Afera Negreiry nie daje o sobie zapomnieć. Guardia Civil nieustannie przesłuchuje kolejnych świadków, których zeznania mają pomóc ustalić, po co tak właściwie Barcelona płaciła Jose Negreirze. Na liście przesłuchanych są największe nazwiska hiszpańskiego futbolu, m.in. Mateu Lahoz.
Przypomnijmy: przez 18 lat FC Barcelona miała płacić w tajemnicy Jose Marii Negreirze, w rzeczonym okresie wiceprezesowi Komitetu Technicznego Sędziów (skrótowo: CTA). Działaczowi miało zostać przekazane w tym czasie 7 milionów euro. Jak dotąd oskarżeni są – wraz z częścią swoich administracji – Joan Laporta (od października, oskarżony o działalność w latach 2008-2010) oraz Sandro Rusell i Josep Maria Bartomeu. Wszyscy twierdzą, że była to opłata za pomoc w sporządzaniu analiz sędziowskich po spotkaniach zespołu.
Trwają przesłuchania świadków działających wówczas w środowisku. Chodzi tu zarówno o arbitrów podległych wówczas Negreirze, jak i jego zdecydowanych przeciwników. Wszystkie przedstawione poniżej wypowiedzi, opinie i zeznania zostały ujawnione przez hiszpański dziennik „El Mundo”.
Hipoteza z tytułu faktycznie się pojawiła, a została przedstawiona przez przynajmniej kilku emerytowanych już arbitrów. Według nich FC Barcelona… naprawdę chciała przekupić sędziów. Tyle że trafił swój na swego, bo Negreira miał Katalończyków wodzić za nos. Pino Zamorano, który mecze Primera Division sędziował w latach 2000-2007, co pokrywałoby się z czasem działalności Negreiry, pokusił się nawet o stwierdzenie, że działacz „sprzedał Barcelonie dym”.
Nie jest to jednak jedyna teoria, która się pojawiła ze strony sędziów w trakcie dochodzenia. Wielu wśród przesłuchanych uważa, że chodziło tu przede wszystkim o możliwość wyprowadzania pieniędzy z klubu dla dyrektorów. Mieli oni zwyczajnie realizować faktury, by pobierać część przekazywanych Negreirze pieniędzy, a on w ten sposób stał się czymś w rodzaju „słupa”. Za taką tezą stoją m.in. Gonzalez Gonzalez czy Iturralde Gonzalez, dwa uznane nazwiska w świecie hiszpańskich sędziów.
Mateu Lahoz, choć nie zdecydował się na typowanie, za co konkretnie Barcelona miała Negreirze płacić, to zaatakował linię obrony Katalończyków. Wyjawił, że przygotowywanie przez drużyny raportów o sędziach nie stanowi niczego zdrożnego ani dziwnego – tyle że za to powinny odpowiadać zespoły techniczne i analityczne wewnątrz klubu. Płacenie za nie wiceprezesowi dość wpływowej organizacji nie ma najmniejszego logicznego sensu.
Bardzo ważny jest jednak wniosek, który jednoznacznie płynie ze wszystkich zeznań. Barcelona, niezależnie od tego, czy zwyczajnie wyprowadzała pieniądze z klubu, czy faktycznie próbowała wykupić przychylność sędziów, nie miała ostatecznie wpływu na wyznaczonych arbitrów. Co do tego żaden z przesłuchanych nie wyraził żadnych wątpliwości. Ignacio Hinojosa, także emerytowany arbiter, pokusił się nawet o dość dobitne wyjaśnienie dlaczego: – [Jose Negreira] nic nie mógł zrobić. On nawet nie był przeszkolony technicznie. To ówczesny prezes, Sanchez Armino, wszystkim zarządzał.
Koniec sprawy?
Nie. Po publikacji wyżej podanych materiałów przez dziennik „El Mundo” głos w sprawie zabrał Joaquin Aguirre, sędzia śledczy w tej sprawie. Absolutnie nie zaprzeczył jednoznacznie którejkolwiek z podanej wyżej tez – jedynie wyraził własne zdanie. Ale należy pamiętać, że to właśnie on prowadzi przecież dochodzenie, więc ma najpełniejszy obraz sytuacji.
– Nie mam zamiaru przyjąć za fakt, że Negreira „umiejętnie oszukiwał” FC Barcelonę przez 20 lat, pełniąc rolę, której tak naprawdę… nie pełnił. Taka hipoteza nie ma przecież żadnego logicznego ani ekonomicznego sensu.
Zwrócił uwagę na zeznania Iturralde Gonzaleza, uważającego Negreirę jedynie jako stronę w procesie defraudacji pieniędzy „Dumy Katalonii”. Zauważył, że jeden z jego asystentów – Jon Nunez Fernandez – wyjawił, jak 29 listopada 2010 roku oskarżony Negreira zabrał cały jego zespół sędziowski do restauracji należącej do przyjaciela działacza. Być może sympatycy hiszpańskiego futbolu skojarzą tę datę. Jeżeli nie, nie szkodzi: przypomnijmy, że to data legendarnego spotkania FC Barcelony z Realem Madryt, kiedy to „Blaugrana” pokonała madrytczyków 5:0. To właśnie Iturralde Gonzalez był głównym arbitrem tego meczu.
W restauracji zebrano się dwukrotnie, najpierw przed meczem, oficjalnie w ramach wspólnego lunchu i już po końcowym gwizdku – na kolację.
Fakt spotkań specjalnie gorszący by nie był, jednak prowadzący wtedy spotkanie Gonzalez… twierdzi, że zupełnie nie pamięta, o czym wtedy z Negreirą rozmawiał. Oprócz niego na kolacji miało się pojawić kilku innych sędziów – głównie tych zajmujących się mniej prestiżowym spotkaniami LaLiga oraz kilku z niższych poziomów rozgrywkowych.
Sprawa pozostaje więc rozwojowa. Przypominamy, że jak dotąd nie znaleziono żadnych wyraźnych dowodów na winę Barcelony, czy skuteczne manipulacje Jose Negreiry. Pozostają jedynie nieścisłości, jak niepewne zeznania Iturralde Gonzaleza, czy opis sytuacji w Komitecie Technicznym „zza kulis” autorstwa Ignacio Hinojosy.
WIĘCEJ O AFERZE NEGREIRY I SĘDZIOWANIU W HISZPANII:
- Josep Maria Bartomeu był szantażowany przez wiceszefa sędziów?
- Ceferin: – Sprawa Negreiry jest jedną z najpoważniejszych, jakie widziałem w futbolu
- Błędy, bałagan i afery. Jak wygląda świat hiszpańskich sędziów?
- Kręcidło: Hiszpańscy sędziowie są najsłabsi i… najdrożsi. LaLiga chce rewolucji
- Hiszpanie chcieli rewolucji, a strzelają sobie w stopę. Dlaczego upublicznianie rozmów z VAR-em to zły pomysł?
Fot. Newspix (na zdjęciu: Joan Laporta, jeden z oskarżonych)