Reklama

Nowy sezon, stary Haaland. Burnley bez szans w starciu z mistrzem Anglii

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

11 sierpnia 2023, 23:21 • 3 min czytania 9 komentarzy

Od zwycięstwa nad Burnley (3:0) Manchester City rozpoczął sezon, w którym broni mistrzostwa Anglii. Już od pierwszego spotkania król strzelców minionego sezonu – Erling Braut Haaland pokazuje, że ma chrapkę nie tylko na obronę Premier League, ale również tytułu najlepszego snajpera ligi angielskiej.

Nowy sezon, stary Haaland. Burnley bez szans w starciu z mistrzem Anglii

Poprzedni sezon był debiutanckim dla Erlinga Brauta Haalanda w Premier League. Czy skrępowało to Norwega? W żadnym razie. Po transferze z Borussii Dortmund z marszu stał się wiodącą postacią Manchesteru City, z którym zdobył mistrzostwo Anglii, Ligę Mistrzów i FA Cup. Przez cały sezon strzelił 52 gole, z czego aż 36 w lidze angielskiej, bijąc rekord Alana Shearera i Andy’ego Cole’a. Norweg prezentował się wręcz fenomenalnie. Z tego powodu aż 89% z przeszło 11 milionów graczy Fantasy Premier League wybrało go do swojego składu, co jest rekordowym wynikiem. Czy blisko dziesięć milionów ludzi z całego świata mogło się mylić?

Haaland strzela, a Guardiola wściekły

Zgodnie z teorią uśrednienia – nie. Zakłada ona zadawanie jednego pytania wielu osobom. Odpowiedzi wszystkich się sumuje, uśrednia, a wynik powinien być zbliżony do prawidłowej wartości. Oglądając jednak reakcję Pepa Guardioli na występ Haalanda w pierwszej połowie, można było nabrać wątpliwości. Katalończyk wyglądał jak furiat. Odepchnął kamerę, wyliczał coś na palcach, wyraźnie gestykulował, wręcz napastował napastnika. Dlaczego? Któż to raczy wiedzieć. Być może jest antagonistą teorii uśrednienia, którą podważa chińskie pytanie o długość nosa chińskiego cesarza. Żeby poznać na nie odpowiedź, trzeba wypytać dziesiątki Chińczyków. Problem w tym, że żaden z nich nigdy nie widział cesarza na oczy, bo było to zakazane.

GRAJ PREMIER LEAGUE W FUKSIARZ.PL!

I Guardiola wyglądał, jakby nie widział Haalanda w pierwszej połowie, a przecież był on fenomenalny. Minimalistyczny, ale fenomenalny. Potrzebował zaledwie dziewięciu kontaktów z piłką, trzech uderzeń i sytuacji o łącznej wartości goli spodziewanych na poziomie 0,55, by zdobyć dwie bramki. I nawet jeśli Burnley, prowadzone przez Vincenta Kompany’ego, który pod wodzą Guardioli rozegrał 62 spotkania w barwach Obywateli, długimi fragmentami potrafiło rozszyfrowywać poczynania Manchesteru City, przeciwstawiało się wysokim pressingiem, efektownym atakiem pozycyjnym, na końcu musiało mieć świadomość, że po drugiej stronie gra norweski bombardier.

Reklama

Na co stać Burnley?

Może był niewidoczny, może nie uczestniczył w budowaniu ataków, ale gdy przyszło, co do czego, robił swoje. Najpierw dołożył nogę w ogromnym ścisku w polu karnym, efektownie kończąc dogranie głową Rodriego. Potrzebował na to zaledwie czterech minut. Na kolejne pół godziny zniknął, ale gdy znowu się uaktywnił, wystrzelił potężną bombę pod poprzeczkę bramki Jamesa Trafforda. I było po meczu.

Manchester City przejął piłkę i zrobił z nią to, co umie najlepiej – turlał między sobą. Od lewej do prawej. Od prawej do lewej. Jak nie w przód, to w tył. Wszystko po to, by znaleźć kolejną lukę w szeregach obronnych The Clarets. Udało się to Rodriemu kwadrans przed końcem meczu, ale nie miało to już znaczenia. Guardiola wykorzystał przygniatającą przewagę do testowania nowych zawodników. Już w pierwszej połowie pojawił się Mateo Kovacić, który zastąpił kontuzjowanego Kevina De Bruyne. Po przerwie wszedł absolutny debiutant w Premier League – Josko Gvardiol, czyli najdroższy obrońca w historii futbolu. Obywatele sprowadzili Chorwata, płacąc Lipskowi 90 mln euro.

Co porażka z Manchesterem City oznacza dla Burnley? W zasadzie nic. Sezon bez punktów z Obywatelami skończy większość klubów Premier League. The Clarets muszą je zdobywać w meczach z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie, albowiem taki jest cel na ten sezon dla klubu z Turf Moor. Trzeba jednak oddać, że fragmentami można się było zachwycić grą podopiecznych Kompany’ego i jeśli zespół zdoła to podtrzymać, może być najładniej grającym beniaminkiem w tym sezonie.

Burnley – Manchester City 0:3 (0:2)

Bramki: Haaland 4′ i 36′, Rodri 75′

WIĘCEJ O ANGIELSKIM FUTBOLU:

Reklama

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
6
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Anglia

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
6
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

9 komentarzy

Loading...