Reklama

Zmiennicy pokazali, czemu są zmiennikami. Lech znów przegrał ze Śląskiem

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

26 lutego 2023, 20:35 • 3 min czytania 149 komentarzy

Lech Poznań błyskawicznie sprowadził swoich kibiców na ziemię po przejściu Bodo/Glimt w Lidze Konferencji i przełamaniu 32-letniej niemocy polskich klubów w wiosennych fazach europejskich pucharów. W tym sezonie drużyny z Dolnego Śląska są przekleństwem „Kolejorza”, a największym jest właśnie Śląsk Wrocław. Trzeci mecz z zespołem Ivana Djurdjevicia i trzecia porażka.

Zmiennicy pokazali, czemu są zmiennikami. Lech znów przegrał ze Śląskiem

Stwierdzenie, że goście grali, stwarzali sytuacje i pudłowali, a gospodarze głównie się bronili, kilka razy skontrowali i wykorzystali prezenty być może jest pewnym uproszczeniem, ale na pewno nie mija się całkowicie z prawdą. Lech absolutnie nie musiał dziś przegrać. Czy grał jedenastu na jedenastu czy w osłabieniu, potrafił kreować sobie kolejne okazje. Rafał Leszczyński jednak znów tej wiosny zrobił dużą różnicę. Dziś wygrał pojedynki z Citaiszwilim i Miliciem. Raz też po bombie Skórasia w sukurs przyszła mu poprzeczka.

Śląsk Wrocław – Lech Poznań 2:1. Co zrobił Citaiszwili, gdzie był Holec?

Pół biedy nieskuteczność, ale kilku podopiecznych Johna van den Broma nie tylko podawało tlen Śląskowi, ale jeszcze fundowało obiad z deserem.

Dominik Holec debiutował w poznańskich barwach i cóż, nie sprawił, że holenderski trener ma ból głowy związany z obsadą bramki na kolejne mecze. Słowak, którego pamiętamy raczej z dobrej postawy w barwach Rakowa, niewiele dziś ogarniał. Przy wrzucie wolnym Exposito zachował się dziwnie, odsuwając od „swojego” rogu w momencie strzału napastnika WKS-u. Hiszpan przymierzył świetnie, być może Holec i tak niewiele mógłby zrobić, ale on nawet nie dał sobie szansy na interwencję. W drugiej połowie pokracznie wychodził na przedpole do Nahuela, który na jego szczęście pomógł sobie ręką przy przyjęciu i gol na 3:0 po zaskakująco długiej analizie nie został uznany.

Najwięcej słów krytyki zbierze jednak Heorhij Citaiszwili. W tamtym sezonie na wiosnę imponował w barwach Wisły Kraków, ale w Lechu notorycznie rozczarowuje. Nie poznajemy chłopaka. Jedynego gola (z Radomiakiem) strzelił szczęśliwie, po farfoclu, a oprócz tego niewiele ciekawego pokazał. Dziś na dodatek sabotował grę. Nie dość że zmarnował stuprocentową sytuację po podaniu Szymczaka, to później złamał wszelkie kanony dotyczące zachowania w defensywie i będąc pod presją na skrzydle zagrał do środka przed pole karne prosto pod nogi Johna Yeboaha. Świetnie dysponowany Niemiec przyjął, popatrzył i precyzyjnie uderzył przy słupku. Pedro Rebocho stał blisko i podziwiał.

Reklama

Citaiszwili dostał pierwszą szansę w tym roku i wysłał sygnał, że najlepiej będzie mu z powrotem na ławce.

Czy Murawski powinien wylecieć?

Do Radosława Murawskiego trener Van den Brom jakichś większych pretensji chyba mieć nie będzie. Yeboah okazał się szybszy, trzeba było podjąć ratunkową interwencję i zakończyła się ona niepowodzeniem. Pytanie, czy kapitan Lecha powinien wylecieć z boiska. Pierwotnie otrzymał żółtą kartkę i dopiero po obejrzeniu powtórek Bartosz Frankowski zmienił swoją decyzję. Trudno w tej sytuacji zawyrokować, w redakcji długo na ten temat dyskutowaliśmy. Z jednej strony Yeboah w ostatniej fazie akcji zaczął zbiegać do środka, zdając się zwiększać szanse goniącego Rebocho na zatrzymanie go. Z drugiej, Yeboah już po odskoczeniu od Murawskiego mógł strzelać, a Rebocho cały czas byłby w bardzo trudnym położeniu co do wykonania czystego wślizgu.

Po namyśle uznajemy więc, że ta czerwona kartka się broni, aczkolwiek dobrze byłoby wreszcie definitywnie ustalić, czy VAR ma naprawiać wyłącznie czarno-białe błędy, czy prostować wszystkie decyzje, co do których są trochę większe wątpliwości. Wersja pierwsza w praktyce jest przepisem równie martwym jak obowiązek płacenia abonamentu radiowo-telewizyjnego.

Problemów w ekipie mistrza Polski było więcej. Kwekweskiri głównie człapał, Marchwiński znów był bezproduktywny i tak można by wymieniać. Sam Skóraś nie mógł robić wszystkiego. Szukając pozytywów – ożywczą zmianę dał najwyraźniej wracający do łask Joao Amaral i nie chodzi tylko o asystę.

Śląsk wycisnął z tego meczu, ile się dało i po raz trzeci w tym sezonie pokonał Lecha, dzięki czemu odskoczył na sześć punktów od strefy spadkowej. „Kolejorz” po tej porażce do prowadzącego Rakowa traci już 16 „oczek”, a do drugiej Legii 7.

Reklama

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

149 komentarzy

Loading...