Sensacyjne mistrzostwo Francji z Lille w sezonie 2020/21, a latem 2022 roku angaż w Paris Saint-Germain i możliwość poprowadzenia tercetu Mbappe – Neymar – Messi. Kariera trenerska Christophe Galtiera w ostatnim czasie naprawdę spektakularnie rozkwitła. Wprawdzie kadencja francuskiego szkoleniowca w PSG okazała się finalnie krótka i niezbyt udana, ale wydawało się prawdopodobne, że lada moment 57-latek powróci do akcji jako lider kolejnego interesującego projektu piłkarskiego. Tymczasem w tej chwili nie jest nawet pewne, czy Galtier dostanie jeszcze jakąkolwiek szansę w futbolu na najwyższym poziomie. Ciążą na nim bowiem oskarżenia o rasizm i islamofobię.
– Wczoraj wieczorem poszedłem do restauracji. Wszyscy kibice, którzy do mnie podeszli, powiedzieli, że gra u nas za dużo czarnych. Julien, musisz zdać sobie sprawę, w jakim jesteśmy mieście. Nasza drużyna nie odzwierciedla pragnień kibiców. Moich również – między innymi takie słowa miał usłyszeć od Galtiera dyrektor Julien Fournier za czasów wspólnej pracy obu panów w OGC Nice. 30 czerwca trener został aresztowany, grożą mu nawet trzy lata pozbawienia wolności.
W tle całego skandalu błąka się natomiast pytanie: czy trener ma prawo frustrować się, że zbyt wielu jego podopiecznych pości w trakcie ramadanu, czy jest to już – mówiąc za Orwellem – myślozbrodnia?
Szczytowy moment
Wiosną 2021 roku Christophe Galtier triumfował.
Francuz od dawna był już wprawdzie fachowcem niezwykle cenionym w Ligue 1, przez lata pracował na swoją reputację na ławce trenerskiej AS Saint-Etienne, ale w sezonie 2020/21 dowodzone przez niego Lille sprawiło jedną z największych sensacji w najnowszych dziejach francuskiej ekstraklasy, wprowadzając tym samym szkoleniowca na zupełnie nowy poziom sławy. Ekipa ze Stade Pierre-Mauroy – skupiona wokół takich graczy jak Burak Yilmaz, Jonathan David, Mike Maignan, Jonathan Ikone, Jose Fonte czy Boubakary Soumare – nieoczekiwanie zdetronizowała bogaczy z Paris Saint-Germain i sięgnęła po mistrzostwo kraju. Co naturalne, nazwisko Galtiera natychmiast zaczęło się przewijać w rozmaitych medialnych spekulacjach. Francuza łączono między innymi z przeprowadzką do Anglii.
Marsylczyk podjął jednak decyzję – przynajmniej z pozoru – zaskakującą. Ani nie przedłużył współpracy z Lille, ani nie zaczekał na ofertę z któregoś z topowych klubów, ani nie ruszył na podbój Premier League. Wybrał pracę w OGC Nice – zespole, który w sezonie 2020/21 uplasował się na dziewiątej lokacie w Ligue 1. To dość rzadko spotykana sytuacja, by szkoleniowiec opromieniony glorią chwały postanawiał, jakkolwiek spojrzeć, zejść o półkę niżej, zamiast wspiąć się na szczyt.
Tylko że Nicea nie była po prostu jednym z kilku średniaków francuskiej ekstraklasy, mówimy o klubie ze sporymi ambicjami. W 2019 roku drużynę przejął brytyjski miliarder sir Jim Ratcliffe, szef grupy INEOS, latami typowany w mediach na przyszłego właściciela Manchesteru United. – Żaden projekt piłkarski nie może dojrzeć w ciągu dwóch-trzech lat. Nie mamy zamiaru zmienić naszej filozofii. Nie będziemy dokonywać wielkich transferów, bo to nie zapewni nam równomiernego rozwoju. Pewnie osiągnęlibyśmy krótkofalowy sukces, ale na dłuższą metę nie miałoby to sensu. Całą naszą energię musimy włożyć w akademię. Musimy budować przyszłość klubu. Robimy to w wymiarze globalnym, współdziałając z FC Lausanne-Sport oraz RC Abidjan – tłumaczył Brytyjczyk. – Musimy pokładać wiarę w młodych piłkarzach, popychać ich do rozwoju i, od czasu do czasu, sprzedawać. Co nie oznacza, że nasz model biznesowy jest nastawiony wyłącznie na transfery. Uważam, że dysponujemy w Nicei wystarczająco jakościowym składem, by walczyć o czołowe lokaty.
OGC Nice i Christophe Galtier. Trener mistrzowskiego Lille buduje kolejny projekt
Galtier dał się zatem namówić do roli jednego z liderów nicejskiego projektu. Kiedy 14 sierpnia 2021 roku jego nowi podopieczni zmiażdżyli na wyjeździe Lille aż 4:0, a dwa tygodnie później takim samym stosunkiem bramek rozbili Girondins Bordeaux, atmosfera wokół ekipy „Orląt” stała się naprawdę gorąca i pełna ekscytacji. Mogło się wydawać, że Galtier jest w stanie powtórzyć wyczyn z poprzedniej kampanii, tylko że z innym zespołem. Potem tak kolorowo już jednak nie było. Finalnie nicejczycy zajęli odrobinę rozczarowujące, piąte miejsce w Ligue 1 i polegli z Nantes w finale Pucharu Francji. Dziennikarze regularnie informowali o napiętej atmosferze na Stade de Nice. Ponoć Galtier miał na pieńku z niektórymi zawodnikami, a dodatkowo nie dogadywał się z kierownictwem klubu.
– Szczerze mówiąc… to dobrze, że odszedł. Miał kilka starć z zawodnikami Nicei, nawarstwiło się mnóstwo problemów. To rozwiązanie będzie korzystne dla wszystkich. Galtier będzie zadowolony, a w szatni również poprawi się sytuacja wraz z powrotem Luciena Favre’a – podsumował bramkarz Yoan Cardinale.
Życiowa szansa
Dlatego gdy latem 2022 roku po Francuza zgłosiło się Paris Saint-Germain, tak naprawdę wszyscy odczuli ulgę i zadowolenie. Grupka niepocieszonych zawodników Nice, bo wreszcie mieli spokój od Galtiera. Działacze, bo mogli postawić na szkoleniowca, który będzie się z nimi częściej zgadzał w temacie konstruowania kadry pierwszego zespołu. A także sam trener, ponieważ – co tu kryć – oferta z klubu tego kalibru stanowi przepustkę do natychmiastowej rywalizacji o najwyższe cele. PSG to nie jest przecież zespół wymagający wieloletniej pielęgnacji i mozolnych ulepszeń, by osiągnąć sukces. Cieszył się także Luis Campos, mianowany w czerwcu 2022 roku doradcą zarządu PSG do spraw transferowych i organizacyjnych. Portugalczyk przed laty udanie współpracował z Galtierem w Lille.
Wszystko składało się więc w logiczną całość, choć znaków zapytania również nie brakowało.
Christophe Galtier w PSG – pułapka czy życiowa szansa?
Jako się rzekło, Galtier wielokrotnie udowadniał swoją klasę na francuskim podwórku, ale nie mógł się pochwalić sukcesami na europejskiej arenie, a przecież to zwycięstwo w Lidze Mistrzów stanowi od dawna największą obsesję władz PSG. No i nie sposób było nie dostrzec, że do paryskiej szatni trafił szkoleniowiec kompletnie nieobyty w kontaktach z gwiazdami największego kalibru. A wiadomo nie od dziś, że okiełznanie grupy, w której prym wiodą Kylian Mbappe, Neymar, Leo Messi, Sergio Ramos, Marquinhos, Marco Verratti czy Gianluigi Donnarumma to nie jest bułka z masłem. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że dużo większym wyzwaniem dla trenera PSG jest zbudowanie odpowiedniej atmosfery, niż ustalenie najskuteczniejszej taktyki.
Przed mistrzostwami świata Galtier w obu tych aspektach radził sobie nieźle. Wprawdzie paryżanie trochę zawiedli w Champions League, plasując się na drugim miejscu w swojej grupie, ale w Ligue 1 na ogół naprawdę imponowali formą. Nie przegrali ani jednego z pierwszych szesnastu ligowych spotkań, często demolowali oponentów w wielkim stylu, co wcale nie było dla tego zespołu takie oczywiste za kadencji Mauricio Pochettino. Messi wreszcie złapał wiatr w żagle po rozstaniu z Barceloną, przebudził się również Neymar, tempa nie zwalniał Mbappe. Wszystko zmieniło się jednak po powrocie piłkarzy PSG z Kataru. Plaga kontuzji, połączona z regresem formy poszczególnych zawodników i generalnym rozprężeniem kompletnie rozregulowała paryską ekipę. Najlepiej było to widać w przegranym gładko dwumeczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium. Ale nawet w Ligue 1 paryżanie zaczęli co i rusz notować wpadki.
Ostatecznie obronili tytuł mistrzowski, lecz z minimalną przewagą nad Lens. Tymczasem francuskie media prześcigały się w kolportowaniu pogłosek o napięciach wewnątrz zespołu. Ponoć na jednym z treningów doszło nawet do nieporozumienia na linii Galtier – Messi. Stało się zatem oczywiste, że 57-latek, mimo zwycięstwa w Ligue 1, nie utrzyma się na stanowisku trenera PSG. Klub znów zaczął rozpaczliwe poszukiwania nowego otwarcia, nowej koncepcji, nowego impulsu.
Stanęło na zatrudnieniu Luis Enrique. Za Galtierem na pewno nikt w Paryżu płacze.
Poważne oskarżenia
Z drugiej strony, sam Galtier właściwie też nie miał powodów do rozpaczania. Podjął rękawicę, poprowadził jeden z najsilniejszych klubów Starego Kontynentu. Zarobił furę kasy. Dorzucił do dorobku drugie mistrzostwo kraju. Na pewno nie rozczarował na tyle, by działacze silnych europejskich ekip na zawsze postawili na nim krzyżyk. Zresztą już w czerwcu Francuza łączono z pracą w Napoli, informowali o tym między innymi dziennikarze „L’Equipe”. Nic nie wskazywało na to, by okres po rozstaniu z PSG miał być dla Galtiera szczególnie skomplikowany czy bolesny. Teraz jednak cała jego dalsza kariera stoi pod znakiem zapytania.
Czarne chmury nad głową trenera zaczęły się zbierać już w kwietniu. Na antenie RMC Sport (w programie „l’After Foot”) Daniel Riolo podchwycił aferę, ujawnioną nieco wcześniej przez niepokornego dziennikarza Romaina Molinę. Obaj redaktorzy dotarli do wiadomości mailowej, w ramach której Julien Fournier, dyrektor sportowy OGC Nice, żali się Davidowi Brailsfordowi z INEOS na nieetyczne zachowanie Galtiera. – Czuję się zobowiązany – biorąc pod uwagę twoje nowe zadania [Brailsford został dyrektorem ds. sportu w INEOS] i fakt, że sezon jest już zakończony – by w szczegółach poinformować cię o wydarzeniach, które omawialiśmy w poprzedni piątek. To zagadnienie leżało mi na sercu przez cały sezon. Nie mam zamiaru rozpisywać się tutaj o wszystkich trudnościach, jakie napotkałem przy współpracy z trenerem. To normalna część mojej pracy i będzie to elementem podsumowania sezonu, jakie przygotuję – pisał Fournier. – Jednak miniony sezon był dla mnie szczególnie trudny. Musiałem tolerować ze strony trenera (ani na moment ich nie akceptując) zachowania, komentarze i zdarzenia, które są nie do zaakceptowania. Które kłócą się z wartościami, jakimi staram się w życiu kierować. Chcę je teraz po kolei wypunktować. O wszystkim informowałem na bieżąco twojego poprzednika, ale teraz uważam za kluczowe, byś ty również otrzymał precyzyjne informacje w tej sprawie.
Co zatem wypunktował Fournier?
- „9 sierpnia 2021 roku, na jego wyraźną prośbę, spotkałem się z synem i tak zwanym agentem (działającym bez licencji) trenera. Dwa dni po pierwszym meczu ligowym. Powiedział mi wówczas, że sytuacja jego ojca jest nie do zniesienia. Stwierdził: – Julien, to nie działa. Mój tata był wczoraj we łzach, nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Ta drużyna do niego nie pasuje, to nie może tak dalej działać. Zbudowałeś drużynę z hołoty. W szoku po tym, co usłyszałem, poprosiłem o większą precyzję. – W tym zespole są sami czarni. Połowa piłkarzy co piątek biega do meczetu. […] Powiedziałem panu Johnowi Valović-Galtierowi, że czuję się osobiście obrażony jego wypowiedziami i poprosiłem, by natychmiast opuścił mój gabinet”.
Z dalszej relacji dyrektora wynika, że wówczas do jego gabinetu przyszedł sam Christophe Galtier.
- „Powiedział, że powinniśmy brać pod uwagę realia miasta i że nie możemy mieć tak wielu czarnoskórych i muzułmanów w drużynie. Potem dodał: – Wczoraj wieczorem poszedłem do restauracji. Wszyscy, którzy do mnie podeszli, powiedzieli, że gra u nas za dużo czarnych. Julien, musisz zdać sobie sprawę, w jakim jesteśmy mieście. To jest miasto, którym kiedyś rządził Jacques Medecin. Nasza drużyna nie odzwierciedla pragnień kibiców. Moich również„.
Jacques Medecin, mer Nicei w latach 1966-1990, słynął z rasistowskich poglądów. Popierał nawet apartheid.
Fournier opowiadał dalej:
- „[…] Nadejście ramadanu stało się teatrem niesłychanych scen, które zmusiły mnie do kolejnej oficjalnej interwencji. Tygodnie poprzedzające ramadan dały bowiem pretekst trenerowi do nieustannych narzekań na zbyt liczną grupę muzułmanów w zespole. Galtier dawał wyraźnie do zrozumienia, iż jego zdaniem praktykowanie ramadanu nie może się łączyć z uprawianiem sportu na najwyższym poziomie. Trener notorycznie wyrażał swoją frustrację. Podczas marcowego spotkania, w trakcie którego miałem wysłuchać jego uwag odnośnie kształtu kadry na kolejny sezon, Galtier przyznał, że chce głębokich zmian w drużynie. Najpierw przedstawił sportowe argumenty, ale później podkreślił, że pragnie jak najbardziej radykalnego ograniczenia liczby muzułmanów. Przede wszystkim życzył sobie, byśmy pozbyli się Jean-Claira Todibo, Youcefa Atala, Hichama Boudaouiego, Amine Gouiriego i Mario Leminy. […] Kiedy zaproponowałem wzmocnienie defensywy Ozanem Kabakiem, trener odpowiedział, że Turek zapewne jest muzułmaninem, więc on nie chce tego transferu.
Dyrektor przyznał, że w tym momencie nie zareagował, by nie pogarszać i tak napiętych relacji z trenerem w newralgicznym okresie sezonu. Miało to rzekomo rozzuchwalić Galtiera, który następnego dnia odkrył, iż ściągnięty w zimowym oknie transferowym Billal Brahimi również pości.
- Trener napisał mi: – Billal to kolejny zawodnik obchodzący ramadan w dniu meczowym. Przed podpisaniem kontraktu mówiono mi zupełnie co innego. Jestem zniesmaczony i wściekły. Brahimiego zabrakło w kadrze meczowej na kolejny mecz. Wówczas odpisałem Galtierowi: – Mam nadzieję, że o twojej decyzji zadecydowały wyłącznie względy sportowe. Musimy poważnie porozmawiać na temat ramadanu […], jednak nie mogą zaakceptować, by w klubie podejmowano jakiekolwiek decyzje na podstawie kryteriów religijnych czy rasowych. Musisz to przyjąć do wiadomości.
W końcu miarka się przebrała. Fournier wspomina w mailu, że oznajmił trenerowi wprost, iż ten musi zmienić swoje podejście, a jeśli nie jest w stanie się na to zdobyć, może opuścić klub. O sprawie dowiedział się nawet Bob Ratcliffe, młodszy brat właściciela INEOS. Trenerowi przedstawiono również precyzyjne badania i analizy, z których niezbicie wynikało, że ramadan nie ma negatywnego wpływu na przygotowanie fizyczne zawodników Nicei. Ale Galtier nie odpuścił.
Z tej perspektywy, jego przedwczesne rozstanie z „Orlętami” nie wygląda już tak mgliście i zaskakująco.
Dziennikarze „Nice-Matin” donieśli, że trener otwarcie zaapelował do graczy obchodzących ramadan, by odpuszczali post w dniu meczu. Niektórzy zaakceptowali tę prośbę, ale część muzułmanów przyjęła to bardzo źle. Choćby Jean-Clair Todibo, który w przypływie wściekłości na słowa Galtiera kopnął w pachołek treningowy. Zdaniem wspomnianego już Romaina Moliny, cała sprawa była medialnie tuszowana zarówno przez przedstawicieli Nicei, jak i później przez Paris Saint-Germain.
Podzielone środowisko
Skandalu nie udało się jednak ukrywać w nieskończoność. Julien Fournier, który również rozstał się z OGC Nice, już jesienią 2022 roku przemycał w swoich medialnych wystąpieniach sugestie, jakoby wiedział na temat Galtiera coś, co może na zawsze zakończyć jego karierę trenerską.
Ujawnienie korespondencji Fourniera z Brailsfordowem poruszyło lawinę. 30 czerwca Galtier i jego przybrany syn zostali zatrzymani przez policję pod zarzutem dopuszczenia się dyskryminacji rasowej i religijnej. Data procesu została wyznaczona na 15 grudnia. – Christophe Galtier odpowie na zarzut dyskryminowania na podstawie przynależności lub jej braku do rzeczywistej lub domniemanej grupy etnicznej, narodowej, rasowej bądź religijnej – wyjaśnił prokurator Xavier Bonhomme. John Valović-Galtier został zwolniony z aresztu i nie usłyszał żadnych zarzutów. Tymczasem jego ojciec naturalnie wszystkiemu zaprzecza. Zresztą już w kwietniu zapewniał: – Byłem zdumiony komentarzami na mój temat i nieodpowiedzialnym sposobem ich opublikowania. Jestem wychowankiem osiedli HLM. Dorastałem w różnorodnym środowisku. Nauczono mnie szacunku do innych niezależenie od ich pochodzenia, koloru skóry czy religii.
Wspomniane przez szkoleniowca osiedla HLM (habitation a loyer modere – „mieszkania z czynszem umiarkowanym”) skupiają obecnie najbiedniejszych mieszkańców Francji i – z wielu przyczyn, między innymi oddalenia od centrów miast – są targane rozmaitym problemami społecznymi.
Zdecydowałem się podjąć kroki prawne przeciwko tym, którzy mnie zniesławili i mogę być tylko zadowolony z rozpoczęcia dochodzenia
Christophe Galtier w kwietniu 2023 roku na łamach „L’Equipe”
Trudno powiedzieć, jak rozwinie się cała sprawa. Mail autorstwa Juliena Fourniera, który wiosną wyciekł do mediów, szalenie zbulwersował część środowiska piłkarskiego we Francji, ale wciąż mówimy tylko o wspomnieniach dyrektora, a nie wiadomościach napisanych bezpośrednio przez samego Galtiera. Trener twierdzi, że nigdy tego rodzaju dyskusji z Fournierem nie prowadził, a więc mamy tutaj słowo przeciwko słowu. Bardziej kłopotliwe dla szkoleniowca mogą się okazać zeznania innych pracowników OGC Nice, o ile oczywiście potwierdzą oni, że Galtier chciał kształtować kadrę w oparciu o pozasportowe przesłanki. Didier Digard, członek sztabu szkoleniowego Nicei, już zdążył stwierdzić w jednym z wywiadów: – Mam tylko nadzieję, że prawda wyjdzie na jaw.
Nie jest sekretem, że Digard (muzułmanin) nie dogadywał się najlepiej z Galtierem.
Trzeba jednak podkreślić, że trener ma też w piłkarskim środowisku wielu obrońców. Stanął za nim murem między innymi Burak Yilmaz. – Nigdy nie odnotowałem choćby najmniejszego negatywnego gestu z jego strony, związanego z moją religią lub narodowością – stwierdził twardo Turek, cytowany przez „So Foot”. Złego słowa o koledze po fachu nie może również powiedzieć Laurent Blanc. – W PSG nic nie działa tak, jak działać powinno. Sam się o tym przekonałem, to ponura historia. Zobaczymy, jak klub sobie poradzi w przyszłości. Jedno wiem na pewno – Christophe Galtier to człowiek, którego znam od czterdziestu lat i nie wierzę, by był rasistą. To zarzut, który dzisiaj stawia się publicznie za łatwo i za szybko. Cokolwiek się o nim dziś mówi, Christophe pozostaje moim przyjacielem. W podobnym tonie wypowiedzieli się między innymi Bruno Genesio, Franck Haise, Jean-Michel Aulas, Jose Fonte, Roland Romeyer czy Mevlut Erding.
Natychmiast przypomniano sobie także, że rodzice Galtiera to tak zwani pieds-noirs – francuscy repatrianci, którzy wyjechali z Algierii po odzyskaniu przez ten kraj niepodległości. Sam trener opowiadał przed laty w programie „20 minutes”: – W Algierii przyszli na świat moi rodzice i mój starszy brat. Często słyszałem, jak rodzice rozmawiają z przyjaciółmi o tym, do jakiego stopnia złamała im serce konieczność opuszczenia domu. Moje postrzeganie tego tematu naznaczył też film „Le Coup de Sirocco” i słynna scena, gdy widzimy Marthe Villalongę tuż po repatriacji. Bierzemy ją wówczas za żebraczkę. Moja mama zawsze płacze na ten widok. Wiem, że to dla niej bardzo trudne, ale pewnego dnia powiedziałem rodzicom wprost, że Algieria należy do Algierczyków, a nie do Francuzów. Byli zszokowani, ale przemawiałem z głębi serca. Rozumiem ich doświadczenia, które ukształtowały ich światopogląd, ale mój obraz świata jest inny.
Galtier przyznał również, że jego największym sportowym idolem jest Zinedine Zidane. – Ja też jestem Zidanem. Jestem wszystkim, co on uosabia. To piłkarz będący symbolem udanej integracji. Bóg jeden wie, jak ważny to symbol dla nas, marsylczyków. Zwłaszcza potomków repatriantów, takich jak ja. Nie sądzę, by on chciał być tym symbolem, ale dla mnie – zawsze nim będzie. Doceniam jego pokorę i człowieczeństwo.
Hipokryzja?
Niektórzy komentatorzy przekonują, że gromy sypiące się na głowę Galtiera to tak naprawdę przykład zbiorowej hipokryzji, ponieważ w praktyce większość działaczy i trenerów przy budowie zespołu bierze pod uwagę kwestie narodowościowe czy religijne. Mało kto chce mieć bowiem w składzie zbyt wielu zawodników obchodzących ramadan albo jednocześnie opuszczających klub w trakcie sezonu z uwagi na Puchar Narodów Afryki. Jeżeli mówimy o kilku, czy wręcz kilkunastu piłkarzach – trudno nie postrzegać tej kwestii w kategoriach potencjalnego problemu. A za problemy koniec końców obrywa przecież szkoleniowiec.
Aczkolwiek sytuacja Galtiera jest jednak trochę inna. Po pierwsze, zarzuca się Francuzowi czynienie uwag zabarwionych rasistowsko („to jest miasto Jacquesa Medecina”), a to jest nie do obrony. Poza tym, on nie tylko – przynajmniej według relacji Fourniera – nie chciał ściągać do Nicei kolejnych praktykujących muzułmanów, ale oczekiwał też, iż klub pozbędzie się paru wcześniej zatrudnionych. Podobno próbował także namawiać graczy do przerwania postu. Wracamy więc do pytania postawionego na wstępie – czy szkoleniowcowi wolno w ogóle kalkulować w ten sposób, czy jest to przykład dyskryminacji?
Antoine Kombouare, były już szkoleniowiec Nantes, w 29. kolejce minionego sezonu nie znalazł miejsca w kadrze meczowej dla Jaouena Hadjama, reprezentanta Algierii, gdy ten podtrzymał swoją decyzję o poszczeniu w trakcie dnia meczowego. – Rozumiem, że wywołało to kontrowersje, ale dla mnie – żadnych kontrowersji tutaj nie ma. Jestem trenerem, ustalam więc zasady i granice, w ramach których funkcjonują moi zawodnicy. W ciągu tygodnia nie mam problemu z obchodzeniem przez piłkarzy ramadanu. Staramy się pracować w ten sposób, by ich w tym wspierać. Kiedy zarządzam podwójną sesję treningową, oni nie muszą się na niej pojawiać. Chcemy ich chronić, nie mogą zrobić sobie krzywdy. Z drugiej strony, obowiązuje jasna zasada – w dniu meczu nie wolno pościć. Ci, którzy tego nie przestrzegają, nie są przeze mnie powoływani do gry. Szanuję fakt, że Jaouen Hadjam pości, ale on musi uszanować moje reguły.
– Dotyczy to wszystkich sześciu graczy, którzy obchodzą ramadan – dodał Kombouare podczas konferencji prasowej. – Tylko Jaouen upiera się, by pościć również w dniu meczu. Powtarzam, w tygodniu nie mam z tym problemu. Nie nakładam na poszczących piłkarzy żadnych sankcji. Chcę, żeby byli częścią zespołu w stu procentach. Jestem szkoleniowcem od dwudziestu lat, zawsze pracowałem w ten sposób i nie zamierzam się zmieniać. To nie jest łatwy okres, rozgrywamy spotkania o dużej intensywności. A przede wszystkim posiłki w dniu meczu to dla mnie czas, gdy jesteśmy razem. Wspólnie jemy, jednoczymy się.
Sędziowie w Premier League otrzymali niedawno specjalne wytyczne, by w trakcie ramadanu – na życzenie zawodników – zatrzymywać wieczorne spotkania ligowe i pozwalać poszczącym w ciągu dnia piłkarzom na uzupełnienie płynów i szybkie podładowanie się żelami energetycznymi, rzecz jasna już po zachodzie słońca. Francuska federacja (FFF) odrzuciła jednak ten pomysł, traktując go jak sprzeczny z zasadą sekularyzmu. – Federacja i jej organy, którym powierzono misję służby publicznej, muszą stać na straży podstawowych wartości Republiki Francuskiej – napisano w oficjalnym oświadczeniu. W podobnym tonie uzasadniono również niedawno zakaz noszenia przez piłkarki hidżabów podczas meczów. Muzułmańskie zawodniczki protestowały,powstał nawet ruch Les Hijabeuses, ale Rada Stanu utrzymała postanowienie FFF w mocy. – Federacje odpowiedzialne za zapewnienie prawidłowego funkcjonowania powierzonych im rozgrywek, mogą nałożyć na swoich zawodników obowiązek neutralności ubioru podczas zawodów w celu zagwarantowania sprawnego przebiegu meczów i zapobieżenia napięciom.
Przedstawiciele FFF podkreślili, że „hidżab nie jest zwykłym nakryciem głowy, ale ostentacyjnym przejawem podporządkowania się kobiet mężczyznom”. Prawnik Frederic Thierez, który wspierał ruch Les Hijabeuses, odparł ironicznie: – Że też nie widzą zagrożenia w ofensywie politycznego islamizmu z Zatoki Perskiej…
Jesteśmy w laickim, nie muzułmańskim kraju. To są zawsze delikatne tematy. Musisz zaakceptować zasady panujące w państwie, w którym mieszkasz. Natomiast zauważam, że Anglicy są od nas bardziej otwarci w sprawie ramadanu i byłoby miło, gdyby Francja poszła ich śladem
Didier Digard
Dodatkowego kontekstu sprawie Galtiera nadają wydarzenia, które w ostatnich dniach wstrząsnęły Francją. Zastrzelenie przez policję 17-letniego Nahela podczas kontroli drogowej wywołało w kraju gwałtowne i krwawe rozruchy. – Jak informuje minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin, od 27 czerwca do 5 lipca jego resort odnotował ponad 23,8 tys. podpaleń rozmaitych obiektów w przestrzeni publicznej, ponad 12 tys. podpaleń samochodów, podpalenie lub zniszczenie ponad 2,5 tys. budynków, w tym 168 szkół, 105 merostw i 273 zabudowań należących do sił porządkowych (głównie komisariatów policji i placówek żandarmerii). Zgłoszono też 17 ataków na osoby pełniące funkcje uzyskane w wyborach, przede wszystkim merów – czytamy w „Gazecie Wyborczej”.
Nietrudno się domyślić, że zamieszki w geście odwetu rozpętała przede wszystkim młodzież pochodzenia imigranckiego. W pierwszym odruchu solidarności etnicznej sprawę skomentowało wiele ważnych postaci życia publicznego, między innymi Kylian Mbappe. – Szkoda mi mojej Francji. To niedopuszczalna sytuacja. Moje myśli są teraz z rodziną i przyjaciółmi Nahela, aniołka, który odszedł o wiele za wcześnie – pisał gwiazdor PSG na Twitterze. Gdy sytuacja wymknęła się spod kontroli, Mbappe starał się już tonować nastroje. – Podzielamy uczucie bólu, smutku, ale również bezsilności wobec autodestrukcji. Niszczymy naszą własność. Dzielnice, miasta, miejsca wypoczynku. Musimy być odpowiedzialni. Czas przemocy musi się skończyć – stwierdził kapitan drużyny narodowej.
Która wypowiedź brzmiała bardziej spontanicznie – wiadomo.
Nie czas rzecz jasna na pogłębioną analizę całej sytuacji, ale jedno jest pewne – Francją targają poważne problemy społeczne, a śmierć Nahela podziałała jak iskra w wysuszonym na wiór lesie. – Średnia wieku zatrzymanych to 17 lat – analizuje Piotr Moszyński z „Wyborczej”. – Najmłodszy aresztowany ma 11 lat, najstarszy 59. Ponad 30 proc. zatrzymanych mieści się w przedziale wiekowym od 12 do 18 lat, a w nocy z niedzieli na poniedziałek wskaźnik ten sięgnął prawie 55 proc. Znakomita większość z nich nie wywodzi się ze środowisk przestępczych, fanatycznych religijnie czy zgoła terrorystycznych. 60 proc. aresztowanych nie było nigdy notowanych przez policję ani za cokolwiek skazanych. Zaledwie niecałe 2 proc. znalazło się w kręgu zainteresowania wywiadu lub kontrwywiadu, a to one zajmują się radykałami religijnymi i terrorystami. Wygląda na to, że na ulice wyszli zwykli obywatele, żeby nie powiedzieć – zwykłe dzieci.
***
Biorąc to wszystko pod uwagę, przed Christophe Galtierem szalenie trudne i pełne napięcia miesiące, a wyrok w jego sprawie na pewno będzie bardzo szeroko komentowany. Nie tylko w piłkarskich mediach. Jeżeli szkoleniowiec zostanie skazany – mówiąc w uproszczeniu – „za rasizm i islamofobię”, jest mocno wątpliwe, by udało mu się w przyszłości znaleźć pracę w którymkolwiek z francuskich klubów. W Anglii, Hiszpanii, Belgii czy Holandii pewnie też nie będzie miejsca dla trenera z taką plamą na życiorysie. Odruchowo chciałoby się napisać: co z tego, ma problemy w Europie, to zaraz wezmą go do Arabii Saudyjskiej.
Ale, cholera, akurat w tym przypadku taki schemat chyba również nie zadziała.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Nawrocik: Depresja to ból, mrok i pasożyt. Myślałem tylko o końcu
- Niszczycielska motywacja w nurcie pop coaching
- 12 lipca Najwyższa Komisja Odwoławcza PZPN zajmie się sprawą Goncalo Feio
- Uniwersalny stoper z francuską plamą. Kim jest Miha Blazić?
fot. NewsPix.pl