Reklama

Pochwała cierpliwości. O tym, jak Marcin Bułka wyczekał swój moment

Maciej Szełęga

Autor:Maciej Szełęga

26 września 2023, 14:51 • 7 min czytania 7 komentarzy

Gorycz rozłąki z Chelsea, nieudane wypożyczenia w Hiszpanii oraz Francji, kilka wizerunkowych potknięć oraz nierówna walka z Kasperem Schmeichelem. Jak do tej pory, Marcin Bułka kojarzony był głównie z rolą wiecznego rezerwowego. Kumpla gwiazd. Gawędziarza. Na przestrzeni ostatnich kilku tygodni, odmienił jednak swoją karierę, stając się jedną z rewelacji Ligue 1. Hugo Lloris twierdzi, że wszystko, co najlepsze jest dopiero przed nim. I ma całkowitą rację.

Pochwała cierpliwości. O tym, jak Marcin Bułka wyczekał swój moment

Pomimo przygód w akademii Barcelony, rezerwach Chelsea oraz pierwszej drużynie Paris Saint-Germain, Bułka rozpoczynał swoją karierę z dala od szumu medialnego. Urodził się w Płocku, znaczną część dzieciństwa spędził natomiast w Wyszogrodzie — mieścinie oddalonej o 70 kilometrów od stolicy. Zresztą, to właśnie przez odległość Bułka musiał zawiesić na kilkanaście miesięcy swoją grę w akademii Escola Varsovia. Dla jego rodziny regularne wyjazdy do Warszawy były wówczas niemożliwe.

– Pracowaliśmy razem przez dwa lata, bo wcześniej w akademii nie było profesjonalnych zajęć z bramkarzami. Marcin wyróżniał się pracowitością. Z czasem jego postawa przekładała się na pozostałych. Chcieli mu dorównać, jego przykład dopingował do pracy innych — wspominał w rozmowie z TVP Sport Marek Chański (zdaniem golkipera Nicei, najlepszy trener bramkarzy, z jakim kiedykolwiek współpracował).

W 2013 roku Bułka postanowił wrócić do szkółki partnerskiej FC Barcelony. Tam z kolei spotkał Wiesława Wilczyńskiego — prezesa akademii, który towarzyszył mu na późniejszych testach w Katalonii.

– Gdy Marcin przyszedł do nas, trudno było przewidzieć, że tak się rozwinie. Wszystko działo się stopniowo. Z czasem dawało się jednak dostrzec, że ma talent – opowiadał dziennikarzowi TVP, Maciejowi Rafalskiemu.

Reklama

Może i stopniowo, ale w bardzo szybkim tempie. Bułka nie zdążył zadebiutować nawet w wojewódzkiej kadrze juniorów, a miał już za sobą dwa epizody w Escoli, a także szansę na wyjazd do Hiszpanii (co wydarzyło się latem 2015 roku), Włoch (zaloty Atalanty oraz Udinese zostały odrzucone) oraz Anglii. Prezes Wilczyński wykonał w sprawie Marcina telefon do Josepa Bartomeu. Prywatną rozmowę z nastolatkiem odbył także Guus Hiddink. Wszystko przyspieszyło. Jak w Zorbie.

Jak Marcin Bułka przebił się do bramki OGC Nice?

– Jest wiele karier, które można opisywać przez pryzmat tego, jak szybko się zmieniały – zarówno w jedną, jak i w drugą stronę. W moim przypadku idzie akurat w tę dobrą, z wiatrem. Aby nabrać tego wiatru w żagle, trzeba jednak sobie trochę pomóc. Odkąd wiedziałem, że dostanę szansę bycia numerem jeden i rozpoczęcia sezonu w bramce Nicei, wiedziałem, że z tej bramki szybko nie wyjdę. Bo byłem na to gotowy już wcześniej – sugerował bohater starcia z Monaco w Kanale Sportowym.

Z jego wypowiedzi wynika jednak, że po raz pierwszy poczuł się gotowy już jakiś czas temu. Kiedy? Zapewne latem 2018 roku. Jako zawodnik Chelsea, Bułka poleciał wówczas na towarzyski turniej do Australii. Na Antypodach zaprezentował się z dobrej strony, lecz po przyjściu Kepy — za rekordowe 80 milionów euro — nie miał szans na grę w pierwszym składzie. To był pierwszy policzek po opuszczeniu Polski. Na kolejne nie musiał czekać zbyt długo.

Śledząc polskie media w okolicach sezonu 2019/20, trudno było nie odnieść wrażenia, że postać Marcina Bułki traktowana jest bardziej w kategoriach obyczajowych (a może nawet celebryckich) niż sportowych. Saga transferowa związana z odejściem do Paryża, pamiętny wywiad w Foot Truck’u, anegdoty o najsławniejszych kolegach z zespołu, uciążliwa łatka gościa przyspawanego do ławki, imprezowicza, aż w końcu rozbite Lamborghini Huracan w okolicach rodzinnego Wyszogrodu. Nazbierało się tego całkiem sporo. Szczególnie jak na zawodnika, który miał na swoim koncie zaledwie jeden występ w seniorskim futbolu. Ani jednego więcej, ani jednego mniej. Metz – PSG (0:2) z 2019 roku. I to tyle. Jednorazowy wyskok.

– Nie wiem skąd łatka, że w Paryżu tylko bawiłem się z Neymarem. Ja akurat ciężko pracowałem i czekałem na swoją szansę. Zawsze czułem się w formie i wiedziałem, że mój moment w końcu nadejdzie. Mam ponad 30 meczów w dorosłej piłce, a nie gram tak, jakby był między słupkami od wczoraj – sugeruje dziś Bułka.

Reklama

Prawda jest jednak taka, że wokół Polaka zbierało się w tamtym czasie sporo negatywnych emocji.

Jedni krytykowali obraną przez niego ścieżkę kariery, inni zarzucali sodówkę. Podobnie zresztą jak w przypadku jego rówieśnika — Kamila Grabary. Gdy bramkarz FC Kopenhagi zdobywał jednak szlify w kadrze U-21, Bułka nie łapał się nawet do reprezentacji U-20. Podczas ustalania kadry na młodzieżowe mistrzostwa świata (ponownie 2019 rok), Jacek Magiera postawił wówczas na Radosława Majeckiego, Karola Niemczyckiego oraz Miłosza Mleczko.

Mówiąc wprost, kariera utalentowane go golkipera znalazła się na zakręcie. Gdy trafił na wypożyczenie do Cartageny, rozegrał tylko cztery spotkania. Wpuścił w nich aż siedem bramek, więc pożegnano go bez żalu. Nieco później trafił do Chateauroux, ale podczas pobytu w Ligue 2 skręcił kostkę. Nie miał argumentów, by przekonać do siebie włodarzy PSG, a jego wartość rynkowa zaczęła spadać (co w przypadku tak młodych zawodników jest sporą anomalią).

I wtedy pojawiła się Nicea.

Marcin Bułka i Nicea. Pochwała cierpliwości

– Historia Marcina jest piękna. Mówię to, patrząc na jego przeszłość, a także naszą decyzję o mianowaniu go pierwszym bramkarzem. Kiedy mówiłem, że ma wszystkie potrzebne atuty, aby grać w Ligue 1, mówiłem szczerze – przyznał po meczu z AS Monaco obecny trener Nicei, Francesco Farioli. I są to słowa, które ważą. 34-letni szkoleniowiec w przeszłości pracował bowiem jako… trener bramkarzy. Doskonale więc zdaje sobie sprawę, jak deprymująca potrafi być rola rezerwowego golkipera. Szczególnie gdy czujesz w kościach, że jesteś znacznie lepszy od klubowej „jedynki”.

Bułka doświadczył podobnej sytuacji w sezonie 2022/23. Gdy dostawał szansę, zwykle nie zawodził. Bez względu na to, hierarchia bramkarzy nie uległa zmianie już do końca rozgrywek – nawet w meczach o pietruszkę, co 23-latek wytknął we wspomnianej już  rozmowie z Tomaszem Smokowskim. To była próba charakteru, którą zdał. Także w innych aspektach życia. Jednym z nich jest nauka języków obcych.

– Francuskiego nauczyłem się podczas pandemii. Siedzieliśmy dwa miesiące w domu, więc spożytkowałem ten czas w taki sposób. Gdy przyjechałem do Francji, to była dla mnie czarna magia. Nie potrafiłem skleić nawet kilku słów. Wówczas nie sądziłem, że nauczę się kiedyś tego języka. Jak widać, można się jednak spiąć, a wtedy wszystko jest możliwe – opowiadał na Kanale Sportowym.

Dla porównania Neymar nie potrafił przeprowadzić poprawnej konwersacji w języku francuskim po sześciu latach gry dla PSG. Naukę języka odpuścił sobie także bezpośredni rywal Polaka o miejsce w bramce Nicei – Kasper Schmeichel. 36-latek był za to niejednokrotnie krytykowany. Wytykano mu także brak zaangażowania oraz zbyt luźne podejście do treningu. Napięcie rosło, a pod koniec ubiegłego sezonu kibice „Le Gym” jednoznacznie domagali się zmiany hierarchii w bramce, co miało otworzyć Bułce drogę do pierwszej jedenastki.

Tak też się stało.

Już po zaledwie sześciu kolejkach sezonu widać, że była to słuszna koncepcja. Marcin nie tylko przebił się do pierwszego składu Nicei, ale zapracował sobie również na powołanie do reprezentacji Polski. W kadrze z kolei odnalazł się całkiem nieźle. Jak zauważyła część internautów, 23-latek od samego początku zgrupowania trzymał się ze starą gwardią. Nie pokazywał kompleksów, chociaż był dopiero piątym wyborem Fernando Santosa – został przecież dowołany po absencji Kamila Grabary (który w międzyczasie podpisał umowę z Wolfsburgiem). Swoją drogą, Wojciech Szczęsny może spać spokojnie. Bramkarska gwardia z rocznika 99′ trzyma się naprawdę dobrze.

Epokowy wyczyn w derbach Lazurowego Wybrzeża, pierwsze miejsce w lidze pod względem czystych kont, dziewiątka od „LʼEquipe” (najwyższa nota meczu) i masa pozytywnego szumu w mediach społecznościowych. Dzięki obronie dwóch jedenastek Folarina Baloguna były zawodnik Paris Saint-Germain ponownie znalazł się na świeczniku. Tym razem jednak z przyczyn czysto sportowych.

– Bułka to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Bez wątpienia jest jednym z najlepszych bramkarzy w lidze na początku sezonu. Jestem przekonany, że ma przed sobą obiecującą karierę – wspominał przed tuż przed zakończeniem okienka transferowego Hugo Lloris.

– Dziękuję szefie – zwraca się do Marcina Jeremy Boga, który w doliczonym czasie gry zdobył bramkę na wagę trzech punktów.

– Mój GOAT dodaje Terem Moffi, bohater spotkania z Paris Saint-Germain (dwie bramki + asysta).

To wyjątkowa laurka, na którą Bułka zdecydowanie sobie zasłużył. Nie tylko postawą w tym sezonie, ale również cierpliwością i mozolną pracą w cieniu przez ostatnie lata.

WIĘCEJ O LIDZE FRANCUSKIEJ:

Fot. Newspix

W Weszło odpowiada głównie za dział social media, ale w wolnych chwilach nie stroni też od pisania. Doświadczenie w mediach zaczął zbierać jeszcze przed maturą - pracując wówczas dla redakcji Meczyki.pl (choć wszystko zaczęło się od serwisu Futbolowa Rebelia). Tuż po egzaminie został natomiast odkryty przez Mateusza Rokuszewskiego, ówczesnego redaktora naczelnego. Prywatnie kolekcjoner winyli (w większości hip-hopowych), kibic Bodø/Glimt, a także współtwórca trzech przewodników kibica związanych ze skandynawskim futbolem.

Rozwiń

Najnowsze

Inne kraje

Union Saint-Gilloise w finale Pucharu Belgii po 110 latach przerwy

AbsurDB
0
Union Saint-Gilloise w finale Pucharu Belgii po 110 latach przerwy

Francja

Inne kraje

Union Saint-Gilloise w finale Pucharu Belgii po 110 latach przerwy

AbsurDB
0
Union Saint-Gilloise w finale Pucharu Belgii po 110 latach przerwy

Komentarze

7 komentarzy

Loading...