Można sobie tę historię wyobrazić w jakiejś amatorskiej lidze na uboczu. Nie takie rzeczy widziała piłka amatorska. Można sobie wyobrazić ją na jakichś bardzo zalesionych terenach. Można ją sobie wyobrazić w trakcie ligowych rozgrywek, gdzie tydzień w tydzień się jest na jednym obiekcie, gdzie może przez te miesiące treningów szanse się składają, by akurat tam spotkać na treningu… dzika.
Ale na obozie przygotowawczym? W luksusowym kurorcie w hiszpańskiej Marbelli? To już coś nowego. Piłkarze szwedzkiego Hacken raczej nie wyobrażali sobie, że na jednym z treningów zobaczą na boisku… warchlaka. Miał zostać zwabiony zapachem owoców, które rozłożono podczas sesji. Zachowywał się z początku dość pokojowo, ale nagle ni stąd, ni zowąd ruszył za 18-letnim Sigge Janssonem. Piłkarz raczej nie wspomina tego z rozbawieniem.
– To było co najmniej traumatyczne wydarzenie. Zaczęło się od tego, że pobiegł w moją stronę i próbował zjeść moje spodenki. Uciekałem w obawie o swoje życie i udało mi się uciec – stwierdził zawodnik.
W zasadzie ciężko zdecydować co jest dziwniejsze – wizyta dzika na treningu, czy fakt tego, że nie wszyscy zawodnicy byli specjalnie zaskoczeni. Bo na przykład Ola Kamara, napastnik lidera zupełnie niespodziewanego lidera szwedzkiej ekstraklasy, zaskoczony nie był.
– Był szybki. Nieczęsto zdarza się wizyta dzika podczas treningu. Nie robiłem tego wcześniej, ale doświadczyłem tego z innymi zwierzętami. Krokodyle i tego typu rzeczy. Byłem na Florydzie. Mogły dostać się do tamtejszego obiektu – mówi Kamara.
Dla zainteresowanych: zdjęcie główne tego newsa to faktycznie ujęcie z sytuacji.
WIĘCEJ O DZIKACH NA WESZŁO:
- Gruby problem BVB. Co zrobić z Niklasem Süle?
- Dwumetrowy hype train, czyli Robelis Despaigne w UFC. Czyj los podzieli?
- Od Wilta, przez Shaqa, po Cheta i Wemby’ego. Fizyczne fenomeny NBA
Fot. Newspix