Reklama

Kręcidło: Ancelotti już nie może odstawić Rodrygo. Gdzie jest sufit Brazylijczyka?

Jakub Kręcidło

Autor:Jakub Kręcidło

19 kwietnia 2023, 17:40 • 5 min czytania 5 komentarzy

Rodrygo Goes, dla przyjaciół Rodrygo Goles. Ten „żart” był tragiczny, ale rewelacyjny jest sam piłkarz, który rokrocznie dokłada nowe elementy do swojej gry i sprawia, że nie bez powodu pojawia się pytanie, który z Brazylijczyków ma większy talent – on czy Vinicius Junior?

Kręcidło: Ancelotti już nie może odstawić Rodrygo. Gdzie jest sufit Brazylijczyka?

We wtorek o 21.48 na twitterowym koncie Realu pojawił się wpis: „To znowu on”. Odnosił się do Thibauta Courtoisa, który popisał się rewelacyjną paradą po strzale Marca Cucurelli, ale można było go wykorzystać ponownie, podać dalej, mniej więcej pół godziny później. Gdy Królewscy byli w najtrudniejszym momencie rywalizacji z Chelsea, dwa gole strzelił Rodrygo Goes, do którego nie bez powodu przylgnął przydomek „Mr Champions”. Piętnaście bramek, dziewięć asyst i zaledwie 1818 minut gry – słowem, udział przy golu raz na rewelacyjnych 79 minut.

W Europie strzela, w LaLiga pudłuje

Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego tak dobrze czuję się w Lidze Mistrzów, ale to wyjątkowe rozgrywki. Mam nadzieję, że dalej będę pomagać drużynie – powiedział skromnie Brazylijczyk. Rodrygo ma dopiero 22 lata, ale już teraz brakuje mu trzech goli do wyprzedzenia Fernando Morientesa i zostania czwartym najlepszym strzelcem w bogatej historii występów Realu w Lidze Mistrzów. Dogonienie Cristiano Ronaldo (105 trafień) to sen, ale czy ktoś zabroni napastnikowi marzyć?

Relacja Brazylijczyka z Champions League jest wyjątkowa. W Europie jest nie do zatrzymania. Ma dar do zdobywania ważnych bramek, o czym przekonała się i Chelsea, i Inter Mediolan, i Manchester City, prawdopodobny rywal Los Blancos w półfinale, któremu w poprzednim sezonie Brazylijczyk strzelił dwa gole w samej końcówce rywalizacji. – Chcę dalej wynosić Real na szczyt. Czuję się ważnym zawodnikiem i rozgrywam najlepszy sezon w Madrycie, ale pragnę być jeszcze lepszy – przekonuje 21-latek.

O ile wychowanka Santosu trudno czepiać się za występy w Lidze Mistrzów, o tyle w LaLiga prowadzi on w klasyfikacji nieskuteczności. Według wskazań współczynnika xG powinien mieć co najmniej 11 goli, a ma pięć trafień, ale w Madrycie zachowują spokój – kiedyś rekordowo pudłował Vinicius, a gdzie dziś jest, wszyscy wiemy.

Reklama

W sumie na hiszpańskich boiskach Rodrygo zdobył 12 bramek i miał 19 asyst w stu występach. W lidze do siatki rywala trafia średnio raz na 448 minut. W Lidze Mistrzów robi to co 114 minut. Spośród gwiazd Realu lepszym wynikiem pochwalić się mogą tylko Alfredo Di Stefano (gol w Europie co 107 minut), Ferenc Puskás (99) i Cristiano (85). To naprawdę niezłe towarzystwo.

Pod skrzydłami Modricia i Ancelottiego

Jeśli młody piłkarz trafia w takie środowisko, osiąga tak duże sukcesy, pojawia się ryzyko sodówki. Ale ta Rodrygo nie grozi. Często porównywano go z Viniciusem, z którym różni się praktycznie pod każdym względem. Jego rok starszy kolega wywodzi się z biedy. To futbol dał mu szansę na lepsze życie. W takich warunkach łatwiej odlecieć. Rodrygo to dzieciak z zamożnego domu. Ma za sobą dobrą edukację, nigdy niczego mu nie brakowało. Opieka rodziców sprawiła, że zawsze trzymał się ziemi. To nie zmieniło się ani po podpisaniu kontraktu z Santosem w wieku dziesięciu lat, ani rok później, po związaniu się z Nike, ani po transferze za 45 milionów euro do Realu.

W Madrycie, z napastnikiem mieszka jego ojciec, Eric Batista, który też był piłkarzem, ale zakończył swoją przygodę z futbolem, by zająć się karierą syna, którego spłodził w wieku zaledwie 16 lat. Niewielka różnica wieku sprawia, że tato i syn są bliskimi przyjaciółmi, ale też prowokuje żarty w szatni, bo Luka Modrić jest tylko rok młodszy od Erica. – Mógłbym być twoim ojcem, dlatego masz mnie szanować – uśmiechał się Chorwat. Jego podpowiedzi pomagają Rodrigo w rozwoju, co snajper potwierdził po meczu z Chelsea: – Luka ciągle ze mną rozmawia i przekonuje mnie, bym był spokojny, bym zachowywał cierpliwość, bym wierzył, że wszystko się prędzej czy później ułoży. Jestem mu piekielnie wdzięczny za to, co dla mnie zrobił, dlatego nazywam go „tatusiem”.

O rozwój Brazylijczyka, zarówno ten boiskowy jak i mentalny, dba też Carlo Ancelotti. W poprzednim sezonie Włoch uczynił z Viniciusa gwiazdę światowego formatu. W tym wziął się za jego młodszego kolegę. Trener Realu wie, że Rodrygo ma gigantyczny potencjał, dlatego nieustannie motywuje go do brania coraz większej odpowiedzialności za wyniki i grę zespołu. Jak informują hiszpańskie media, szkoleniowiec nieustannie naciska na piłkarza, by ten był jeszcze agresywniejszy, by jeszcze częściej wychodził na wolne pole, by nie bał się dryblować czy by intensywniej pracował w obronie, na co Carletto zwracał uwagę też podczas meczu w Londynie, gdy tuż przed pierwszym golem planował zdjąć Brazylijczyka z boiska. – Rodrygo nie zagrał wielkiego meczu, ale dziś popisał się rewelacyjną efektywnością – zaznaczył Ancelotti, dodając: – Jest spektakularny. Mamy młodzież, która pozwala nam patrzeć w przyszłość z optymizmem.

Pupilek Pereza

Jednym z największych sukcesów Włocha w tym sezonie jest znalezienie miejsca na boisku dla Fede Valverde, Eduardo Camavingi czy Rodrygo. Jeszcze niedawno, wydawało się niemożliwym, by ci zawodnicy jednocześnie przebywali na murawie. Teraz to w systemie stanowiącym miks doświadczenia z młodzieżą Real gra najlepiej, co musi budzić radość Florentino Péreza, który niczym mantrę powtarza słowa: „Najlepsi gracze muszą być na boisku”.

Reklama

Pod względem piłkarskim, Rodrygo potrafi praktycznie wszystko. Hiszpanie nazywają go katalizatorem akcji Realu, co budzi naturalne porównania z Karimem Benzemą. Brazylijczyk nie zawsze wykańcza akcje, ale sprawia, że inni czują się na boisku lepiej. Nie musi zdobywać bramek czy asystować, by uznawać jego mecze za spektakularne, czego najlepszym dowodem jest występ z Cadizem (2:0), w którym miał najwięcej udanych dryblingów od czasu transferu (osiem) i był koszmarem drużyny z Andaluzji. Wówczas grał w swojej ulubionej roli lewoskrzydłowego, ale Chelsea nie umiała go zatrzymać, gdy biegał po prawej stronie, a sam piłkarz przyznawał, że świetnie czuje się i w roli dziesiątki. Ancelotti wychodzi z założenia, że lepiej mieć go na boisku w innej roli, niż trzymać na ławce.

Lubię czuć, że jestem pod grą – podkreśla Rodrygo. Jeśli Benzema to dziewiątka z duszą dziesiątki, to do Brazylijczyka pasuje stwierdzenie, iż jest siódemką z duszą dziesiątki. Perez ma słabość nie tylko do Karima, ale też do 21-latka, który z każdym kolejnym sezonem staje się lepszy i aż strach myśleć, gdzie ma sufit, bo nikt w Madrycie nie zakłada, że wychowanek Santosu osiągnął już szczyt swoich możliwości.

Czytaj więcej o hiszpańskiej piłce:

Fot. Newspix

Dziennikarz Canal+

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

5 komentarzy

Loading...