Jeżeli w pięciu z ostatnich sześciu meczów przegrałeś, a twoja obrona przypomina ser szwajcarski, to wpadaj do Tychów! Tutejszy GKS będzie dla ciebie lekiem na jesienną chandrę. Tak zrobiła Legia i na luzaku pyknęła wicelidera I ligi w 1/16 finału Pucharu Polski. Skończyło się wynikiem 3:0. Warszawski zespół zagrał „na zero z tyłu” pierwszy raz od 20 sierpnia, przerywając serię 13 kolejnych spotkań ze straconym golem.
Teoretycznie mógł to być mecz-pułapka dla zwycięzców poprzedniej edycji PP. GKS w tym sezonie u siebie stracił zaledwie dwa gole: jeden w lidze (ze Zniczem Pruszków 2:1) i jeden w Pucharze Polski (z Wisłą Płock 3:1). Domowy bilans tyszan do spotkania z Legią też był efektowny: 5 wygranych i remis.
Z kolei legioniści ostatnio byli zdecydowanie pod formą:
- Jagiellonia – Legia 2:0 (ESA, 1 października)
- AZ Alkmaar – Legia 1:0 (LK, 5 października)
- Legia – Raków 1:2 (ESA, 8 października)
- Śląsk – Legia 4:0 (ESA, 21 października)
- Zrinjski – Legia 1:2 (LK, 26 października)
- Legia – Stal Mielec 1:3 (ESA, 29 października)
1 zwycięstwo i 5 porażek. Bramki: 4-13.
Spokojnie można to było nazwać największym kryzysem stołecznego zespołu, odkąd trenerem drużyny został Kosta Runjaic, a więc od lipca ubiegłego roku. Nic więc dziwnego, że niemiecki szkoleniowiec bardzo poważnie potraktował spotkanie z GKS-em Tychy. Nie było przesadnej rotacji i od początku zagrali m.in. Paweł Wszołek, Bartosz Slisz czy Josue – czyli liderzy.
GKS Tychy – Legia 0:3. Wszołek ma 12 asyst
Legia i jej piłkarze, zwłaszcza po ostatnim meczu ze Stalą Mielec, w którym nic im nie wychodziło, mogli być podrażnieni i czuć sportową złość. Dziś wykorzystali ją w najlepszy możliwy sposób. Już po pierwszych 13 minutach goście z Warszawy prowadzili 2:0. Wszystko zaczęło się od przechwytu Slisza w środku pola i szybkim podaniu do Blaża Kramera. Słoweniec kropnął bez zastanowienia i strzałem lewą nogą napoczął pierwszoligowca. Kibice gospodarzy pewnie nie skończyli jeszcze rozpamiętywać pierwszej bramki (i kląć pod nosem), a było już 0:2. Gil Dias urwał się lewą stroną i dostał idealne podanie od Josue. Po chwili lewy wahadłowy wpadł w pole karne i wycofał piłkę do Marca Guala, a ten podwyższył prowadzenie.
To nie był koniec popisów wicemistrzów Polski. Trzeci gol to była „firmówka” Legii w tym sezonie. Josue zagrał za plecy obrońców rywali do rozpędzonego Wszołka, a ten dobiegł z piłką do linii końcowej i wystawił komuś na pustaka. Tym kimś był Kramer. Drugą asystę drugiego stopnia zaliczył Josue. Z kolei dla Wszołka było to już dwunaste ostatnie dogranie w tym sezonie.
No i na dobrą sprawę rywalizacja się skończyła. Po przerwie gracze GKS niby próbowali coś tworzyć, ale ani razu nie zagrozili bramce Kacpra Tobiasza. Przez całe 90 minut miejscowi nie oddali chociażby jednego celnego strzału.
Legia pierwszy raz od 20 sierpnia (wygrana z Koroną 1:0 w lidze) nie straciła bramki. OK, wygrała dziś tylko z wiceliderem zaplecza Ekstraklasy, ale od czegoś trzeba zacząć. Być może trójka stoperów: Jędrzejczyk, Augustyniak, Kapuadi powinna dłużej pograć ze sobą. Trener Runjaic wielokrotnie dokonywał roszad w defensywie, co na pewno nie sprzyjało zgraniu linii obrony.
Proste błędy gospodarzy
Jeżeli chodzi o GKS, to zespół Dariusza Banasika nie miał prawa dziś skutecznie rywalizować z Legią, popełniając takie błędy w defensywie. Przy pierwszym golu Jakub Budnicki dosłownie podał piłkę pod nogi Slisza, a później Nemanja Nedić złamał linię spalonego. Budnicki też spóźnił się z asekuracją Diasa przy drugiej bramce, a bardzo łatwo Portugalczykowi dał się również ograć Krzysztof Machowski. Podobnie było przy trzecim trafieniu, ale już z Marcelem Błachewiczem po drugiej stronie, kiedy plecy pokazał mu przed asystą Wszołek.
To starcie pokazało też, ile dzieli I ligę od Ekstraklasy. Zresztą obecni beniaminkowie najwyższej klasy rozgrywkowej zamykają jej tabelę, więc to jest wymowne. GKS będzie mógł teraz skupić się na walce o awans, ale w Tychach muszą pamiętać, że przy ewentualnej promocji trzeba będzie mocno wzmocnić zwłaszcza defensywę.
GKS Tychy – Legia Warszawa 0:3
Kramer 10′ i 35′, Gual 13′
WIĘCEJ O PUCHARZE POLSKI:
- Raków i czwartki to nie jest najpiękniejsza para
- Wiemy, ile TVP zapłaci za prawa do pokazywania m.in. I i II ligi oraz Pucharu Polski
- Sokół Kleczew jak u Boccaccia – zdolny do poświęceń [REPORTAŻ]
Fot. Newspix