Gdyby w lipcu ktoś nam powiedział, że na półmetku sezonu najskuteczniejszym polskim napastnikiem w Ekstraklasie będzie Daniel Szczepan, zalecilibyśmy co najmniej kilka głębszych wdechów i dłuższy spacer na uspokojenie. Ba, gdyby ktoś pokusił się o symulację, wedle której na podobnym etapie (innym niż pierwsza kolejka) tenże Szczepan miałby dokładnie tyle bramek, ile Robert Lewandowski w La Liga, grzecznie zapytalibyśmy, do której trwało wczorajsze wesele.
Nie musieliśmy zrobić ani jednego, ani drugiego, bo nikt w swoich przedsezonowych zapowiedziach nie był tak szalony. Mimo to, wysoce nieprawdopodobny scenariusz wszedł w życie i niemal co tydzień dostaje nowe poprawki. Jego twórca okrutnie gra nam, realistom, na nosach. Wyśmiewa, puentuje i daje do myślenia. Okazuje się bowiem, że do walki o nieoficjalną koronę króla strzelców Ekstraklasy wśród Polaków wystarczy być obrońcą, a jeśli już napastnikiem, to z półki absolutnie przeciętnej.
–
Spis treści
Liczba strzelonych goli przez polskich piłkarzy przed 18. kolejką (na czerwono napastnicy):
- osiem bramek – Wdowik
- siedem bramek – Szczepan
- sześć bramek – Grosicki
- pięć bramek – Marchwiński, Nowak, Szmyt, Sołowiej
- cztery bramki – Pawłowski, Swędrowski, Dziczek, Siemaszko, Wdowiak, Samiec-Talar
- trzy bramki – Domański, Drachal, Rakoczy, Knap, Makuch, Zwoliński, Żurawski
- dwie bramki – Marczuk, Chodyna, Wszołek, Getinger, Musiolik, Wolski, Ameyaw, Cholewiak, Bartolewski, Kopacz, Czyż, Feliks, Kupczak, Kurminowski, Lewicki, Makowski, Skrzypczak, Ławniczak
- jedna bramka – Zapolnik, Matras, Trąbka, Czyżycki, Dąbrowski, Kądzior, Mroziński, Paluszek, Szymczak, Tomasiewicz, Augustyniak, Bejger, Chrapek, Cichocki, Czerwiński, Fornalczyk, Gerstenstein, Glik, Gurgul, Janczukowicz, Janicki, Jaroszyński, Klimek, Konczkowski, Konstantyn, Kłudka, Łaski, Michalski, Mosór, Olkowski, Poczobut, Rasak, Smoliński, Stępiński, Strzałek, Szcześniak, Szwedzik, Terpiłowski, Trojak, Walski, Wołkowicz, Wójtowicz, Żyro
Bycie polskim napastnikiem przestało być zawodem elitarnym
Dziesięciu polskich napastników i 23 trafienia do siatki ich autorstwa. Dużo? Mało? Najlepiej byłoby powiedzieć, że po prostu biednie. Sam fakt, że 30% dorobku należy do Daniela Szczepana, mówi wiele. Oczywiście do piłkarza Ruchu nic nie mamy, tym bardziej że lubimy historie ludzi, którzy w wyniku pierwszego poważnego zderzenia z Ekstraklasą nie wywracają się na pierwszej lepszej przeszkodzie. Z drugiej strony – chyba wszyscy zgodnie przyznamy, że tuż za formą strzelecką Bartłomieja Wdowika to jedno z największych indywidualnych zaskoczeń tej rundy, które w dodatku pokazuje, w jak słabym miejscu jesteśmy, jeśli chodzi o promowanie Polaków na tej pozycji.
To smutna tendencja, choć – żeby być uczciwym – należy wspomnieć, że taki Łukasz Zwoliński stracił w Rakowie pięć meczów przez kontuzję. Łatwo sobie wyobrazić, że przez ten czas powiększa swój dorobek, ale to i tak odosobniony przypadek. W grupie polskich „dziewiątek” dominują trzy problemy: albo ich nie ma, albo są za słabe i przegrywają rywalizację z obcokrajowcami, albo grają regularnie, ale brakuje im jakości w wykończeniu. Słowem: gdzie by nie spojrzeć, zwyczajnie cierpimy na deficyt.
Dość powiedzieć, że w 13 na 18 klubów Ekstraklasy karnet na miejsce w podstawowej jedenastce mają napastnicy z zagranicy…
Zaliczamy do tego grona także Raków, który posiada co prawda aż trzech przynajmniej solidnych strzelców, w tym Zwolińskiego i Piaseckiego, ale wydaje się, że najmocniejszą pozycję w hierarchii ma obecnie Ante Crnac, 19-letni Chorwat ściągnięty do klubu latem. Zupełnie innym przypadkiem jest Piast, który właściwie jako jedyny w zestawieniu nie może liczyć na klasyczną „dziewiątkę” – trochę na własne życzenie, trochę przez pecha. Od początku sierpnia niedostępny jest bowiem Kamil Wilczek, którego przez większość czasu na boisku musi zastępować Jorge Felix, zawodnik o innym profilu. Inna sprawa, że mistrz Polski z 2019 roku zrobił w ostatnim czasie zdecydowanie za mało, żeby naprawić nieudany transfer Rauno Sappinena i wypełnić lukę po odejściu Jakuba Świerczoka.
Warto też wspomnieć o Cracovii. To jedyny klub w Ekstraklasie, w którym regularnie grają ze sobą dwie „dziewiątki” o zbliżonej charakterystyce. Jeden obcokrajowiec, jeden Polak – Kallman i Makuch. Niestety, choć Jacek Zieliński zapewne by sobie tego życzył, w tym przypadku więcej nie znaczy lepiej. Obaj panowie do tej pory zdobyli tylko pięć bramek, więc nie ma czym się specjalnie chwalić. Więcej w lidze strzela sam Daniel Szczepan.
Daniel Szczepan a obniżka standardów wśród Polaków
Skoro mowa o Szczepanie, nie sposób odgonić myśli, że 28-latek zastępuje w realiach ekstraklasowych takich piłkarzy jak Bartosz Śpiączka. Ba, może się nawet okazać, że będzie jego młodszą i skuteczniejszą wersją, tyle że skrojoną na potrzeby Ruchu Chorzów, a nie Górnika Łęczna. W każdym razie schemat jest podobny – mówimy o strzelcu co najwyżej średniej klasy, który potrafi zagwarantować 10 bramek na sezon w klubie z dołu tabeli walczącym o utrzymanie. Szczepan na tę łatkę pracuje i nic w tym złego, o ile nie będzie talizmanem nieszczęścia jak Śpiączka, który ze swoimi zespołami prawie za każdym razem spadał z ligi.
A teraz zderzmy się z tym wyobrażeniem: Daniel Szczepan może być najskuteczniejszym Polakiem w Ekstraklasie. Prawdopodobnie wystarczy, że dorzuci jeszcze kilka bramek w drugiej połowie sezonu, żeby ten status osiągnąć. Patrząc szerzej, nie możemy powiedzieć, że to dobrze świadczy o klubach i piłkarzach aspirujących do miana skutecznych napastników. Co więcej, na tle poprzednich lat można wręcz odnieść wrażenie, że obniżamy ligowe standardy.
Wystarczy rzut okiem na pięć sezonów wstecz:
- 2022/2023: żaden z polskich napastników nie dobił do „dyszki”, ale dziewięć trafień mieli Szymon Włodarczyk, Kamil Wilczek i Łukasz Zwoliński
- 2021/2022: 18 goli Karola Angielskiego, 14 Łukasza Zwolińskiego, 13 Łukasza Sekulskiego, 11 Bartosza Śpiączki
- 2020/2021: Jakub Świerczok – 15, Kamil Biliński – 11
- 2019/2020: Jarosław Niezgoda – 14, Piotr Parzyszek – 12, Bartosz Białek – 9 (bez pierwszych 14 kolejek)
- 2018/2019: Marcin Robak – 18, Adam Buksa – 11, Maciej Jankowski – 10, Patryk Tuszyński – 10, Piotr Parzyszek – 9, Karol Świderski – 8 (w jedną rundę)
Już ubiegły sezon był taki sobie, bo nikomu nie udało się przebić granicy dziesięciu trafień. Ale jeśli już ktoś się do niej zbliżył, zapracował na transfer do lepszego klubu tak jak Włodarczyk i Zwoliński. To tendencja, która może nie dotyczy większości polskich napastników, ale jest obecna zawsze. W 2022 roku Angielski wyjechał do Turcji. W 2021 Świerczok wybrał propozycję japońskiej przygody. W 2020 Niezgoda wyruszył na podbicie MLS, Parzyszek zechciał sprawdzić się w Serie B, a Białek skorzystał z zainteresowania Wolfsburga. W 2019 Świderski przeniósł się do Grecji, a Buksa zrobił dobrą podkładkę pod transfer w połowie następnego sezonu do New England Revolution.
9 na 18 wymienionych piłkarzy z okresu 2019-2023 miało możliwość wykonania kolejnego kroku w rozwoju swojej kariery po wykręceniu wystarczająco dobrego dorobku strzeleckiego w Ekstraklasie. Ten dorobek coś po prostu znaczył i w większości przypadków był cenionym stemplem jakości, nawet jeśli nie wiązał się z europejską wycieczką jak w przypadku podstarzałego Robaka czy Bilińskiego, dla których pewne furtki naturalnie były zamknięte. Dziś jest trochę inaczej, przede wszystkim dlatego, że nie widzimy ani materiału na wyjazd za granicę na wzór Włodarczyka, ani skuteczniejszych napastników z większym przebiegiem i wyrobionym nazwiskiem w Ekstraklasie. No, dobra, kimś takim jest Łukasz Zwoliński, ale w obecnym sezonie na razie tylko na papierze.
Obcokrajowcy zdominowali rynek napastników. Nie ma co narzekać, ale…
Tym samym dochodzimy do punktu, w którym trzeba powiedzieć wprost, że rynek polskich napastników jest nie tylko wydrenowany, ale też przytłoczony przez obcokrajowców. I nie, w żadnym razie nie mamy zamiaru się na to obrażać, szczególnie że większość klubów ma dobrych lub znakomitych piłkarzy z zagranicy na tej pozycji. To zdaje egzamin na przykładzie topowych drużyn: Lecha, Legii czy teraz Śląska. Zresztą, dość dawno najlepszym napastnikiem w Ekstraklasie był Polak, a sięgając do czasów Roberta Lewandowskiego w ekipie „Kolejorza”, w ciągu piętnastu lat jedynie pięć razy taka sytuacja miała miejsce. Za sprawą Marcina Robaka w sezonie 2016/2017 i 2013/2014, Kamila Wilczka w 2014/2015, „Lewego” w 2009/2010 i Pawła Brożka w 2008/2009.
Z drugiej strony, w Ekstraklasie trochę brakuje promowania bardziej ekskluzywnych, polskich „produktów”. Nawet nie mowa o napastnikach pokroju Włodarczyka czy Białka, którym wystarczy jedna dobra runda do transferu, tylko bardziej przypadkach Krzysztofa Piątka, który w sezonie 2017/2018 załadował w barwach Cracovii aż 21 bramek. Pytanie, czy kogoś takiego w obecnych realiach jeszcze w ogóle wykreujemy, skoro byle 10 goli wystarczy (a i tak nie zawsze tyle trzeba), żeby tupać nogami z myślą o wyjeździe.
To raczej, niestety, pytanie retoryczne.
Na pewno nietrudno zauważyć, że na pozycję napastnika coraz chętniej ściąga się obcokrajowców. Oczywiście z nadzieją, że będą lepsi lub tańsi niż Polacy. Okej, czasami nawet ślepej kurze trafi się ziarno, a na przykładzie Stali Mielec czy Radomiaka można uznać, że to dobry biznes. Ale też nie przesadzajmy – obserwowani przez nas strzelcy bez polskiego paszportu w dużej mierze nie wybijają się ponad klasę średnią. Ale kluby tak jakby ostatnio zapomniały, że jesteśmy krajem, który potrafił wyprodukować klasowych snajperów, nie mówiąc o dobrych czy tylko solidnych. Co ważne, teraz nikt nam już nie powie, że Polacy są za drodzy. Jest odwrotnie, tylko że albo trenerom brakuje pomysłu lub zaufania, żeby wyciągać ich w górę, albo rzeczywiście nie ma za bardzo z czego rzeźbić i twarzą polskich napastników w sezonie 2023/2024 będzie Daniel Szczepan z beniaminka Ekstraklasy.
Przewidywane składy na 18. kolejkę Ekstraklasy
RUCH CHORZÓW – ZAGŁĘBIE LUBIN
POGOŃ SZCZECIN – WARTA POZNAŃ
RADOMIAK RADOM – GÓRNIK ZABRZE
CRACOVIA – STAL MIELEC
ŚLĄSK WROCŁAW – KORONA KIELCE
LECH POZNAŃ – PIAST GLIWICE
ŁKS – LEGIA WARSZAWA
JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – RAKÓW CZĘSTOCHOWA
PUSZCZA NIEPOŁOMICE – WIDZEW ŁÓDŹ
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Futbol okiem byłego trenera-analityka Śląska. „Dziennikarze stali się zakładnikami statystyk”
- Encyklopedia z Gent. Kim jest Samuel Cardenas, nowy dyrektor sportowy Rakowa?
- Matysek: Podolski chce światowego Górnika. Przez 2,5 roku nie da się tego zrobić
- „Warta lubi startować jako underdog, ale nie czujemy się już kopciuszkiem Ekstraklasy”
Fot. Newspix