Eliminacje europejskich pucharów, polski zespół, Karabach. To połączenie nie kończyło się dobrze dla przedstawicieli Ekstraklasy. Nie dała rady Wisła Kraków, Piast Gliwice, Legia Warszawa i ostatnio Lech Poznań, a dzisiaj w drugiej rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów z najlepszą drużyną Azerbejdżanu zmierzy się Raków Częstochowa. Oh, shit, here we go again…
Zacznijmy realistycznie albo wręcz pesymistycznie.
Raków – Karabach: zapowiedź
Karabach to zmora polskich zespołów. Przeklęty rywal, który pierze nas zapamiętale i przerywa tylko, by sprawdzić, czy aby równo puchnie. Jeśli szefowie naszych klubów chcieliby rozśmieszyć mistrzów Azerbejdżanu, wystarczy opowiedzieć im o swoich marzeniach dotyczących występów w fazach grupowych europejskich pucharów. Przynajmniej wreszcie wyrządziliby im jakąkolwiek krzywdę – trener Gurban Gurbanow i reszta dostaliby zajadów od śmiechu…
SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ
Co by nie mówić o Karabachu, cyklicznie spuszcza nam wpierdziel i jakimś cudem zawodnicy pokroju Patricka Andrade, Owusu, Abdellaha Zoubira, Kady’ego Iuriego Borgesa Malinowskiego, Qary Qarajewa czy Filia Ozobicia wyglądają na tle naszych eksportowych piłkarzy niczym kandydaci do Złotej Piłki, którzy zrządzaniem złośliwego losu uchowali się przed skautami z poważnych rozgrywek. Na siedem meczów z ekipą z Baku (bo w Agdamie nie może grać ze względu na konflikt azersko-ormiański) drużyny z Ekstraklasy pięciokrotnie dostały manto, raz zremisowały i raz odniosły zwycięstwo.
- 2010: Wisła Kraków 0:1 i 2:3
- 2013: Piast Gliwice 1:2 i 2:2 po dogrywce
- 2020: Legia Warszawa 0:3
- 2022: Lech Poznań 1:o i 1:5
Bida z nędzą.
Zmieniały się czasy i zmieniali się zawodnicy, ale rezultat końcowy pozostawał taki sam. Pozytywny dla Karabachu.
Dlatego wypada oszczędnie cieszyć się, że to przecież już trochę inna drużyna, skoro nie ma w niej Owusu, Kady’ego, Ozdobicia czy Ibrahimy Wadjiego. Bo po pierwsze, ciągle są Zubir, Marko Janković czy Marko Vesović, wrócił z Partizana Belgrad Andrade, a do tego sprowadzono niejakiego Juninho czy Hamidou Keytę. Oczywiście, w tym momencie wiele nam te nazwiska nie mówią, ale czy Owusu albo Kady przed meczami z Legią lub Lechem mówiły? No nie. Może ekipa Gurbanowa faktycznie jest ciut słabsza, a może nie. Historia uczy nas pokory w tej sprawie.
Ponadto Karabach to zespół bardzo, bardzo doświadczony w europejskich pucharach. Ujmijmy to tak – w ostatniej dekadzie ekipa z Baku rozegrała więcej sezonów w fazie grupowej Ligi Europy (siedem) niż Raków w Ekstraklasie (cztery).
Kurtyna.
A może jednak będzie inaczej?
A skończmy optymistycznie.
Raków zdaje się być mocniejszy niż rok temu o tej porze Lech Poznań, który do rywalizacji z czempionem Azerbejdżanu (dziewięć mistrzostw w ostatnich dziesięciu sezonach) przystępował z nowiuśkim trenerem (John van den Brom objął Kolejorza w trakcie przygotowań), bez bramkarza (wybacz Arturze Rudko, tak to zapamiętaliśmy), z kłopotami w środku obrony (stoperzy sklejani taśmą izolacyjną i butaprenem, byle tylko wystąpili), osłabieniami (odeszli Jakub Kamiński i Dawid Kownacki oraz Tomasz Kędziora) i bez wzmocnień (Filip Dagerstal został wypożyczony dawno po tym dwumeczu, a Afonso Sousa potrzebował czasu, by się obronić).
Co prawda Raków ma nowego szkoleniowca, ale przecież Dawid Szwarga pracuje w Częstochowie od dwóch lat i nie musi nikogo poznawać. Do tego poza urazem Iviego Lopeza (i trenerem Markiem Papszunem, rzecz jasna) nikt ważny drużyny spod Jasnej Góry nie opuścił (Vladislavsie Gutkovskisie i Sebastianie Musioliku, wybaczcie, a Patryk Kun wiosną był marginalizowany kosztem Jeana Carlosa Silvy), za to dokonano dwunastu transferów, z czego Łukasz Zwoliński i John Yeboah już zdążyli pokazać się z dobrej strony, a ten najgłośniejszy – Sonny Kittel – dopiero szykuje się do debiutu.
Idźmy dalej – mistrz Polski nie może się równać doświadczeniem z Karabachem, ale też w krótkiej karierze w eliminacjach europejskich pucharów wstydu nie przynosił. Z czternastu spotkań wygrał dziewięć i w aż jedenastu zachował czyste konto. Tak, tak, to było za Papszuna, natomiast Szwarga zaczął godnie – od dwóch potyczek na zero z tyłu z Florą Tallinn, do których dołożył jeszcze dwie – z Legią w Superpucharze (choć tutaj manto w karnych) i w Ekstraklasie z Jagiellonią Białystok.
Słowem, jak Rakowowi trudno się strzelało gole, tak się trudno strzela.
Wreszcie styczniowy sparing – RKS gładziutko przejechał się po przeciwniku z Azerbejdżanu 3:0 i nawet nie oglądał za siebie. Nie, to nie znaczy, że dzisiaj lub w rewanżu również będzie lekko, łatwo i przyjemnie, ale jakaś dawka wiedzy na temat rywala to była.
– Na pewno ten mecz towarzyski pozwolił nam zderzyć się z jakością Karabachu na boisku. Analizy są potrzebne i dużo dają, jednak dopiero zmierzenie się z tym zespołem na murawie daje pełny obraz umiejętności i tego jak ten przeciwnik wygląda na naszym tle. Oczywiście braliśmy ten sparing pod uwagę przygotowując się do meczu, ale nie był kluczowy. Kluczowa jest obecna dyspozycja jednej i drugiej drużyny – przekonywał Szwarga.
By porównać obecne dyspozycje jednej i drugiej drużyny zerkamy w ranking Elo, z którego wynika, że faktycznie, mocniejszy jest Karabach, aczkolwiek ledwo, ledwo – ekipa z Baku zebrała 1571 punktów, a Raków 1554. Malutka różnica.
Więc może… jednak tym razem skończy się inaczej?
***
Według naszych kumpli z Fuksiarza faworytem dzisiejszego meczu w Częstochowie jest Raków – kurs na zwycięstwo mistrzów Polski to 2.07. Na wygraną Karabachu – 3.70, a na remis – 3,30. Warto zwrócić również uwagę na scenariusz, w którym częstochowianie wygrają i nie stracą gola. Kurs na takie zdarzenie wynosi aż 3,00, a przecież wspominaliśmy, że Raków w europejskich pucharach zachowywał czyste konto w jedenastu z czternastu spotkań.
WIĘCEJ NA WESZŁO: