Reklama

Wszędzie, byle nie u Simeone. Co dalej z Joao Felixem?

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

06 stycznia 2023, 14:48 • 8 min czytania 4 komentarze

Powiedzieć, że relacje Diego Simeone z Joao Felixem są trudne, to jak powiedzieć, że Ryszard Kalisz nie należy do grona atletów. Obaj regularnie kąsają się na łamach mediów, a i nie szczędzą sobie oschłych gestów podczas nerwowych momentów już na boisku. Nie dziwi zatem fakt, że – jak co okno transferowe – Portugalczyk chce wyfrunąć z Atletico. Wiele wskazuje na to, że tej zimy uda się Felixowi odejść, ale pytanie brzmi: gdzie?

Wszędzie, byle nie u Simeone. Co dalej z Joao Felixem?

Miał być generacyjnym talentem, który razem z Kylianem Mbappe i Erlingiem Haalandem będzie dzielił się najważniejszymi nagrodami w erze po Messim i Ronaldo. Po spektakularnym roku w Benfice złożyły się wszelkie okoliczności na to, by Atletico rozbiło dla niego bank. Madrytczycy byli na górce finansowej, szukali „małego Messiego”, chcieli umocnić swoją pozycję w ścisłym topie europejskiej piłki. Z kolei Benfica mogła podbijać i podbijać oczekiwaną kwotę za swój diamencik. Sprzedawca chciał wielkich pieniędzy, kupiec miał wielkie pieniądze, kontrahenci doszli do porozumienia, a Felix zauroczony sukcesami Atletico złożył podpis na kontrakcie.

Tutaj należałoby wtrącić narrację typu „Felix podpisał kontrakt i od tego czasu wszystko się już psuło”. Ale byłoby to zbyt wielkie uproszczenie. Wszak przecież już z Portugalczykiem madrytczycy zdobyli mistrzostwo Hiszpanii. Poza tym w 130 meczach strzelił 34 goli i zaliczył 18 asyst, czyli to też nie tak, że to ponad trzyletnie pasmo nieustających porażek. Ale trudno nie odnieść wrażenia, że to i tak wynik zdecydowanie poniżej oczekiwań. Felix nie stał się „małym Messim”. Nie stał się też artystą, jak miała sugerować prezentacja go w nowych barwach w 2019 roku. Jest takie znane zdjęcie z prezentacji Felixa w muzeum Prado, które akurat obchodziło dwusetną rocznicę otwarcia. W tle obrazy, słynne dzieła sztuki, a przed nimi uśmiechnięty, jeszcze młodziutki Felix.

Dziś – pozostając w porównaniach artystycznych – Felixa można byłoby umieścić na obrazie Edvarda Muncha. Niemy krzyk, wołanie o pomoc, chęć ucieczki ze środowiska, w którym sam piłkarz czuje się fatalnie. A najbardziej chciałby uciec od Simeone.

Reklama

Jest pewna grupa fanów Atletico, którzy uważają Simeone za trenera, który zepsuł im Felixa. Przeciwnicy tej tezy uważają, że to Felix jest winny temu, że znalazł się w tym miejscu ich wspólnych relacji. Kazimierz Dejmek mawiał, że aktor jest od grania, tak jak dupa jest od… no, wiadomo co tu się rymuje. I wydaje się, że z taką samą retoryką Cholo podchodzi od dłuższego czasu do Felixa.

Medialny boks z Cholo

Inaczej gramy w kadrze, inaczej w moim klubie. Jeśli warunki sprzyjają, to wszystko się lepiej układa. Radość z gry jest inna – mówił Felix po efektownym zwycięstwie Portugalii nad Szwajcarią na mundialu. On sam zagrał świetnie, zaliczył dwie asysty, brylował jako wsparcie dla Goncalo Ramosa ustawionego na szpicy.

A Simeone odpowiadał już wielokrotnie na pytania o jego relacje z piłkarzem. – To nie jest kwestia systemu czy sposobu gry. Nie przez to jest rezerwowym. Wybieram skład na podstawie tego, co widzę na treningu. Potrzebujemy zaangażowania na boisku od każdego, by kolektyw odnosił sukcesy – tłumaczył. Argentyńczyk wystawił go jeszcze w pierwszym składzie na inaugurację sezonu, Felix popisał się trzema asystami w starciu z Getafe, był w wyjściowej jedenastce w siedmiu z ośmiu pierwszych starć ligowych. A później przyszedł mecz z Realem. Atletico przegrywało 0:2, Felix wyglądał słabiutko, Cholo zdjął go po godzinie grania. I spadł na ławkę rezerwowych na kolejne osiem meczów.

I znów wróciły pytania dziennikarzy, na które Simeone odpowiadał zawsze tak samo. Czyli – Felix nie wygląda dobrze na treningach, nie jest zaangażowany, a poza tym trenera irytuje już tak mocne rozgrzebywanie tematu jednego gracza w mediach. Irytacje samego Felixa było widać po meczu z Bayerem Leverkusen. Atletico goniło wynik w meczu, który miał decydować o wyjściu z grupy. Portugalczyk przez całą drugą połowę rozgrzewał się przy linii bocznej, ale wraz z mijającymi minutami wyglądał na coraz mniej zainteresowanego wejściem na boisko. Został wpuszczony dopiero w 87. minucie. Atletico zremisowało, odpadło z Ligi Mistrzów, a zirytowany piłkarz cisnął koszulką w kierunku ławki rezerwowych. Jakby tego było mało – niedługo później wyciekło do sieci nagranie, na którym Felix tego samego wieczoru do czwartej nad ranem bawi się ze znajomymi w kręgielni. – To brak szacunku – pisali niektórzy kibice Atleti.

W przeszłości Felix potrafił też po strzelonym golu obrócić się w kierunku ławki rezerwowych i przytknąć palec do ust, co zostało odebrane dość jednoznacznie jako „uciszanie Simeone”. Trudno w takich warunkach wyobrażać sobie dalszą współpracę na linii piłkarz-trener.

Reklama

Dlatego w grudniu Gil Marin, dyrektor Atletico, obwieścił wprost: – Musimy realnie myśleć o odejściu Joao. Ja wolałbym, żeby został, ale taka nie jest myśl piłkarza. To piłkarz klasy światowej, ale z pewnych powodów jego relacje z trenerem nie są dobre. Podobnie jak nie jest właściwa jego motywacja.

I w podobne tony uderzał też sam Cholo. – Talent to za mało. Potrzebujesz osobowości i motywacji, by ten talent poprzeć.

To już nie jest sytuacja, w której napięte relacje są tylko tłem do rozstrzygnięcia czy piłkarz ma grać, czy jednak siedzieć na ławce. Słowa Marina i Simeone jasno wskazują, że Atletico nie wiąże przyszłości z Portugalczykiem. I choć póki co do Atletico nie spłynęły oficjalne oferty, to Jorge Mendes działa prężnie. O Felixa pytają trzy kluby Premier League. Pytanie – do którego trafi?

Londyn czy Manchester?

Atletico chce odzyskać znaczną część pieniędzy, które ulokowało w Portugalczyku. Trudno jednak oczekiwać, by przy pozycji negocjacyjnej madrytczyków udałoby im się teraz wynegocjować kwotę odstępnego na poziomie 100 milionów euro. Klub potrzebuje pieniędzy, ma braki finansowe, piłkarz jest pokłócony z trenerem, chce odejść – i niestety każdy z potencjalnych kupców zdaje sobie z tego sprawę. Negocjacje transferowe to często gra w karty ze znajomością ręki rywala, zatem każdy będzie próbował zbijać cenę za Felixa.

Ale transfer definitywny tej zimy jest mało prawdopodobny. Najwięcej mówi się o możliwym wypożyczeniu Portugalczyka na pół roku. Jednak i tutaj Atletico próbuje grać wysoko. Według doniesień angielskich mediów, Hiszpanie chcą 15 mln € za półroczne wypożyczenie oraz pokrycie sześciomilionowej pensji piłkarza. Mówimy zatem o kosztach rzędu 21 mln € za pobyt na pięć-sześć miesięcy. No i ewentualną opcję pierwokupu przy grze o Felixa podczas letniego okna transferowego.

Kto wstępnie wyraził zainteresowanie wypożyczeniem? Ci, którzy mają i kasę, i potrzeby. Czyli Manchester United, Arsenal oraz Chelsea. Najwięcej mówi się o dwóch pierwszych klubach. „The Blues” i Todd Boehly szastają pieniędzmi na rynku, ale mają większe dziury na innych pozycjach – stąd transfer stopera Benoit Badiashile i mocne licytowanie się z Benfiką o Enzo Fernandeza. Poza tym – jak zauważają dziennikarze zajmujący się bliżej londyńskim klubem – Felix nie rozwiązywałby problemu z atakiem zespołu. „The Blues” woleliby klasyczną dziewiątkę, a nie kogoś wchodzącego na tę pozycję w typie Kaia Havertza.

Stąd więcej mówi się o możliwych przenosinach do Arsenalu i Manchesteru United. „Kanonierzy” są w potrzebie po tym, jak na dłuższy czas wypadł Gabriel Jesus. Brazylijczyk doznał urazu kolana podczas mundialu, przeszedł na początku grudnia operację i najwcześniej wróci do treningów pod koniec lutego. Pod jego nieobecność w ataku gra Eddie Nketiah, który po przerwie mundialowej strzelił po golu West Hamowi i Brighton, ale mówimy jednak o zdolnym 23-latku, który nie dźwigał do tej pory odpowiedzialności za strzelanie goli dla ekipy walczącej o mistrzostwo kraju. Stąd pomysł, by krótkoterminowo rozwiązać ten problem w ataku Felixem. Zwłaszcza, że przecież Arsenal ma już doświadczenie w odgruzowywaniu utalentowanych zawodników z Hiszpanii – warto spojrzeć na przykład Martina Odegaarda, który jest kluczowym elementem układanki Artety, a przed wykupem był wypożyczony do Londynu z Realu Madryt.

Póki co jednak Arsenal najmocniej zaangażowany jest w rozmowy z Szachtarem Donieck w sprawie Mychajło Mudryka. To inna pozycja niż Jesus czy właśnie Felix, ale jeśli Ukrainiec trafiłby do Emirates Stadium, wówczas Arteta mógłby pomyśleć o przesuwaniu na szpicę chociażby Martinelliego. A i sam Felix przecież może grać na boku pomocy w ustawieniu 4-3-3, które preferuje hiszpański szkoleniowiec.

Opcji do zastąpienie Cristiano Ronaldo potrzebuje Manchester United. Jedynym nominalnym środkowym napastnikiem na ten moment tylko Anthony Martial. Owszem, ten Hag może na dziewiątce grać Rashfordem, ale ten zdecydowanie lepiej wygląda na skrzydle. Dlatego wśród spekulacji o przyszłości Felixa podkreśla się, że zdeterminowane „Czerwone Diabły” mają najmocniej orbitować wokół Portugalczyka. Z Manchesterem łączony jest też Memphis Depay, mówi się o Ericu Choupo-Motingu. Problem jednak dotyczy pieniędzy, bo według angielskich mediów Manchester owszem chce wypożyczyć Felixa, ale nie w pakiecie oczekiwanych przez Atletico (czyli 15+6 mln €), a za jedyne cztery miliony euro plus pensja gracza.

Atletico poczeka, Anglicy poczekają, czekać nie może Felix

Klub Felixa nie zamierza się spieszyć, bo okienko transferowe przecież dopiero co zostało otwarte, poza tym kontrakt piłkarza obowiązuje do lata 2026 roku i „Rojiblancos” będą mieli jeszcze okazje ku temu, by spieniężyć swoją nieudaną inwestycję. Angielskie media podają, że ani Arsenal, ani Manchester, ani Chelsea nie zamierzają też dopinać ewentualnego wypożyczenia pod presją czasu, bo oczekiwania Atletico są dla nich zbyt wysokie.

Czekać nie może tylko Felix, któremu uciec może kolejna runda z wciąż jeszcze krótkiej kariery. Jego status w europejskiej piłce spada. Nie goni już Mbappe i Haalanda, którzy przeskakiwali kolejne stopnie w drodze do wielkości, gdy Felix stanął w miejscu. Daleko nam do stwierdzenia, że z wielkiego talentu nic już nie będzie, bo już nie takie powroty do grania na najwyższym poziomie oglądaliśmy. Ale Portugalczyk musi wrócić do odgrywania kluczowej roli w topowym zespole, bo w innym wypadku zostanie już tylko sztandarowym przykładem na „chybione kupowanie potencjału”, „przestrzeloną inwestycję” czy „kosztowne marzenia o własnym Messim”.

CZYTAJ WIĘCEJ O HISZPAŃSKIEJ PIŁCE:

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Komentarze

4 komentarze

Loading...