Reklama

Cel: Zdominować region, walczyć w Europie – FC Kopenhaga bez tajemnic

Maciej Szełęga

Autor:Maciej Szełęga

17 sierpnia 2023, 12:33 • 18 min czytania 43 komentarzy

Trener, którego potrafi zgubić perfekcjonizm. Nieoszlifowany talent, który uciekał przed wojną, słodko-gorzkie wspomnienia o Polakach i stadion, który stał się symbolem całego regionu. FC Kopenhaga to drużyna z bogatą przeszłością i ambitnymi planami na przyszłość. Rozsiądźcie się głęboko w fotelach, zapraszamy na obszerną analizę ostatniego przeciwnika Rakowa Częstochowa na drodze do fazy grupowej Ligi Mistrzów.

Cel: Zdominować region, walczyć w Europie – FC Kopenhaga bez tajemnic

Pierwszy dublet od sezonu 2016/17, imponująca forma w lidze i szansa na awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów drugi rok z rzędu – nie ukrywajmy, dla kibica z Kopenhagi ostatnie lata są spełnieniem marzeń. Stołeczny klub posiada zdecydowanie najbardziej wartościową kadrę w Superligaen (według wyliczeń Transfermarktu – około 60 milionów euro), wydaje najwięcej na pensje, a obok ekipy FC Midtjylland przeprowadza także najdroższe transfery. Spójrzmy na ruchy wykonane przez klub tego lata:

  • Elias Achouri – 3 mln euro
  • Birger Meling – 2 mln euro
  • Jordan Larsson – 2 mln euro
  • Theo Sander – 1 mln euro
  • Mohamed Elyounoussi – sprowadzony na wysokim kontrakcie bez kwoty odstępnego

To istna gorączka złota, która jest jednak spójna z postanowieniami klubu (na dodatek Achouri i Larsson zaczęli już się spłacać). Strategia działania na lata 2022-27 obejmuje bowiem następujące cele:

  • Coroczne wygrywanie mistrzostwa Danii
  • Awans do Ligi Mistrzów co dwa sezony
  • Zwiększenie budżetu transferowego, a także płacowego
  • Inwestycja w sekcję żeńską

Zarząd otwarcie mówi o swoich ambicjach, stawiając na transparentność i bezpośredniość w kontakcie z kibicami. To nowoczesny model zarządzania, który błyskawicznie przypadł do gustu lokalnej społeczności. Szczególnie że wspomniane plany mają pokrycie w realnych działaniach klubu, który znacząco rozwinął się od czasu pamiętnego meczu z Piastem Gliwice (3:0, 2020 rok).

FC Kopenhaga. Co trzeba wiedzieć o rywalu Rakowa Częstochowa?

We wspomnianej koncepcji rozwoju klubu zabrakło jednak wzmianki o jednym z najważniejszych aspektów – promocji młodzieży. Zerkając na obecną drużynę FC Kopenhagi, mamy do czynienia z kilkunastoma zawodnikami urodzonymi po 2001/02 roku. Aż dziewięciu z nich otrzymało powołanie na rewanżowe spotkanie ze Spartą Praga. Jeżeli chodzi o rynek duński, dystrybucją talentów na podobną skalę może pochwalić się jedynie ekipa FC Nordsjaelland. W tym przypadku największe pieniądze przynoszą akurat gracze z Afryki (tacy jak Kamaldeen Sulemana czy Mohammed Kudus), sprowadzeni dzięki bliskiej współpracy z akademią „Right to Dream”.

Reklama

[avatar size=”original” align=”center” link=”

Pytanie o sekret akademii FCK kierujemy do eksperta od duńskiej piłki, Wiktora Morawskiego. Współtwórca projektu „Futbol Po Skandynawsku” odpowiada wprost – To nie sekret, to dobrze wykonana praca.

Kiedy przedstawiciele strony „Doublepass” odwiedzili szkółkę w Kopenhadze, rzuciła im się w oczy przede wszystkim znakomita analiza potencjału młodych graczy. Aby ich kariera mogła się potoczyć jak najlepszym torem, już od najmłodszych lat przypisani są do konkretnego profilu. Masz świetny drybling i wysoki potencjał motoryczny? Nie będziemy marnować cię na szpicy, zamiast tego dostaniesz plan treningowy pod kątem gry na skrzydle. Jesteś wszechstronny i wciąż nie znalazłeś swojej optymalnej pozycji? Skup się na jednej-dwóch, a dalej poprowadzimy cię za rękę. Tylko tyle i aż tyle.

Podobnych metod jest oczywiście o wiele więcej, a ich dobór zależy od rozwoju i potencjału zawodnika. Prawdą jest jednak, że FCK znakomicie eksponuje atuty swojej młodzieży, zarabiając na tym krocie. Począwszy od sezonu 2019/20, FCK spieniężyło już sześciu graczy za ponad 10 milionów euro. Aż pięciu z nich przeszło przez klubową akademię, czterech natomiast zaliczyło debiut w reprezentacji Danii:

Reklama
  • Hakon Arnar Haraldsson (transfer do Lille za 15 mln euro)
  • Victor Kristiansen (transfer do Leicester za 14 mln euro)
  • Jonas Wind (transfer do Wolfsburga za 12 mln euro)
  • Mohamed Daramy (transfer do Ajaksu za 12 mln euro)
  • Robert Skov (transfer do Hoffenheim za 10 mln euro)

Przez szeregi FC Kopenhagi przewinął się także nowy snajper Manchesteru United, Rasmus Hojlund, którego młodsi bracia (18-letni Oscar oraz Emil) zaczynają przebijać się do szerokiej kadry ekipy z Parken.

[avatar size=”original” align=”center” link=”

FC Kopenhaga i polskie wątki

Najnowsza historia FC Kopenhagi związana jest przede wszystkim z dwójką Polaków, dwójką imienników – Kamilem Wilczkiem oraz Kamilem Grabarą. Drogi wspomnianej dwójki przecięły się w okolicach 2020 roku, jednak sposób, w jaki zostaną zapamiętani znacząco się różni. Punktem wspólnym pozostają emocje. Zarówno obok nazwiska pierwszego, jak i drugiego z naszych rodaków już nikt w Kopenhadze nie przechodzi obojętnie.

Kamil Wilczek

Na murawie – były idol, poza nim – cyniczny zdrajca. Po przyklepaniu transferu do największego wroga, z historii Broendby zostały wykreślone niemal wszystkie pozytywne wzmianki związane z Kamilem Wilczkiem. Pozostały suche liczby i fakty – w tym status najlepszego strzelca drużyny – blisko sto bramek – oraz triumf w Pucharze Danii. „To nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy” – chciałoby się rzec jak Łona w jednym ze swoich najpopularniejszych kawałków.

[avatar size=”original” align=”center” link=”

Ze względu na głośną sagę związaną z przenosinami do drużyny FCK, Wilczek wciąż bywa porównywany do Briana Laudrupa – jednego z najsłynniejszych wychowanków niebiesko-żółtych, który pod koniec kariery postanowił wzmocnić klub zza miedzy. Wizerunek Polaka lądował na licznych karykaturach, memach oraz obrazkach z Judaszem. Wystarczył jeden podpis.

– Moje media społecznościowe zalewały setki wiadomości. Po kilku dniach były ich tysiące: w zasadzie sam hejt. Pozamykałem wszystkie profile i dałem się ludziom wyszaleć. Po jakimś czasie opróżniłem skrzynki z wiadomościami, nawet tego nie czytałem – opowiadał w rozmowie z portalem „WP SportoweFakty”.

Ochroniarz, policja i nienawiść. Tak wygląda świat Kamila Wilczka

Po ogłoszeniu transferu swoje trzy grosze dorzucił nawet Mattias Tesfaye, duński minister do spraw dzieci i edukacji. 42-letni poseł nazwał napastnika „Kamil Paycheck”.

Na domiar złego, powrót Wilczka do Danii okazał się rozczarowujący. Po odejściu Stale Solbakkena (Norweg był zwolennikiem jego transferu), doświadczony napastnik został odsunięty na boczny tor. Łapał ogony, powoli stając się zmiennikiem młodego Jonasa Winda. Ostatecznie rozegrał w barwach FCK 46 spotkań, w których zdobył 14 bramek i zaliczył dwie asysty. Po dwóch latach w klubie zdecydował się na rozwiązanie umowy za porozumieniem stron.

Kamil Grabara

Kiedy wychowanek Ruchu Chorzów trafiał do Danii po raz pierwszy – w styczniu 2019 roku – zapewne nikt nie spodziewał się, że już za kilka lat będzie mógł ją opuścić jako najlepszy bramkarz ligi, z perspektywą na transfer do czołowych europejskich drużyn.

A jednak.

Mistrzostwo i puchar kraju, tytuł najlepszego bramkarza rozgrywek w 2022 roku, wyróżnienie dla najlepszego gracza FCK w sezonie 2022/23 (przyznawane przez kibiców) oraz szansa na debiut w reprezentacji Polski. Nazbierało się tego trochę – a mówimy przecież tylko i wyłącznie o wyróżnieniach za poprzednią kampanię ligową.

[avatar size=”original” align=”center” link=”

Grabara zasilił szeregi FC Kopenhagi latem 2021 roku (stając się tym samym najdroższym bramkarzem w historii Superligaen). Najpierw wygrał rywalizacje z Karlem-Johanem Johnssonem, a następnie poradził sobie z konkurencją w postaci Matthew Ryana z którym – łagodnie mówiąc – nie utrzymywał najlepszych relacji. Dziś jest w klubie niekwestionowanym numerem jeden.

Kunszt reprezentanta Polski docenił nawet legendarny Thomas Gravesen, który na antenie „Discovery+” sugerował, że Grabara może być jednym z najlepszych bramkarzy w historii klubu. I nie ma w tym grama przesady.

Valdemar Lund

W najnowszej historii klubu ze Stolicy Danii znajdziemy jeszcze jeden, dość nieoczywisty polski akcent. Mowa o Valdemarze Lundzie, który zanotował już 38 spotkań w pierwszej drużynie FCK. Choć urodził się w Sundby, 20-letni defensor posiada zarówno duński, jak i polski paszport.

W pierwszej drużynie FCK zadebiutował już pod koniec 2021 roku, jednak jego rozwój wyhamowała kontuzja biodra, przez którą wylądował na stole operacyjnym. Duży pech. Pomimo tego, utalentowany defensor wrócił na dobre tory. Zaliczył już nawet debiut w fazie grupowej Ligi Mistrzów, gdzie zastępował Denisa Vavro.

[avatar size=”original” align=”center” link=”

Co ciekawe, po zakończeniu sezonu 2021/22, FC Kopenhaga zainteresowana była również sprowadzeniem… Krzysztofa Piątka, który zdecydował się jednak na wypożyczenie do Salernitany. Stołeczny klub postanowił więc sięgnąć po sprawdzone rozwiązanie – Andreasa Corneliusa. Jak do tej pory, powrót rosłego napastnika na duńskie boiska jest całkowicie nieudany. 30-letni snajper przechodzi obecnie rehabilitację po urazie pachwiny.

Roony Bardghji – nieoszlifowany diament

Mimo zaledwie 17 lat na karku, zawodnikiem o najciekawszej przeszłości w ekipie FCK jest Roony Bardghji. Utalentowany skrzydłowy stanowi jeden z filarów młodzieżowej reprezentacji Szwecji, choć droga jego rodziny do Europy prowadziła przez Kuwejt (tam przyszedł na świat) oraz Syrię (kraj pochodzenia rodziców, decyzję o emigracji podjęli w obliczu wojny). Do Skandynawii trafił po raz pierwszy tuż przed ósmymi urodzinami.

Z początku, futbol miał być dla niego sposobem na aklimatyzację i lepsze poznanie realiów nowej ojczyzny – podobnie jak w przypadku Kurdów z sąsiedniej drużyny Dalkurd FF. Jego ponadprzeciętna technika szybko stała się jednak tematem plotek, a zawodnikiem zainteresował się nawet lokalny gigant – ekipa Malmoe FF. Bardghji zawarł umowę z 22-krotnymi mistrzami Szwecji, jednak jego angaż w akademii trwał zaledwie kilka miesięcy.

W dniu swoich piętnastych urodzin podpisał bowiem kontrakt z FC Kopenhagą. Co ważne – na profesjonalnych warunkach.

12 miesięcy później, nastolatek zadebiutował w lidze, stając się najmłodszym graczem w historii rozgrywek. Lider stołecznej drużyny, Rasmus Falk twierdzi, że nawet sam Christian Eriksen nie miał tak imponującego wejścia do seniorskiej piłki. Bardghji to gość świetnie kontrolujący emocje, co potwierdził zresztą podczas serii rzutów karnych ze Spartą Praga. „Panenka” w ostatniej serii, pozamiatane:

[avatar size=”original” align=”center” link=”

Parken – obiekt z duszą

FC Kopenhaga może pochwalić się również największym stadionem piłkarskim w całej Danii. Mowa o słynnym obiekcie z Oestebro, który posiada około 38 tysięcy miejsc siedzących. W przypadku wydarzeń okołosportowych lub koncertów wspomniana liczba potrafi się jednak zwiększyć nawet o 50-55%. Najlepszym tego przykładem będzie rok 1997, kiedy to Michael Jackson zgromadził na stadionie aż 60 tysięcy osób (podczas trasy koncertowej HIStory Tour).

Otwarte ponad trzy dekady temu Parken służy jednak przede wszystkim jako dom dla ekipy z Kopenhagi. Dość regularnie gości również reprezentację Danii (na przykład podczas EURO 2020), a także najważniejsze eventy sportowe w kraju – związane głównie z hokejem. Oprócz świetnej atmosfery obiekt wyróżnia się na tle Europy… pod względem gastronomicznym. W lipcu 2022 roku, znajdująca się na szóstym piętrze budynku restauracja „Geranium” została bowiem umieszczona na szczycie listy 50 najlepszych lokali gastronomicznych na świecie. Zdecydowanie warto z tego skorzystać – najlepiej przy okazji spotkania rewanżowego.

[avatar size=”original” align=”center” link=”

Parken to również kibice, których… w Polsce może jednak zabraknąć. Tuż po spotkaniu rewanżowym w trzeciej rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów, na oficjalnej stronie klubu pojawiło się oświadczenie, którego treść zaskoczyła wielu fanów FCK. Z powodu odpalenia rac i wszelkiego rodzaju pirotechniki podczas meczu ze Spartą Praga, ekipa z Kopenhagi wciąż może bowiem zostać ukarana zakazem stadionowym. Stąd wątpliwości klubu, który odradza przedwczesne planowanie wyjazdu do Sosnowca.

[avatar size=”original” align=”center” link=”

Co trzeba wiedzieć o Parken? Przewodnik po europejskich stadionach

Mit założycielski – magia Sibusiso Zumy

W 2006 roku został wprowadzony do galerii sław FC Kopenhagi, rok później otrzymał natomiast nagrodę za zdobycie najładniejszej bramki na duńskich boiskach w ostatniej dekadzie. W Skandynawii kojarzony jest nawet bardziej niż w Afryce, chociaż w barwach RPA wystąpił na pięciu wielkich turniejach. Sibusiso Zuma to dla kibiców FCK postać (dosłownie) pomnikowa. Szczególnie że jego podobizna jest wyryta na murach stadionu Parken.

– Na ostatnim treningu przed spotkaniem z Broendby brałem udział w standardowej gierce 11 na 11. To właśnie wtedy po raz pierwszy spróbowałem oddać strzał z przewrotki. Piłka obiła aluminium, a koledzy z zespołu byli w absolutnym szoku. Powiedziałem im przekornie – zobaczycie, może jeszcze nie teraz, ale kiedyś na pewno mi się uda! Nie sądziłem, że moja przepowiednia spełni się już dwa dni później – południowoafrykański snajper jest autorem jednego z najważniejszych, a zarazem najchętniej wspominanych momentów w historii klubu. To właśnie jego kulisy zdradzał w rozmowie z portalem FARPost.

Mowa rzecz jasna o fenomenalnej bramce w Derbach Kopenhagi z 2001 roku, która przyczyniła się do zdobycia przez FCK pierwszego tytułu mistrzowskiego od 10 lat. Siła, precyzja, akrobatyka. Tutaj było dosłownie wszystko:

[avatar size=”original” align=”center” link=”

– To było coś niesamowitego. Gdy piłka zatrzepotała w siatce, stadion ogarnęło szaleństwo. Pomimo wzajemnej nienawiści, Sibusiso otrzymał po meczu pochwały nawet od rywali z Broendby. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem – opowiadał później jeden z medyków, niejaki Nicolai Pedersen.

Zuma spędził w Kopenhadze łącznie sześć lat, w trakcie których rozegrał 188 spotkań i zdobył 55 bramek. Po odejściu do Niemiec (transfer do Arminii Bielefeld za 800 tysięcy euro) już nigdy nie osiągnął popularności, jaką mógł się cieszyć w okolicach czerwca 2001 roku. Dzięki legendarnej bramce wciąż chętnie zapraszany jest na spotkania derbowe, a jego postać zapisała się w świadomości kibiców FCK już na stałe.

Obsesja doskonałości

Duńska szkoła trenerów ma się ostatnio co najmniej przyzwoicie. Thomas Frank bardzo dobrze radzi sobie w Premier League, Bo Svensson powoli podąża śladami Thomasa Tuchela w Mainz, a Kasper Hjulmand nawiązał do czasów świetności drużyny narodowej. Ponadto, każdy z nich potrafił dorzucić do swojego warsztatu coś ekstra – wzorując się na innych dziedzinach życia.

Svensson jest fanatykiem literatury oraz filozofii klasycznej. Po zakończeniu kariery piłkarskiej chciał nawet studiować literaturoznawstwo. W zarządzaniu grupą poddaje analizie aspekt psychologiczny, a jednocześnie ma duży szacunek do zawodników i potrafi usunąć się w cień.

– W Moguncji nie mamy środków, które mogłyby zrekompensować brak pomysłu na grę. Właśnie dlatego powtarzam: reguły są ważniejsze od trenera – sugerował w szczerej rozmowie z Ronaldem Rengiem.

[avatar size=”original” align=”center” link=”

Hjulmand natomiast ma w sobie coś z socjologa. Jak nieraz powtarza, przed objęciem funkcji selekcjonera przeprowadził dziesiątki rozmów z byłymi premierami, ministrami, twórcami kultury, liderami biznesu, a także kolegami ze świata sportu.

– Wszystko po to, aby uzyskać lepszy obraz tego, co określa nas jako naród. Wiele z tego wyniosłem, dzisiaj mogę powiedzieć, że wiem, czym jest duńskość – opowiadał z dumą po odebraniu prestiżowej nagrody „Lidera roku”.

51-latek wierzy w brutalną szczerość. Nie przekazuje uwag na osobności, zazwyczaj odnosi się do błędów na forum. Po latach w zawodzie stworzył nawet swój własny model zarządzania, który ma być oparty na trzech fundamentach:

  • zaufanie
  • nauka
  • drużyna

Selekcjoner reprezentacji Danii uważa, że jego styl prowadzenia grupy jest uniwersalny i mógłby spokojnie odnieść sukces w innych gałęziach biznesu. Ma w sobie coś z wizjonera, co pokazał podczas EURO 2020.

W takim razie, co wyjątkowego ma w sobie trener Kopenhagi, Jacob Neestrup? Obsesyjny wręcz perfekcjonizm, który bywa zgubny.

We wrześniu 2022 roku, niedoświadczony szkoleniowiec zmienił na stanowisku Jessa Thorupa, który prowadził klub przez poprzednie dwa sezony. 53-latek wygrał mistrzostwo Danii, a także uzyskał awans do Ligi Mistrzów. Przez szatnię uznawany był za dobrego ducha. W mediach mówiło się, że jest przyjacielem szatni, a jego styl zarządzania opierał się w dużej mierze na motywacji.

Nikogo raczej nie zdziwi, że wszystko szło dobrze… dopóki nie pojawił się kryzys. W sezonie 2022/23 Thorup zostawił drużynę na dziewiątym miejscu w lidze, tuż po bolesnej porażce z FC Midtjylland.

W duńskich realiach była to podwójnie niepokojąca sytuacja, gdyż pod koniec rozgrywek tabela dzieli się na grupę mistrzowską oraz spadkową. Aby znaleźć się w pierwszej z nich, trzeba zakończyć sezon zasadniczy w czołowej szóstce.

To z kolei oznacza tylko jedno – obrońcy tytułu znajdowali się pod kreską.

Thorupa po części wykończył więc jego styl zarządzania drużyną, ale sprawy nie ułatwiał napięty terminarz i wymagająca grupa w Lidze Mistrzów. Duńczyk nie przetrwał tego testu.

[avatar size=”original” align=”center” link=”

Na jego miejscu pojawił się wspomniany już wcześniej Jacob Neestrup – wychowanek akademii FCK, były defensywny pomocnik, który po zakończeniu kariery (w wieku zaledwie 23 lat) pracował w klubie przez około dekadę.

Był opiekunem młodzieży, a także cenionym asystentem za czasów Thorupa i Solbakkena. Nadawał się na pierwszego trenera. Szczególnie że zdobył już pierwsze szlify w tej roli jako szkoleniowiec Viborgu. Jak wygląda jednak jego styl prowadzenia drużyny? Na to pytanie odpowiedź znalazł Wiktor Morawski:

– Neestrup to młody trener, z głową pełną pomysłów. Jego mocną stroną jest budowanie relacji z piłkarzami, dzięki czemu mogą nieustannie czuć się potrzebni drużynie. Nie ma też żadnych oporów przed stawianiem na młodych, perspektywicznych graczy. Mówiąc wprost, umiejętnie rotuje składem. Z drugiej strony, wciąż ma tendencję do naprawiania i rzeczy, które… wcale się nie zepsuły.

Czyli szuka dziury w całym, co dla kibica potrafi być mocno frustrujące.

– Neestrup ciągle stara się usprawnić FC Kopenhagę, a jako że pracuje na żywym organizmie (bo takim jest drużyna na tym etapie rozgrywek) efekty są różne – podsumowuje nasz ekspert. Pomimo tego, wyniki drużyny wciąż się zgadzają. FCK rozpoczęło zmagania w lidze od czterech triumfów, dzięki czemu ustępuje jedynie ekipie FC Nordsjaelland (ze względu na gorszy bilans bramkowy). A to wszystko zaledwie kilka miesięcy po przyklepaniu pierwszego dubletu od sześciu lat.

Najlepszą obroną jest atak

Gdzie tkwi jednak klucz do sukcesu 35-letniego szkoleniowca? Przede wszystkim w odważnej zmianie priorytetów względem swojego poprzednika.

– Neestrup stawia głównie na ofensywę. Koniecznie chce, by FCK miało piłkę i szukało okazji bramkowych, nawet kosztem narażenia się na kontratak. Jest to aspekt, który znacząco różni go poprzednika – Thorup rozpoczynał pracę z zespołem od uszczelniania defensywy. Jacob taki nie jest. 35-latek oczekuje gry efektownej, w oparciu prostsze i szybsze środki. Co ważne, trzyma się zwykle ustawienia 4-3-3 – mówi nam Wiktor Morawski.

W duńskich mediach pojawiają się również głosy, że od momentu przyjścia nowego trenera, drużyna gra na dużo wyższej intensywności. Neestrup lubi piłkarzy kompaktowych, którzy ograniczają czas na podjęcie boiskowych decyzji do minimum. To właśnie dlatego stawia na tak wielu wychowanków, choć do wspomnianej charakterystyki pasuje również 29-letni Mohamed Elyounoussi, sprowadzony nie tak dawno jako wolny zawodnik.

[avatar size=”original” align=”center” link=”

Na pytanie o mocne strony drużyny, nasz rozmówca odpowiada wprost:

– Atak. Nie tylko przez wzgląd na trenera, który chce, aby jego drużyna grała ofensywnie, wręcz ryzykancko. FCK przede wszystkim ma jakość. Larsson, Elyounoussi, Claesson, Falk czy Goncalves to gracze, którzy dla większości klubów w Superligaen są nieosiągalni. A jest przecież jeszcze Achouri, młodzi Oskarsson i Bardghji czy kontuzjowany Cornelius. Jednym słowem- indywidualna klasa.

Nadziei Rakowa na awans można natomiast upatrywać… w osłabionej defensywie ekipy z Parken. Ze względu na uraz Gruzina, rozbity został mistrzowski duet Khocholava – Vavro. Jego miejsce na środku obrony przejął natomiast Kevin Diks, nominalny boczny obrońca. Po kontuzji wraca także doświadczony Nicolai Boilesen, który pewnie wykorzystał swój rzut karny w poprzedniej rundzie eliminacji.

Całościowo, środek obrony w ekipie FCK wygląda więc… mocno przeciętnie, co pokazało rewanżowe starcie w Pradze. Gdyby nie 10 (w tym jedna podwójna) interwencji Kamila Grabary, ekipa z Kopenhagi musiałaby się teraz skupiać na Lidze Europy. Podkreśla to również nasz ekspert, Wiktor Morawski:

– FCK sporo ryzykuje swoją grą. Nie oznacza to, że nie dowozi czystych kont, jednak niemal w każdym meczu dopuszcza rywali do dogodnych sytuacji bramkowych. Podopieczni Neestrupa są również podatni na dobrze wyprowadzane kontry.

[avatar size=”original” align=”center” link=”

Mistrzowie Polski nie mogą sobie jednak pozwolić na parkowanie autobusu w polu karnym. Szczególnie gdy rywal lubi prowadzić grę i przejmować inicjatywę w kluczowych fazach meczu.

– Niska defensywa i oddanie piłki Kopenhadze to fatalny pomysł – przynajmniej na papierze. FCK ma jakość indywidualną na wyższym poziomie od Rakowa, a ich plan na mecz zakłada atak i rozbicie każdego muru, jaki rywal postawi. Ciężko będzie wytrzymać dwa mecze pod ciągłym naporem graczy pokroju Claessona czy Goncalvesa. Mistrzowie Polski nie mogą dopuścić, by Kopenhaga zepchnęła ich do głębokiej obrony – dodaje Morawski.

Mamy więc do czynienia z konfliktem interesów. Aby zmaksymalizować swoje szanse na awans, Raków musi się odsłonić. W przypadku wycofania drużyny do głębokiej defensywy – tak jak przez pierwsze 45 minut meczu na Cyprze – jakość indywidualna graczy pokroju Mohameda Elyounoussiego (52 spotkania w reprezentacji Norwegii) czy tez Jordana Larssona (tak, z tych Larssonów) zapewne przechyliłaby szalę zwycięstwa na korzyść FCK.

Jeżeli Raków marzy o grze w najbardziej prestiżowych rozgrywkach Europy, starcia z rywalami pokroju FCK będą nieuniknione. Pomimo ciążącej nad nami przez laty klątwy Karabachu, drużyna z Kopenhagi jest zdecydowanie najtrudniejszym rywalem, jaki stanął na drodze „Medalików”. Patrząc na luki w defensywie Duńczyków oraz postawę Rakowa w poprzednich rundach, możemy jednak trzymać się nadziei, że hymn Ligi Mistrzów zostanie odegrany w Sosnowcu więcej niż jeden raz.

WIĘCEJ O ELIMINACJACH DO LIGI MISTRZÓW:

Fot.Newspix

W Weszło odpowiada głównie za dział social media, ale w wolnych chwilach nie stroni też od pisania. Doświadczenie w mediach zaczął zbierać jeszcze przed maturą - pracując wówczas dla redakcji Meczyki.pl (choć wszystko zaczęło się od serwisu Futbolowa Rebelia). Tuż po egzaminie został natomiast odkryty przez Mateusza Rokuszewskiego, ówczesnego redaktora naczelnego. Prywatnie kolekcjoner winyli (w większości hip-hopowych), kibic Bodø/Glimt, a także współtwórca trzech przewodników kibica związanych ze skandynawskim futbolem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Magiera: Cieszę się, że gola strzelił Żukowski. Zasłużył ciężką pracą na trafienie

Piotr Rzepecki
1
Magiera: Cieszę się, że gola strzelił Żukowski. Zasłużył ciężką pracą na trafienie

Liga Mistrzów

Ekstraklasa

Magiera: Cieszę się, że gola strzelił Żukowski. Zasłużył ciężką pracą na trafienie

Piotr Rzepecki
1
Magiera: Cieszę się, że gola strzelił Żukowski. Zasłużył ciężką pracą na trafienie

Komentarze

43 komentarzy

Loading...