Wybuchy, helikoptery, czołgi i lasery. Czy to scenariusz filmu z serii “Top Gun”? A może jeden z wersów Rogala DDL? Nie, to wspomnienia Kristersa Tobersa z ostatnich tygodni w Gdańsku. Niedorzeczny wywiad Łotysza z miejsca wchodzi do kanonu klasyków uniwersum polskiej piłki.
W Lechii Gdańsk dzieje się ostatnio tak dużo, że dość łatwo można pomieszać prawdę z fikcją. Walkower w ostatniej kolejce Ekstraklasy po wcześniejszym ograniu Legii Warszawa po golu Macieja Gajosa z połowy boiska. Wysłanie nie tych portek w ramach rekompensaty zaoferowanej kibicom przez klub. Adam Mandziara, którego w Lechii nie było, ale był, więc teraz wrócił, żeby nadal w niej być.
Ostatni wywiad Kristersa Tobersa doskonale wpisuje się w ten klimat. Słowem, absurd goni absurd:
– Zarówno do naszych treningów, jak i oficjalnych meczów zostały w ostatnich tygodniach oddelegowane specjalne autobusy. Nad głowami latały nam policyjne helikoptery, a stadion mogliśmy opuszczać jedynie wyjściami ewakuacyjnymi. Dla bezpieczeństwa nie zatrzymywaliśmy się też nigdzie po drodze, aby nie zostać zatrzymanym przez grupę chuliganów. Niestety klub nie chce się też wywiązać się z warunków zapisanych w moim kontrakcie. Uważam, że zasługuję na całą pensję – czytamy w rozmowie Łotysza z portalem “SportaCentrs.com”.
Mieliśmy kiedyś taki hasztag – Lechia Gdańsk Parano. Opisywaliśmy wówczas kuriozalną historię przelewu opowiedzianą przez Adama Mandziarę. Trzeba go jednak odświeżyć, czy nawet zastąpić, bo Tobers uderza raczej w klimaty San Andreas czy Vice City. Niestety dla Łotysza, nie mógł w tej sytuacji użyć AEZAKMI.
Na szczęście jednak w końcu opłaciły się całoroczne treningi w zakresie sztuki kamuflażu. Piłkarze Lechii opanowali wtapianie się w tło na boisku do tego stopnia, że pozostali niezauważeni nawet gdy grupa komandosów kibiców wzięła ich na celownik.
W końcu też wyjaśniło się, po co w Gdańsku tak długo trzymano Mario “Generała” Malocę. Nie zwalniasz ludzi z takim stopniem w trakcie wojny.
Historia Łotysza jest tak absurdalna, że możemy dopisać do niej absolutnie wszystko, a i tak nie będzie brzmiała bardziej głupkowato niż teraz. Gdyby wywiad był nieco dłuższy, spodziewalibyśmy się nalotu kurvinoxów z uniwersum Bartosza Walaszka. Albo przynajmniej Smoka Wawelskiego. Dobrze, że zakończył się na trzech pytaniach, w przeciwnym razie moglibyśmy przeczytać o:
– Ataku Sithów na bazę treningową Lechii Gdańsk
– Lądowaniu UFO na płycie stadionu
– Wtargnięciu Hannibala Lectera do siedziby klubu
WIĘCEJ NA WESZŁO: