Reklama

Prezes Matysek znalazł problem ligi – zaczynamy granie zbyt wcześnie!

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

08 sierpnia 2023, 15:28 • 4 min czytania 21 komentarzy

Rozbawił nas w miniony weekend wniosek jednego z komentatorów Canal+, który stwierdził, że Górnik Zabrze notuje progres, bo z meczu na mecz oddaje coraz więcej strzałów. Nie da się odmówić temu zdaniu logiki, bo faktycznie mecz po meczu rośnie liczba celnych uderzeń zabrzan. Z Radomiakiem było to zero, z Wartą jeden i z Piastem dwa. Na szczęście Adam Matysek, prezes klubu, zdefiniował przyczynę takiego stanu rzeczy.

Prezes Matysek znalazł problem ligi – zaczynamy granie zbyt wcześnie!

Otóż w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” powiedział tak:

Spójrzmy choćby na Piasta Gliwice, który wiosną był rewelacją podobnie jak my. Oni też szukają formy. Już wielokrotnie to mówiłem, ale moim zdaniem sezon ligowy w Polsce rusza za szybko. Zawodnicy mieli bardzo krótką przerwę pomiędzy rozgrywkami, a pamiętajmy, że tacy piłkarze, jak Jensen czy Janża mieli jeszcze powołania na zgrupowania reprezentacji. Erik dostał od nas trochę więcej wolnego, ale jak tylko po urlopie zaczął treningi miał problemy z kolanem. Jensen cały czas szuka formy z poprzedniego sezonu. Tak wczesne wznawianie rozgrywek w moim odczuciu nikomu nie służy.

fuksiarz-promocja

Zacznijmy może od końca. Dość brawurową tezą jest, że tak wczesne wznawianie rozgrywek NIKOMU nie służy. Zwłaszcza że tę tezę po trzech kolejkach stawia prezes ostatniego klubu w tabeli. Od razu zaznaczmy, że to nie jest tak, że Górnik Zabrze kończył sezon później niż inne zespoły. I nie zaczynał też nowego sezonu wcześniej niż reszta stawki. Jagiellonia mająca identyczną przerwę w graniu zdołała ugrać sześć punktów, Zagłębie siedem, Warta cztery, nawet każdy z beniaminków urwał przynajmniej jedno zwycięstwo. Tylko ten biedny, poszkodowany Górnik cierpi na syndrom krótkiej przerwy między sezonami.

Reklama

Inny odprysk tezy „wczesne zaczynanie ligi nikomu nie służy” daje nam rzut oka na pucharowiczów. Generalnie start ligi zbiega się z tym, że swoje mecze w pucharach zaczęły grać ekipy z TOP4 zeszłego sezonu i w pewnym sensie jest to też ukłon w ich kierunku, by byli w rytmie grania co trzy-cztery dni. Czy pucharowicze muszą narzekać? Cóż, niezbyt: wygrali osiem z dziesięciu meczów w Europie, dwa pozostałe zremisowali, w komplecie zameldowali się w III rundzie eliminacji swoich pucharów. W lidze? Lech zdobył punktów siedem na dziewięć możliwych, Legia ma 6/6, Raków 4/6 i Pogoń 6/6. Razem 23 na 27 możliwych do zdobycia oczek.

Czyli się da. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę, że możliwości finansowe każdej z tych ekip są większe od możliwości zabrzan.

No dobra, ale może Matysek ma rację, że ta przerwa jest jakaś kosmicznie krótka. Spójrzmy na liczby. Ostatni mecz ligowy w sezonie 2022/23 każdy ekstraklasowicze rozegrali 27 maja. Większość klubów do zajęć wróciła w drugiej połowie czerwca. Taki Górnik właśnie – 20 dnia czerwca. Jeśli nie myli nas matematyka, daje to 24 dni słodkiego byczenia się na urlopach. Z kolei między ostatnim meczem poprzedniego sezonu a pierwszym tego sezonu zabrzanie mieli 57 dni przerwy.

Może zatem przed rokiem ta przerwa była jakoś drastycznie dłuższa? – zapytacie. Jeśli komuś doba robi różnicę, to tak. Dwa sezony temu Górnik miał bowiem 58 dni przerwy między ostatnim meczem sezonu i pierwszą grą następnych rozgrywek.

Może prezesowi Matyskowi faktycznie ten dzień zrobił różnicę. Gdyby tylko urlop piłkarzy potrwał ten dzień dłużej, to zabrzańska maszyna rozjechałaby Radomiaka jak walec, z Grodziska wywiozła trzy punkty, a ten Piast do Zabrza nie miałby właściwie po co przyjeżdżać.

Reklama

My już naprawdę nie możemy słuchać tych „a bo przerwa za długa”, później „a bo przerwa za krótka”, następnie „a bo mundial w środku sezonu”, wreszcie „a po kończymy granie w grudniu”. Ile razy już ktoś podnosił ten argument, że wszystko byłoby pięknie, gdyby nie ten wstręty kalendarz. Za każdym razem odnosimy wrażenie, że wypowiadający te słowa najlepiej chcieliby, żeby kolejek Ekstraklasy było osiemnaście. A dni odpoczywania tak ze dwa razy więcej – przynajmniej.

Od razu do głowy przychodzi ta scena z „Dnia Świra” w autobusie. Trwają w niej jakieś przedziwne szachy ze zmienianiem miejsc. – A że przy oknie, a że przodem, a że bokiem, a że nie wiadomo dlaczego. Dlaczego wziąć mym udziałem jest taka paranoja – mówi narrator Miauczyński.

Możemy zadać sobie to samo pytanie. A że za wcześnie zaczynamy, a że za późno, a że nie wiadomo dlaczego.

Skupcie się, ludzie, na dobrej grze i punktowaniu, a nie liczeniu dni w kalendarzu. Zaraz dojdziemy do momentu, że granie trzeba zaczynać przed 22 lipca, bo to jeszcze okres zodiakalnego raka, a później wchodzimy już w okres lwa, a to nikomu w tej lidze nie jest potrzebne.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

21 komentarzy

Loading...