Reklama

Czy na boisku można powiedzieć wszystko?

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

06 grudnia 2022, 12:35 • 5 min czytania 32 komentarzy

Mówi się, że cel uświęca środki. Piłkarze z takiego założenia wychodzą bardzo często. Są tacy, którzy zrobią wszystko, żeby zyskać przewagę psychologiczną nad rywalem i choć trochę wyprowadzić go z równowagi. Powiedzą rzeczy, których nigdy nie powiedzieliby w innym miejscu. Wykonają gesty, których normalnie by się wstydzili. Czy jednak możemy wyjść z założenia, że wszystkie chwyty dozwolone, a potem zapominamy, przybijamy sobie piątki i jakby nigdy nic się rozchodzimy?

Czy na boisku można powiedzieć wszystko?

Nie ukrywam, że tego typu tekst chodził mi już po głowie wcześniej, ale do jego napisania skłoniła mnie sytuacja z trzeciego odcinka „Piłkarzy na podsłuchu” w Canal+, gdy Lukas Podolski zaczął się kłócić z Erikiem Exposito w trakcie meczu Śląsk – Górnik.

Exposito (do sędziego): – Nie widziałeś, że mnie kopnął?
Podolski: – Co?
Exposito: – Czekaj i zamknij się! Zamknij się!
Podolski: – Czemu płaczesz? Jesteś grajkiem za 10 tys. euro.
Exposito: – Teraz jesteś w tym samym miejscu co ja. Zamknij się!
Podolski: – Kupię twoją rodzinę!
Exposito: – No to dawaj! Kupuj! Pizdo!

Potem do wymiany uprzejmości dołącza jeszcze Diogo Verdasca, który apeluje do Podolskiego o więcej pokory. „Poldi” oddala się, na jego twarzy pojawia się lekki uśmiech i następuje koniec sceny.

Niby nic, sytuacja jakich wiele. A jednak jak dużo mówi o człowieku.

Reklama

Wiadomo, że na boisku wulgaryzmy i werbalna agresja sypią się z każdej strony. Różne spięcia w trakcie gry zdarzają się nawet między dobrymi kumplami na orliku, a co dopiero wtedy, gdy stawką są punkty, pieniądze i przynajmniej lokalna sława. „Mięcho” lata, gdy jeden mówi do drugiego, żeby wrócił z asekuracją i jeszcze bardziej, gdy mówi przeciwnikowi, co sądzi o jego nieprzepisowym wejściu. Z tym wiele się nie zrobi, choć oczywiście duże uznanie wzbudza ktoś, kto potrafi się z tych prostych schematów wyłamać. Takie jednostki istnieją, choć są w zdecydowanej mniejszości.

A jednak, gdy ogląda się trash-talkowe scenki, rzadko dzieją się rzeczy, które by nas zaskoczyły czy mocniej oburzały. Jedne są śmieszniejsze, drugie bardziej wzbudzają politowanie, ale przeważnie mieszczą się w pewnych ramach.

Ta z Podolskim się w nich nie mieści, przynajmniej moim zdaniem. To był pokaz buty, chamstwa, pychy i zwykłego prymitywizmu. I wcale nie mam złudzeń, że w całej lidze tylko były reprezentant Niemiec mógłby użyć takich słów. Po prostu tym razem zarejestrowały to kamery i mikrofony. Miał pecha. My mieliśmy szczęście, bo mogliśmy zobaczyć, jak szydło wychodzi z worka.

Nie chodzi już nawet o tego „piłkarza za 10 tys. euro”, choć to już pachnie snobizmem i patrzeniem na wszystkich z góry. Hasło „kupię twoją rodzinę” wykracza poza personalne epitety, jest tak perfidne i małe, że – cytując filmowego klasyka – nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić takie postępowanie. Jeżeli ktoś szukając argumentów w słownej wymianie ognia ucieka się do podkreślania statusu materialnego, musi być bucem. Nigdy jeszcze nie spotkałem się z przypadkiem odwrotnym.

Chciałem poznać tu zdanie samych zawodników, którzy po latach gry z pewnością doświadczyli wielu rzeczy. Może przesadzam? Może to nic?

Reklama

Pierwszy, doświadczony ligowiec, faktycznie uważa, że robienie z tego afery jego zdaniem jest trochę naciągane i gdyby on usłyszał takie hasło pod swoim adresem, to zacząłby się śmiać. Inny, były ligowiec obecnie grający za granicą, uważa jednak, że Podolski poszedł za daleko i tego typu zdania nie padają często, że rodziny rzadko się dotyka. Różne złośliwości w stylu „przestań pierdolić, zresztą ty w ogóle nie pierdolisz z takim małym chujem” albo ostentacyjne pytanie „kim ty jesteś?” i patrzenie na numer, żeby zobaczyć anonimowe nazwisko – norma. Nawet ten „piłkarz za 10 tys. euro” to jeszcze żadne wielkie halo, ale hasło „kupię twoją rodzinę” to już pójście po bandzie.

Wiecie, do której wersji mi bliżej.

Gdyby „Poldi” trafił na kogoś bardziej krewkiego, mógłby oberwać i może nawet byłby zadowolony, że udało mu się sprowokować przeciwnika do otrzymania czerwonej kartki.

Ja od tego momentu nie potrafię już patrzeć na Podolskiego tak samo jak wcześniej. Czego by nie zrobił na boisku, zawsze będzie jakaś rezerwa do jego osoby. To właśnie w tamtym krótkim zdaniu pokazał swoje prawdziwe oblicze.

Generalnie zawsze nabierałem dystansu do ludzi, którzy w trakcie gry prezentują się z najgorszej strony. Jeżeli przyjmiemy, że adrenalina czy też stres meczowy to stan przynajmniej zbliżony do ekstremalnego, jest on doskonałym miernikiem prawdziwej osobowości człowieka. W takich momentach z kogoś mogą wyjść albo rzeczy najgorsze, albo najlepsze. Jeśli wychodzą najgorsze, daje to do myślenia. Jeżeli na boisku dla pieniędzy i trzech punktów jesteś w stanie oszukiwać, obrażać i robić inne rzeczy, które na co dzień nie przystoją, to dlaczego miałbyś nie robić jeszcze gorszych rzeczy w sytuacji naprawdę ekstremalnej, gdy stawka jest o wiele wyższa – na przykład podczas wojny? W gruncie rzeczy chodzi o podobny schemat. Wiem, to daleko idące porównanie, ale nie potrafię od niego uciec.

Na boisku można powiedzieć wszystko. Ale nie nad wszystkim powinniśmy przechodzić do porządku dziennego. Tak, jak stadion nie powinien być enklawą wyjętą spod prawa, w której bez konsekwencji możesz strzelać do ludzi rakietnicą, tak boisko nie powinno być miejscem, w którym akceptowane są zdania w każdych innych okolicznościach oznaczające cios pod szczękę.

CZYTAJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA W KATARZE:

 

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

32 komentarzy

Loading...