Reklama

Iga Świątek pewnie pokonała Magdę Linette

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

04 października 2023, 13:16 • 4 min czytania 20 komentarzy

Nigdy wcześniej ze sobą nie grały. Co dziwne, bo przecież obie od kilku dobrych lat zgodnie występują w dużych turniejach WTA, zdarzyło im się nawet wspólnie rywalizować w deblu na US Open 2019. Ostrzyliśmy więc sobie zęby na pojedynek w Pekinie, bo zapowiadał się na naprawdę dobre, widowiskowe starcie dwóch Polek. Nic z tego jednak nie wyszło. Iga Świątek na korcie pojawiła się bowiem w swojej najlepszej wersji. I pewnie ograła Magdę Linette – 6:1, 6:1. 

Iga Świątek pewnie pokonała Magdę Linette

– Fajnie, że wreszcie ze sobą zagrają. I fajnie, że obie wydają się znajdować w wysokiej formie. Umówmy się, Magda miała dość słaby sezon, nie licząc Australian Open. I dopiero niedawno wróciła na właściwe tory. W Kantonie grała w finale, a w Pekinie zdążyła już wygrać z Wiktorią Azarenką. To są dobre wyniki. Iga natomiast w Pekinie wygląda na lepiej grającą zawodniczkę niż w Tokio – mówił nam wczoraj Adam Romer, redaktor naczelny magazynu „Tenisklub”. I jego nadzieję pokrywali zapewne wszyscy fani tenisa w Polsce.

A jak wyszło? No cóż, inaczej. Głównie za sprawą Igi Świątek.

Jeszcze przed meczem mogliśmy sobie mówić, że Iga gra ostatnio nieco gorzej, niż nas do tego przyzwyczaiła. Że w Tokio przegrała już w drugim meczu, po festiwalu niewymuszonych błędów. Że cała ta druga połowa sezonu nie jest w jej wykonaniu najlepsza. A z kolei Magda Linette – która dobrej formy szukała właściwie od półfinału Australian Open – w Azji, już tradycyjnie, odżyła. Jak wspominał Romer: starsza z Polek zaliczyła finał turnieju w Kantonie (gdzie łatwo przegrała, ale walczyła nie tylko z rywalką, a również z bólem), z kolei w Pekinie zaczęła od ogrania w trzech setach Wiktorii Azarenki. To wszystko sprawiało, że przewidywania o równym, zaciętym meczu dwóch Polek nie były wcale oderwane od rzeczywistości.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Reklama

Tyle że gdy już obie wyszły na kort, to zobaczyliśmy taką Igę, jakiej nam od dawna brakowało. Świątek była pewna siebie i swoich zagrań, w każdej akcji dążyła do tego, by wywalczyć punkt, nie korzystać z pomyłek rywalki. Ograniczyła też wręcz do maksimum liczbę popełnianych niewymuszonych błędów. I właściwie nie dała Magdzie Linette szans. Od początku dominowała, odpowiednio przyspieszała akcje, rozrzucała Magdę po korcie i trudno było wskazać w jej grze jakikolwiek słaby punkt. Linette przez większą część spotkania właściwie nie miała narzędzi, by się grze młodszej rodaczki przeciwstawić.

Iga już na samym początku pokazała Magdzie, jak będzie wyglądać to spotkanie. Zaczęła je bowiem od sześciu wygranych z rzędu punktów, a chwilę później – przy trzeciej okazji – przełamała Linette i od razu wyszła na prowadzenie 2:0 w gemach. A potem poszła za ciosem i gema oddała dopiero przy prowadzeniu 5:0. Linette w dobrym stylu utrzymała wtedy własne podanie, zamykając małą partię asem serwisowym (jedynym w meczu). Na niewiele jednak jej się to zdało, bo seta i tak przegrała, kilka chwil później.

Druga partia? Miała właściwie identyczny przebieg. Czy to z forehandu, czy z backhandu – Iga dominowała, szybko ustawiała sobie wymiany i grała po prostu zbyt szybko dla bardziej doświadczonej rywalki. Różnica polegała jedynie na tym, że podanie Magda utrzymała przy stanie 0:4. Ale znów tylko na tyle było ją stać. Poza tym brakowało jej i siły, i długości, i precyzji zagrań. A Iga była w formie, w której każde gorsze odbicie rywalki natychmiast wykorzystywała. Tak dobrze grającej i poruszającej się po korcie Świątek nie widzieliśmy już od kilku tygodni, o ile nie miesięcy. I cieszymy się, że w końcu się nam w takiej dyspozycji pokazała.

Może jedynie szkoda, że zrobiła to akurat w meczu, w którym liczyliśmy na zacięte, pełne emocji starcie dwóch Polek.

Jeśli jednak szukać pozytywów – Iga przynajmniej nie zmęczyła się dziś na korcie. Choć teraz i tak czeka ją dzień przerwy. Ćwierćfinałową rywalkę pozna bowiem dopiero jutro, a będzie nią albo Ukrainka Anhela Kalinina, albo Francuzka Caroline Garcia.

Iga Świątek – Magda Linette 2:0 (6:1, 6:1)

Reklama

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Piotr Rzepecki
0
Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Inne sporty

Polecane

„Mój najlepszy mecz w tym roku”. Iga Świątek w kolejnej rundzie turnieju w Madrycie

redakcja
0
„Mój najlepszy mecz w tym roku”. Iga Świątek w kolejnej rundzie turnieju w Madrycie

Komentarze

20 komentarzy

Loading...