Dlaczego Dominik Szala jest wyrzutem sumienia Legii? Czy to problem, że Karol Borys dużo drybluje? I jak to możliwe, że nie poznano się na nim w Śląsku Wrocław? Czemu komplementy nie sprzyjają rozwojowi talentu Szymona Łyczko ze Stali Rzeszów? Czy Filip Rózga z Cracovii ma trudny charakter? Czy Jakub Krzyżanowski z Wisły Kraków ma najlepiej poukładane w głowie z rocznika 2006? Jak obchodzić się z Mateuszem Skoczylasem, który na Facebooku próbował opylać bilety na mecze Milanu? Czy z podziwem przygląda się Michałowi Żukowi w młodzieżowej kadrze Hiszpanii? Czy przyszłość futbolu w Polsce rysuje się w świetlanych barwach? Na te i na inne pytania w długiej rozmowie z Weszłopolskimi odpowiedział selekcjoner reprezentacji Polski U-15, Marcin Włodarski. Zapraszamy.
Czy piłkarze Lecha i Legia przyjeżdżający na zgrupowania młodzieżowych reprezentacji Polski są widocznie lepsi niż wychowankowie akademii innych klubów Ekstraklasy czy I ligi?
Nie są, różnicy nie dostrzegam ani w podejściu mentalnym, ani w zaangażowaniu. Umiejętności posiadają wszyscy, do młodzieżowej reprezentacji Polski nie trafia się przecież przez przypadek. Początkowo przewagę mieli za to gracze, którzy przyjeżdżali na zgrupowania z zagranicy, choćby z klubów Bundesligi. Byli bardziej pewni siebie, choć nie butni. Do meczów z Portugalią czy Anglią podchodzili na zasadzie: „przeciwnik jak przeciwnik”. Zawodnicy z polskiego podwórka wydawali się bardziej bojaźliwi i zakompleksieni. Dopiero jak już na przykład pokonaliśmy taką Anglię 5:0, to ta pewność siebie rozpleniła się na całą grupę.
Co pan czuje, kiedy widzi, że rezerwy Legii w dużej mierze opierają się na trzydziestolatkach, zabierających miejsce w składzie nastoletnim wychowankom, którzy mogliby się w tej III lidze ogrywać na seniorskim poziomie?
Zauważę nieco przewrotnie, że miejsce wielu młodych piłkarzy jest nie tylko na poziomie rezerw w II czy III lidze, ale też w Ekstraklasie. Spójrzmy na przypadek siedemnastoletniego Dominika Szali. Górnik odważnie na niego postawił, sprawdził się, jest wybierany do jedenastek poszczególnych kolejek, coraz więcej osób dostrzega jego talent. Niczego mu nie umniejszam, ale takich zawodników jest w Polsce jeszcze kilku albo kilkunastu, tylko trzeba dać im szansę.
Legia z III ligi próbuje awansować doświadczonymi piłkarzami. Oby po ewentualnym awansie do II ligi częściej grała już młodymi zawodnikami, jak ma to miejsce na przykład w Lechu czy Zagłębiu. Ostatnio w Ekstraklasie zadebiutował Wojciech Urbański. Znam go, od małego przyjeżdżał na nasze zimowe, wiosenne, letnie i jesienne akcje Akademii Młodych Orłów. Zaczynał w KS Tymbark, potem szkolił się w Wiśle Kraków, nie tak dawno trafił zaś do Legii. Potencjał mu duży. Wierzę, że będzie grał w piłkę na dobrym poziomie.
W Legii faktycznie jednak coś nie gra, skoro młodzi i zdolni odchodzą, bo nie dostają szans nie tylko w pierwszym zespole, ale też w rezerwach…
Przykład Szali jest najświeższy. Też był w Legii, ale wrócił na Śląsk i na szersze wody wypłynął w Górniku…
Czy Śląsk Wrocław za to nie potrafił wykorzystać potencjału Karola Borysa? Mike Huras dziwił się w rozmowie z nami, że jego kolega z reprezentacji U-17 nie dostaje regularnych szans w Ekstraklasie.
Tak, potencjał Borysa nie został w Ekstraklasie wykorzystany.
Używano argumentu, że jest za słaby fizycznie i że za dużo drybluje.
Jak stawiamy na obcokrajowca i nie ma z miejsca efektu „wow”, to albo brakuje mu ogrania, albo nie zna modelu gry, albo ma jeszcze braki w przygotowaniu fizycznym, ale otrzaska się, dostosuje do taktyki i nadrobi zaległości, prawda? Szkoda, że tak samo nie mówimy o młodych Polakach. Skreślamy ich zdecydowanie za szybko.
Borys ma skłonność do przesadnego dryblowania?
Nie, po prostu drybluje. Oby większa liczba polskich piłkarzy pozwalała sobie na taką odwagę i czarowanie z piłką przy nodze jak Karol Borys.
Michał Probierz mówił ostatnio w podcaście u Tomasza Ćwiąkały, że młodzi Polacy powinni ogrywać się w seniorskiej piłce na poziomie II czy I ligi, zamiast wyjeżdżać do przykładowej Primavery. Podobno to wniosek z dyskusji wszystkich selekcjonerów reprezentacji Polski.
Jeżeli grają w seniorskiej piłce, a w klubach mają konkretne plany rozwijania ich talentów, to zdecydowanie korzystniejszym wariantem obrania ścieżki kariery jest promowanie się w tej II czy I lidze, nie mówiąc już o Ekstraklasie. Odejście do przykładowej Primavery wskazane jest w wypadku, w którym czuliby się niedocenieni, bo nie graliby, a klub nie miałby na nich żadnego sensownego pomysłu.
Po mistrzostwach świata U-17, na których Polska przegrała 0:1 z Japonią, 1:4 z Senegalem i 0:4 z Argentyną, podkreślał pan, że nasza młodzież jest dobrze wyszkolona technicznie i świadoma taktycznie, ale fizycznie odstaje od rówieśników z innych krajów. Trochę więc jednak kręcimy się wokół tych kwestii.
Zgadza się, ale braki fizyczne są łatwiejsze do zniwelowania niż wyszkolenie piłkarza pod względem technicznym czy taktycznym. Nie ma co się oszukiwać, że w tym wieku dałoby się kogoś piłkarsko przeciętnego podciągnąć do rangi wyśmienitego, tak samo jest z rozumieniem i czuciem gry, czyli boiskowym IQ. W Polsce mamy bardzo dobrych specjalistów przygotowania motorycznego, więc wydaje mi się, że nie rozmawiamy tu o jakimś szerszym problemie. Powiedziałem tylko o stanie, który zastałem na mundialu U-17.
Czyli im szybciej najzdolniejsi piłkarze z takiego U-17 trafią do seniorskiej piłki, tym szybciej nadrobią braki fizyczne?
Tak uważam, wtedy już tylko umiejętne wprowadzenie tych młodziaków do seniorów sprawi, że w przyszłości w Ekstraklasie czy reprezentacji Polski będziemy mieli z nich pociechę.
Rocznik 2006 jest bardzo ciekawy. Dominik Szala gra w Ekstraklasie, Filip Rózga ostatnio częściej dostaje krótkie szanse w Cracovii, Piotr Kowalik regularnie występuje w Sandecji Nowy Sącz…
Michał Gurgul przebił się do składu w Lechu.
Można by wymieniać, ktoś z tego rocznika 2006 zrobił ostatnio szczególny progres?
Od razu widać, kto gra w piłce seniorskiej. Gurgul dzięki treningom i występom w Ekstraklasie zyskał na boisku taki fajny spokój. Kowalik w walczącej rozpaczliwie o utrzymanie Sandecji bardzo się rozwinął. Igor Orlikowski w drugoligowych rezerwach Zagłębia też zazwyczaj wychodzi w pierwszej jedenastce na newralgicznych pozycji, bo na środku obrony albo na jej boku. Tam też znaczący postęp poczynił Marcel Reguła, który niedługo pewnie zadebiutuje w Ekstraklasie. Wyłączam z tej dywagacji Karola Borysa, bo zawsze miał olbrzymi potencjał i wciąż ten potencjał rośnie.
A Szymon Łyczko i Szymon Kądziołka ze Stali Rzeszów? Szczególnie interesująco zapowiada się Łyczko, którego piłkarska Polska poznała dzięki dryblingowi i trafieniu a’la Messi czy Maradona w meczu kadry Polski U-18 ze Słowacją, a jego liczby z I ligi pokazują, że to raczej nie był przypadek.
Łyczko pominąłem specjalnie. Wszyscy go głaszczą, komplementują, są nad nim ochy i achy. Znam go dość dobrze, sam jestem z Podkarpacia, z Krosna. I nie pomagają mu te pochwały. Różne są charaktery, jednego trzeba ciągle budować, nad drugim trzeba stać z batem. On tych laurek dostał już dużo. Trzeba wrócić do ciężkiej pracy.
Zabrzmiało groźnie!
Żeby była jasność: Łyczko ciężko pracuje, ale nie można go przy tym zagłaskać.
Pochwały nie służą też Filipowi Rózdze?
Nie, „Bulti”…
„Bulti”?
Ksywa nie przez przypadek. Tak czy inaczej, Bulti” nie kalkuluje. Żałuję bardzo, że nie było go z nami na mistrzostwach świata U-17, bo znajdował się w wyśmienitej formie. Był przygotowany fizycznie do dużego grania, mógłby tam powalczyć na tle szybkościowym, bo ma do tego predyspozycje. Wiadomo, jak się sytuacja potoczyła. Życzę mu jednak jak najlepiej, bo jest nie tylko utalentowany, ale też waleczny. Charakteru odmówić mu nie można.
Rózga podjął refleksję po tzw. aferze alkoholowej, kiedy wraz z Oskarem Tomczykiem, Janem Łabędzkim i Filipem Wolskim szlajali się nocą po Bali, a po wszystkim musieli wracać z mundialu do Polski?
Każdy z nich podjął refleksję. To, że ostatecznie nie zagrali na mistrzostwach świata, było dla nich wystarczającą karą. Mam nadzieję, że od tego momentu będą szli tylko w górę.
Czy coś złego nie dzieje się z głową Mateusza Skoczylasa? Jest w Milanie, a na Facebooku próbuje sprzedawać bilety na jego mecze…
„Skoczek” jest ode mnie, prowadziłem go od małego. Zawsze żartowałem, że jak pójdzie pod inne skrzydła, to może zginąć, bo to specyficzny zawodnik, indywiduum, naprawdę. Nie powiem, że jest przypadkiem wybitnym, ale piłkarze, którzy mają w sobie to „coś”, bywają indywidualnościami nie tylko na boisku, ale też poza nim. Najwięksi na świecie też mieli i mają swoje problemy. Nie pochwalam oczywiście tego, co zrobił Mateusz Skoczylas z tymi biletami, ale we Włoszech ma dobrą opiekę, rodzice są poukładani, na pewno karę już dostał i wyciągnie z tego wnioski na przyszłość. Naturalnie nie może tak dalej postępować, żeby nie zmarnować potencjału, a ten jest u niego autentyczny i spory.
Uderzyła mu do głowy sodówka?
W przypadku „Skoczka” nie chodzi o sodówkę, na pewno się otrząśnie. Milan zastosował karę czterech meczów bez gry, co najbardziej takiego zawodnika może zaboleć. Jak weźmie sobie to do serca, będzie dobrze. Każdy z nas był młody, wy dalej jesteście, ale nie ma takiego, co w życiu niczego nie nabroił. Ważne, żeby uczyć się na błędach. Oczywiście, na swoich, wtedy boli bardziej, ale szansa na refleksję jest większa.
Na jakiej pozycji miał pan w tych rocznikach 2006 czy 2007 największe problemy bogactwa?
Zawsze cieszyliśmy się, że w ustawieniu z trójką środkowych obrońców na pozycji pół-lewego stopera mieliśmy Gurgula i Jakuba Krzyżanowskiego. Jeden gra w Ekstraklasie, drugi o Ekstraklasę się bije. Znaczą już niemało w Lechu i Wiśle. Pierwszy ma charakter bardziej defensywy, drugi bardziej ofensywny. Dobrze się uzupełniali. I dalej będą uzupełniać.
Krzyżanowski ma najbardziej ułożone w głowie z tej całej ekipy?
Jest inteligentny i świadomy. Wie, na co go stać. Ma bardzo poukładane w głowie, sodówka na pewno mu nie grozi, to bardzo cieszy. Czy najbardziej ze wszystkich piłkarzy tego pokolenia? Nie wiem, teraz młodzi piłkarze przeważnie mają jasno sprecyzowane cele, do których konsekwentnie dążą, bo chcą osiągnąć sukces, choć oczywiście zdarzają im się wyskoki. Wspominałem już, że zanikają w tej generacji kompleksy względem rówieśników z innych krajów. Chłopcy mówią: „idziemy po swoje”.
Wiosną Krzyżanowski gra w Wiśle częściej niż jesienią.
Mogę się o nim wypowiadać w samych superlatywach. Fajnie, że gra w seniorach, bo może poprawić bronienie. Do tej pory miał wajchę przesuniętą mocno na ofensywę, szczególnie jak na stopera czy lewego obrońcę.
Ogląda pan Ekstraklasę, pewnie analizował pan przypadek Luki Vuskovicia. Co wyróżnia Chorwata na tle młodych polskich piłkarzy?
Graliśmy z reprezentacją Chorwacji U-18. Zremisowaliśmy 4:4. Taka była charakterystyka mojej kadry, stawialiśmy na ofensywę, oni też skupiali się głównie na ataku, bardzo dobry był to mecz. Mogliśmy wygrać my, mogli wygrać oni. Niczym się nie różniliśmy. I wiecie, czym wyróżnia się Luka Vusković na tle chłopaków z Polski? Że przyszedł z Tottenhamu i że jest Chorwatem. Dlatego ma zupełnie inny start w Radomiaku. Gdyby przyszedł tam Krzyżanowski, który wcześniej był w Bronowiance, a później w Wiśle, to trochę wody musiałoby przepłynąć w rzekach, zanim przebiłby się do pierwszego składu.
Niedawno w reprezentacji Hiszpanii U-15 zadebiutował Michał Żuk. Od pięciu lat jesteśmy bombardowani filmikami ze szkółki Barcelony, gdzie przedstawiany jest jako kolejny Xavi czy Andres Iniesta, jeśli nie Leo Messi. Dajemy się zwieść magii reklamy czy faktycznie kandydat na gwiazdę, którego ewentualny przyjazd na kadrę Polski U-15 sprawiłby, że pan traktowałby go ze specjalnymi względami?
Michał Żuk na kadrę Polski U-15 nie przyjechał, więc trudno mi się do tego odnieść. Podchodziłbym jednak do niego, jak do każdego innego zawodnika. Ostatnio mieliśmy piłkarza z Atletico Madryt i bardzo dobrze się wkomponował. Są gracze z Bayeru Leverkusen czy Bayernu Monachium. Chcą reprezentować Polskę. Pamiętajmy, że to jednak drużyna U-15, o specjalnym traktowaniu nie ma mowy.
Ale talent Żuk ma duży?
Ma talent, ale rozmawiamy o chłopcu, który nie gra dla reprezentacji Polski.
Zadeklarował, że chce grać dla Hiszpanii. To jednak mimo wszystko nastolatek, dla Polski nie jest przecież skreślony.
Jeżeli tylko będzie chciał przyjechać na zgrupowanie, przyjmiemy go z otwartymi rękoma. Dwa powołania już wysłaliśmy, pewnie będą też kolejne, szansę dostać więc może, ale dopiero gdy tak się stanie, będziemy mogli go rzetelnie ocenić. Na razie bazujemy na podstawie obserwacji wideo i połówki meczu, który zagrał przeciwko nam w barwach reprezentacji Hiszpanii.
Niedawno Mariusz Misiura mówił nam, że jego znajomi z Półwyspu Iberyjskiego i Niemiec coraz rzadziej zaglądają na polskie boiska, bo trudno tam dostrzec potencjał ofensywny zawodnika. W ligach TOP 5 szuka się ludzi do ambitnej gry w ataku. W Polsce zaś brakuje polotu, bo wszystko skupia się wokół realizacji założeń defensywnych.
I tu możemy wrócić do dyskusji o Karolu Borysie. Pytaliście, czy drybluje za dużo. Odpowiadam, że potrzebujemy większej liczby zawodników dryblujących i większej liczby trenerów, którzy na ten drybling będą pozwalać. Zapraszam tych znajomych trenera Misiury z Półwyspu Iberyjskiego na mecze mojego U-15. Ostatnio graliśmy z Hiszpanią, zremisowaliśmy 1:1. Tak samo było z Włochami – 1:1 i 2:2. Nie chodzi tu zresztą o wyniki, a o grę, bo ta była bardzo dobra. W naszej reprezentacji można znaleźć kilku piłkarzy o bardzo ofensywnym profilu. Tak chcemy grać, to ma być nasz styl, w takim kierunku zamierzamy rozwijać naszych zawodników.
Mieliśmy w tym kilka lat zgubnego przestoju.
Jestem przekonany, że roczniki 2007, 2008 czy 2009 obrodzą polską piłkę w wielu perspektywicznych ofensywnych piłkarzy. Młodzieżowe reprezentacje Polski coraz częściej grają atrakcyjny futbol. I dobrze, bo masowa dostępność transmisji meczów przyczyniła się do pewnego przesytu. Możemy przerzucać z kanału na kanał, a wszędzie kopią. Ostatecznie podobać nam się będzie tylko to, co atrakcyjne, zajmujące dla oka. Jesteście pasjonatami, więc nie do was do pytanie, ale który niedzielny kibic, siedzący na fotelu i w kapciach przed telewizorem, obejrzy bite dziewięćdziesiąt minut meczu? Bardzo rzadko się to zdarza. Młodzi ludzie też wolą skróty, shortsy, urywki. Dlatego wychowujemy pokolenie piłkarzy, którzy mają rozgrywać pasjonujące mecze. Od pierwszego do ostatniego gwizdka widz ma być zaabsorbowany, jak ja podczas ostatniego spotkania Liverpoolu z Manchesterem City.
Reprezentacja Polski dostosuje się do nowoczesnej piłki? Ofensywnej, dynamicznej, szybkiej, na wskroś intensywnej. Złote lata naszego futbolu w XXI wieku przypadły na schyłkowy okres futbolu, kiedy można było święcić sukcesy na kontratakach i szybkich skrzydłach.
Trzeba dać czasowi czas, jak pisał Edward Stachura. Właściwie wszystkie roczniki od 2003 w dół były szkolone w nowoczesny sposób, do młodzieżowych reprezentacji dobieramy zawodników, którzy mają podołać wymaganej intensywności. Myślę, że w przyszłości będziemy mieli bardzo dobrych piłkarzy i będziemy zadowoleni z gry seniorskiej kadry Polski.
Jak wytłumaczyć, że młodzieżowe reprezentacje Polski potrafią wysoko wygrywać z Anglią czy Belgią, a w seniorskiej piłce powstaje przepaść?
Na Euro U-17 graliśmy dobrą piłkę, nasi zawodnicy rywalizowali z topowymi zawodnikami, doszliśmy do półfinału. Tylko jest pewna różnica: Lamine Yamal z 2007 wyrasta na wielką gwiazdę Barcelony, bo ktoś odważnie na niego postawił. Albo Lewis Miley z 2006 harmonijnie rozwija się w Newcastle, bo dostaje szanse w Premier League czy Lidze Mistrzów. W Polsce wciąż młodzi przepadają w przejściu z wieku juniorskiego do seniorskiego. Szkoda, bo choć w wieku juniorskim nie odstajemy od topu, to później w dorosłym futbolu brakuje przekonania, żeby tym talentom zaufać.
ROZMAWIALI JAN MAZUREK, SZYMON JANCZYK I KAMIL WARZOCHA
Czytaj więcej o polskiej piłce
- Wyścig żółwi po tytuł, ale tylko Raków, Legia i Lech muszą się wstydzić
- Rewolucja w Legii. Jak zbudować na nowo drużynę bez Josue?
Fot. Newspix