Wiele wskazywało na to, że Maciej Rosołek w tym okienku transferowym zostanie wypożyczony z Legii Warszawa do Piasta Gliwice. Ostatecznie temat przenosin na Śląsk upadł, a w rozmowie z “TVP Sport” sam zainteresowany wyznał, że w pewnym momencie był już pewny decyzji o przenosinach do “Piastunek”.
Rosołek jest wychowankiem Pogoni Siedlce, ale do akademii Legii Warszawa trafił już w 2015 roku, a debiut w pierwszej drużynie zaliczył cztery lata później. Do tej pory rozegrał 117 spotkań w barwach “Wojskowych”, a w nich strzelił 15 goli i zaliczył 12 asyst. Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki w tym sezonie 22-latek wystąpił w 32 meczach, zdobył bramkę i zanotował cztery ostatnie podania.
Jednak głównie pojawiał się na boisku z ławki rezerwowych, dlatego powaznie myślał o półrocznym wypożyczeniu do Piasta Gliwice. – Pod koniec rundy jesiennej miałem kontakt z trenerem Aleksandarem Vukoviciem. Sondowałem tę możliwość, bo dostrzegałem ciekawe możliwości. To była szansa na rozwój, a dodatkowo widziałem potencjał na większą liczbę spędzonych minut na boisku. Mogłoby to przekładać się na możliwość zdobywania większej liczby bramek. Sam szkoleniowiec odgrywał wielką rolę, bo mocno się starał, by ten transfer doszedł do skutku. Właściwie głównie dzięki niemu, to wszystko było realne – powiedział Rosołek.
– Analizowaliśmy całą sprawę wraz z dyrektorem Jackiem Zielińskim i dostrzegaliśmy, że Piast Gliwice ma wysoki współczynnik oczekiwanych goli (xG). Jasnym faktem jest też to, że na Śląsku był problem z napastnikiem. Byłem już pewny decyzji o przenosinach do Gliwic, ale przez postawę jednej osoby z zarządu Piasta znów zacząłem się zastanawiać. Przeanalizowałem też sytuację w Legii i znów porozmawiałem z trenerem Kostą Runjaicem. Czułem, że powinienem zostać przy Łazienkowskiej – wyjaśnił.
Rosołek podkreślił też, że myślał o tym wypożyczeniu, żeby odpocząć psychicznie od Warszawy. Napastnik często spotyka się z krytyką i jak sam zaznacza często niesłuszną. – Nie zawsze zgadzam się z taką krytyką, bo mam solidne argumenty, od kiedy zadebiutowałem przy Łazienkowskiej. Fakt jest taki, że sam się złapałem na takim zewnętrznym odbiorze. Często analizuję swoją grę, tak było też w przekroju rundy i czułem spory zawód. Spokojne przemyślenie wszystkich czynników sprawiało jednak, że wiedziałem, że wcale nie jest tak źle.
– Rozegrałem mniej minut względem poprzedniego roku, a wtedy miałem tylko gola i bodajże zero asyst. Teraz? Znów mam na koncie bramkę, ale też sześć ostatnich podań. Dodatkowo było sporo okazji, by podbudować te liczby i zanotować trzy-cztery trafienia więcej. Najtrudniejszym momentem była dla mnie sytuacja ze spotkania z Widzewem, kiedy w dość prostej sytuacji nie posłałem piłki do pustej siatki. Wtedy faktycznie wylało się na mnie trochę hejtu. Staram się unikać mediów, ale doszło też do kilku niefajnych sytuacji. Można mnie krytykować, ale pisanie do mojej dziewczyny? To już przesada – dodał.
WIĘCEJ O LEGII WARSZAWA:
- Legia bez Ernesta Muciego. Biała flaga?
- Kapuadi: Chcieli mnie złamać, ale nie złamali (WYWIAD)
- Portret piłkarza świadomego. Patryk Sokołowski o Legii, rozwoju i inwestycjach [WYWIAD]
- Z cheerleadera stał się piłkarzem. Ryoya Morishita ma podbić Ekstraklasę
Fot. Fotopyk