Benfica? Rewelacja sezonu, czarny koń bieżącej edycji Champions League. W fazie grupowej wyprzedziła PSG, 1/8 finału gładziutko rozbiła Club Brugge. Inter Mediolan? Smętny zespół, zmierzający w trudnym do ustalenia kierunku i notujący wpadkę za wpadką na krajowym podwórku. Ledwo-ledwo udało mu się przepchnąć kolanem awans w dwumeczu z FC Porto. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały zatem, że dziś w Lizbonie gospodarze zaprezentują kolejny popis swoich ofensywnych możliwości. Podopieczni Simone Inzaghiego dowiedli jednak, że w żadnym razie nie należy ich lekceważyć. Co tu dużo mówić, utarli lizbończykom nosa.
Naprawdę ciężko się ten mecz oglądało, ale postawę gości koniec końców i tak trzeba docenić. Aż takiej solidności się po nich nie spodziewaliśmy.
Benfica też nie.
Benfica – Inter. Gospodarze zneutralizowani
Właściwie od pierwszego gwizdka arbitra było widać, że Benfica dzisiaj nie jest najlepiej dysponowana. Chociaż to w sumie i tak duże niedopowiedzenie. W grze „Orłów” kleiło się bowiem naprawdę niewiele, a w zasadzie to nie kleiło się zupełnie nic. Brakowało dynamiki, brakowało precyzji w rozegraniu, brakowało elementu zaskoczenia. No a Inter nie miał rzecz jasna zamiaru ułatwiać rywalom zadania – mediolańczycy skoncentrowali się na głębokiej defensywie, swoich szans na zdobycie gola szukali rzadko i głównie po stałych fragmentach. Benfica z tym dobrze zorganizowanym, do bólu ostrożnym przeciwnikiem kompletnie nie potrafiła sobie poradzić. Portugalczycy w tym sezonie niejednokrotnie zachwycali ofensywnym rozmachem, lecz tym razem trafiła kosa na kamień.
Kluczowe było, że to podopiecznym Simone Inzaghiego udało się narzucić tempo, w jakim toczyło się dzisiejsze spotkanie. Skutecznie spowalniali grę, co zauważalnie frustrowało lizbończyków. Tylko w pierwszej połowie gospodarze popełnili aż osiem fauli, przy czterech przewinieniach Interu.
Co rzucało się w oczy, to najwyższy poziom koncentracji po stronie Nerazzurrich. Choć krytykujemy Benficę, to mimo wszystko trzeba podkreślić, że to ona miała optyczną przewagę, to ona była w natarciu już od pierwszych minut. Defensorzy drużyny przyjezdnej nie wykonywali jednak żadnych fałszywych ruchów. Naprawdę rzadko się w tym sezonie zdarzało, by Goncalo Ramos, Joao Mario czy Rafa zostali do tego stopnia zneutralizowani.
Można było odnieść wrażenie, że portugalską ekipę zupełnie przytłoczył status faworyta do awansu.
Benfica – Inter. Dwa bolesne ciosy
Jak gdyby tego wszystkiego było mało, po przerwie Inter zaczął gospodarzy boleśnie punktować. Zaczęło się tuż po wznowieniu gry, bo w 51. minucie, gdy kapitalne dośrodkowanie autorstwa Alessandro Bastoniego na gola zamienił Nicolo Barella. Benfica niby na utratę bramki zareagowała właściwie, bo znów spróbowała docisnąć oponentów do ściany. I prawie jej się to udało, lecz mediolańscy defensorzy zdołali jakimś cudem zapanować nad podbramkowym zamieszaniem.
Jednak im dalej w las, tym bardziej słabł ofensywny impet „Orłów”. Uleciała z nich energia. Trener Roger Schmidt okazał pełne zaufanie piłkarzom z wyjściowej jedenastki, ponieważ dokonał tylko jednej zmiany, ale to raczej nie była właściwa decyzja. Benfica wyraźnie potrzebowała nowych bodźców, jakiegoś orzeźwiającego impulsu, powiewu świeżości. Nie otrzymała go, no i w końcu zupełnie przygasła. W efekcie to Inter, choć wciąż skupiał się przede wszystkim na przeszkadzaniu rywalom, tworzył sobie więcej dogodnych okazji do podwyższenia prowadzenia. Aż wreszcie się ta sztuka Nerazzurrim udała. W 82. minucie do siatki trafił wpuszczony z ławki Romelu Lukaku, który wykorzystał rzut karny podyktowany po konsultacji z VAR-em za zagranie ręką Joao Mario.
Benfica miała przyjezdnych rozszarpać, a tymczasem sama zebrała po łbie.
Okej, w końcówce gospodarze mogli złapać kontakt, pomocną dłoń wyciągnął ku nim Marcelo Brozović. Nie skorzystali jednak z prezentu, nie trafili do siatki. To po prostu nie był ich dzień – zabrakło im nie tylko dobrej formy, ale i – tak po prostu – szczęścia.
***
Cóż, jako się rzekło – nie był to piękny mecz. Ale Inter tak właśnie chciał zagrać. Pójście na wymianę ciosów z Benficą prawdopodobnie skończyłoby się dla Nerazzurrich tragicznie, gospodarze złapaliby wiatr w żagle i wyeksponowali swoje atuty. Natomiast w szarpanym, brzydkim graniu goście okazali się znacznie skuteczniejsi. Tym samym ekipa Inzaghiego znajduje się jedną nogą w półfinale Champions League. Aż trudno uwierzyć, biorąc pod uwagę jej postawę w Serie A.
Benfica wciąż jeszcze może napisać w Lidze Mistrzów piękną historię, jasne. Nic nie jest przesądzone. Ale odwrócenie losów dwumeczu będzie ekstremalnie trudne. Zwłaszcza że w rewanżu Inter będzie mógł bronić się jeszcze głębiej.
Benfica 0:2 Inter Mediolan
N. Barella 51′, R. Lukaku 82′
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Zaraz wygrasz ligę, przyjeżdża Girona, masz kontuzję. Nie lepiej było wziąć L4?
- Kozacy i badziewiacy. Skóraś efektywniejszy niż Kamiński, Jóźwiak i Płacheta
- Jastrzębowski: – W tym tempie możemy jeszcze porozmawiać o istnieniu Lechii Gdańsk
fot. NewsPix.pl