Karol Linetty zmartwychwstał w Torino i przyjechał na zgrupowanie reprezentacji Polski po naprawdę udanych tygodniach w Serie A. Do tej pory dobre występy w klubie nic nie znaczyły w kadrze, ale do tej pory człowiekiem od mokrej roboty był Grzegorz Krychowiak. A teraz ktoś musi go zastąpić.
Linetty w reprezentacji to niespełniona obietnica, ale w kontekście szeregu problemów kadry warto docenić solidną dyspozycję środkowego pomocnika Torino. I kto wie, może Fernando Santos okaże się tym, kto będzie potrafił wykorzystać Karolka?
Karnet na rezerwę
Po poprzednim sezonie wydawało się, że to już koniec, dla Linettego w Turynie nie będzie już nic. Rozgrywki 2021/22 okazały się dla niego bezwględnie najgorsze na poziomie seniorów w karierze, tylko raz zebrał w lidze mniej minut, ale dawno, dawno temu, kiedy dopiero osiągał pełnoletniość.
Co prawda jeszcze do początku listopada 2021 występował regularnie, tyle że korzystał na problemach zdrowotnych Marko Pjacy i Dennisa Praeta. W dziesięciu z pierwszych trzynastu meczów znalazł się wyjściowej jedenastce, ale co z tego, skoro niczym nie wyróżniał się z tłumu? Był na boisku, bo gra się po jedenastu i tyle. Kiedy w drugiej połowie listopada rywale się wyleczyli, usiadł na ławce i można było pomyśleć, że wykupił tam karnet do końca sezonu. W lutym nagle rozegrał całe spotkanie z Venezią, potem jako rezerwowy w kwietniu z Salernitaną, w maju z Napoli i basta. Resztę spędził siedząc na czterech literach za plecami trenera Ivana Juricia.
Z perspektywy czasu widać, że głównym problemem była pozycja – szkoleniowiec wystawiał Linettego jako jednego z ofensywnych pomocników w ustawieniu 3-4-2-1, co nie mogło wypalić. Miejscowa prasa pisała wprost – Polak „nie ma stóp trequartisty”, jak w Italii nazywa się piłkarzy operujących w trzeciej części boiska (ale nie napastników). Nie będzie dryblował, kreował, strzelał. To nigdy nie były jego atuty i już nie będą, a próby ulepienia z niego „dziesiątki” to coś w rodzaju wpychania kwadratowego klocka do trójkątnego otworu. Nie pasuje i pasować nie będzie.
Dlatego transfer latem zdawał się nieunikniony.
Odrodzony z biedy
To co się stało, że został? Bida. Skończyło się wypożyczenie Tommaso Pobegi z Milanu, Rolando Mandragory z Juventusu oraz Praeta z Leicester City, a że władzom nie udało się ich zastąpić, z braku laku Linetty został (z powodu braku transferów w trakcie okresu przygotowawczego doszło do karczemnej awantury Juricia z dyrektorem sportowym Davide Vagnatim).
Został, ale co się stało, że zaczął grać regularnie? Po pierwsze odeszli pomocnicy, którzy grali głębiej, jako „szóstki” lub „ósemki”, więc reprezentant Polski mógł występować tam, gdzie zwyczajnie bardziej pasuje. Po drugie, tuż przed startem ligi zbuntował się Sasa Lukić. Serb i kapitan zespołu tuż przed potyczką z Monzą uznał, że w sumie to już nie jest szczęśliwy w Turynie i chciałbym poszukać szczęścia gdzie indziej. Że nic z tego nie będzie, czas na transfer. Oczywiście Jurić się wściekł, odsunął pomocnika od drużyny, ten szybko przeprosił, ale opaskę stracił i musiał chwilę posiedzieć w rezerwie.
Tę chwilę wykorzystał Linetty.
Polak spisał się dobrze przeciwko Monzie i Lazio.
– Dzisiaj wystąpił, bo na to zasłużył. Także z Monzą rozegrał niesamowity mecz. Uwielbiam go, jest wspaniały. W mojej głowie jego odejście nigdy nie było opcją – chwalił pomocnika Jurić.
Później wychowanek Sokoła Damasławek nie zawsze miał miejsce w podstawowym składzie, ale zawsze pojawiał się na boisku (raz pauzował za kartki). W 26 kolejkach 19-krotnie wystąpił w wyjściowej jedenastce, a po tym, jak pod koniec stycznia Lukić spełnił marzenie i odszedł (do Fulham), Polak tworzy duet z Samuele Riccim.
Co kluczowe – w lutym i marcu był w naprawdę dobrej dyspozycji.
Fundamentalny, świetny, rozumie grę
– Radzi sobie bardzo dobrze, nie tylko dziś. W poprzednim sezonie była duża konkurencja, ale w tym stał się fundamentalny, świetny, rozumie grę. Zagrał naprawdę kapitalny mecz – mówił po zwycięstwie nad Bologną Jurić.
Linetty radzi sobie bardzo dobrze, ale w ściśle określonych granicach. To pracuś. Mróweczka. Człowiek od noszenia wody czy fortepianu. Haruje w środku pola, a nie błyszczy, jak Piotr Zieliński w Napoli, bo to po prostu różni zawodnicy. „Bardzo dobrze” nie należy rozumieć jako rozstawianie reszty ligi po kątach, a jako wzorowe wypełnianie obowiązków.
W drugiej linii ekipy Juricia to Polak odpowiada za defensywę. Najwięcej odbiorów z pomocników Torino? Linetty (30). Najwięcej prób zatrzymania dryblujących? Linetty (22). Najwięcej zablokowanych strzałów i podań? Linetty (22). Najwięcej przechwytów? A jakże, Linetty (16). Najwięcej wygranych pojedynków powietrznych? No Linetty (23). Najwięcej odzyskanych piłek? Oczywiście, Linetty (106). Najwięcej fauli? Również Linetty (40).
Naturalnie 28-latek nie potyka się o piłkę, aczkolwiek pod względem kluczowych podań, podań w ofensywną tercję czy w pole karne lepsi w Torino są m.in. Nikola Vlasić, Aleksiej Miranczuk, Ricci czy Nemanja Radonjić. Jeśli chodzi o grę do przodu Polak jest solidny, ale to postawą w obronie się wyróżnia, co pokazał choćby z Monzą na inaugurację rozgrywek:
- 2 bloki (2. w zespole)
- 3 udane odbiory (1.)
- 2 odzyskane piłki na połowie rywali (2.)
- 18 doskoków pressingowych (2.)
- 12 doskoków pressingowych w środkowej strefie (1.)
- 8 pojedynków defensywnych (2.)
Linetty stał się bardzo dobrym człowiekiem od mokrej roboty i tego można od niego oczekiwać w kadrze narodowej, by się nie zawieść. Nie stanie się zbawcą, jakim momentami był Jakub Moder. To inny typ piłkarza.
Teraz albo nigdy
Ale czy w ogóle jest sens oczekiwać czegoś po Linettym w reprezentacji? To nieszczęśliwa miłość, z ledwie momencikami uniesień. Z Irlandią na mecie eliminacji mistrzostw Europy 2016. Z Bośnią i Hercegowiną w Lidze Narodów. Z Anglią w kwalifikacjach do mistrzostw świata 2022. Do tego ewentualnie gol ze Słowacją w finałach Euro. Malutko, skoro mowa o chłopie, który w kadrze debiutował dekadę temu.
I pewnie lepiej byłoby przestać się łudzić, bo to przypomina czekanie na przyjazd pociągu, który nigdy nie wtoczy się na stację, gdyby nie mizeria w środku pomocy. Ktoś wreszcie musi przejąć obowiązki Grzegorza Krychowiaka (jak dobrze, że go nie ma w drużynie!) i kolejka chętnych nie jest długa. W tym momencie stoją w niej Krystian Bielik, Damian Szymański, Linetty i ewentualnie debiutant na zgrupowaniu Ben Lederman, bo Piotr Zieliński, Sebastian Szymański i Kacper Kozłowski to zawodnicy przede wszystkim od kreowania. Każdy z nich może być „ósemką”, natomiast obowiązki „szóstki” już byłyby im obce.
Tak, tak, nadzieja matką głupich, natomiast trudno oprzeć się wrażeniu, że jak nie teraz, to już nigdy. Nie ma Krychowiaka, Linetty regularnie występuje w mocnej lidze i zbiera pozytywne oceny (choć akurat z Napoli zawiódł, jak całe Torino). Kadra potrzebuje gościa do zapierdzielania, który do tego umie prosto kopnąć, i przynajmniej po meczach Serie A wydaje się, że to charakterystyka Linettego. Nie ma być zbawcą (i kto na to liczy, srogo się zawiedzie), a swoją harówką pozwalać na zbawianie zespołu innym. Tylko tyle i aż tyle.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Paradoks Narodowego – w marcu można tam grać, ale w maju i czerwcu już nie
- Instrukcja obsługi toalety dla kibiców Lecha
- Efekty „interwencji” kibiców Miedzi: jeden piłkarz nie chce już przychodzić do klubu
foto. FotoPyk