Przed bardzo ważnym meczem w Lidze Mistrzów z PSG Bayern Monachium na krajowym podwórku odpalił tryb eco. Nie przemęczał się, a mimo to pokonał VfB Stuttgart 2:1, choć do końca musiał drżeć o wygraną.
W Niemczech krąży obiegowa opinia, że sezon dla Bayernu Monachium rozpoczyna się dopiero wiosną. Właśnie wtedy następują kluczowe rozstrzygnięcia w Lidze Mistrzów. W ostatnich latach kolejne zwycięstwa w Bundeslidze pozostawały formalnością i nie było większych problemów z utrzymaniem w niej prowadzenia. Choć teraz Borussia Dortmund mocno naciska obrońców tytułu, po raz drugi przeskakując Bawarczyków w tabeli za sprawą szybciej rozgrywanego spotkania, to podopieczni Juliana Nagelsmanna nie zamierzają dać się wciągnąć w ten wyścig. Traktują walkę o mistrzostwo jak maraton, dlatego, mając w perspektywie bardzo ważne rewanżowe spotkanie z PSG, Bayern w Bundeslidze przeciwko Stuttgartowi wrzucił tryb eco.
VfB Stuttagrt – Bayern Monachium 1:2: wygrana w trybie eco
Nie naciskał z takim zdecydowaniem jak przed tygodniem w starciu z Unionem Berlin. Nie musiał bowiem pokazywać swojej dominacja, a także wskazywać rywalom miejsca w szeregu. Dodatkowo mecz układał się po jego myśli i nikt, jak w potyczce z Borussią Moenchengladbach, nie otrzymał czerwonej kartki. Momentami Bayern grał po prostu na stojąco, licząc na przebłyski indywidualnego geniuszu poszczególnych piłkarzy. Niespodziewanie nadszedł on ze strony Matthijsa de Ligta.
De Ligt w formie
Holenderski obrońca przyszedł do Monachium z dużymi nadziejami. Jego przygoda z Juventusem nie ułożyła się tak dobrze, jak wszyscy się spodziewali. Ze Starą Damą rozstawał się w dość tajemniczych okolicznościach, które niedawno ujrzały światło. De Ligt był jednym z głównych świadków, zeznających w aferze finansowej działaczy Juve. To on udostępnił dane i wiadomości o nielegalnych działaniach, jakich dopuścili się Andrea Agnelli i inni. Początkowo te zaszłości ciągnęły się za Holendrem, który nie potrafił na stałe przebić się do podstawowego składu. Częściej występowali Dayot Upamecano, Benjamin Pavard czy Lucas Hernandez. W pewnym momencie znajdował się na czwartym miejscu w hierarchii stoperów. Wszystko zmieniło się zimą.
De Ligt wykorzystał kontuzję Hernandeza i problemy kontraktowe Pavarda. Był jednym z wygranych zimowych przygotowań i w tym roku pozostaje wręcz niezbędnym elementem układanki Juliana Nagelsmanna. W 2023 roku tylko jednego spotkania nie rozpoczął w podstawowym składzie. Wydaje się, że nieprzypadkowo Bayern poniósł w nim porażkę z Borussią Moenchengladbach. Zaczął wyglądać bardzo dobrze pod względem fizycznym, a także coraz lepiej odnajdywał się w Bawarii, o czym mówił niedawno na łamach niemieckich mediów. – Bawarskie tradycje są ciekawe. Podoba mi się noszenie lederhosen, lecz mam drobny problem z ich założeniem. Moje uda są ogromne. Dwa razy większe niż Thomasa Muellera. W końcu czuję się bardzo dobrze. Znajduję się w odpowiedniej formie fizycznej, jak i mentalnej. Mam dobre przeczucia co do przyszłości – stwierdził holenderski obrońca na łamach „Bilda” i klubowych mediów.
Swoją dobrą dyspozycję de Ligt zaprezentował w sobotę. Górował w pojedynkach powietrznych, napędzał również akcje ofensywne i okazał się ostoją defensywy. W momencie, gdy przez chwilę Stuttgart przejął inicjatywę, mógł zaskoczyć Bayern po stałym fragmencie. Po niepewnym wyjściu Yanna Sommera z bramki i przypadkowym odbiciu, piłka zmierzała do siatki Die Roten. Tuż sprzed linii wybił ją De Ligt, ratując swój zespół. Chwilę później Holender ponownie znalazł się w objęciach swoich kolegów. Wykazał się odważną akcją i strzałem z dystansu. Niespodziewanie piłka po jego uderzeniu przeszła obok Konstantinosa Mavropanosa i pod ręką kiepsko interweniującego Fabiana Bredlowa. Bundesligowy algorytm ocenił szansę na zdobycie tej bramki na zaledwie 2%, a i tak się udało.
Podwójne powody do świętowania
Bo Bayernowi wiele się w sobotę udawało, grając na niewielkiej intensywności. Jak już przyspieszał grę, to tworzył duże zamieszanie pod bramką Stuttgartu. To właśnie takimi zrywami zagrażali rywalom w ofensywie. Było ich niewiele i tylko jeden udało się spożytkować. Po składnej akcji Jamala Musiali i Thomasa Muellera, Erik-Maxim Choupo-Moting strzelił drugiego gola w spotkaniu, a dziesiątego w tym sezonie ligowym. Tym samym uświetnił swoje przedłużenie kontraktu z Bayernem do 2024 roku. Na mocy nowej umowy Kameruńczyk będzie inkasował 10 mln euro brutto rocznie. Nie był to jedyny powód do radości bowiem asysta Muellera była trzechsetnym punktem w klasyfikacji kanadyjskiej 33-latka. W całej swojej karierze w Bundeslidze zdobył 141 bramek i zanotował 159 asyst.
Ta nieco nudnawa sielanka w zamyśle miała trwać do ostatniego gwizdka sędziego, ale przypadkowo przerodziła się w nerwówkę. Jedno dośrodkowanie, jeden przegrany pojedynek powietrzny przez De Ligta i gol Juana Jose Perey sprawiły, że Nagelsmann z zapartym tchem do końca oglądał spotkanie zza linii bocznej. Chaos, który zapanował na boisku, mógł kosztować Bayern utratę dwóch punktów i pozycję lidera Bundesligi. Dodatkowo zgęstniałaby atmosfera przed spotkaniem z PSG i powróciłyby pytania o trafność wyboru trenera po Hansim Flicku. Nic z tych rzeczy się nie wydarzyło, bo Tanguy Coulibaly zmarnował piłkę meczową, strzelając obok bramki.
Wobec tego na szczycie Bundesligi utrzymuje się status quo. Bayern i Borussia Dortmund powiększyły przewagę nad resztą stawki. Pozostałe drużyny z czołówki, czyli Union, Lipsk i Freiburg straciły punkty. W grze o mistrzostwo Niemiec pozostało zatem już tylko dwóch rywali. Jadący w trybie eco piłkarze Die Roten i rozpędzone dziesięcioma zwycięstwami z rzędu BVB. Na razie obie ekipy czeka trudna przeprawa w Lidze Mistrzów.
VfB Stuttgart – Bayern Monachium 1:2 (0:1)
Bramki: Perea 88′ – De Ligt 39′, Choupo-Moting 62′
WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:
- Trela: Zagubiona nowa fala. Gdzie się podziali następcy Kloppa i Tuchela?
- Thomas Reis pracuje na tytuł najlepszego strażaka w Niemczech
- Miesiące prawdy. Czy Julian Nagelsmann w końcu zdoła uczynić Bayern wielkim?
For. Newspix