Półfinały mundialu w Katarze pełne były taktycznych detali, które jednym pozwoliły awansować do wielkiego finału, zaś dla drugich stanowiły (przed)ostatni taniec. Ustawienie w ataku, defensywie, układ sił danych formacji i zmiany strategii sprawiły, że ostatnie zbiorcze podsumowanie na tym mundialu przedstawiło się samo. Zapraszamy na końcowy odcinek analiz, który przybliży sposób gry czterech najlepszych drużyn turnieju.
Argentyna 3-0 Chorwacja
Wyjściowo podopieczni Lionela Scaloniego zestawili się w 4-4-2 w obronie, zaś piłkarze Zlatko Dalicia korzystali ze swojego klasycznego 4-3-3 w ataku. Taki stan utrzymywał się jedynie fragmentami, gdyż oba zespoły w każdej fazie gry miały przygotowane zgoła odmienne warianty ustawienia.
Argentyna w budowie swoich akcji często wycofywała jednego z pomocników (Paredes) pomiędzy stoperów. Dzięki temu mogła „zwabić” Chorwata z drugiej linii (Modrić) i stworzyć więcej wolnego miejsca w wyższej strefie. Początkowo Chorwacja dysponowała czterema lub pięcioma pomocnikami w linii…
…lecz po zdobyciu pola przez Argentynę prawy pomocnik (Pasalić) schodził do linii obrony jako piąty defensor. Piłkarze Dalicia tworzyli wówczas niski blok w ustawieniu 5-4-1, co pozwalało im aktywnie i wysoko wychodzić za napastnikami, narzucając im błyskawiczną presję. Wobec tego „Albicelestes” nie mogli obrócić się twarzą do bramki Dominika Livakovicia w już i tak bardzo ograniczonym polu, gdzie odległość między obrońcami a pomocnikami wynosiła zaledwie kilka metrów.
Jak odpowiedziała na to Argentyna? Same profile zawodników z wyjściowego składu mogły sugerować, co sztab Lionela Scaloniego miał na myśli. Wobec silnego personalnie środka pomocy Chorwacji (Brozović-Kovacić-Modrić) Argentyna wystawiła aż czterech środkowych pomocników, do których dołączał Leo Messi. Numer 10 w biało-błękitnej koszulce znów schodził głęboko po piłkę, stając się nieraz najniżej ustawionym rozgrywającym. Biorąc pod uwagę ustawienie Chorwacji w 5-4-1 i jej ogólną strategię obronną, nikt do niego nie doskakiwał. Swoboda Messiego w rozegraniu i jego rozumienie gry sprawiały, że zalążek groźnych akcji powstawał tam, gdzie znajdował się Leo – zawodnik o największym „przyciąganiu” krycia rywali spośród całej drużyny i w ogóle wszystkich graczy na mundialu.
Lionel Messi’s been nearly as threatening in front of goal as he has creatively at this #FIFAWorldCup.
Here’s how he compares to others… pic.twitter.com/hSLb2X1L1n
— Opta Analyst (@OptaAnalyst) December 16, 2022
Messi, pomimo prowadzenia w klasyfikacji goli oczekiwanych (4.7) oraz zdobytych bramek na tych mistrzostwach (5), częściej pełni rolę kreatora gry, do czego można się było przyzwyczaić w przeciągu ostatnich kilku lat. Pod względem zagrożenia rywalom po strzałach wyprzedza go obecnie wielu piłkarzy, którzy zakończyli zmagania w turnieju po meczach grupowych lub we wcześniejszych spotkaniach fazy pucharowej. Czy oznacza to, że wpływ Messiego na zagrożenie pod bramką przeciwników jest mniejszy? Na pewno nie, choć nie tak bezpośredni, jak w latach ubiegłych.
Skupienie uwagi na Leo, który świetnie wyczuwa moment, gdy należy zmienić stronę gry, uwalnia mnóstwo przestrzeni na dalsze działania dla partnerów. Dodatkowo w meczu z Chorwacją Argentyńczycy dysponowali wieloma opcjami w środku pola, dzięki czemu mogli chwilowo „zamrozić” rywali i po serii krótkich podań zagrać prostopadle za linię obrony. Ta chwila pauzy i nagłe przyspieszenie powodowało, że Chorwacja – zwłaszcza po przesunięciu Pasalicia do linii obrony – nie była w stanie szczelnie domykać drugiej linii. To właśnie spomiędzy prawego a środkowego pomocnika Enzo Fernandez posłał kilka podań przeszywających formacje Chorwatów, asystując przy szarży Juliana Alvareza, po której sędzia wskazał na punkt karny i Argentyna wyszła na prowadzenie.
W obliczu dwubramkowego prowadzenia „Albicelestes” przeszli na ustawienie z trójką obrońców, w skład których wszedł Lisandro Martinez. Odtąd Argentyna zyskała dodatkowe opcje podań w budowie gry na własnej połowie i pomocnik (Enzo Fernandez) nie musiał już wycofywać się do linii defensywnej. Mógł swobodnie „nawigować” działania kolegów z drużyny, będąc ustawionym piętro wyżej, a cała grupa czterech zawodników mogła skutecznie otwierać wyższe strefy do dalszego ataku.
Ustawienie to w fazie defensywnej dawało Argentynie dodatkową asekurację. Kiedy boczny obrońca Chorwacji zapędzał się na połowę „Albicelestes”, mógł do niego doskoczyć wahadłowy, mając rywala dokładnie na wprost siebie. Wcześniej, jako boczny obrońca, nie miał bliskiego wsparcia w ochronie stref za swoimi plecami, lecz teraz mógł je zabezpieczać właśnie dodatkowy stoper.
Szeroka ostatnia linia obrony Argentyny sprawiała, że można było pokryć wszystkie sektory boiska w obronie na własnej połowie. Wobec tego Chorwaci angażowali w ataki coraz większą liczbę zawodników i – w przeciwieństwie do „Albicelestes” – nie asekurowali pleców bocznych obrońców, którzy oskrzydlali akcje pod polem karnym Argentyny. Sytuacje te znakomicie „czytał” Julian Alvarez, startując za plecy Josipa Juranovicia w odpowiednim momencie, jeszcze zanim piłka została opanowana przez jego zespół. Należy również zaznaczyć, że chwilę wcześniej był mocno zaangażowany w defensywę pod własną szesnastką, co jeszcze lepiej świadczy o jego rozumieniu gry. Po jednym z rzutów rożnych Chorwacji ruszył do kontry, a jego 50-metrowy bieg z piłką zakończył się zdobyciem gola na 2:0.
źródło: markstats
Alvarez w wielu fragmentach gry Argentyny wyglądał na nieco odizolowanego od reszty zespołu, co potwierdza mapa podań i średnich pozycji mistrzów Ameryki Południowej, lecz właśnie to uczyniło go bardzo niebezpiecznym graczem. Piłkarz Manchesteru City ustawiał się z dala od piłki, na której skupiona była największa uwaga rywali, i wbiegał na wolne pole spoza pola widzenia obrońców, czyli tzw. ślepej strony.
Argentyna w kolejnym spotkaniu pokazała, z jak szerokiego taktycznego arsenału może korzystać, biorąc pod uwagę charakterystykę zawodników oraz ich organizację w większej grupie.
Francja 2-0 Maroko
W drugim meczu półfinałowym pomiędzy Francją a Marokiem doszło na początku do podobnej sytuacji, co w spotkaniu Argentyny z Chorwacją. Afrykańczycy zmagali się przed meczem z problemami zdrowotnymi, kapitan Romain Saiss opuścił na noszach poprzednie starcie z Portugalią, lecz przeciwko Francji wystąpił od pierwszej minuty. Na dodatek u jego boku pojawił się kolejny, piąty obrońca, co wyraźnie wskazywało na chęć wzajemnej asekuracji wobec kłopotów z mobilnością. Tym samym Marokańczycy zamienili swoje „flagowe” 4-1-4-1 na 5-4-1, co niosło za sobą konkretne konsekwencje. Wąsko ustawieni boczni pomocnicy wciąż mogli chronić strefę pomiędzy liniami, za swoimi plecami, a wahadłowy był w stanie doskoczyć bezpośrednio do skrzydłowego Francji, lecz skrajny stoper po lewej stronie był wyraźnie zagubiony. Nieustannie zza pleców i w przeciwnym kierunku wyskakiwał mu Antoine Griezmann…
…co w dużym stopniu wpłynęło na utratę przez Maroko pierwszego gola. Po zmianie strony gry przez Francję pomocnicy nie zdążyli się przesunąć się w stronę piłki i odległości pomiędzy nimi powiększyły się. Dzięki temu francuski obrońca mógł wykonać podanie prostopadłe, a Jawad El Yamiq zawahał się czy wyjść za Griezmannem, czy obniżyć ustawienie w stronę własnej bramki. To wystarczyło, by piłkarz Atletico wbiegł za linię obrony, prowokując do wyjścia ze stref kolejnych defensorów Maroka. Gola po drugiej stronie szesnastki zdobył Theo Hernandez.
Niewątpliwie intencją Francuzów było niepokojenie Marokańczyków pomiędzy liniami. Griezmann, podobnie jak Kylian Mbappe i Olivier Giroud, ustawiał się wysoko, skupiając na sobie uwagę obrońców Maroka. Francuski nr 7 występował chwilami wyżej niż w poprzednich meczach, co miało swoją przyczynę w taktyce „Les Bleus” na ten półfinał.
źródło: The Analyst
Ogółem Antoine Griezmann notuje w tych mistrzostwach więcej kontaktów z piłką w strefie środkowej boiska, głównie w sektorach między osią a bokiem, w tzw. półprzestrzeni. Trudno więc określać go jeszcze mianem napastnika – częściej pełni rolę pomocnika, czasem nawet najniżej ustawionego – lecz w określonych sytuacjach, jak w meczu z Marokiem, jest w stanie zejść z wyższej pozycji, by otrzymać piłkę pomiędzy rywalami.
Przed upływem 20 minut odnowił się uraz Romaina Saissa i Marokańczycy stracili nie tylko kapitana zespołu, ale zmienili też system gry. Powrócili zarazem do 4-1-4-1 z poprzednich meczów, a na boisku pojawił się trzeci środkowy pomocnik, Selim Amallah. Dzięki temu piłkarze Walida Regraguiego mogli w większym stopniu pokryć szerokość boiska w drugiej linii oraz intensywniej pressować Francuza z piłką. Wrócili w ten sposób do gry, którą prezentowali w każdym poprzednim meczu mundialu. Środkowy pomocnik doskakiwał do przodu do rywala i odcinał opcję przeciwnika za plecami, a skrzydłowy atakował bocznego obrońcę Francji. Przy 5-4-1 Jules Kounde pozostawał praktycznie bez krycia, ponieważ boczny pomocnik Maroka wolał nie opuszczać swojej strefy, co mogło zakończyć się odsłonięciem środkowego sektora.
Nawet jeśli pomiędzy Marokańczykami przeszło podanie między linie, gracz z piłką natychmiast został otoczony przez trzech rywali, czyli tzw. trójkąt bezpieczeństwa. W takiej grze Antoine Griezmann miał zdecydowanie mniejsze pole manewru, pomimo tego, że odszedł mu trzeci kryjący stoper. Do końca meczu Francuzi dwukrotnie ominęli to krycie dzięki wąskiej pozycji Kounde i wsparciu Aureliena Tchouameniego.
Marokańczycy w ataku wykorzystywali często zejście pomocnika (Ounahi) pod ostatnich obrońców. Pełnił on rolę tzw. szerokiej ósemki, co pozwalało bocznym obrońcom na zajęcie wyższych pozycji, już na połowie Francji. Maroko mogło dominować z piłką przy nodze, lecz ustawienie to miało „drugą stronę medalu”. Przestrzenie za plecami Mazraouiego i Hakimiego pozostawały otwarte, dlatego Francuzom opłacało się oddać posiadanie piłki, poczekać na przejęcie w średnim bloku, by posłać futbolówkę na skrzydło do Kyliana Mbappe. Sytuacje te jak żywo przypominały wbiegnięcia Juliana Alvareza na wolne pole w starciu z Chorwacją i, co ciekawe, stan meczu również był podobny.
Piłkarze „Les Bleus”, obniżając swój blok obronny, wycofywali do ostatniej linii dalszego skrzydłowego (Dembele). Pozwalało to przesunąć się Francuzom większą grupą w stronę piłki i odeprzeć ataki Maroka w okolicach 16. metra od własnej bramki, gdzie ustawienie wyraźnie się zawężało. Działo się tak głównie po ich lewej stronie, ponieważ Maroko aż dwukrotnie częściej atakowało swoją prawą flanką, aniżeli lewą. Piłkarze Regraguiego bazowali na tym skrzydle na współpracy trójkowej między środkowym pomocnikiem, Hakimem Ziyechem i Achrafem Hakimim, płynnie wymieniając się pozycjami, tak jak w poprzednich spotkaniach. Ich szarże kończyły się jednak na skraju pola karnego, a sytuacje te wyglądały niczym nakreślone na tablicy przez selekcjonera Francji, Didiera Deschampsa.
Hakimi 🤝 Ziyech #FRAMAR | #FIFAWorldCup pic.twitter.com/T3itemZvVc
— Opta Analyst (@OptaAnalyst) December 14, 2022
Sposoby atakowania Marokańczyków dość celnie oddaje mapa ich podań oraz średnie pozycje na boisku. Często ich ustawienie stawało się nierównomierne (asymetryczne), ze skupieniem uwagi przeciwników na lewej stronie, po czym następowała szybka zmiana kierunki akcji na prawą flankę, gdzie nacierali Ziyech z Hakimim. Całość gry Maroka, oprócz pierwszych 20 minut, wydawała się świetnie dopasowana do możliwości tak poszczególnych zawodników, jak i całego zespołu, co doprowadziło do częściowego zdominowania nawet obecnych mistrzów świata. Cytując klasyka, „ograniczenia, takie jak strach, to często jedynie iluzje”, a mądrość trenera dołożyła kolejną cegiełkę do historycznego wyniku Maroka oraz całej Afryki na mistrzostwach świata.
MAREK MIZERKIEWICZ
WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA W KATARZE: