Reklama

Uniwersytet stałych fragmentów gry. Jak grają „Żubry” z Niepołomic?

Piotr Rzepecki

Autor:Piotr Rzepecki

11 grudnia 2023, 08:52 • 9 min czytania 3 komentarze

Rzucasz „Puszcza Niepołomice” w dowolnym programie poświęconym meczom Ekstraklasy i zawsze dostajesz w odpowiedzi hasło o „magicznych stałych fragmentach gry”, które są flagowym pomysłem Tomasza Tułacza na rozpracowanie przeciwników. Jak dokładnie wygląda ta broń beniaminka z Małopolski? Otwieramy maskę, zaglądamy w taktyczne bebechy, liczymy, analizujemy. Próbujemy znaleźć odpowiedź na pytanie: Dlaczego to „Żubry” mogą być jedynym beniaminkiem, który się utrzyma?

Uniwersytet stałych fragmentów gry. Jak grają „Żubry” z Niepołomic?

Beniaminkowie zawodzą. Właściwie od początku rozgrywek okupują trzy ostatnie miejsca w tabeli. Nie naciskają zbytnio na inne ekipy. Zmiana trenera w ŁKS-ie spowodowała, że drużyna zaczęła punktować jeszcze gorzej (tak, dało się to zrobić). W Ruchu nieco się poprawiło po zmianie szkoleniowca, ale wciąż mówimy o drużynie, która po raz ostatni wygrała z lipcu. Nie pokonała Radomiaka po stworzeniu co najmniej trzech świetnych sytuacji. Straciła prowadzenie z Koroną w ostatniej akcji meczu po bramce Miłosza Trojaka, który dał kolejny argument selekcjonerowi Probierzowi. Zremisowała w ostatnim meczu hokeja z Cracovią 4:4, podzieliła się też punktami z Zagłębiem.

ŁKS i Ruch nie dają zbyt wielkich nadziei na udaną walkę o utrzymanie.

Z Puszczą jest inaczej.

To ekipa nie tylko wyglądająca najlepiej spośród beniaminków, ale przede wszystkim drużyna, na którą nikt nie postawiłby złamanego grosza, że zdoła się utrzymać. Co się mówiło przed sezonem? Moskal drugi raz błędu nie popełni, w Łodzi mogą się utrzymać. Ruch? Charakter, determinacja, jeszcze ten stadion Śląski… może się udać. Ale Puszcza? Pfff… oczywista oczywistość.

Reklama

Rzeczywistość jest inna. Co sprawia, że niedoceniane „Żubry” z Niepołomic to dziś najpoważniejszy beniaminek w Ekstraklasie?

Puszcza Niepołomice w Ekstraklasie. Analiza gry beniaminka

Każdy szanujący się statek musi mieć charakternego kapitana. Znamy to z opowieści, bajek czy filmów z Jackiem Sparrowem. Puszcza ma Tomasza Tułacza, on jest szefem i koniec, kropka. W Niepołomicach przekonują, że nie zostanie zwolniony w żadnym wypadku, nawet po ewentualnym spadku do pierwszej ligi. To zapewnia mu autorytet, który procentuje na boisku. Wystarczy obejrzeć dowolny mecz, by zobaczyć, jaki wpływ ma ten szkoleniowiec na swoich podopiecznych. Tułacz wierzy w swój zespół. Ale tak naprawdę. Ma świadomość, że nie ma w kadrze gwiazd, mieć ich nie będzie i, co najważniejsze, nawet tego szczególnie nie potrzebuje.

Pod względem wartości kadry, Puszcza znajduje się na ostatnim miejscu w Ekstraklasie, co nie jest zaskoczeniem. Najważniejszy piłkarz? Nie ma sensu tego ustalać. Puszcza jest kolektywem, a jej najmocniejsza strona to zespołowość. Nie jest zależna od błysku rozgrywającego, lewoskrzydłowego czy piekielnie skutecznego napastnika.

„Żubry” postawiły na taki sam styl, jaki mieliśmy okazje oglądać przed sezonem, kiedy niepołomiczanie wywalczyli awans po barażach. Może ciut muśnięty ekstraklasowym sznytem. Zespół zasiliło kilku mniej popularnych ligowców jak Cholewiak, Poczobut czy Mesanović. Może i to piłkarze z doświadczeniem, ale gwiazdozbiór – nawet patrząc skrajnie optymistycznie – to nie jest.

Puszcza to zespół bardzo konkretny w działaniach boiskowych – mówi w rozmowie z nami Adam Szała, trener, a obecnie komentator Canal+ Sport. – Cechuje się dużą intensywnością i bezpośrednim sposobem grania. Podopieczni Tomasza Tułacza są niezwykle konsekwentni w realizacji założeń.

Reklama

Jeśli wierzyć wskaźnikom xG, Puszcza powinna mieć na koncie osiemnaście bramek, a ma o dwa trafienia więcej. Dla porównania – ŁKS mający w teorii więcej jakości z przodu, marnuje sytuacje na potęgę. Powinien mieć osiemnaście bramek, ma ledwie dwanaście. Puszcza, żeby nie było, nie jest fenomenem. Pochwalić trzeba lidera z Wrocławia, który zapisał 29 trafień, ale według xG, powinien mieć goli 24. Piłkarze Lecha do siatki rywala trafiali 30 razy, a powinni tylko 23 razy cieszyć się z goli.

To tylko liczby. Ale…

Jeśli wejdziemy głębiej w świat sportowych analiz, to dostrzegamy kilka ciekawych wniosków, które wypluwa komputer, doskonale opisując sposób grania ekipy Tułacza: zespół najczęściej faulujący (ponad szesnaście przewinień na mecz), najskuteczniejszy w wygranych pojedynkach w obronie i chodzi tu o ofiarne wybicia piłki, często we własnym polu karnym.

Mocną bronią Puszczy są bezpośrednie podania za linię obrony przeciwnika lub takie, które pozwalają w natychmiastowy sposób zmienić kierunek ataku i zawiązać przewagi liczebne w bocznych sektorach. Ponadto „Żubry” są aktywne w zbiórce tzw. „drugiej piłki”. To dobra alternatywa na ponowienie ataku poprzez natychmiastowy odbiór piłki i dalszą kontynuację akcji – dodaje Szała.

Po drugiej stronie bieguna widzimy zespół, który ma potworny problem z grą w polu karnym rywala. Pierwsze od końca miejsce pod względem liczby kontaktów z piłką czy podejmowanych prób pojedynków. W skrócie: Puszcza przy piłce szuka okazji na strzał, olewając kolejne podania, które mogą pchnąć drużynę jeszcze bardziej do przodu. Z kolei z tymi strzałami też nie jest tak, że beniaminek decyduje się na nie bardzo często. Niepołomiczanie pod kątem liczby oddanych uderzeń są lepsi tylko od ostatniej w tej statystyce Warty i przedostatniej Stali.

Stały fragment gry jedyną bronią Puszczy? „Obalmy mity”

– Nic w naszej grze nie jest dziełem przypadku. Obalmy mity, że przez cały tydzień trenujemy stałe fragment gry – mówi w rozmowie z nami trener-analityk Puszczy, Patryk Brytan. –  Cały mikrocykl jest przystosowany pod przeciwnika. Pracujemy nad każdą fazą gry. Wszyscy w sztabie przygotowujemy zawodników pod rywala, z jakim przyjdzie nam się zmierzyć w kolejnym meczu. Staramy się odwzorować zawodnikom realia meczowe poprzez nagrania np. z drona. Decydujące zdanie w kwestiach taktycznych ma oczywiście trener Tułacz.

– Mamy rozbudowaną bazę, ale cały czas szukamy inspiracji. Oglądamy mecze nie tylko w Polsce, ale również za granicą. Zawodnicy mają wachlarz rozwiązań na dany mecz, ale to, który z nich wybiorą zależy już tylko od nich – sami najlepiej wiedzą, który z wariantów w danym momencie wybrać, by był skuteczny. Jesteśmy przygotowani na to, że w trakcie meczu przeciwnik może zmienić ustawienie, do którego się przygotowywaliśmy – wtedy bardzo ważna jest nasza reakcja. Działamy na bieżąco, szukając najbardziej skutecznego rozwiązania. Pomaga nam w tym analiza live z kamery taktycznej – tłumaczy Brytan.

Stałe fragmenty gry to rzecz jasna nie jedyna broń beniaminka, chociaż równo połowa trafień to gole zdobyte właśnie ze stojącej piłki. Czy to anomalia w Polsce? Absolutnie nie. Przed rokiem Stal Mielec miała identyczną statystykę i to w skali całego sezonu – aż osiemnaście na trzydzieści sześć trafień zdobyli podopieczni Adama Majewskiego, a później Kamila Kieresia, właśnie po stałych fragmentach gry. W tej statystyce lepiej niż dobrze wypadał także Radomiak (44% goli zdobytych) czy Korona Kielce (41%).

źródło: EkstraStats

– Stałe fragmenty gry są dla nas bardzo ważne. Jednak każdy detal elementów taktycznych jest dla nas równie istotny. Tak naprawdę to skuteczność jest podstawowym fundamentem gry wskazuje Brytan. – Wszyscy wiedzą, że naszym atutem są stałe fragmenty gry. Zrobiło się o tym głośno. A i tak zdobyliśmy połowę bramek w lidze ze stojącej piłki. Podobnie jak było z Messim czy Robbenem. Każdy niby wiedział, jak będą grać, a i tak byli bardzo skuteczni w swoich działaniach ofensywnych – dodaje z uśmiechem analityk beniaminka.

Cholerne stałe fragmenty gry. Właśnie tak powinny zostać okrzyknięte przez rywali, którzy po tym elemencie tracili z nimi bramkę (lub bramki). A grono spore i zaszczytne, bo na liście Legia czy Śląsk

Dobra realizacja tego elementu nie wynika tylko z zaplanowanych wariantów i ich realizacji, ale też z nastawienia zespołu i wiary w zdobywanie bramek. Zespół ma świadomość, że jest w tym aspekcie groźny i to sprawia, że czuje się bardzo pewnie podczas egzekwowania rzutów wolnych, rzutów rożnych czy wyrzutów z autu – zauważa Szała.

Jak Puszcza dręczy rywali ze stojącej piłki i dlaczego robi to tak skutecznie?

Przeanalizowaliśmy każdą bramkę strzeloną w Ekstraklasie przez Puszczę. Zaznaczyliśmy gole zdobywane ze stojącej piłki, bądź w konsekwencji po SFG.

Co bardzo znamienne, premierowe trafienie dla Puszczy w Ekstraklasie padło… właśnie po stałym fragmencie gry. Artur Siemaszko otrzymał piłkę po zagraniu z rzutu wolnego, ściął do środka i kapitalnie trafił ściągając pajęczynę. – Mogę przyznać, że na pewno smakuje ten gol bardziej. Ale niestety w Łodzi nie zdobyliśmy punktów, więc nie ma przesadnej radości – skwitował tylko napastnik, dopytywany, jakie towarzyszyły mu uczucia po tym, jak zaczął pisać ekstraklasową historię z Puszczą w Ekstraklasie.

WIDZEW 2:3

  • gol na 0:1 – SIEMASZKO, gol po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, Siemaszko ściął do środka, uderzył zza linii pola karnego
  • gol na 2:3 – KIDRIĆ, gol z kontry, główką z najbliższych metrów

JAGIELLONIA 1:4

  • gol na 1:2 – SOŁOWIEJ, uderzenie po dograniu ze skrzydła

STAL MIELEC 1:0

  • gol na 1:0 – WALSKI, piłka wypluta przez bramkarza, akcję bramkową zapoczątkował Komar

Druga bramka dla Puszczy po stałym fragmencie gry padła w meczu z Legią. Gospodarze wykonywali wyrzut z autu, jedno przedłużenie, drugie, świeca i z najbliższych metrów gola wpakował Sołowiej. Typowa akcja podpisana przez Tomasza Tułacza, te warianty były powtarzane wielokrotnie.

Dwa tygodnie później Puszcza strzeliła z karnego przeciwko innemu beniaminkowi – ŁKS-owi. Z gola cieszył się Craciun, który, co ciekawe, trafił też ze Śląskiem kilka tygodni później. Z Radomiakiem strzelił Sołowiej po dograniu z rzutu rożnego. Sołowiej postraszył także Ruch Chorzów i to dwukrotnie. Najpierw trafiając po wrzutce z autu, a później wykorzystując jedenastkę.

LEGIA WARSZAWA 1:1

  • gol na 1:0 – SOŁOWIEJ, gol po dośrodkowaniu z autu

ŁKS ŁÓDŹ 2:1

  • gol na 1:0 – CRACIUN, gol po rzucie karnym
  • gol na 2:1 – CHOLEWIAK, gol po kontrataku

ŚLĄSK WROCŁAW 1:3

  • gol na 1:0 – CRACIUN, gol po rzucie karnym

RADOMIAK 1:1

  • gol na 0:1 – SOŁOWIEJ, gol po rzucie rożnym

RUCH CHORZÓW 2:2

  • gol na 1:0 – SOŁOWIEJ, gol po dośrodkowaniu z autu
  • gol na 2:0  – SOŁOWIEJ, gol po rzucie karnym

LECH POZNAŃ 1:4

  • gol na 1:1 – ZAPOLNIK, kontra, (jak padła bramka – to trzeba zapytać Blazica)

CRACOVIA 1:1

  • gol na 1:0 – SIEMASZKO, indywidualny rajd, trochę szczęścia, strzał za pola karnego

KORONA KIELCE 3:5

  • gol na 1:3 – SIEMASZKO, atak szybki
  • gol na 2:3  – PACZOBUT, strzał życia zza szesnastki
  • gol na 3:4   – CHOLEWIAK, drybling na linii pola karnego i uderzenie nie do obrony

Ponad miesiąc trwała seria Puszczy bez strzelonego gola ze stałego fragmentu gry. W końcu z Wartą trafili zarówno Yakuba (rożny), jak i Craciun (także rożny). W ostatnim meczu – nie chodzi oczywiście o kwadrans z Piastem – Puszcza podejmowała Górnika Zabrze. Zgadnijcie, jak trafiła gola na 1:1. Stały fragment, tym razem ponownie z autu.

WARTA POZNAŃ 2:0

  • gol na 0:1 – JAKUBA, gol po rzucie rożnym
  • gol na 0:2  – CRACIUN, gol po rzucie rożnym

GÓRNIK ZABRZE 2:1

  • gol na 1:1 – MROZIŃSKI, gol po dośrodkowaniu z autu
  • gol na 2:1 – SIEMASZKO, kontratak

Podsumowując – 20 strzelonych bramek przez Puszczę w lidze. Ze stałego fragmentu gry – dziesięć. Trzy z rzutów karnych, trzy z rożnych, trzy z autów, jeden z rzutu wolnego.

Jak pokazuje tabela Ekstraklasy, to wciąż za mało. Rozgrywki w elicie wymagają futbolu lepszego. Większej liczby wariantów, być może indywidualności, czegoś ekstra na najbliższe mecze i na rundę wiosenną, by Puszcza opuściła strefę spadkową. Chociaż mogła już to zrobić w minionej kolejce. Ba! Wygrana z Piastem w Gliwicach oznaczałaby, że ekipa Tomasza Tułacza awansowałaby na 12. miejsce.

Wtedy powiedzielibyśmy, że to naprawdę niezły wynik, ale skoro mecz został przełożony, to i ewentualnych punktów nie ma co sobie dopisywać.

Żubr w 1966 roku został wpisany jako gatunek zagrożony wyginięciem. Miejmy nadzieję, że wiosna w wykonaniu beniaminka będzie lepsza, bo również wyginięcie – ale w pojęciu ekstraklasowym – spotka przedstawicieli podkrakowskiej miejscowości. A przecież to byłaby taka filmowa historia. Najtańsza kadra, doświadczony trener, charakter, gra sposobem, dyscypliną i… no właśnie? Utrzymanie czy powrót do dobrze znanej, pierwszoligowej rzeczywistości?

Za pół roku ponownie weźmiemy Puszczę pod lupę. I wtedy się okaże, czy będziemy liczyć tylko gole, które padły po stałych fragmentach gry czy obok tej, pewnie imponującej statystki, będziemy snuć plany, jak będzie wyglądała Ekstraklasa w sezonie 2024/25 z Puszczą na pokładzie.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Urodził się dzień po Kylianie Mbappe. W futbolu zakochał się od czasów polskiego trio w Borussi Dortmund. Sezon 2012/13 to najlepsze rozgrywki ever, przynajmniej od kiedy świadomie śledzi piłkarskie wydarzenia. Zabawy z kotem Maurycym, Ekstraklasa, powieści Stephena Kinga.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

3 komentarze

Loading...