Reklama

Bogini już nie taka piękna, ale ciągle groźna. Czego się spodziewać po Atalancie?

Mateusz Janiak

Autor:Mateusz Janiak

21 września 2023, 12:42 • 7 min czytania 6 komentarzy

Skoro kobieta zmienną jest, nie ma co się dziwić, że Atalanta z Bergamo – nazwana na cześć mitologicznej atletki – co jakiś czas się zmienia i bywa, że wręcz nie do poznania. Aktualna Le Dea to trzecia odsłona zespołu za czasów trenera Gian Piero Gasperiniego. Mniej szalona, bardziej wyważona, ale niezmiennie piekielnie niebezpieczna.

Bogini już nie taka piękna, ale ciągle groźna. Czego się spodziewać po Atalancie?

Koniec tej najpiękniejszej wersji Atalanty wypadł 2 sierpnia 2020 roku. Tego dnia ze względu na pandemię koronawirusa rozgrywano fazę play-off Ligi Mistrzów w nietypowym systemie: jeden mecz w 1/4 finału, a następnie Final Four w Lizbonie. Los skojarzył zbudowaną po kosztach ekipę z Bergamo (nikt nie zarabiał więcej niż 2,5 miliona euro rocznie) z drużyną napędzaną kasą szejków – Paris Saint-Germain. Biedni kontra bogaci – nie dało się nie patrzeć na tę rywalizację w ten sposób.

I bardzo długo wydawało się, że przyjdzie nam zobaczyć bajkowe zakończenie. Że dostaniemy kolejne potwierdzenie tezy, że pieniądze to faktycznie nie wszystko. Że nie da się wszystkiego kupić i nie wszystko ma swoją cenę. Jeszcze 25 sekund przed końcem podstawowego czasu gry zespół z regionu Lombardia prowadził po golu strzelonym przez Mario Pasalicia i naprawdę można było uwierzyć, że sen klubu spod Mediolanu będzie trwał. Że Gasperini wprowadzi go do najlepszej czwórki Europy.

Ale 24 sekundy przed upływem 90. minuty śniącą Atalantę lekko potrząsnął Marquinhos, a następnie Eric Maxim Choupo-Moting ostatecznie dobudził ją niczym chluśnięciem lodowatej wody. 2:1. Finito.

To był najlepszy moment tamtej La Dei. Trzecie miejsce w Serie A z 98 zdobytymi golami, co było najlepszym rezultatem w lidze włoskiej od 61 lat, i czołowa ósemka Champions League. Potem jeszcze siłą rozpędu udało się powtórzyć najniższy stopień podium, ale schyłek już trwał. Piłkarze zaczęli rozjeżdżać się po świecie. Ktoś się skłócił z Gasperinim (Alejandro Gomez), ktoś miał poważne problemy pozaboiskowe (Josip Ilicić), ktoś nie mógł wyleczyć kontuzji (Duvan Zapata i Luis Muriel czy Hans Hateboer), ktoś po prostu chciał spróbować się w mocniejszej lidze czy przynajmniej drużynie (Timothy Castagne i Robin Gosens), ktoś po prostu się zestarzał i nie trzymał poziomu (Remo Freuler)…

Reklama

Efekt – dopiero ósme miejsce w sezonie 2021/22 i tym samym pierwszy brak awansu do europejskich pucharów od pięciu lat. To był najwyższy czas na zmiany.

Sztuka wojny w praktyce

Obrona czyni cię niepokonanym, ale jeśli chcesz zwyciężyć, musisz zaatakować – tym cytatem ze „Sztuki Wojny” starożytnego myśliciela Sun Zi Gasperini tłumaczył dziennikarzowi The Guardian swoją wizję calcio.

W praktyce oznaczało to skrajnie wysoki pressing, krycie indywidualne na całym boisku i atak, atak, atak…

W sezonie 2019/20 we wszystkich rozgrywkach La Dea strzeliła 116 goli.

Gargantuiczna liczba.

Cztery sztuki wbiła Sassuolo (dwa razy) i Valencii (dwa razy). Pięć – Milanowi (po tym laniu Zlatan Ibrahimobić miał stwierdzić, że wraca ratować Rossonerich) i Parmie. Sześć – Brescii. Siedem – Lecce, Torino i Udinese.

Reklama

Wychodziło 2,41 bramki zdobytej na mecz.

Ledwie trzykrotnie w 48 spotkaniach zawodnicy z Bergamo nie byli w stanie strzelić przynajmniej jednego gola.

Ale nic nie może wiecznie trwać, a z ograniczonymi środkami tym trudniej powtórzyć coś tak spektakularnego, dlatego kiedy cykl dobiegał końca, Gasperini wbrew sobie zmienił tożsamość zespołu. Wbrew sobie, bo sam wierzy w cytat Sun Zi i nawet kiedy transformacja przynosiła efekty, nie był w pełni zadowolony.

Jeśli chcesz zostać w czołówce, musisz grać inny rodzaj calcio. Jeżeli pragniesz odnieść zwycięstwo, musisz zdobyć bramkę, nie ma innej możliwości. Dlatego mój cel jest inny niż to, co widzieliśmy. Samą defensywą i kontratakiem nie wygrasz. Te rzeczy są za bardzo wywyższane we Włoszech – narzekał po triumfie nad Romą 1:0.

Na czym konkretnie polegała zmiana tożsamości?

Po pierwsze, mniej niemal masochistycznego pressingu, co doskonale obrazuje wskaźnik PPDA – czyli podania rywali przypadające na akcję defensywną na połowie przeciwnika (za understat). Im niższy, tym próby odbioru intensywniejsze. I tak to wyglądało w Serie A w ostatnich dwóch pełnych sezonach i w trwającym:

  • 2021/22: 8,43 (2. w lidze)
  • 2022/23: 11,32 (7. w lidze)
  • 2023/24: 12,17 (10. w lidze)

Gasperini zdecydował się bronić bliżej własnego pola karnego, co z kolei widać po danych platformy StatsBomb. W rozgrywkach 2021/22 piłkarze Atalanty podejmowali akcję defensywną średnio ponad 47 metrów od swojej bramki, w kolejnym – już minimalnie powyżej 45. To zminimalizowało problem, z którym La Dea borykała się od dawna – kontrataki przeciwników. Ekipa z Bergamo angażowała tak wielu zawodników w ofensywę, że po stratach nie była w stanie się odpowiednio prędko zorganizować. I tak w kampanii 2021/22 jej rywale przeciętnie na 90 minut oddawali ponad 1,2 strzału po kontratakach, a w następnej – już poniżej 0,7. Ewidentny progres.

To samo widać po liczbie udanych podań za plecy obrońców. Wg statystyk fbref w sezonie 2021/22 było ich 47, co stanowiło 6. najgorszy rezultat w stawce, w kolejnej już tylko 32 i był to 11. wynik.

To wszystko przełożyło się na niższy współczynnik xG na strzał, który rok do roku spadł z powyżej 0,1 do poniżej 0,09, czyli – tak po ludzku – przeciwnicy uderzali z gorszych pozycji. Ale… na przestrzeni całych rozgrywek nie wpłynęło to na liczbę straconych bramek, która pozostała identyczna jak sezon wcześniej – 48 (tyle samo w kampanii 2019/20, rekordowej pod względem ofensywy), można się więc zastanawiać, na ile te zmiany były konieczne.

Atalanta broni mniej odważnie, chowa się głębiej, tyle że na końcu ponosi takie same straty, jak ponosiła, kiedy rzucała się rywalom do gardła wysoko, daleko od własnej szesnastki.

Mniej efektowności

Za to efekty zmian odbiły się na liczbach w ofensywie – 66 goli w Serie A to zdecydowanie mniej niż w rozgrywkach 2018/19, 2019/20 i 2020/21 (odpowiednio 77, 98 i 90). Dzisiejsza Atalanta chętniej oddaje inicjatywę i atakuje mnie huraganowo, co widać przy porównaniu sezonów 2022/23 (z lewej) i 2021/22 (z prawej):

  • posiadanie piłki: 49,9% (9. miejsce) vs 55,1% (6. miejsce)
  • strzały: 13,13/90 minut (6. miejsce) vs 15,7/90 minut (2. miejsce)
  • xG: 1,54/90 minut (4. miejsce) vs 1,64/90 minut (3. miejsce)
  • podania: 407/90 minut (7. miejsce) vs 558/90 minut (4. miejsce)
  • udane podania w pole karne: 10,1/90 minut (3. miejsce) vs 11,2/90 minut (2. miejsce)

Naturalnie niezmiennie La Dea pozostaje czołówką ligi włoskiej i dobrze lub bardzo dobrze czuje się w ataku, ale to już nie jest ten walec sprzed trzech, czterech lat, który jechał na Estadio Mestalla i walił cztery bramki albo przyjmował Milan i wrzucał mu pięć. Nie ma aż takiej mobilności, brak tak niesamowitej kreatywności i umiejętności technicznych.

Krótko – jest słabiej, bo Ademola Lookman, Charles De Ketelaere czy Gianluca Scamacca to nie Zapata, Muriel, Gomez czy Ilicic w szczytowej formie.

A czego konkretnie spodziewać się po tej drużynie w ofensywie?

Przede wszystkim dryblingów. Piłkarze La Dei w poprzednim i trwającym sezonie plasowali się w ścisłej czołówce Serie A pod względem prób i udanych akcji jeden na jeden. Nie kalkulują, tylko jeśli widzą szansę, idą w pojedynek i często wychodzą z niego zwycięsko.

Poza tym dośrodkowania. Po transformacji wzrósł odsetek podań w pole karne, które są centrami – z nieco ponad 24% (2021/22) do 30% (2022/23, za StatsBomb). W obecnych rozgrywkach ligi włoskiej tendencja się utrzymuje – Atalanta wykonała 87 dośrodkowań i tylko Roma robiła to częściej (90, za fbref).

Pierwsza Atalanta za rządów Gasperiniego rozpadła się po debiutanckich rozgrywkach tego trenera (4. miejsce), kiedy pracodawców zmienili Andrea Conti (AC Milan), Roberto Gagliardini (Inter) i Franck Kessie (Milan), a w dalszej kolejności Mattia Caldara (Juventus), Leonardo Spinazzola (Juventus) czy Bryan Cristante (Roma). Druga – zdecydowanie najpiękniejsza – zniknęła z odejściem Gomeza, Ilicicia, Gosensa, Castagne’a czy Remo Freulera. Ta trzecia ciągle się zmienia, letnie transfery – wspomniani Scamacca czy wypożyczony z Milanu De Ketelaere – nie mieli czasu, by wkomponować się w drużynę, która z pewnością jest mniej spektakularna niż druga wersja, ale wciąż śmiertelnie niebezpieczna – 66 goli to trzeci rezultat sezonu 2022/23, dlatego to ciągle jedna z najlepiej atakujących ekip na Półwyspie Apenińskim. Po prostu Raków Częstochowa do tej drugiej nie miałby po co podchodzić, bo skończyłoby się egzekucją. Z obecną prawdopodobnie też nic nie ugra, to za wysoki poziom, ale może przynajmniej nie będzie kilkubramkowego pogromu.

*najczęściej porównujemy dane z pełnych sezonów, bo obecny trwa za krótko, by można było wyciągać z danych zgromadzonych w jego trakcie wnioski.

Fuksiarz.pl – typy redakcji Weszło na czwartkowe mecze Ligi Europy i Ligi Konferencji Europy

Startuje Liga Europy i Liga Konferencji, więc nie może się obyć bez typowanka. Jako cała redakcja Weszło wraz z naszymi partnerami z Fuksiarz.pl skleiliśmy kupon na czwartkowe mecze, który widzicie poniżej.

Nie mogło się obyć bez obu naszych pucharowiczów, czyli Rakowa i Legii. W obu przypadkach przewidujemy, że zarówno ekipy z Częstochowy i Warszawy, jak i ich przeciwnicy będą strzelać bramki. Nudy być nie może!

Nie zapominamy też o innych spotkaniach. Fenerbahce powinno sobie gładko poradzić u siebie z Nordsjaelland u siebie i to nie tylko jedną bramką (mamy nadzieję na kolejny popis Sebastiana Szymańskiego). Wyrównanie zapowiada się spotkanie w Atenach, gdzie Panathinaikos podejmie Villarreal. Bramki będą, ale nie za wiele. Rangersi z Betisem, to również spotkanie, którego nie możemy się doczekać. Obie zespoły mogą się pochwalić całkiem niezłymi ofensywami, a drużyna z Sewilli będzie się chciała dodatkowo odkuć po bolesnej porażce z Barceloną w weekend. W pierwszym meczu Liverpoolu w Lidze Europy od wielu lat na pewno padną bramki, ale strzelała będzie tylko jedna strona. Łatwo można się domyślić która.

Kładziemy na stół pięć dyszek i do zgarnięcia mamy aż 1645 złotych!

WIĘCEJ O ATALANCIE:

foto. Newspix

Rocznik 1990. Stargardzianin mieszkający w Warszawie. W latach 2014-22 w Przeglądzie Sportowym. Przede wszystkim Ekstraklasa i Serie A. Lubi kawę, włoskie jedzenie i Gwiezdne Wojny.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Michał Trela
0
Trela: Cienka czerwona linia. Jak bałkańscy giganci wzajemnie się unikają

Ekstraklasa

Komentarze

6 komentarzy

Loading...