Reklama

Zagłębie skopało leżącą Pogoń, która gra najgorzej od prawie sześciu lat

Mateusz Janiak

Autor:Mateusz Janiak

03 września 2023, 18:07 • 4 min czytania 76 komentarzy

Cztery porażki z rzędu – takiej serii w Ekstraklasie Pogoń Szczecin nie miała od dawien dawna, bo od przełomu października i listopada 2017. Wszystkie do zera – takiej passy to już w ogóle należy szukać w prehistorii, bo nawet ta brazylijska, która z hukiem zleciała z ligi w sezonie 2006/07, przynajmniej była w stanie strzelać gole. Od kilku tygodni Portowcy leżą, a rywale ich kopią. Dzisiaj zrobiło to Zagłębie Lubin.

Zagłębie skopało leżącą Pogoń, która gra najgorzej od prawie sześciu lat

Pogoń po laniu z Gent w Gandawie posypała się niczym domek z kart. Ktoś powie, że problemy były widoczne wcześniej i słusznie, racja, tyle że do tamtej pory jednak plusy przysłaniały minusy. Może i w obronie były dziury jak na jakiejś wiejskiej, zapomnianej drodze, ale za to w ofensywie dało się uświadczyć fajerwerków niczym w Sylwestra, a od wpierdzielu w eliminacjach Ligi Konferencji (0:5 – tak tylko przypominamy) już tego nie ma. Nawet zimnych ogni. Zero. Zostały tylko dziury w defensywie.

Zagłębie Lubin – Pogoń Szczecin 1:0

Tak źle nie było od jesieni 2017. Wówczas Portowcy zebrali aż pięć razy wciry – od Cracovii (0:3), Termaliki Bruk-Bet Nieciecza (2:3), Śląska Wrocław (0:3), Legii Warszawa (1:3) oraz Wisły Kraków (0:1). Załapało się na to trzech trenerów – Maciej Skorża, Rafał Janas i Kosta Runjaic. W tamtym czasie granatowo-bordowi osiedli na dnie tabeli, ale przecież wówczas nikt ich nie rozpatrywał nawet jako przedstawiciela TOP 6. W ostatnich trzech sezonach bezapelacyjnie należali do czołowej czwórki i ten kryzys jest znacznie bardziej bolesny oraz zaskakujący.

Dziś w Lubinie Pogoń ewidentnie wyglądała, jakby przyjęła kilka solidnych ciosów, które odebrały jej energię i pewność siebie. Bartosz Klebaniuk przy wznowieniach machał jak policjant na skrzyżowaniu – do przodu, w lewo, w prawo… po czym walił lagę w kierunku bezproduktywnego Efthymiosa Koulourisa. Bez rozgrywania od własnego pola karnego, w normalnych okolicznościach cechy wyróżniającej Portowców.

Bez piłki granatowo-bordowi ustawiali się najczęściej głęboko, jakby starali się schować w okopie, by czasem jakiś odłamek nie urwał głowy. Znacznie mniej wysokiego pressingu, jeszcze mniej odwagi, a już w ogóle maluśko kreatywności.

Reklama

Ale długo wydawało się, że to lek na chorobę trawiącą zawodników ze stolicy Pomorza Zachodniego, bo aż do 78. minuty Klebaniuk miał czyste konto, do czego nie miał absolutnie okazji przywyknąć. Tyle że wreszcie po dośrodkowaniu z rożnego z Bartoszem Kopaczem nie wyskoczył Alexander Gorgon (generalnie niezły) i bach. 1:0. znowu straty, więc ponownie wpierdziel.

Widać dla każdego, jak z meczu na mecz Pogoni ubywa wiary w siebie, a to musi niepokoić w Szczecinie bardziej od wyników. W poprzednich kolejkach Portowcom brakowało skuteczności, co w połączeniu z babolami w obronie kończyło się przegranymi, natomiast sama gra nie była aż tak dramatyczna. W Lubinie to się zmieniło.

W tym miejscu dochodzimy do trenera Jensa Gustafssona. Pracuje ponad rok. Dostał wzmocnienia na kilku pozycjach (np. Linus Wahqvist to progres względem Jakuba Bartkowskiego, Leonardo Koutris czy Leo Borges względem Luisa Maty). Na pewno da się wskazać braki, ale nie jest tak, że dali mu drużynę i już, radź sobie. Nie, dostał wsparcie. Mógł większe, aczkolwiek mógł też mniejsze.

A nie radzi sobie kompletnie.

Trudno wierzyć w powodzenie misji Gustafssona w Szczecinie, skoro od dobrego roku nie naprawił tego, co nie działało (defensywa), a jeszcze dodatkowo zatracono atuty. Nie nawołujmy do zwolnienia, to nie nasza robota, ale naprawdę niełatwo nie wątpić w kompetencje Szweda. Nawet jeśli uznamy jego argumenty o kontuzjach, to, ludzie kochani, i tak Pogoń ma lepszy skład niż Radomiak, ŁKS Łódź, Śląsk Wrocław czy Zagłębie Lubin. Pewnie, nieobecnych (jak Marcela Wędrychowskiego) brakuje, tyle że ci, co są, wyglądają gorzej niż nas do tego przyzwyczaili, by wymienić jedynie Kamila Grosickiego, Koutrisa czy Koulourisa (zjazd po udanym starcie).

Kogo to wina, jeśli nie trenera?

Reklama

Bo gdyby granatowo-bordowi lali wszystkich, byśmy chwalili właśnie szkoleniowca, prawda?

Źle się dzieje w Pogoni. Zamiast podium, strefa spadkowa, a zwiastunów lepszego jutra nie widać.

Może kibice powinni połatać ten bilet-transparent, który przygotowali w poprzednich rozgrywkach?

WIĘCEJ NA WESZŁO:

foto. Newspix

Rocznik 1990. Stargardzianin mieszkający w Warszawie. W latach 2014-22 w Przeglądzie Sportowym. Przede wszystkim Ekstraklasa i Serie A. Lubi kawę, włoskie jedzenie i Gwiezdne Wojny.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
5
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Ekstraklasa

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
5
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

76 komentarzy

Loading...