Reklama

ŁKS kontra Jagiellonia, czyli mecz, w którym obie ekipy wybrały autoagresję

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

22 września 2023, 23:18 • 4 min czytania 48 komentarzy

Medycyna wyróżnia schorzenia, w których organizm traktuje własne komórki za “ciała obce” i stara się je zwalczyć. Nic przyjemnego, straszne przypadłości. Trudno nie odnieść wrażenia, że dziś podobne choroby męczyły zarówno ŁKS, jak i Jagiellonię. Obie ekipy robiły wiele, by narobić szkód. I o ile w sporcie chodzi o to, by sprawiać problemy, to głównie zespoły chcą napsuć krwi rywalowi. A łodzianie i białostoczanie szkodzili samym sobie. 

ŁKS kontra Jagiellonia, czyli mecz, w którym obie ekipy wybrały autoagresję

To był mecz irracjonalny. Tak naprawdę brakowało w nim tylko baby z brodą, jodłującej Austriaczki, a po ostatnim gwizdku powinien zameldować się na boisku Norbi i odegrać kawałek o kobietach, które są gorące, aha, aha.

Owszem, Ekstraklasa bywa ligą nasyconą absurdami, ale tutaj było tego za dużo. Gdyby ktoś napisał taki scenariusz i zaniósł do jakiegoś producenta, to usłyszałby “nie no, stary, to jest zbyt irracjonalne – albo piszesz pan science-fiction, albo film sensacyjny”.

Mieliśmy tu bowiem wszystko – czerwoną kartkę dla piłkarza, czerwoną kartkę dla trenera, dramatycznie wyglądająca kontuzję, przerwę spowodowaną racami, pierwszą połowę trwającą ponad godzinę, drugą połowę trwającą niemal godzinę, dwa rzuty karne, VAR w 90. minucie, przedziwnie sprokurowane wapno, śmieszny wywiad w przerwie…

Tak, nadal mówimy o jednym meczu. To wszystko wydarzyło się dziś wieczorem w Łodzi.

Reklama

ŁKS jest w takiej sytuacji w tabeli, że musi dowozić spotkania, które dobrze mu się układają. A dzisiaj ułożyło im się świetnie – Jaga miała problem z dochodzeniem do sytuacji strzeleckich, a wystarczyło dalekie podanie Głowackiego, fatalny błąd Matysika i imponujący rajd Tejana, by wyjść na prowadzenie. Machnął się paskudnie Matysik i dodał kolejnego problemu trenerowi Siemieńcowi – ten stawia albo na Skrzypczaka, albo na Matysika i każdy z nich potrafi się machnąć w tyłach.

Łodzianie mieli mecz na widelcu. Wystarczyło mądrze się bronić, poszukać kontr, ale gospodarze doznali jeszcze przed przerwa kilku ataków autoagresji. Najpierw Tejan w przedziwny sposób chciał wybić piłkę barkiem, a zagrał łokciem i sędzia Stefański wskazał po VAR na wapno, a karnego wykorzystał Pululu. Następnie grający już z kartką Hoti machnął nogą przed czołem rywala i wyleciał z boiska z drugim napomnieniem. O drugą kartkę prosił się jeszcze Pirulo. A doprosił się o nią trener Moskal.

Z 1:0 do 1:1, z grania w jedenastu do grę w dziesiątkę, z grą z trenerem do gry bez trenera. ŁKS dokonywał sabotażu. Do tego łodzianie stracili Monsalve, który pechowo nadział się głową na biodro kolegi, stracił przytomność i trzeba było znieść go na noszach z boiska. A jeszcze w przerwie Bartek Szeliga musiał uspokajać kibica, który chciał wziąć udział w jego wywiadzie z Darią Kabałą-Malarz.

ŁKS Łódź – Jagiellonia Białystok 2:2. Jaga przez moment była liderem

Spodziewaliśmy się, że Jaga ruszy po przerwie, ale miała problemy z tym, by coś sobie wykreować. Tak jak ganimy ŁKS za to, jak zachowywał się w sytuacjach zapalnych, tak bronił się dzisiaj mądrze. Kapitalny był Bobek (ta interwencja z doliczonego czasu gry – wow), nieźle wyglądał Flis, swoje wybiegał Mokrzycki w środku pola. Dopiero przytomne podanie Imaza, a następnie wkręcenie w ziemię Głowackiego przez Pululu sprawiło, że goście mieli swój wynik i wirtualny fotel lidera.

2:1, gra w przewadze, ŁKS nie miał do zaoferowania za wiele w ataku… Jagiellonia miała komfort. A wtedy autoagresja zaatakowała w decydującym momencie. Faul Diegueza w sytuacji, w której faulować nie było potrzebny, Ramirez z karnego i 2:2. A później był jeszcze rzut karny dla Jagiellonii, długi VAR i ostatecznie anulowane wapno.

Temat sędziowania w tym meczu to jest w ogóle osobna historia. Daniel Stefański słusznie wyrzucił z boiska Hotiego, słusznie wskazał na wapno dla ŁKS-u, po VAR słusznie wskazał na wapno po zagraniu ręką Tejana. Ale niektóre kartki, ten odwołany karny… Jak mawia klasyk – to trzeba usiąść, obejrzeć na spokojnie.

Reklama

Szaleństwo. Jeśli ktoś chciał odpalić mecz w tle do piątkowego składania się do snu, to podejrzewamy, że usnąć łatwo nie było. ŁKS? Z przebiegu meczu wyrwał coś ponad stan i choć ganimy go za te kuriozalne błędy, to na pochwałę zasługuje to, jak łodzianie potrafią doganiać rywali w samych końcówkach meczów. Jagiellonia? Wciąż z tylko jednym zwycięstwem na wyjeździe, punktowanie poza domem do poprawy, znów były babole w tyłach, aczkolwiek widać, że przy tym potencjalne osobowym z przodu można urzeźbić znów dobre liczby.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
15
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
56
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Ekstraklasa

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
56
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Komentarze

48 komentarzy

Loading...