie z Zagłębiem zobaczy maksymalnie 8500 widzów. Na tyle zgłoszono imprezę masową, a i to po drobnych poprawkach – wcześniej ta liczba była jeszcze mniejsza, ale udało się „utargować” trochę więcej fanów. Margines w takich wypadkach jednak zawsze będzie mały, nie możesz zgłosić imprezy na 8000 ludzi, a dobę przed nią przekazać, że przyjdzie jednak dwa razy tyle.
Drobna korekta tak, natomiast nic więcej.
Lechia szuka oszczędności
Zatem sprzedaż biletów na stadion, którego pojemność wynosi 41620 miejsc, zostanie zakończona w momencie 20% obłożenia. Przypomnijmy – Lechia to lider pierwszej ligi. W Gdańsku dziś fajna pogoda, 14 stopni. Jasne: Zagłębie Sosnowiec to żaden wielki rywal, ostatnia drużyna rozgrywek, ale jednak choćby po komentarzach na X’ie widać, że ludzi wkurza taka polityka klubu. No bo to nawet marne sportowo Zagłębie przyjedzie ze swoimi kibicami, a fani Lechii są sztucznie ograniczani.
Wiadomo, że nie zapełniliby obiektu na poziomie kilkunastu tysięcy widzów. Ale choćby te 10 tysięcy? Na pewno było w zasięgu gdańszczan.
A dlaczego tak się dzieje – domyślacie się. Jeśli się domyślacie, to my wam potwierdzamy: chodzi o pieniądze. W Lechii każdą złotówkę oglądają dwa razy i to tak intensywnie, że wolą przyjąć na stadionie mniej kibiców niż by mogli, niż gdyby mieli zgłosić imprezę masową na większą liczbę kibiców i trochę by zabrakło.
Nawet taka sytuacja – jak słyszymy – zachwiałaby finansami Lechii na tyle, że znów pojawiłyby się problemy z płatnościami pensji. Więcej kibiców to oczywiście więcej ochrony, a przy meczach podwyższonego ryzyka – taki status ma starcie z Zagłębiem, Lechia próbowała go „zdjąć” u policji, ale bezskutecznie – wszystko trzeba właściwie mnożyć razy dwa.
A w Lechii nie chcą mnożyć wydatków, bo nie mają z czego płacić.
***
To nie jest pierwszy raz, kiedy podobne historie dzieją się w Gdańsku. Najsłynniejszy przypadek to bodaj ten, kiedy klub zaangażował się w kibicowską inicjatywę Trzy Dychy Na Lechię przy okazji meczu z Rapidem, choć sam zgłosił imprezę masową na 28 tysięcy widzów.
Zatem zmieniła się władza, ale nie zmieniły się obyczaje i stan konta. Jak kasy brakowało, tak brakuje – przez co, siłą rzeczy, brakuje też kibiców.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Gliwice i Bournemouth. Tydzień dokańczania meczów z 2023 roku
- Bujdy i konkrety Sławomira Nitrasa. Którą twarz ministra brać na poważnie?
- Włodarski: Yamal błyszczy w Barcelonie, a w Polsce boimy się dryblingu Borysa
Fot. Newspix