Reklama

Szturm Junikowo, czyli Real okręgówki. Transfery jak Wieczysta, założenia zupełnie inne

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

09 kwietnia 2023, 10:13 • 11 min czytania 62 komentarzy

Gdy występujesz w okręgówce i ściągasz piłkarzy z przeszłością w Ekstraklasie, od razu jesteś porównywany do Wieczystej Kraków. Gdy zwalniasz trenera po zwycięstwie 7:0, jesteś porównywany do Wieczystej. Ale Szturm Junikowo nie chce być jak Wieczysta, co najwyżej Realem Madryt okręgówki, o czym mówi prezes. Jakiem tworem jest zatem poznański klub, o którym zrobiło się głośno w ostatnich tygodniach po sprowadzeniu Łukasza Gikiewicza, Miłosza Przybeckiego czy zatrudnieniu trenera Marcina Broniszewskiego?

Szturm Junikowo, czyli Real okręgówki. Transfery jak Wieczysta, założenia zupełnie inne

Nawet gdybym miał, nie wydałbym 19 milionów zł na sezon, a tak dzieje się w Wieczystej w III lidze. To bzdura. Prowadzi do niczego. Tam większość zawodników robi wyłącznie skok na kasę. Thibault  Moulin zarabia 70 tys. zł miesięcznie. Nie wiem, jaki jest sens płacić mu aż tyle. W tej samej cenie masz dziesięciu rewelacyjnych piłkarzy na tym poziomie rozgrywkowym. Nie chciałbym, żeby ktoś twierdził, że ja chcę być konkurencyjny dla Wieczystej. A trochę tak jest w Poznaniu i okolicach – mówi nam Robert Rochowiak, prezes Szturmu Junikowo.

Szturm Junikowo: co to za klub?

Gikiewicz, Przybecki, Henriquez i inni

Gdy jednak posiadasz w swoim zespole takich piłkarzy jak Łukasz Gikiewicz, Miłosz Przybecki i Luis Henriquez, którzy łącznie rozegrali blisko 300 meczów w Ekstraklasie, zdobyli trzy mistrzostwa Polski i po jednym pucharze oraz superpucharze, a grasz w wielkopolskiej okręgówce, to plotki i porównania będą się rodzić. Do tego piłkarze otrzymują często niemałe pensje. Dla Szturmu Junikowo taki szum jest niekoniecznie dobry bowiem postanowił wybrać inną ścieżkę rozwoju niż Wieczysta. Ścieżkę, na której awanse zdobywa się stylem, z wieloma młodymi zawodnikami w składzie.

Cel jest taki, by rok po roku awansować do III ligi. Tam się rozgościć, a do tego promować młodzież. Obecnie podchodzimy do wszystkiego profesjonalnie. Regularnie usuwamy takich piłkarzy, którzy traktują Szturm jak źródełko dochodu i nie angażują się w zespół. Niestety w środowisku piłkarskim jest wiele takich osób, które liczą na to, że przykleją się tam, gdzie są pieniądze i będą doić klub. Ja stawiam na mieszankę młodzieży i doświadczenia. Liczę, że w połączeniu z profesjonalizmem i odpowiednimi funduszami będziemy robić te awanse. Już pierwszy się udało, teraz znajdujemy się blisko kolejnego. Do tego chcemy zajść daleko w Pucharze Polski – dodaje prezes Rochowiak

Reklama

Trener zwolniony po 7:0

Tyle mówi teoria, a jak jest w praktyce? Szturm wygrał trzy pierwsze wiosenne mecze. Łącznie zdobył 16 bramek, tracąc tylko dwie. Mimo to zwolniono trenera Mariusza Bekasa i to po zwycięstwie 7:0. Jak twierdzi prezes, nie była to jednak pochopna decyzja, a dobrze przestudiowany bilans zysków i strat. Jego owocem jest zatrudnienie Marcina Broniszewskiego, byłego trenera Widzewa Łódź czy Wisły Kraków. W końcu również na ławce musi znajdować się trenerska gwiazda, a za taką na poziomie okręgówki można uznać 42-latka.

Oczyściliśmy skład z zawodników odcinających kupony i dalej będziemy to robić. Jeśli sobie z tym poradzimy, pewnie będziemy dokonywać dwóch, trzech większych transferów co sezon. Nie planujemy wielkich rewolucji. W Szturmie mamy długoplanowy projekt i chciałbym znaleźć trenera, który wpoi odpowiedni styl drużynie i nawet jeśli opuści w przyszłości klub, to nadal będzie utrzymywał się jego styl. Nie potrzebujemy szkoleniowca, który tak jak w Realu Madryt wejdzie do szatni, wystawi jedenastkę, a ona zrobi wszystko sama, bo jest samograjem. W odpowiednich proporcjach jesteśmy takim Realem w okręgówce. Jeśli trener nie będzie próbował zbudować swojej jakości, stylu, taktyki, dokonamy zmian. Nie zakładam jednak zwalniania dla zwalniania, bo zremisujemy bądź przegramy dwa czy trzy mecze. Każdy szkoleniowiec dostanie decyzyjność, poparcie i odpowiednie narzędzia. Chodzi głównie o styl, bo ludzie przychodzą na trybuny oglądać styl. Zwycięstwa pięcioma, dziesięcioma, piętnastoma golami są okazałe, ale ważniejsze czy idzie za tym odpowiedni styl. W pierwszym wiosennym meczu wygraliśmy 5:0, ale wszystkie gole strzeliliśmy w drugiej połowie, a tylko dwa po składnych akcjach. Bez tego nie da się zbudować czegoś na wyższym poziomie – wyjaśnia Rochowiak.

Spadek po stomatologu

To i tak inny świat niż to, co lokalnie można było obserwować kilka lat temu. Szturm Junikowo powstał w 2001 roku. Ani razu nie wychylił głowy ponad okręgówkę, a był raczej zachcianką znanego poznańskiego stomatologa Marka Kałążnego, który prywatnie jest fanem futbolu. Na swojej zawodowej drodze napotkał wielu piłkarzy, a wśród nich Kazimierza Sidorczuka, z którym stworzył Szturm Junikowo. Sama nazwa wzięła się od byłego klubu golkipera – Sturmu Graz. Chcąc stopniowo wycofywać się z pracy zarobkowej, Kałążny postanowił oddać klub w ręce Roberta Rochowiaka, a ten pełen ambitnych planów ma zamiar awansować w ciągu trzech lat do III ligi, zbudować akademię i promować młodzież, a pomóc mu w tym mają mu tacy piłkarze jak Gikiewicz.

Poprzedni prezes Marek Kałążny zadzwonił do mnie i przedstawił opcję przejęcia Szturmu. Znajdowałem się wtedy w innej drużynie, ale ta propozycja zbiegła się w czasie z tym, że zostałem oszukany w Luboniu, gdzie sponsorowałem zespół, ale blokowano moje wejście do zarządu. Postanowiłem zatem skorzystać z okazji i zbudować coś od zera. Od zawsze mnie to kręciło, a nie mam też takich milionów, jak Wieczysta, żeby porywać się na inwestowanie w kluby z II lub III ligi bez decyzyjności. A tu krok po kroku jestem w stanie rozwijać Szturm Junikowo. Chcemy zrobić trzy awanse w trzy lata i tu nic nie podlega dyskusji. Nie mamy żadnego marginesu błędu – opowiada nam aktualny prezes poznańskiej ekipy, który przekonał Łukasza Gikiewicza do powrotu do Polski w zaledwie pięć minut.

W ostatnim dniu okna transferowego miałem ofertę z Iraku. Otrzymałem z trzydzieści wiadomości, żebym leciał, podpisywał kontrakt, że wszystko jest dogadane, ale stwierdziłem, że to koniec wojaży. To odpowiedni moment, żeby wrócić do Polski po tylu latach. Chcę się teraz skoncentrować na skończeniu papierów trenerskich. Życie w Poznaniu daje mi możliwość kontynuowania swojej przygody z telewizją, a także trafiłem na ciekawy projekt w Szturmie. Nadal mam chęć do gry. Na pewno nie odcinam kuponów – uzupełnia napastnik.

Reklama

Akademia jako misja społeczna

I tak zrodził się projekt, o którym wie coraz więcej osób w Polsce, choć na mecze przychodzi 300-400 kibiców. W krótkim czasie prezes Rochowiak przekonał do gry Luis Henriqueza, Miłosza Przybeckiego, Szymona Zgardę czy Krzysztofa Biegańskiego. To oni tworzą kręgosłup zespołu, za co są sowicie wynagradzani. Grając w okręgówce, inkasują od kilku do kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie. Do ich zadań nie należy jednak wyłącznie gra i kolekcjonowanie kolejnych okazałych zwycięstw, które Szturmowi przychodzą z dużą łatwością. W tym sezonie już dwukrotnie pokonali rywali, strzelając dwucyfrową liczbę goli. Wszyscy doświadczeni zawodnicy mają zaangażować się w akademię, która ma powstać od przyszłego sezonu. Sam Gikiewicz traktuje to poniekąd jako swoją misję.

Kiedyś wstydem było nie trenować na WF-ie, teraz wstydem jest trenować. Widzę, w jakim kierunku zmierza społeczeństwo i podobnie dzieje się w wielu piłkarskich szatniach z młodymi zawodnikami. Obecnie piłkarze nie są nauczeni ciężkiej pracy. Gdy przechodziłem z bratem i tatą do piątoligowego DKS Dobre Miasto, postawiliśmy sobie za cel awans do Ekstraklasy. Szczebel po szczeblu to realizowałem, zdobyłem mistrzostwo Polski i zaliczyłem bardzo udaną przygodę z zagranicznymi klubami. Osiągnąłem to tylko ciężką pracą, bo trzeba przyznać, że nie miałem dużego talentu. W Szturmie jest się od kogo uczyć, o ile ktoś chce. Papiery trenerskie mam zrobione od 2011 roku. Grając w Śląsku, zrobiłem kurs UEFA B i C. Teraz muszę odnowić licencję, jeżdżąc po konferencjach, by uzyskać 15 punktów. Obecnie mam dziewięć. Chcę zaaplikować na UEFA A. Widzę się w tym kierunku. Może w przyszłości przetrę szlaki w krajach arabskich jako polski szkoleniowiec. Latem Szturm ma w planach utworzenie szkółki piłkarskiej, więc będę miał okazję się sprawdzić. Dzięki temu będziemy w stanie budować tożsamość tego klubu a mieszkańcom Junikowa dać większą możliwość identyfikowania się z klubem. Chcemy również szukać zdolnych młodych chłopaków w regionie z niższych lig i dać im szansę rozwoju przy bardziej doświadczonych zawodnikach – opowiada Gikiewicz.

Młodzież odcinająca kupony

Do czasu, gdy akademia nie będzie prężnie produkowała wychowanków, nadal postara się sprowadzać młodych utalentowanych zawodników. Na co dzień współpracuje ze Szkołą Sportową GES w Poznaniu. Jednym z planów Szturmu jest wyłapywanie takich diamencików, jak bramkarz Norbert Czapliński, który niestety niedługo po transferze nabawił się poważnej kontuzji kolana. Problem w tym, że ambitnych, młodych i chcących grać na szóstym poziomie rozgrywkom piłkarzy nie ma wielu, co jest dużym ograniczeniem dla całego projektu.

Młodzieży wydaje się teraz, że już za same przyjście na trening i udział w meczu w weekend należy się pięć tysięcy złotych. Nie chcą się pokazać, wybić, zrobić dodatkowej jednostki treningowej, zadbać o regenerację. Są niekiedy jak piłkarze w Ekstraklasie po 35. roku życia. Odcinają kupony. Tacy zawodnicy już nie zastanawiają się, co będzie jak złapią kontuzję, jak odejdą ze Szturmu. Liczy się wyłącznie to, że teraz dostaje te pięć tysięcy złotych, a za wiele się nie przemęcza. Młodym zawodnikom gwarantujemy jakąś podstawę, ale sporo dajemy również w bonusach za gole czy asysty. Zmusza to ich do jeszcze intensywniejszej pracy. Unikamy tworzenia kominów płacowych i dawania stałych pensji, bo zawodnicy tego nie doceniają – tłumaczy Rochowiak.

Co może się sp***ć?

Innym z problemów jest środowisko. Nieco większe pieniądze, ambitne plany sprawiły, że szczególnie w Wielkopolsce zrobiło się głośno o Szturmie Junikowo. Nie tylko zaczęto porównywać klub z Wieczystą Kraków, ale również uważnie patrzeć na ręce i wytykać wszystkie uchybienia. Jednym z nich są m.in. opóźnienia w wypłatach, które jak wiadomo, zdarzają się regularnie i w Ekstraklasie, ale zupełnie nie pasują do obrazu klubu z dużym zapleczem finansowym. Prezes Szturmu nie ukrywa, że jego środki nie są niewyczerpywalne, dlatego stara się szukać sponsorów, a w tym pomaga mu Gikiewicz, który oprócz boiskowych obowiązków, ma również te biznesowe.

Gdy tworzy się coś nowego, pojawiają się nieco większe pieniądze, to ludzie momentalnie patrzą ci na ręce, zamiast kibicować i wspierać. Panuje wszechobecna zazdrość. Wytykają każde potknięcie. Ludzie żyją tym, co się może w klubie spierdolić niż to, jaki ciekawy projekt może powstać. To dość przykra rzeczywistość – wyjaśnia prezes Rochowiak.

Wspieram też klub w innych pozaboiskowych sprawach. Wiele osób mnie kojarzy czy to z telewizji, czy afery śląskowej, czy ze śpiewania na rynku, a może z mistrzostwa Polski lub z gry dla wielu zagranicznych drużyn. Trochę świata widziałem. Mam swoje przemyślenia i doświadczenia. Spotkałem wielu trenerów, szczególnie w Jordanii, gdzie szybko grzały się arabskie głowy. Myślę, że na poziomie do II ligi mogę jeszcze sporo dać, bo nadal to kocham i nic mnie nie boli. Chcę również zadbać o atmosferę w zespole, przekazać swoje doświadczenie. Na samym początku powiedziałem, że na liście płac mogę znajdować się na ostatnim miejscu, bo ja na życie mam, więc niech inni będą w tym aspekcie pierwsi. Próbujemy również moim nazwiskiem przyciągnąć kolejne firmy, które zainteresują się poważnie tym projektem. Angażuję się w różne tematy poza drużyną. Wychodzi mi to całkiem nieźle. Cały czas znajduję się pod telefonem. Ładuję go trzy razy dziennie. Jestem na tyle zaangażowany, że ostatnie półtora miesiąca spędziłem bez rodziny, bo mogłoby to skończyć się poważną kłótnią z małżonką. Wiem, że nie od razu Rzym zbudowano, więc stopniowo, powoli robimy swoje – daje inny punkt widzenia Gikiewicz.

Transfery jak Wieczysta, reszta inna

Nie sposób jednak uciec od porównań do Wieczystej. Robert Rochowiak przejął Szturm Junikowo w niemal identycznym momencie, co Wojciech Kwiecień krakowski klub. Na razie poznańska ekipa zrobiła jeden awans, ale w następnych trzech latach planuje kolejne trzy. To udało się już Wieczystej, która obecnie szturmuje bramy II ligi. Do tego obaj właściciele przyjęli, szczególnie na początku, podobny biznesplan na sukces, czyli zainwestowanie w ogranych piłkarzy z dużo wyższych szczebli rozgrywkowych. W przypadku krakowskiej drużyny można już się mniej więcej domyślać, dokąd pieniądze Wojciecha Kwietnia mogą doprowadzić tę ekipę. W przypadku Szturmu pozostaje jeszcze znak zapytania.

Jeżeli chodzi o cele sportowe i zawodników, bo latem na pewno zrobimy jeden bądź dwa duże transfery, to możemy porównywać się z Wieczystą. Natomiast jeśli chodzi o organizację i finanse to zestawienia z krakowskim klubem są nie na miejscu – mówi Rochowiak.

Choć występujemy w szóstej lidze, to w ostatnim zimowym sparingu graliśmy z ówczesnym liderem IV ligi Nielbą Wągrowiec i już po pół godziny prowadziliśmy 4:0. Potencjał u nas jest ogromny. Mamy potężną jakość i jeśli nic złego się nie wydarzy, to powinniśmy przejść spokojnie do IV ligi. Jest to ambitny projekt, wokół którego pojawia się sporo negatywnych opinii ze względu na fakt, że pensje nie są płacone na czas. Próbujemy krok po kroku to zmienić, usystematyzować pewne kwestie. Może nie będziemy drugą Wieczystą, ale na końcu i tak wszystko będzie uregulowane. Ten projekt dopiero się tworzy i będą popełniane błędy. Teraz wszystko jest prostowane, stawiane są fundamenty pod duże rzeczy – dodaje Gikiewicz.

Kolejną dużą rzeczą dla Szturmu będzie historyczny awans do V ligi i sukces w Pucharze Polski. Postępy poznańskiego klubu zapewne będą teraz baczniej obserwowane bowiem szturmem wbił się do świadomości wielu piłkarskich kibiców.

WIĘCEJ O NIŻSZYCH LIGACH:

Fot. Piotr Cichowski/Szturm Junikowo

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Narodów

Staliśmy nad przepaścią i zrobiliśmy krok do przodu. Spadliśmy tam, gdzie nasze miejsce

Szymon Piórek
1
Staliśmy nad przepaścią i zrobiliśmy krok do przodu. Spadliśmy tam, gdzie nasze miejsce
Piłka nożna

STAN KADRY OD 10:00 – CZY MICHAŁ PROBIERZ POWINIEN DALEJ PRACOWAĆ Z REPREZENTACJĄ?

Paweł Paczul
0
STAN KADRY OD 10:00 –  CZY MICHAŁ PROBIERZ POWINIEN DALEJ PRACOWAĆ Z REPREZENTACJĄ?

Piłka nożna

Liga Narodów

Staliśmy nad przepaścią i zrobiliśmy krok do przodu. Spadliśmy tam, gdzie nasze miejsce

Szymon Piórek
1
Staliśmy nad przepaścią i zrobiliśmy krok do przodu. Spadliśmy tam, gdzie nasze miejsce
Piłka nożna

STAN KADRY OD 10:00 – CZY MICHAŁ PROBIERZ POWINIEN DALEJ PRACOWAĆ Z REPREZENTACJĄ?

Paweł Paczul
0
STAN KADRY OD 10:00 –  CZY MICHAŁ PROBIERZ POWINIEN DALEJ PRACOWAĆ Z REPREZENTACJĄ?

Komentarze

62 komentarzy

Loading...