Filip Bednarek ruszał się jak wóz z węglem. Pedro Rebocho będzie miał koszmary z udziałem Gonzaleza i Ikone. Lubomir Satka był biernym obserwatorem widowiska w Lidze Konferencji. Reszta też zawiodła. Z małym wyjątkiem: jakieś tam powody do zadowolenia może mieć bowiem dziwaczny Kristoffer Velde. Oto noty dla piłkarzy Kolejorza po domowym meczu z Fiorentiną. Skala: 1-10.
Filip Bednarek – 2
Wyglądał jak żelbetonowy kloc. Ruszał się jak wóz z węglem. Tak pewnie ująłby to „Bolec” z „Chłopaki nie płaczą”. Żargon piłkarski przewiduje inne określenie: ręcznik. Cztery pierwsze celne strzały na bramkę Lecha, cztery gole dla Violi. Wszystko wpadało. Wszystko, wszystko i jeszcze trochę. Wyszły jego ograniczenia fizyczne, za krótkie łapki, ale to żadne usprawiedliwienie dla tej ogólnej niezborności. A to piłka odbiła mu się od pleców, a to nie dosięgnął, a to rzucił się zgubną i decydującą sekundę za późno. Szkoda gadać.
Joel Pereira – 3
Dostosował się do poziomu gry defensywnej całego Lecha. Objeżdżał go Josip Brekalo. Naprzykrzał mu się Cristiano Biraghi. Kilka razy odważnie ruszył do przodu, miał asystę drugiego stopnia przy golu. Tak czy inaczej: niewielki to pozytyw.
Lubomir Satka – 2
Spośród wszystkich biernych obserwatorów tego ćwierćfinału Ligi Konferencji miał chyba najlepszą miejscówkę. Perspektywa murawy, piłka lata, gwiazdy biegają, a on pośrodku tego całego zamieszania. Arthur Cabral skończył mecz z jednym golem, choć powinien z dubletem, bo aż dwukrotnie Satka kompletnie odpuścił go sobie w polu karnym Kolejorza, choć zadanie miał tylko jedno: nie odpuszczać Brazylijczyka. Inna sprawa, że na tle piłkarzy z Serie A wyglądał dokładnie tak, jak w takich okolicznościach powinien wyglądać facet, który w całym 2023 roku rozegrał zaledwie 63 minut w poważnym futbolu klubowym. Z Piastem Gliwice. W Ekstraklasie.
Antonio Milić – 3
Pewniejszy od Satki, ale to żadna sztuka. Jakoś po sześćdziesiątej minucie Fiorentina wrzuciła go na rozpędzoną karuzelę, na której zakręciło mu się w głowie i odkręca się pewnie dopiero jakoś teraz. Zaplątał się szczególnie przy golu Jonathana Ikone.
Pedro Rebocho – 2
To on zaliczył paskudną stratę przy strzale Nicolasa Gonzaleza, poprzedzającym otwierające trafienie Arthura Cabrala. I to on dał się przeskoczyć Argentyńczykowi przy bramce numer dwa. Auć. Generalnie to nie jest zbyt udany sezon Pedro Rebocho, szczególnie defensywnie, ale tym razem na wierzch wylazły wszelkie jego braki. Gonzalez i Ikone będą śnić mu się po nocach.
Nika Kwekweskiri – 3
Czysto technicznie nie odstawał. Posłał pięć celnych długich piłek na siedem prób, podawał na całkiem przyzwoitej przy tym stylu gry skuteczności 85%, ale był przy tym niefrasobliwy, nierozsądny i nieroztropny, może trochę zbyt nonszalancki, a w dalszej części gry: po prostu zagubiony i do tego irytująco niechętny do biegania za rywalami. Bo chyba nie trzeba tłumaczyć, że Lech sromotnie przegrał walkę o środek pola.
Jesper Karlström – 4
Na nic jego osiem wygranych na trzynaście podjętych pojedynków. Gdzie Jesper Karlström, a gdzie Giacomo Bonaventura, Sofyan Amrabat czy Rolando Mandragora, prawda? Szwed został przyćmiony na każdym polu. Rywale podawali celniej, kreowali więcej akcji, chętniej uczestniczyli w grze, rywale zdobyli centralną część boiska.
Michał Skóraś – 3
W jednej akcji nawinął sobie Amrabata. W innej całkiem przytomnie pograł dwójkowo z Ishakiem. W jeszcze innej ruszył odważnie ze skrzydła do środka i szkoda tylko, że niecelnie podawał do Velde, bo mogła być z tego akcja bramkowa. Gdyby wyciąć te trzy mini-fragmenty i wrzucić w kompilację „Michał Skóraś – Best Skills 2023” z obowiązkowym podkładem „Danza Kuduro” może nawet ktoś by się tym zachwycił, ale to nie był udany występ Skórasia. Najpierw za mało go było w grze, a następnie trochę się zaktywizował, ale na próżno, bo nic pożytecznego z tych jego starań nie wynikało. Ot, takie przypomnienie, że droga do przebicia się w czołowych europejskich ligach jeszcze daleka i kręta.
Filip Marchwiński – 3
Powinien mieć asystę. Bardzo ładną i bardzo przytomną asystę przy niedoszłym golu Ishaka, który – będziemy powtarzać to do znudzenia – w doskonałej sytuacji i po świetnej zespołowej akcji szukał faulu, zamiast na spokoju umieścić piłkę w siatce Fiorentiny. Poza tym praktycznie nie uczestniczył w grze. Równie dobrze i wyłącznie mogłoby nie być go na murawie. Zaledwie dwadzieścia cztery kontakty z piłką przez bite dziewięćdziesiąt minut to malutko jak na ofensywnego pomocnika.
Kristoffer Velde – 5
Kiedy strzelał naprawdę ładnego gola na 1:1, cały stadion tańczył akurat kultowy „Poznań”. Pewnie jakaś połowa kibiców dopiero odwracała się w stronę murawy, gdy piłka trzepotała w siatce, a on cieszył się z kolejnego trafienia w europejskich pucharach. Szczególnie w pierwszej połowie wypadł nieźle. Miał na siebie pomysł. Równo jechał Dodo. Cóż, dziwny to piłkarz. Gdyby Lech grał tylko w Lidze Konferencji, Velde kosztowałby już ze 20 milionów euro. Ale nie gra. Część tej historii: 123456789.
Mikael Ishak – 4
Poczuł dłoń Nikoli Milenkovicia na ciele i legł jak długi w polu karnym Fiorentiny. Sędzia nie widział przewinienia. I nie odgwizdał rzutu karnego. Gdyby tylko Ishak oparł się pokusie i postanowił oddać strzał. Akcja? Wyborna. Wyjście na pozycję? Świetne. Sytuacja strzelecka? Doskonała. Aj, szkoda, szkoda, bardzo szkoda. Plus za zgrabną asystę przy golu Velde, ale to absolutnie nie był jego dobry występ.
Afonso Sousa, Adrial Ba Loua, Artur Sobiech
Grali zbyt krótko.
Czytaj więcej o Lechu Poznań:
Fot. Newspix