Upamecano pomógł Manchesterowi City dopełnić formalności

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

19 kwietnia 2023, 23:19 • 3 min czytania

To był rewanż tego typu, że nawet przed meczem rzadko słyszeliśmy i czytaliśmy to oklepane „a może jednak są w stanie odwrócić losy dwumeczu?”. To już chyba nawet o Chelsea w kontekście rewanżu z Realem więcej mówiło się o możliwym powrocie Anglików do gry. Ale Bayern po porażce 0:3 miał naprawdę mierne szanse na udany rewanż na Manchesterze City. I rewanżu – rzecz jasna – nie wziął.

Upamecano pomógł Manchesterowi City dopełnić formalności
Reklama

Oczywiście były momenty przy 0:0 w pierwszej części pierwszej połowy, gdy przez głowę przemknęło nam słynne „a może jednak?”. Bayern narzucił wysokie tempo, rzucił się do ataku, goście mieli problemy z tym, by jakoś sensownie wyjść z piłką z własnej połowy. Kimmich miał odkurzacz w nogach i zassysał każdą piłkę wyplutą przez graczy Manchesteru na dwa metry od nogi. Coman z Sane próbowali kąsać ze skrzydeł. Musiala próbował brać grę na siebie. Były nawet okazje strzeleckie – zwłaszcza to sam na sam Sane z Edersonem mogło być momentem… no nie, nie momentem zwrotnym, ale momentem, który mógł nam dodać do tego starcia elementy rock&rolla. Ale Niemiec nie trafił w bramkę.

Problem polegał na tym, że Bayern miał też w obronie Dayota Upamecano. Mówiąc dość eufemistycznie – Francuz w Bayernie nie spełnia oczekiwań. Ale dzisiaj przechodził samego siebie. Oglądamy na co dzień w Ekstraklasie szanownego Mario Malocę, więc znamy doskonale odpowiedź na pytanie „jak wygląda gra z sabotażystą w obronie?”. Ale my jesteśmy przyzwyczajeni, że oglądamy stoperów przeciętnych w skali Europy. A tu wchodzi gość za grube siano i prezentuje występ, który jest tak memiczny, tak kuriozalny, że aż zaczyna się facetowi współczuć wstydu, którego się najadł.

Reklama

Upamecano sprawiał wrażenie gościa, który chciał jak najszybciej rozstrzygnąć losy tego dwumeczu. A skoro było już 0:3 z pierwszego spotkania, to łatwiej tu przecież o rozstrzygnięcie tego w stronę Anglików.

No i stoper Bayernu wziął się za robotę. Najpierw sfaulował wychodzącego na spotkanie sam na sam z Sommerem Haalanda i zobaczył czerwoną kartkę, ale uratował go spalony, więc sędzia Turpin cofnął wykluczenie. Jeszcze przed przerwą sprokurował rzut karny. Chował ręce przed strzałem rywala, trzymał je za plecami, by… rozłożyć je w momencie uderzenia. Ręka odstawiona od tułowia, nienaturalnie powiększająca obrys ciała i wapno. Tym razem uratował go sam Haaland, który z jedenastki pieprznął pół metra nad poprzeczką.

Norweg nie miał jednak litości już w drugiej połowie, gdy Upamecano wyrżnął się jak długi, Haaland nawinął go na lewą nogę i przyłożył obok Sommera.

Każdy ma swoje „guilty pleasure”, wiele osób lubi oglądać kompilacje wypadków. Oglądamy, jak ktoś potyka się o krawężnik, próbuje utrzymać równowagę, wpada czołem w zaparkowane obok auto. Komuś innemu wypada telefon, wpada na kubek z kawą, kubek się rozbija, kawa wylewa na telefon. My w następnej takiej kompilacji widzielibyśmy zestawienie interwencji sympatycznego Dayota z tego wieczoru.

canal

Bayern zdołał wyrównać po rzucie karnym, ale ten remis nie oddaje różnicy w jakości między obiema ekipami. Jasne, to Bawarczycy częściej atakowali (bo musieli), częściej strzelali (bo trzeba było gonić), atakowali z otwartą przyłbicą (bo to im jedynie pozostało). Ale czy ekipa Guardioli była dziś przez moment w opałach? No nie. Przypominało to bokserów, którzy pewni tego, że prowadzą na punkty, odpalają tryb zabawy, chowają ręce za plecami, opuszczają gardę, zapraszają rywala pod liny. Manchester po prostu wiedział, że mocne skrzydła i świetny Kimmich to za mało, by dzisiaj się do nich dobrać.

W półfinale na The Citizens czeka już Real. Okazja do wielkiego rewanżu za słynne 6:5 w dwumeczu dla Królewskich. Być może przedwczesny finał rozgrywek. To już ten moment, gdy trzeba wyciągnąć długopis, podejść do kalendarza i zaznaczyć kółeczkiem datę obu spotkań półfinałowych.

Bayern Monachium – Manchester City 1:1 (0:0)

Kimmich (84. – karny) – Haaland (57.)

WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:

Fot. Newspix

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Mistrzów

Anglia

John Terry o myślach samobójczych po finale Ligi Mistrzów

Maciej Piętak
10
John Terry o myślach samobójczych po finale Ligi Mistrzów
Reklama
Reklama