Reklama

Rozrzutność Zagłębia na przykładzie Jarosława Jacha

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

17 stycznia 2024, 16:03 • 3 min czytania 23 komentarzy

Są w tej lidze piłkarze drodzy, ale niechciani przez swoje kluby. Na przykład Legia ma Charatina, coraz więcej mówi się o niezadowoleniu Rakowa względem Kittela, z kolei w Zagłębiu Lubin kimś takim jest Jarosław Jach.

Rozrzutność Zagłębia na przykładzie Jarosława Jacha

Obrońca rozegrał w tym sezonie dziewiętnaście spotkań, wszystkie w pierwszym składzie, dorzucił też dwa gole. Brzmi dobrze, lecz jeśli dodać jeden szczegół, dość istotny, ta melodia się sypie – no bo nie chodzi o Ekstraklasę, tylko o drugoligowe rezerwy, gdzie Jach jesienią był zesłany. Rywalizuje więc nie z Lechem czy ŁKS-em, a z drugimi zespołami tych klubów, ponadto ze Skrą Częstochowa, Radunią Stężyca, KKS-em Kalisz i tak dalej.

A nie o to chodziło Miedziowym, gdy sezon temu podpisywali z nim długi i drogi kontrakt. Trudno będzie bowiem sprawę Jacha tak po prostu przeczekać – umowa nie wygasa w tym roku, tylko dopiero w czerwcu następnego. Trzeba będzie więc płacić i smucić się, że dobre pieniądze idą na niechcianego piłkarza, a nie takiego, który grałby w pierwszym zespole (chyba że kasy w Lubinie faktycznie jest w nadmiarze, ale zawsze się zarzekają, że nie).

Oczywiście zawodnika można gdzieś sprzedać, ba, oddać, byleby zszedł z kontraktu, ale zdaje się, że to nie będzie proste. Po pierwsze i oczywiste – Jach zarabia dobrze, gdzie indziej tyle nie dostanie. Po drugie – obrońca na dziś nie chce opuszczać kraju, niespecjalnie interesują go mniej lub bardziej egzotyczne kierunki. A oferty z Ekstraklasy czy pierwszej ligi nie płyną strumieniami, a nawet jeśli się pojawią, to patrz punkt pierwszy: nie będą tak atrakcyjne, jak kontrakt w Lubinie.

Polskie środowisko często niedowidzi, ale jednak nie jest ślepe i dostrzega, że ostatnie lata kariery Jacha to nie jest pasmo sukcesów. Ktoś zza granicy mógłby jeszcze się złapać, spojrzeć na Crystal Palace, Sheriff, Turcję, ale właśnie – Jach do wyjazdu się nie pali.

Reklama

Tak jak w przypadku Charatina, ogółem trudno mu się dziwić. W lutym skończy 30 lat, zdaje sobie sprawę, że kontrakt w Lubinie najpewniej będzie ostatnim z kategorii tych dużych. Dlaczego miałby się pakować i rezygnować z pieniędzy? Finansowo strzeliłby sobie w stopę.

To prędzej Zagłębie powinno się zastanowić, jak dysponuje swoimi środkami. W czerwcu 2022 roku klub zaproponował wysoki, trzyletni kontrakt zawodnikowi, który przez cały poprzedni rok rozegrał cztery spotkania w rezerwach Crystal Palace. A wcześniej odbijał się od Fortuny Sittard, Rizesporu, nie podbił też Sheriffa i Rakowa Częstochowa. Od momentu odejścia z Lubina w 2018 roku, Jach miał ze trzy rundy, kiedy grał regularniej.

Po tym czasie przyszło Zagłębie i stwierdziło: słuchaj, masz tu umowę na trzy lata, dobre pieniądze.

Czy to jest logiczne? Niekoniecznie.

Po powrocie do Lubina obrońca wskoczył do pierwszego składu i miał przyzwoite mecze, ale generalnie – bez szału, im dalej w las, tym gorzej. Za sezon 22/23 wyliczyliśmy mu średnią not 4,36. Ławniczak i Kopacz według tych ocen byli lepsi, ale jak kogoś to nie przekonuje, to niech spojrzy na decyzję Fornalika, który szybko – po dziewięciu spotkaniach – Jacha odstrzelił.

Jeśli ktoś miał podjąć takie ryzyko w tej lidze, by dać Jachowi trzy lata wysokiego kontraktu, to musiało to być Zagłębie. Ktoś powie: inaczej by się nie zgodził. No to by się nie zgodził. Krzywda klubowi – jak widać – by się nie stała.

Reklama

Może skreślono go za szybko, może poprzedni sezon byłby jednak odpowiednią bazą pod pójście do przodu, ale w gruncie rzeczy: jakie to ma teraz znaczenie? Zagłębie ma na wysokim kontrakcie zawodnika, którego nie chce. I samo jest sobie winne, bo – nie pierwszy raz – wyobraźni nie miało za grosz.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Piotr Rzepecki
1
Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Piotr Rzepecki
1
Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Komentarze

23 komentarzy

Loading...