Reklama

Bieguny życia. Bądź odporny lub zgiń

redakcja

Autor:redakcja

08 grudnia 2023, 14:52 • 5 min czytania 0 komentarzy

Świat się kończy. I się skończy. Gdy jednak trzeba jakoś układać sobie życie wobec konfliktów zbrojnych, widma wojny nuklearnej, napięć politycznych, nierówności społecznych, zanieczyszczeń powietrza, globalnego ocieplenia, kończących się zasobów wody i wszelkich innych katastrof klimatycznych, na scenę wchodzi słynny podróżnik i filozof Marek Kamiński, żeby tę nihilistyczną wizję przyszłości ludzkości rozdrobnić do prostej alternatywy egzystencjalnej: bądź odporny lub zgiń.

Bieguny życia. Bądź odporny lub zgiń

***

Relacja z wykładu Marka Kamińskiego na Kongresie 3W. Kongres 3W to coroczne wydarzenie networkingowe dla przedsiębiorców i naukowców zainteresowanych rozwojem nowoczesnych technologii opartych na wodzie, wodorze i węglu pierwiastkowym (carbon).

***

Ciemna marynarka. Skromny uśmiech. Pogodny wyraz twarzy. Łagodny ton głosu. Marek Kamiński nie wygląda na człowieka z ekstremalnych rubryk księgi rekordów Guinnessa, gdzie figuruje jako pierwszy zdobywca dwóch biegunów Ziemi w ciągu jednego roku. W 1995 roku dokonał tego bez żadnej pomocy z zewnątrz.

Reklama

Na biegun północny doszedł ramię w ramię z Wojciechem Moskalem. To było ponad siedemdziesiąt dni wędrówki, osiemset osiemdziesiąt kilometrów z nogami w nartach i stu dwudziestoma kilogramami ekwipunku. Polacy rozkładali trasę na dziewięć godzin marszu dziennie. Na kwadrans przerwy pozwalali sobie co półtorej godziny. Blokowały ich torosy, czyli lodowe tsunami, cofał dryf, spowalniały przesuwające się kry, spaść i przepaść można było w czeluściach licznych i głębokich szczelin.

Gniotła przede wszystkim temperatura, spadająca nawet do minus sześćdziesięciu stopni Celsjusza. Kamiński nosił skutą lodem brodę, odmroził sobie twarz, ślady zostały. Twierdzi też, że mało nie stracił palców. Na słynnym zdjęciu dwóch wielkich zdobywców z najbardziej wysuniętego na północ punktu na planecie widzimy: maszt z biało-czerwoną flagą, narysowany na śniegu trójkąt z wystającą polską banderą, a także napis: „Polacy na biegunie”. I ich uśmiechy.

Kiedy zaś niedługo później Kamiński doszedł do ultranowoczesnej amerykańskiej stacji naukowo-badawczej Amundsena-Scotta na południowym biegunie geograficznym, naszła go refleksja, która wydała mi się jedną z ważniejszych, jakie padły podczas Kongresu 3W:

Mówi się, że to okno ludzkości na świat. Esencja technologii. Mieszczą się tam zbiorniki na miliony litrów paliwa. Lądują wypasione samoloty. Prowadzone są najnowocześniejsze programy naukowe. Jeden z szefów takiego projektu mówił mi kiedyś, że łapią cząstki z jądra galaktyki, żeby dowiedzieć się czegoś o kosmosie. Wtedy byłem jednak świeżo po przejściu tysiąca czterystu kilometrów Antarktydy – po sztormach, wietrze trzysta kilometrów na godzinę, temperaturze do minus siedemdziesięciu stopni, szczelinach sięgających dwustu metrów, zderzeniu z potęgą przyrody. Badacz Ernest Shackleton, który próbował zdobyć ten biegun południowy, nieprzypadkowo powiedział kiedyś: „Poznaliśmy Boga w całej jego chwale, zeszliśmy na samo dno ludzkiej duszy”. Rzeczywiście, to tego typu doświadczenie. Może też dlatego miałem wrażenie, że ta absolutnie innowatorska stacja Amundsena-Scotta to jakiś zwykły obóz skautów. Wiedziałem, że to wielki triumf nauki, wspaniały „dom” pod tytanową kopułą, ale jednocześnie widziałem w tym nieporadny obozik, który zwieje i zmiecie pierwszy większy sztorm, złość matki natury…

Reklama

Marek Kamiński emanuje skromnością, na którą stać tylko ludzi prawdziwie doświadczonych wielkością świata – Spitsbergenu, Grenlandii, Pustyni Gibsona, Amazonii. W 2004 roku oba bieguny zdobył również z niepełnosprawnym Jasiem Melą, choć warunki panujące na krańcu świata w „Uwadze” określał jako „piekło Dantego” – „zero słońca”, „chaos, bloki lodu, pobojowisko”, „teren jak po trzęsieniu ziemi, albo jakimś innym kataklizmie”. Mawia często, że niełatwo się o tym opowiada, bo to „rzeczywistość niewystępująca w normalnych warunkach cywilizacyjnych”. W 2015 przeszedł pieszo drogą św. Jakuba, czyli około cztery tysiące kilometrów z Królewca do Santiago de Compostela, co sam nazwał „Trzecim Biegunem”. W 2017 podjął wędrówkę po Tatrach bez pozostawiania za sobą śmieci. W 2018 zaś w ramach akcji „No Trace Expedition” odbył podróż samochodem elektrycznym do Japonii przez Syberię, Pustynię Gobi i Władywostok. Od dłuższego czasu głosi, że kluczem do sukcesu jest „odporność psychiczna”.

Podczas Kongresu 3W przekonywał, że znajdujące się w temacie intelektualnych i technologicznych rozważań „węgiel, wodór i woda”, wskazywane jako najważniejsze pierwiastki i związki chemiczne dla przyszłości ludzkości, są istotnie kluczowym komponentem budowania scenariuszy i wizji najbliższych lat, ale niczego nie byłoby możliwe bez woli przetrwania człowieka.

Ten monolog Marka Kamińskiego był piękny, naprawdę piękny:

– Pomyślcie o swoim życiu. Programy wgrane przez rodziców, rodzeństwo, szkołę. Świat jest odbiciem naszego stanu umysłu. Przyjmuje formę umysłu zbiorowego. Osiem miliardów ludzi na świecie nie może żyć jednak samym konsumpcjonizmem. Trzeba o czymś marzyć. Czemuś się poświęcać. Funkcjonować dla jakiegoś celu. Pamiętam, jak miałem pięć lat, fikołkowałem, przekręcałem się na dyszlu bramy i złamałem rękę. Nijak nie chciała się zrosnąć. Długo siedziałem w szpitalu. Starsze dzieci straszyły mnie okrutnie: „Nigdy już nie zobaczysz rodziców”. Dosyć wcześnie musiałem zacząć rozmawiać ze sobą, wsłuchiwać się w siebie, a nie w zewnętrzny świat. To była dla mnie nauka, że kiedy nie ma żadnej pomocy z zewnątrz, tylko w nas samych może znaleźć się siła, żeby dać sobie radę. Tak naprawdę równowaga zewnętrzna zaczyna się od równowagi wewnętrznej. Odporność psychiczna ma wielki wpływ na sukces. Na szczyt nie dochodzą najmądrzejsi i najpiękniejsi, ale ci najbardziej odporni na przeciwności losu, złą pogodę, lawiny po drodze. Przy tym dużo rzeczy robimy powierzchownie, na niby. Czy ludzkość naprawdę chce osiągnąć równowagę klimatyczną? Nie. Ale pomyślmy o tym w innych kategoriach – nie próbujmy ocalić natury, bo o jej sile nie mamy pojęcia, skupmy się na tym, że ważne jest ocalenie samych siebie. Rozumiecie, wielu moich przyjaciół zginęło. Chcieliby zmierzyć się z największymi problemami. Tymi o globalnej skali. Ale nie mogą. Bo ich nie ma. Bądźmy więc.

Fot. Newspix

Najnowsze

Tekst sponsorowany

Komentarze

0 komentarzy

Loading...