Reklama

Trela: Monstrum, które zaczęło się psuć. Na czym polega problem Bayernu z bramkarzami?

Michał Trela

Autor:Michał Trela

04 stycznia 2023, 09:38 • 11 min czytania 19 komentarzy

Do 31. urodzin Manuel Neuer w całej karierze opuścił z powodu problemów zdrowotnych tylko dwanaście meczów. Od tego czasu było ich aż 73. Jako że doświadczonego bramkarza nie będzie do końca bieżących rozgrywek, za moment okaże się, że w ostatnich sześciu latach rozegrał w barwach Bayernu tylko 60% możliwych meczów. Gdy wróci do zdrowia, będzie miał ponad 37 lat, a jego kontrakt będzie obowiązywał jeszcze tylko przez rok. Mimo to, mistrzowie Niemiec temat jego sukcesji odsuwają, jak tylko mogą.

Trela: Monstrum, które zaczęło się psuć. Na czym polega problem Bayernu z bramkarzami?

Teoretycznie sprawa nie mogłaby być prostsza. Bramkarz, który przez całą karierę nie miał problemów z kontuzjami, z wiekiem zaczął ich łapać całe mnóstwo. Najpierw stracił niemal cały sezon z powodu złamania kości śródstopia. Później wypadł łącznie na dwa miesiące przez problemy z palcem, łydką i ścięgnem. W poprzednim sezonie musiał przejść operację kolana, w międzyczasie chorując jeszcze na koronawirusa. W obecnym zaś najpierw zmagał się z urazem barku, a teraz przez kilka miesięcy będzie leczył złamaną kość podudzia. Do 31. urodzin Manuel Neuer w całej karierze opuścił z powodu problemów zdrowotnych tylko dwanaście meczów. W ostatnich sześciu latach było ich aż 73, czyli ponad sześciokrotnie więcej. Jako że doświadczonego bramkarza nie będzie do końca bieżących rozgrywek, za moment okaże się, że w ostatnich sześciu latach rozegrał w barwach Bayernu tylko 60% możliwych meczów. Gdy wróci do zdrowia, będzie miał ponad 37 lat, jego kontrakt zaś będzie obowiązywał jeszcze tylko przez rok. A że mowa o jednym z najlepiej zarabiających piłkarzy w zespole, łatwo dojść do wniosku, że mistrzowie Niemiec potrzebują się rozejrzeć za nowym numerem jeden. Rozglądają się jednak tylko za tymczasowym zastępstwem. Bo sprawa nie jest prosta.

Poranieni reprezentanci

Choć na mistrzostwa świata piłkarze Bayernu rozjeżdżali się pełni optymizmu, bo po jesiennych turbulencjach zdołali wskoczyć na dobre tory i zakończyć rok na pierwszym miejscu, z czteropunktową zaliczką nad wiceliderem, po mundialu trener Julian Nagelsmann ma przed sobą stertę problemów. Lucas Hernandez, podstawowy stoper, zerwał w Katarze więzadła i sezon ma już z głowy. Sadio Mane, czyli największa gwiazda drużyny, będzie się leczył przynajmniej do połowy lutego, przez co opuści przynajmniej jeden arcyważny mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów z PSG. Joshua Kimmich, lider drugiej linii i jedna z najważniejszych postaci szatni, po przedwczesnym odpadnięciu Niemców stwierdził, że to najgorszy moment jego kariery, po którym “chyba wpadnie w jakiś mentalny dół”. Jest duże ryzyko, że wyraził w ten sposób nastroje całego niemieckiego kontyngentu z Bayernu, czyli także Leona Goretzki, Leroya Sane, Jamala Musiali, Thomasa Muellera czy Serge’a Gnabry’ego. Benjamin Pavard niby został wicemistrzem świata, ale w trakcie turnieju został odsunięty na boczny tor przez Didiera Deschampsa, za którego pupilka uchodził. W dobrym wyniku Francuzów nie miał też wielkiego udziału Kingsley Coman, który był głównie rezerwowym. Swój status teoretycznie poprawił turniejem Dayot Upamecano, ale i jemu może jeszcze długo siedzieć w głowie finałowa porażka, a w nogach upchnięty w miesiąc turniej oraz skrócony urlop. Mathijs De Ligt w reprezentacji Holandii był jedynie rezerwowym, podobnie jak Josip Stanisić w drużynie chorwackiej. A Alphonso Davies i Eric Maxim Choupo-Moting niby pokazali się w Katarze z dobrej strony, ale odpadli już po fazie grupowej. Z szesnastu wysłanych do Kataru zawodników w pełni zadowolony wrócił do Monachium chyba tylko Noussair Mazraoui, który na nieswojej pozycji, czyli lewej obronie, rozegrał bardzo dobry turniej i napisał z Marokiem historię.

Wpływ na taktykę

To byłyby jednak tylko typowe problemy pierwszego świata, z którymi w większym lub mniejszym stopniu musi się zmagać każdy klub ze światowej czołówki, gdyby nie to, że na pierwsze miejsce listy zmartwień wbił się Neuer, łamiąc nogę na nartach. W przeszłości do kontraktów w Bayernie wpisywano zakaz uprawiania tego sportu, ale obecnie nie jest to już praktykowane. Kapitan zespołu popełnił więc wykroczenie względem zdrowego rozsądku, lecz nie zapisów umowy. Nie zmniejszyło to jednak kłopotu, który zgotowało Hasanowi Salihamidziciowi, dyrektorowi sportowemu, jego zniknięcie do końca sezonu. Pół roku po tym, jak drużynę po latach opuścił jeden filar, czyli Robert Lewandowski, bez którego musiała się jesienią nauczyć grać, Bayern staje przed koniecznością występów bez drugiego wielkiego filaru ostatnich lat. Bo Neuer, przez jego refleks na linii, ale też umiejętność rozgrywania oraz zabezpieczania przestrzeni za wysoko grającą linią obrony, ma bardzo duży wpływ na to, jak broni cały zespół. A ludzi, którzy byliby w stanie grać podobnie do niego, nie ma zbyt wielu. Zwłaszcza w środku sezonu, gdy nie ma się zamiaru wydawać olbrzymich pieniędzy.

Reklama

Sezon życia Ulreicha

Bawarczycy już raz byli w podobnej sytuacji. W sezonie 2017/18 właściwie od początku musieli sobie radzić bez Neuera, który jeszcze wiosną złamał kość śródstopia. Wtedy datę powrotu odwlekano w nieskończoność, co chwilę przesuwając wyczekiwany moment o kilka tygodni. Sprawiło to, że niemal przez całe rozgrywki między słupkami stał rezerwowy Sven Ulreich. Spisał się na tyle dobrze, że nie przeszkodził Bayernowi w zdobyciu mistrzostwa, aż dwanaście razy zachowując czyste konto. W dużej mierze to jemu przypisywano jednak winę za odpadnięcie Bawarczyków w półfinale Ligi Mistrzów po dramatycznym dwumeczu z Realem Madryt. Monachijczykom udało się jednak w miarę bezboleśnie przejść trudny okres bez kapitana i czołowego bramkarza świata. A gdy ten wykurował się w ostatniej chwili i zdążył zagrać na mundialu w Rosji, wydawało się, że wszystko w Monachium wróci do normy. Neuer wprawdzie ostrzegał, że jeśli ta sama kontuzja śródstopia powtórzy się, będzie to zagrażało jego karierze. Ale przez lata zapracował na wizerunek niezniszczalnego monstrum, więc nikt nie potraktował tego do końca poważnie.

Powrót na szczyt

Zwłaszcza że po Neuerze nie było widać śladów zużycia. Po niemal rocznej nieobecności zdołał wrócić na najwyższy poziom. Dorzucił kolejne trofea krajowe i międzynarodowe, z drugą w karierze Ligą Mistrzów na czele. W 2020 roku wybrano go najlepszym bramkarzem Europy. Z reprezentacją rozegrał dwa kolejne turnieje, nic sobie nie robiąc z konkurencji Marca-Andre ter Stegena z Barcelony, który mimo 30 lat na karku, wciąż nie rozegrał jeszcze ani jednego meczu na mistrzostwach świata czy Europy. Przedłużył kontrakt z Bayernem i przekroczył liczbę stu występów w reprezentacji, wchodząc do historycznej czołowej dziesiątki pomiędzy Philippa Lahma a Bastiana Schwensteigera. Ulreich, pogodzony z tym, że w Monachium znów czeka go tylko podziwianie w akcji jednego z najlepszych bramkarzy w dziejach tego sportu, postanowił jeszcze raz zostać jedynką i przejść do HSV. A gdy na rynku pojawił się zawodnik, w którym działacze Bayernu zdiagnozowali nowego Neuera i nawet zdołali ściągnąć go do Monachium, stary mistrz wpuścił go do bramki raptem na jeden mecz ligowy, gdy wszystko było już rozstrzygnięte. Alexander Nuebel szybko zrozumiał, że dopóki w Monachium jest Neuer, przebywanie tam, to marnowanie kariery i udał się na dwuletnie wypożyczenie do Monaco.

Regularne nieobecności

Nie wszystko było jednak jak dawniej. Bo choć śródstopie Neuera wytrzymywało obciążenia kilkudziesięciu meczów w sezonie, przestały je wytrzymywać inne części jego ciała. Z różnych powodów zaczął opuszczać ważne mecze. Nie było go w ośmiu spotkaniach końcowej fazy sezonu Bundesligi, gdy Bayern jedyny raz w tej dekadzie musiał poważnie obawiać się o mistrzostwo, zapewniając je sobie dopiero w ostatniej kolejce. Nie grał w wyrównanym półfinale Pucharu Niemiec z Werderem w 2019 roku. Nie było go w lutym 2022, gdy Bayern męczył się niemiłosiernie z Salzburgiem w 1/8 finału Ligi Mistrzów. Nie grał, gdy Bochum strzelało jego drużynie cztery gole. Przyglądał się tylko z boku połowie fazy grupowej LM minionej jesieni. Bayern znalazł się w specyficznej sytuacji. Z jednej strony jego szefowie mogli mieć przyjemne poczucie, że między słupkami mają jednego z najlepszych fachowców na świecie. Z drugiej, zaczęli siedzieć na tykającej bombie. Bo powoli zaczęło się stawać jasne, że w którymś momencie sezonu Neuer prędzej czy później znów wypadnie z powodu urazu.

Klasa weterana

Ściągnięcie dobrego rezerwowego nie było jednak w przypadku łatwe. Bo gdy Niemcowi dopisuje zdrowie, wygrałby rywalizację z praktycznie każdym bramkarzem świata. W związku z tym przejście do Bayernu to dla wielu dobrych fachowców skazanie się na ławkę rezerwowych. Neuer wprawdzie przestał być okazem zdrowia, ale jednocześnie wciąż co jakiś czas zdarza mu się rozegrać pełny sezon bez większych problemów (między sierpniem 2019 a lutym 2022 nie miał na przykład ani jednej kontuzji). Ktoś, kto w tym okresie, jak Nuebel po transferze z Schalke, pojawiłby się w Monachium, miałby ten okres wymazany z kariery. A gdyby komukolwiek przyszło jednak do głowy hierarchię w bramce zbudować od nowa, byłoby to trudne przy Tonim Tapaloviciu, trenerze bramkarzy, którego Neuer uznaje za swojego przyjaciela i którego pozostanie w klubie stawia zawsze za warunek przy kolejnych przedłużeniach kontraktu. Także dlatego Nuebel nie był ostatnio chętny do skracania wypożyczenia z Monaco. Miał prawo mieć poczucie, że gdy Neuer wróci do zdrowia, nie dostanie szansy rywalizowania z nim na równych prawach i za kilka miesięcy znów będzie musiał wrócić do roli rezerwowego. Nie można jednak powiedzieć, by mistrz świata z 2014 roku miał tak pewną pozycję po znajomości. Wszak w ostatnich pięciu sezonach wykręcił w Bundeslidze niebotyczną średnią +0,37 zapobiegniętego gola na mecz. Inaczej mówiąc, przeciętnie raz na trzy spotkania Bayern unika pewnej utraty bramki tylko dlatego, że ma w bramce Neuera. Tak, wychowanek Schalke 04 ma za sobą dwa kompletnie nieudane mundiale z rzędu, ale w klubie, poza pojedynczymi wpadkami, trudno mu wiele zarzucić.

Kalkulacja jak z Lewandowskim

Bayern znalazł się więc w podobnej sytuacji, jak latem był z Lewandowskim. Przez wiele sezonów nie zadbał o jego odpowiednie zastąpienie, bo chciał uniknąć napięć w szatni i stawiając na jasną hierarchię na newralgicznej pozycji. Tyle że Polak faktycznie niemal nigdy nie był kontuzjowany, czego o Neuerze już powiedzieć nie można. Rozgrywanie jeszcze raz ponad połowy sezonu (w Bundeslidze odbyło się dopiero 15 kolejek) i przystępowanie do decydujących faz Ligi Mistrzów z Ulreichem, który zdążył już ponownie wrócić do Monachium po przeciętnym pobycie w Hamburgu, nikomu się nie uśmiecha. Szukanie nowego numeru jeden też nie wchodzi w grę, bo Bayern oszczędza pieniądze, by w lecie spróbować ściągnąć napastnika międzynarodowego kalibru. A poza tym ma nadzieję, że Neuer za kilka miesięcy znów będzie dostępny i jeszcze przez przynajmniej dwa sezony da klubowi spokój w bramce. Potrzeba więc teraz kogoś taniego, odpowiednio dobrego, by z miejsca wskoczyć do jednego z najlepszych klubów świata, a jednocześnie takiego, który od lata zaakceptuje rolę zmiennika Neuera.

Bogaty pakiet Sommera

Jako że to ekstremalnie trudny pakiet do spełnienia, giełda nazwisk huczy już od tygodni. Zawierała bohaterów ostatniego mundialu, od Dominika Livakovicia z Dinama Zagrzeb, przez Bono z Sevilli, po Emiliano Martineza z Aston Villi. Wplątywała postaci o renomie międzynarodowej jak Keylor Navas z PSG, czy krajowej, jak Kevin Trapp z Eintrachtu Frankfurt. Aktualnie najbliżej, wedle doniesień, ma być Yann Sommer z Borussii Moenchengladbach, któremu najmniej brakuje do spełnienia wszystkich warunków. Jako że jego kontrakt wygasa za pół roku, jego wykupienie nie zrujnuje budżetu. Jego bogate doświadczenie ligowe (ponad 300 meczów w Niemczech) i międzynarodowe (80 meczów w reprezentacji Szwajcarii, w tym cztery wielkie turnieje i 89 spotkań w europejskich pucharach) sprawia, że łatwo go sobie wyobrazić w klubie z najwyższej półki, a znakomity refleks, kocia zwinność i nienaganna gra nogami nie pozostawiają wątpliwości, że Ulreicha pod każdym względem bije na głowę. Niekoniecznie pozwoli jednak zapomnieć o Neuerze, który jest dziesięć centymetrów wyższy, znacznie lepiej gra na przedpolu i jest mniej przywiązany do linii. Szwajcar wprawdzie ma za sobą bardzo przeciętny mundial, ale i tak trudno sobie wyobrazić, by satysfakcjonowało go od lipca siedzenie na ławce. A przy umowie, która ma obowiązywać, według kolportowanych informacji, do 2025 roku, nie tak łatwo będzie za pół roku sprzedać 35-latka.

Reklama

Perspektywy Nuebela

Nie brak więc także głosów, że sprowadzanie go nie ma większego sensu, skoro zamiana Ulreicha na Sommera nie będzie raczej decydującym czynnikiem dla pokonania PSG, a mistrzostwo Niemiec udałoby się pewnie zdobyć i z obecnym rezerwowym bramkarzem. Podpisanie wieloletniego kontraktu z kolejnym wysokiej klasy zawodnikiem na tej pozycji dodatkowo rodziłoby pytania, co właściwie zrobić z Nuebelem, który w ciągu trzech lat od podpisania kontraktu z Bayernem rozegrał w nim cztery mecze i umowę obowiązującą do 2025 roku raczej niekoniecznie będzie chciał spędzić w całości na wypożyczeniach. Zwłaszcza że w tym roku skończy już 27 lat, ma na koncie 74 mecze w dobrym europejskim klubie i jeśli ma mieć w Monachium jakąś przyszłość, trzeba mu zaoferować coś lepszego, niż miejsce w bramce za rok czy dwa lata, gdy już skończą się kontrakty Neuera i — wciąż jeszcze ewentualnie — Sommera. Sam fakt, że już teraz nie palił się do skorzystania z otwierającej się szansy, pokazuje, że być może niechętnie wiąże przyszłość z Bayernem. Być może więc tym bardziej trzeba szukać bardziej przyszłościowego rozwiązania, którym niemal 35-letni Sommer na pewno nie jest.

Całe pogmatwanie sytuacji sprawia, że na szesnaście dni przed rozpoczynającym wiosnę meczem w Lipsku, z bodaj jedyną drużyną, która jeszcze jakoś może mu przeszkodzić w zdobyciu jedenastego mistrzostwa z rzędu, Bayern wciąż nie ma jasności co do obsady kluczowej pozycji w zespole. Salihamidzić chciał zamknąć temat przed końcem okresu urlopowego, co się nie udało, bo testy diagnostyczne zespół przechodził już we wtorek. W środę 4 stycznia ma po raz pierwszy w tym roku spotkać się na boisku, by dwa dni później wylecieć do Kataru na zimowy obóz.

Ważna rola Kimmicha

Całkiem możliwe, że w jego trakcie będzie się też musiał wykreować nowy kapitan na rundę wiosenną. Dotychczas pod nieobecność Neuera opaskę przejmował naturalnie Thomas Mueller, ale coraz więcej wskazuje na to, że legenda Bayernu będzie miała problemy z regularną grą w podstawowym składzie, bo na jego pozycji status nietykalnego powinien mieć znakomicie rozwijający się Musiala. A to może oznaczać, że opaskę coraz częściej będzie nosił Kimmich, uchodzący za lidera i twarz nowego pokolenia w niemieckiej piłce. Pokolenia, które na razie dwa razy z rzędu nie wyszło z grupy na mundialach, co werbalizował zresztą po odpadnięciu w Katarze sam Kimmich. Ktoś, kto sam zmaga się z problemami, będzie musiał wziąć odpowiedzialność za cały zespół. Julian Nagelsmann ma więc ręce pełne roboty. I świadomość, że jeśli coś w dwumeczu z PSG pójdzie nie tak, sezon dla Bayernu może się skończyć już na początku marca. A w takim wypadku i on sam byłby w tarapatach. To, jak poradzi sobie w najbliższych miesiącach, będzie dla niego egzaminem dojrzałości z prowadzenia zespołu na najwyższym poziomie.

 

WIĘCEJ O BAYERNIE:

Fot. FotoPyk

Patrzy podejrzliwie na ludzi, którzy mówią, że futbol to prosta gra, bo sam najbardziej lubi jej złożoność. Perspektywę emocjonalną, społeczną, strategiczną, biznesową, czy ludzką. Zajmując się dyscypliną, która ma tyle warstw i daje tak wiele narzędzi opowiadania o świecie, cierpi raczej na nadmiar tematów, a nie ich brak. Próbuje patrzeć na futbol z analitycznego dystansu. Unika emocjonalnych sądów, stara się zawsze widzieć szerszą perspektywę. Sam się sobie dziwi, bo tych cech nabywa tylko, gdy siada do pisania. Od zawsze słyszał, że ludzie nie chcą już czytać dłuższych i pogłębionych tekstów. Mimo to starał się je pisać. A później zwykle okazywało się, że ktoś jednak je czytał. Rzadko pisze teksty krótsze niż 10 tysięcy znaków, choć wyznaje zasadę, że backspace to najlepszy środek stylistyczny. Na co dzień komentuje Ekstraklasę w CANAL+SPORT.

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

19 komentarzy

Loading...