Światowe media obiegła nowa afera. Gwinea Równikowa zawiesiła i obsmarowała dwóch swoich piłkarzy. Jednym z nich jest Emilio Nsue, król strzelców Pucharu Narodów Afryki z występami w Premier League na koncie. On nadał tematowi rozgłosu, bo drugi z bohaterów ma ciut skromniejsze CV. Nazywa się Iban Salvador, kopie w Miedzi Legnica i oskarża się go o zniszczenie wizerunku całego kraju. Co takiego ten duet przeskrobał na zgrupowaniu? A może to ich powinniśmy rozpatrywać w roli ofiar?
Wrzesień 2023 roku. Iban Salvador trafia do Miedzi Legnica z Hiszpanii. Chwilę wcześniej został zawodnikiem trzecioligowej Ceuty, ale w poszukiwaniu minut musiał rozejrzeć się za nowym pracodawcą. Wszystko z powodu zbliżającego się Pucharu Narodów Afryki. Reprezentant Gwinei Równikowej był bowiem niesamowicie nakręcony na wyjazd na ten turniej, a pół roku bez gry mogłoby sprawić, że selekcjoner pominąłby go w ostatecznej kadrze.
Luty 2024 roku. Iban Salvador na Puchar Narodów Afryki pojechał, ba strzelił na nim bramkę. Gwinea Równikowa wyszła z grupy, ale odpadła z rywalizacji w „derbach” z Gwineą. Był to prawdopodobnie ostatni występ piłkarza Miedzi Legnica w narodowych barwach. Tamtejsza federacja zakomunikowała właśnie, że został zawieszony. Z kadry wraz z nim wyleciał król strzelców afrykańskiego czempionatu, gwinejska legenda, Emilio Nsue.
– Zawieszenie dotyczy kilku przypadków poważnego braku dyscypliny. Emilio Nsue nie będzie powoływany do drużyny narodowej do momentu pojawienia się dalszych dowodów w sprawie. Iban Salvador został zawieszony w wyniku niesmacznego incydentu z udziałem lokalnej policji, który miał miejsce 29 stycznia w Abidżanie. Obydwa wydarzenia zaszkodziły reputacji drużyny i całego narodu – informuje federacja.
Czym Salvador i Nsue, jedni z najbardziej doświadczonych reprezentantów Gwinei Równikowej, narazili na szwank dobre imię całej nacji?
Gwinea Równikowa zawiesiła króla strzelców Pucharu Narodów Afryki i Ibana Salvadora
Dla Ibana Salvadora drużyna narodowa nazywana Słoniami — gdy sytuacja wymaga czegoś groźniejszego, Gwinejczyków można też nazwać Narodową Błyskawicą — jest wszystkim. Gdy późną jesienią doznał urazu, robił wszystko, żeby tylko zdążyć z powrotem do zdrowia na start turnieju. Miedź szła mu na rękę, bo wiedziała, że skrzydłowy nie trafiłby na Dolny Śląsk w normalnych okolicznościach. To znaczy: gdyby akurat nie szukał klubu, w którym dojdzie do formy przed najważniejszym wydarzeniem w sezonie.
Kraj reprezentował już w 2015 roku, gdy Gwinea Równikowa otarła się o brąz. Był to kompletny szok, bo Słonie dopiero drugi raz zakwalifikowały się na afrykańską imprezę. W dodatku drugi raz udało się to dlatego, że byli gospodarzem zawodów. Wszystko odbywało się pod batutą Teodora Obianga Mbasogo, władcy sparciałego do szpiku. Ten kacyk dzierży miano drugiego najdłużej sprawującego rządy na świecie, co jest przekleństwem i zmorą całego narodu.
Mbasogo uważa, że ma władzę równą Bogu, za którą idą boskie przywileje i odpusty nieznane zwykłym śmiertelnikom. Niekoniecznie nadludzką mocą, ale jednak ze skarbca Gwinei Równikowej potrafią więc znikać setki milionów dolarów, a potężne zyski z wydobycia ropy naftowej trafiają prosto do kieszeni sługi narodu. Teodor w ojczyźnie nie tylko uważa się za Boga, ale wręcz się w niego bawi. Odbiera życia, tworzy plaże, stawia sobie pałace, loże i nadaje ulicom własne imię. W międzyczasie o tym, że trzy czwarte populacji kraju żyje w skrajnym ubóstwie, nie ma nawet meldunku.
Pierwszy raz wielką piłkę sprowadził do siebie w 2012 roku. Gwinea Równikowa podzieliła się organizacją turnieju z Gabonem, a goście, którzy tłumnie stawili się w progach Mbasogo, spotkali się ze specyficzną gościną. Jeśli dziennikarz lub fotoreporter przypadkiem zboczył ze szlaku dobrodziejstw i luksusów, po którym był oprowadzany przez partyjnych sługusów słońca narodu, ryzykował pobiciem, utratą sprzętu lub zastraszeniem. Rodzaj kary różnił się w zależności od tego, czy materiały ukazujące prawdziwe oblicze kraju ujrzały światło dzienne, czy też udało je się w porę usunąć.
Gdy trzy lata później impreza wróciła do Gwinei Równikowej, a młokos Salvador śladem innych kolegów urodzonych w Hiszpanii, został zaproszony do reprezentowania kraju, znów można było doświadczyć nietypowej gościnności. Teodor Mbasogo tym razem obawiał się migrantów, obawiał się ich na tyle, że kibiców, którzy wybierali się na turniej, kazał zatrzymywać i konfiskować ich paszporty do momentu, w którym opuszczą jego rewiry. Bilety rozdawano zaś za darmo na ulicach, bez tego stadiony świeciłyby pustkami.
Salvador z kumplami dokonał wówczas cudu. Mimo że jego zespół na niespełna dwa tygodnie przed startem mistrzostw stracił trenera, a za sterem awaryjnie posadzono dotychczasowego selekcjonera drużyny kobiet, Narodowa Błyskawica walczyła o brąz tak zacięcie, że o zwycięstwie Demokratycznej Republiki Konga zdecydowały rzuty karne.
Piłkarz Miedzi na swój kolejny turniej czekał do 2022 roku, na dwa wcześniejsze czempionaty Gwinea się nie dostała. W Kamerunie Słonie odpadły w ćwierćfinale, teraz miało być lepiej. Tacy goście jak Iban czy Samuel Coco (z UD Las Palmas, najdrożej wyceniany zawodnik w kadrze Gwinei Równikowej) znajdują się przecież w peaku kariery. Emilio Nsue, kapitan, jest już sędziwy, ale jeszcze na tyle sprawny, żeby pomóc drużynie na boisku. Plan zakładał więc walkę o niespodziankę, może nawet powtórzenie wyniku z ostatniego domowego turnieju.
Nie wyszło. Nie tylko na boisku.
Puchar Narodów Afryki 2024. Gwinea Równikowa zachwycała i zgasła
Gwinea Równikowa była sensacją. Na starcie urwała punkty faworyzowanej Nigerii, która próbowała pomieścić w składzie wszystkie ofensywne gwiazdki i gwiazdeczki. Victor Osimhen, Ademola Lookman i Samuel Chukwueze hasali po murawie, tworząc kolejne sytuacje, a na końcu Słoniom do remisu wystarczył jeden, jedyny celny strzał autorstwa Ibana Salvadora, który przymierzył z pola karnego i w szaleńczym pędzie ruszył w kierunku trybun, wskazując na herb umieszczony na meczowym trykocie.
Był to dopiero trailer tego, na co stać bandę reprezentującą byłą hiszpańską kolonię.
Gwinei Bissau bramki wbijali z łatwością, w sposób banalny. Jakaś dłuższa piłka, czary Nsue, gol. Znów popularna laga, kolejne trafienie. Dzióbnięcie dośrodkowanej futbolówki, bramka numer trzy. Wreszcie prostopadłe podanie i Nsue kompletuje hattricka. Wszystko wyglądało banalnie, jakby Narodowa Błyskawica była murowanym faworytem rozgrywek i po prostu robiła to, czego wszyscy od niej oczekiwali. O ile jednak czwórka wpakowana Gwinei Bissau nie wygląda jak wyczyn stulecia, tak rozjechanie w ten sam sposób gospodarzy było już ogromną sensacją.
Rok 2015 – Iban Salvador po raz pierwszy gra w Pucharze Narodów Afryki
Wybrzeże Kości Słoniowej zostało upokorzone. Iworyjczycy w pewnym sensie dominowali, dwadzieścia razy próbowali pokonać bramkarza. Nic z tego nie wyszło, trafiał tylko Nsue z kumplami. Dublet kapitana zagwarantował mu tytuł króla strzelców turnieju. Gdyby ktoś powiedział wtedy, że gospodarze zakończą rozgrywki ze złotymi medalami na szyi, ryzykowałby otrzymanie w odpowiedzi salw śmiechu. Taki sam los mógłby spotkać tego, kto przewidywałby, że przygoda Gwinei Równikowej z Pucharem Narodów Afryki zakończy się lada dzień, po bramce straconej w doliczonym czasie gry.
Słonie były tak pewne, że zostaną w Abidżanie na dłużej, że klepnięto rezerwację hotelu na kolejną rundę. Lądowanie za burtą okazało jednak dopiero początkiem problemów drużyny. Incydent z udziałem lokalnej policji, który gwinejska federacja wspomniała w oświadczeniu o zawieszeniu Ibana Salvadora, dotyczył kradzieży jego rzeczy z hotelu. W trakcie rozgrywek piłkarz Miedzi Legnica stracił pieniądze, nie uzyskał też od nikogo pomocy. W hotelu usłyszał coś w stylu nie mamy pańskiego płaszcza, i co pan nam zrobi? Federacja rzekomo się za nim nie wstawiła, niesmak pozostał.
Jeszcze większe nieporozumienie wywołała jednak sprawa premii dla piłkarzy. Skąd my to znamy? Nie martwcie się, w Gwinei Równikowej też nie jest to pierwszyzna. Już w 2012 roku Teodor Mbasogo pokazał, że potrafi być hojny. W końcu rozdawał publiczne pieniądze, więc ponad milion dolarów nagród za wyjście z grupy nie stanowiło problemu. „BBC” informowało, że umowa została dotrzymana — zaraz po końcowym gwizdku meczu, który zagwarantował Słoniom udział w fazie pucharowej, na kontach zawodników pojawiły się sowite nagrody.
Tym razem było ciut inaczej.
Bonusy za wynik sportowy obiecał reprezentacji kraju ichniejszy minister sportu. Drużyna wyszła z grupy, ale słuch o premiach zaginął. Piłkarze byli zwodzeni. Minister twierdził, że przekazał pieniądze federacji. Prezes federacji natomiast uznał, że nigdy nie widział ich na oczy i nie wie, o co ten ambaras. Iban Salvador i Emilio Nsue, dwaj kadrowicze z ogromnym doświadczeniem, wstawili się za resztą. Nie po raz pierwszy zawiedli się na sterniku tamtejszego związku, więc jeszcze przed końcem imprezy zadeklarowali, że gdy tylko Puchar Narodów Afryki dobiegnie końca, ich kariera w narodowych barwach także dobrnie do mety.
Federacja Gwinei Równikowej tę informację przyjęła. A teraz zakomunikowała, że zawodników zawiesza. Tak, jakby jednak nie usłyszała, że to oni wypisali się z tej relacji jako pierwsi.
Iban Salvador i Emilio Nsue zrezygnowali z gry w reprezentacji kraju
Sprawa jest kuriozalna, choć też typowa dla afrykańskich drużyn narodowych. Ile to już razy pieniądze, szemrane interesy i dziwne wpływy rozbijały całe zespoły, wprowadzały kompletny chaos i komplikowały życie na Czarnym Lądzie? Praktycznie co turniej wysłuchujemy abstrakcyjnych historii, na wierzch wypływają nowe skandale, a świat zyskuje garść kolejnych barwnych anegdot. Nie ma żadnej pewności co do tego, że Iban Salvador i Emilio Nsue faktycznie sami zrezygnowali z gry w reprezentacji kraju. Nie uzyskamy potwierdzenia tego, że obiecano im premię, która rozpłynęła się w powietrzu.
To jedna wersja wydarzeń. Gwinea Równikowa ma inną, choć podzieliła się nią w strzępkach, choć jest ona pełna niedopowiedzeń, bo tak trzeba nazwać historię o „narażonej reputacji drużyny i narodu”.
Dwaj doświadczeni piłkarze problemy mieli mieć jeszcze na lotnisku. Wówczas także mogli liczyć na wzajemną pomoc, podczas gdy federacja niespecjalnie przejmowała się ich losem. W każdym razie Iban Salvador w kadrze prawdopodobnie już nie zagra. Miał stwierdzić, że dopóki związkiem kierował będzie Venancio Tomas Ndong, nie zamierza firmować drużyny narodowej swoim nazwiskiem, poświęcać jej zdrowia oraz czasu. Niezależnie więc od tego, czy to on rzucił Gwineę, czy ona jego, Miedź w przerwach na międzynarodowe granie nie musi się martwić jego nieobecnością.
Nos podpowiada nam jednak, że nie jest to ostatni rozdział tej historii. Temat podchwyciły już światowe media, wszak Emilio Nsue to nie tylko król strzelców Pucharu Narodów Afryki, ale też postać znana w wielu zakątkach globu. Były młodzieżowy reprezentant Hiszpanii, eksgracz Mallorki, Middlesbrough czy Birmingham City, który ma na koncie grę w Premier League i La Liga. Salvador dobrał sobie kumpla, który zapewni jego sprawie odpowiedni rozgłos, bo zapewne sam zainteresowany będzie chciał wyłożyć swoją prawdę.
WIĘCEJ O PIŁCE NOŻNEJ W AFRYCE:
- Moda na sukces. O tym, jak Nike podbija świat z reprezentacją Nigerii
- Kongijczycy przypominają, że wciąż żyjemy jak pączki w maśle
- Krew, amulety, proszki i szamani. Czary piłkarskiej Afryki
- Wyrzucili go z domu, bo był gejem. Został zawodowym piłkarzem. Marzenie Richarda Kone
- Od sortowni śmieci przez Las Vegas do kadry. Jacob Mendy i uśmiech Gambii
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix