Wygraliśmy drugi mecz z Wyspami Owczymi, grając… bardzo podobnie jak w tym pierwszym. Jedna różnica – strzeliliśmy szybko bramkę. Poza tym: w gruncie rzeczy to samo.
Wówczas mieliśmy szczęście, bo dostaliśmy fartownego karnego. Wczoraj też mieliśmy szczęście, bo sędzia powinien wskazać na jedenastkę za faul Kiwiora. Wtedy nie byliśmy specjalnie groźni pod bramką przeciwnika, wczoraj też nie – nawet jeśli grał on w dziesięciu. Wtedy styl do zapomnienia, teraz też styl do zapomnienia. Wtedy trudno było o optymizm, teraz też o taki nie jest najłatwiej.
Niby mam wszystko w swoich rękach, ale z taką grą – szybko to wypuścimy. Oczywiście nie można oczekiwać, że nowy selekcjoner w trzy treningi cokolwiek z tą ekipą zrobi, ale cholera… Oni sami powinni zrobić coś ze sobą. Dzisiaj mieli pewnie jakieś zajęcia wyrównawcze czy inne pierdoły, a przeciwnicy poszli do roboty. Tymczasem jednak nie było widać na boisku aż takiej różnicy, to znaczy, że jedni to zawodowcy, a drudzy nie do końca.
Trochę wstyd.
Co natomiast cieszy – nikt z zawodników po meczu nie mówił: jest zajebiście, jest fantastycznie, jesteśmy bardzo zadowoleni z tego występu! Nie, sami widzieli, że jeszcze wiele, wiele im brakuje do poziomu, do którego kiedyś udało nam się dojść. Dziś trzeba się zastanawiać przed Mołdawią, kiedyś taka Mołdawia przyjechałaby na Narodowy i liczylibyśmy od trzeciej bramki.
Bywa.
Zakopaliśmy się z futbolem reprezentacyjnym.
*
Do Michała Probierza konkretny apel – trenerze, więcej odwagi! Gramy z Wyspami Owczymi, a wychodzimy jednym napastnikiem i dwoma defensywnymi pomocnikami. Po co? Cofnąć Zielińskiego, dołożyć Świderskiego czy Buksę, jeden zawodnik w stylu Slisza czy Dziczka w zupełności wystarczy.
Zespół wtedy też poczuje się pewnie. Zobaczy – oho, trener w nas wierzy, nie chce się murować, mamy tego przeciwnika rozbić. A tak, przy podobnym środku pola, jest w nim jednak obawa.
Okej, może tak należało zacząć, a budować pewność siebie w trakcie. Mam nadzieję: nie wyobrażam sobie, że z Mołdawią u siebie wyjdziemy w podobnym ustawieniu. Na nich, kuźwa. Wynik mamy, dołóżmy do tego jeszcze choć trochę stylu, zbudujmy nieco optymizmu przed najważniejszym meczem.
*
Lewandowski nie jest na zgrupowaniu, ale chyba nie byłby sobą, gdyby nie starał się skupić na sobie choć trochę uwagi. Jesteś kontuzjowany, to się lecz, a nie zawracasz mandolinę. Wywiadu można odmówić, robiłeś to niejednokrotnie, ale akurat teraz musisz zabrać głos…
I mówisz: opaska kapitańska nie jest aż taka ważna, gra jedenastu, pojedynczy zawodnik nic nie zrobi. Skoro tak – dlaczego tak ją chciałeś, gdy należała do Błaszczykowskiego? Skoro tak – dlaczego się jej nie zrzekniesz, więcej: marudziłbyś jak najęty, gdyby selekcjoner ci ją zabrał? Doskonale wiesz, że to nie jest tylko kawałek materiału i chyba masz problem, że obecnie coraz więcej osób widziałoby w Zielińskim etatowego kapitana.
Ja raz byłem kapitanem reprezentacji i wiem, że człowiek jest dumny. Ty też to wiesz. Wciąż jesteś kapitanem, więc zachowuj się jak kapitan i nie wrzucaj niepotrzebnych tematów na pięć minut przed meczem.
Wszyscy sobie zdajemy sprawę ile znaczysz dla polskiego futbolu – nie musisz o tym przypominać, serio.
WOJCIECH KOWALCZYK
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO: