Z czym kojarzy się Wisła? Większość odpowie: z Adamem Małyszem, a wraz z nim – ze skokami narciarskimi. Niektórzy dodadzą, że z otaczającymi ją górami albo źródłami najdłuższej rzeki w Polsce, z którą miasto przecież dzieli swą nazwę. O kompleksie basenów wspomni może jedna osoba na tysiąc. Nic dziwnego – przez niemal dekadę stał nieczynny i powoli niszczał. W końcu jednak, za sprawą remontu prowadzonego przy wsparciu Banku Gospodarstwa Krajowego, przywrócono mu blask. Jakie problemy pokonano w trakcie realizacji inwestycji? Dlaczego wsparcie BGK było kluczowe? I co wnosi park kąpielowy do życia górskiej miejscowości?
To jakby zburzyć Pałac Kultury
Gdy powstawał, był architektoniczną perełką. Wybudowano go w latach 30. XX wieku. „Rzucono myśl, ażeby w Wiśle, pięknem uzdrowisku klimatycznem, położonem przepięknie wśród lasem pokrytych Beskidów, zbudować basen pływacki. Projektowany basen miałby mieć 100 m. długości, 50 m. szerokości, służyłby w pierwszym rzędzie do kąpieli i uprawiania sportu pływackiego, byłby miejscem dla wszelkich imprez i zawodów pływackich i gier wodnych. Wokoło basenu miałaby powstać wielka plaża […]” pisał w 1930 „Sport”.
Ostatecznie kompleks basenów (wtedy zwany parkiem kąpielowym), który faktycznie w Wiśle wybudowano, był nieco mniejszy – miał kształt kwadratu 50 na 50 metrów, ale był podzielony na dwa mniejsze zbiorniki. Jeden dla pływających, drugi dla tych, którzy woleli się w wodzie po prostu schłodzić. Do tego doszło kilka budynków, wieża do skoków. Wodę brano z płynącego blisko potoku, była więc zimna. Ale ludziom to nie przeszkadzało – na baseny w Wiśle przychodziły tłumy.
I tak to trwało przez kilka dekad, mimo że park kąpielowy sukcesywnie niszczał. Aż wreszcie w 2011 roku jego stan oceniono tak źle, że został zamknięty. I musiała minąć aż dekada, by na powrót go otwarto. O tym, dlaczego trwało to aż tyle – za chwilę. Najpierw trzeba jednak wspomnieć o tym, co bardzo istotne w przypadku wiślańskich basenów – ich umiejscowieniu.
– To jest obiekt położony w ścisłym centrum miasta. On się tu nie znalazł przez przypadek. Już lata temu ktoś wymyślił, że to świetna lokalizacja, bo można pieszo dojść z hoteli, domów mieszkalnych czy na przykład od rynku. Odnowiliśmy więc już wcześniej istniejący piękny obiekt. Przez ostatnią dekadę to był wielki problem, osobiście pamiętam, że gdy spacerowaliśmy tu w gronie osób, które nad tym myślały – choćby obecnych władz – to wystarczyło przysiąść na murku, który jest obok, i posłuchać komentarzy przechodzących ludzi. Powtarzały się głównie takie, że „jak to możliwe, że taki obiekt w takim miejscu stoi tak zaniedbany?”. Można spojrzeć w Internecie, jak ten obiekt wyglądał. Z niecek basenowych rosły przecież drzewa! W rozwijającym się mieście coś takiego jest nie do przyjęcia. To tak jakby zburzyć Pałac Kultury, zostawić po nim gruzowisko i nic z nim nie zrobić – mówi Michał Dąbrowski, prezes zarządu spółki Baseny Wisła Sp. z o.o.
Faktycznie, na baseny w Wiśle z rynku można dojść w dosłownie pięć minut. Od skoczni narciarskich – tych mniejszych, położonych w centrum – może w siedem. Do tego kompleks leży tuż przy rzece, gdzie z obu stron wybudowane są ścieżki spacerowe, a po drugiej znajduje się również popularny park. Blisko jest także amfiteatr. Hotele? Spokojnym spacerkiem w dziesięć minut można dotrzeć od basenów do hotelu Gołębiewski, który przez lata stał się jednym z punktów charakterystycznych miasta.
– Położenie wiślańskich basenów jest bardzo korzystne, znajdują się w ścisłym centrum miasta, w bezpośrednim sąsiedztwie wielu tutejszych atrakcji turystycznych, a więc także blisko lokali gastronomicznych czy innych wartych uwagi miejsc. Na pewno w okresie letnim to właśnie Baseny Wisła stały się jednym z najważniejszych punktów na mapie Wisły, jednocześnie świetnie uzupełniając istniejącą już infrastrukturę turystyczną i rekreacyjną – mówi Tomasz Bujok, burmistrz Wisły.
– Ulokowanie parku kąpielowego w ścisłym centrum Wisły było jednym z powodów, dla których byliśmy zainteresowani finansowaniem takiego przedsięwzięcia. Chcieliśmy ulepszyć tę infrastrukturę, dać miastu możliwość poprawy swojego wizerunku. Przed remontem ten teren nie zachwycał. Teraz jest inaczej – dodaje Józef Piętoń, dyrektor Regionu Śląskiego BGK.
Remont kompleksu nie był jednak prostą sprawą.
Burmistrz to wychodził
Zaczęło się w 2011 roku. Baseny, znajdujące się w coraz gorszym stanie technicznym, zamknięto. Przez kolejnych kilka lat właściwie nic się z nimi nie działo – co najwyżej co jakiś czas powtarzano, że wypadałoby coś z tym fantem w końcu zrobić. Ale brakowało możliwości. Choćby ze względu na sprawy administracyjne – właścicielem obiektu był pobliski Start, dziś funkcjonujący jako Ośrodek Przygotowań Paraolimpijskich. Miasto samo nie mogło więc basenów wyremontować. Najpierw trzeba było zmienić sytuację administracyjną.
– Mieliśmy kilka wyzwań już na etapie rozpoczęcia prac, a nawet… przed nim. Podstawowym była kwestia stanu prawnego nieruchomości. Tu zasługą burmistrza miasta jest to, że udało się kupić całość od poprzedniego właściciela. Tak naprawdę burmistrz to „wychodził” i dzięki temu miasto przejęło obiekt – mówi Dąbrowski. I od razu dodaje: – Mieliśmy też ograniczenia projektowe – cały kompleks podlega pod urząd konserwatora zabytków. W tym miejscu należy się duży ukłon dla autora wizualizacji projektu – młodego architekta, Huberta Wójtowicza, który pokazał, że da się stworzyć nowoczesny obiekt, zachowując elementy architektoniczne i klimat starego obiektu, wykorzystując walory przyrody tego miejsca. Przy remoncie w zasadzie nie wycięliśmy drzew. W dodatku ten obiekt jest „lekki”, podoba się ludziom.
Problemy mnożyły się jednak i później. Pierwotnym terminem oddania basenów do użytku był rok 2018. Nie udało się, prace się opóźniły. Z kilku powodów. Głównym – jak wspomina Dąbrowski – był boom budowlany z tamtego okresu. Po prostu trudno było znaleźć generalnego wykonawcę, zwłaszcza, gdy miało się narzucony reżim cenowy. Ceny materiałów potrafiły całkowicie zmienić się w ciągu kilku dni.
Przez cały ten czas Bank Gospodarstwa Krajowego wspierał inwestycję.
– Misją BGK jest zrównoważony rozwój społeczno-gospodarczy Polski. Zawiera się w tym nie tylko finansowanie inwestycji, które przynoszą określony dochód, ale i takich, które sprawiają, że zwiększa się oferta infrastrukturalna danego miejsca – choćby sportowa czy rekreacyjna – mówi Piętoń. – Takim właśnie działaniem było przywrócenie dawnej funkcji użytkowej obiektom w Wiśle, które w ostatnich latach niszczały nieużywane. Jako bank mieliśmy w posiadaniu preferencyjne środki z pożyczki rewitalizacyjnej w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego dla województwa śląskiego. Za sprawą tych środków, a także innych – na przykład z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, jak i naszych własnych – byliśmy w stanie finansować odbudowę tych obiektów.
– Bank Gospodarstwa Krajowego mocno wspierał nasz plan na odbudowę basenów – bez tego wsparcia nie bylibyśmy w stanie nic zrobić. Dostaliśmy też od banku świetnych doradców, którzy pomogli nam w całej renowacji. Za sprawą środków od BGK mogliśmy ruszyć z remontem. Nadzorował to wszystko pan Józef Piętoń, świetny dyrektor, ale tak naprawdę o wszystkich pracownikach banku mogę się wypowiadać tylko w superlatywach. Razem z nimi „szyliśmy” ten plan finansowy, bo on musiał się też wpisać w tak zwany WPF, czyli wieloletnią prognozę finansową, z czym z kolei musiał sobie poradzić skarbnik miasta. Dzięki determinacji, dobrej woli i zdecydowaniu, wszystko nam wyszło – uzupełnia Dąbrowski.
Koszty całego przedsięwzięcia wynosiły łącznie niemal 20 milionów złotych. Z tego 5.5 miliona Wisła otrzymała ze wspomnianej pożyczki rewitalizacyjnej, bez której odbudowa basenów byłaby właściwie niemożliwa.
– Pożyczka z Regionalnego Programu Operacyjnego dla województwa śląskiego jest udzielona na bardzo preferencyjnych warunkach. Jest to praktycznie oprocentowanie na zero plus, czyli w granicach zera. Park kąpielowy? Przywrócenie tego miejsca – które było pod nadzorem konserwatora zabytków – do dawnej świetności kosztowało w całości kilkanaście milionów złotych. Trzeba było połączyć przedwojenną tradycję z nowoczesnością, dlatego właśnie to tak ciekawy obiekt. Zachowano oryginalną funkcję i układy architektoniczne, a jednak całość jest dopadowana do wymogów współczesności.
Gdy uporano się ze wszystkimi wspomnianymi problemami i baseny już właściwie były gotowe… przyszła pandemia. I opóźniła ich otwarcie o kolejny rok, bo w szczycie zmagań z covidem nie było ani możliwości, ani większego sensu, by się na to zdecydować. BGK bardzo wspierał i w tym trudnym okresie.
– Pandemia niewątpliwie utrudniła działania wśród wykonawców. My natomiast jesteśmy bankiem, który bardzo elastycznie podchodzi do finansowania tego typu inwestycji. Mamy świadomość różnych utrudnień, a pandemia była szczególnym zjawiskiem. Pomagaliśmy interesariuszom na wiele sposobów. W okresie pandemii mieliśmy całe programy pomocowe: pożyczki płynnościowe, zabezpieczenia finansowań w postaci gwarancji, zmiany parametrów, zwiększenie dostępności poręczenia. Te wszystkie działania były prowadzone z myślą o tym, że trzeba pomagać przedsiębiorcom w trudnym okresie. W przypadku basenów w Wiśle mieliśmy również świadomość, że sytuacja jest trudna, ale podeszliśmy do tego bardzo elastycznie. Z lekkim opóźnieniem, ale oddano obiekt do użytkowania. Cel został osiągnięty.
Uzupełnia burmistrz Bujok:
– Tak, inwestycja zbiegła się w czasie z wybuchem pandemii COVID-19, a to oczywiście sprawiło, że pojawiły się spore problemy, między innymi związane z przerwaniem łańcuchów dostaw, ale także z czynnikiem ludzkim – prace przez jakiś czas nie mogły być kontynuowane, a później ich tempo było niższe niż zakładaliśmy przed pandemią. Ostatecznie jednak udało się dokończyć projekt i otworzyć wiślańskie baseny już na sezon letni w 2021 roku.
Wszystko ma służyć ludziom
Przywołany sezon 2021 był jednym wielkim eksperymentem. Wciąż istniały niektóre covidowe obostrzenia, trzeba się było pod wieloma względami pilnować. A i tak otwarcie parku kąpielowego okazało się sukcesem. „Odzyskane” dla Wisły baseny chętnie odwiedzano, a im wyższa była temperatura powietrza i mocniej świeciło słońce, tym więcej ludzi postanowiło korzystać z możliwości kąpieli. I to mimo tego, że przecież schłodzić się czy zamoczyć nogi można tuż obok – w rzece.
– W roku covidowym [2021] obiekt nieźle sobie poradził. Choć wtedy tak naprawdę się go uczyliśmy – ile będzie gości, ile zużyje prądu itd. Pierwszy spokojny sezon to ten, który teraz za nami. Dopiero w jego trakcie mogliśmy spróbować „zaprogramować” koszta, próbować przewidzieć frekwencję i inne rzeczy. Wpływu obecnie nie mamy jedynie na pogodę. Tego zaprojektować nie możemy – mówi Dąbrowski.
Baseny w ramach renowacji czekały spore zmiany. Warto wspomnieć tu o dodatkowych atrakcjach, które otwarto po remoncie, a których wcześniej w Wiśle nie było. Dobudowano zjeżdżalnię – jak chwalono się w momencie otwarcia – pierwszą w Polsce typu „wahadło”. Do tego woda w basenach jest podgrzewana, w przeszłości tak nie było. Obok tego wymienić można też generator fal czy tor przeszkód w stylu Ninja Warrior, z którego korzystać mogą dzieci. Jego trasę zmieniano zresztą co dwa tygodnie, żeby nie było nudno. Obok z kolei stworzono plażę z boiskami do siatkówki. A plany są większe.
Na razie jednak hamują je kwestie ekonomiczne, często zresztą w kontekście takich obiektów przywoływane. Mówi Dąbrowski:
– Najczęstszą wątpliwością dotyczącą naszych basenów jest chyba to, że powinny na siebie same zarabiać. To jednak nie działa w ten sposób. Taki basen ma być jednym z wielu powodów do przyjazdu do takiej miejscowości. Żaden tego typu obiekt, pracując przez trzy miesiące w roku, nie jest w stanie zarobić na pozostałą część – choć my i tak tych kosztów mocno pilnujemy. Ale miejmy świadomość tego, że jeśli przychodzi do nas rocznie średnio 30 tysięcy osób, to część z nich przyjeżdża też wtedy do samej Wisły. Niekoniecznie ze względu na basen, ale dzięki niemu niektórzy mogą podjąć decyzję o tym, że zostaną w Wiśle dłużej, a co za tym idzie – skorzystają z innych atrakcji.
Musimy tu odpowiedzieć sobie również na pytanie jaki jest nadrzędny cel i rola administracji publicznej? Przecież te wszystkie udogodnienia mają służyć ludziom. Nie odwrotnie. Po to pracujemy i płacimy podatki, żeby móc z tego w jakimś stopniu korzystać, a nie żeby środki przez nas wypracowane, nie były potem używane. Zmierzamy do tego, by było lepiej. Niekoniecznie każdy z obiektów musi być oparty o rachunek ekonomiczny. Oczywiście, to istotne, ale niektóre rzeczy robi się po to, by ten rachunek zgadzał się w ogólnym, miejskim podsumowaniu, a nie w odniesieniu tylko do tego jednego miejsca – kończy.
Z takim postawieniem sprawy zgadza się zresztą Józef Piętoń.
– Nasz bank angażuje się w akcje społeczne. Odnowa basenów w Wiśle to ciekawa, zbieżna z naszą misją, inicjatywa, którą byliśmy w stanie sfinansować i zrobiliśmy to chętnie – przy mocnym udziale i współpracy miasta. Takie obiekty, bez zaangażowania pieniężnego ze strony miasta, po prostu by się finansowo nie „spinały”. Obiekty rekreacyjne naprawdę rzadko finansują się same. Właściciele muszą do nich dokładać – to taki wymierny czynnik w niewymiernych zaletach, wartościach, z których korzystają później mieszkańcy. Dlatego inne instytucje komercyjne niekoniecznie chcą finansować tego typu inwestycje.
Basen w Wiśle ma potencjał, by zarabiać na dużą część swojego utrzymania. Choć, jak mówią osoby z nim związane, nie na wszystko mają wpływ (np. na pogodę). Jedna rzecz to oczywiście pogoda. Im jest cieplej, tym więcej będzie gości i wydanych przez nich środków (w tym roku bywały dni, gdy ze względów bezpieczeństwa zastanawiano się, czy wpuszczać kolejne osoby, ale ostatecznie nigdy nie doszło do granicy, przy której trzeba by zamknąć bramę), to oczywiste.
Druga sprawa to koszty energii. Te w ostatnim czasie rosną, a więc więcej kosztuje też samo utrzymanie basenu. Wiadomo też, że on sam w trzy miesiące funkcjonowania nie sfinansuje roku swojego utrzymania. Poza sezonem dochodzą też sprawy takie jak utrzymanie i zabezpieczenie niecek, by nie rozsadziło ich przy ujemnych temperaturach. Do tego na wiosnę czyszczenie, konserwacja i przygotowanie do otwarcia – a to proces trwający nawet dwa miesiące, wymagający również nakładów ludzkich, bo o baseny dba sporo osób. Miasto po prostu musi się do tego wszystkiego dołożyć, ale robi to chętnie.
– Za nami już drugi rok działania basenu. Wiedzieliśmy, że to inwestycja, która będzie wymagała nakładów finansowych. Mówiąc trochę kolokwialnie, zakładaliśmy że do działania basenów, trzeba będzie dokładać. Co ważne, wynik finansowy mimo wzrostu cen energii i pandemii w pierwszym roku działalności basenów, bardzo pozytywnie nas zaskoczył. Dzisiaj robimy wszystko, żeby obiekt sam się finansował, tej zimy na basenach powstanie lodowisko, co nie tylko pozwoli na uruchomienie w Wiśle dodatkowej atrakcji, ale też wydłuży czas działania basenów – mówi nam Tomasz Bujok.
A skoro wspomniał lodowisko, warto zahaczyć i o ten temat.
Nie tylko basen
Basen w Wiśle ma być bowiem… czymś więcej. Właściwie dzięki zagospodarowaniu jego terenu na prawym brzegu rzeki w tym miejscu stworzyło się swego rodzaju centrum sportowe – przechodząc przez most, który znajduje się obok parku kąpielowego, najpierw widzimy korty tenisowe. Potem same baseny. A kawałek za nimi wspomniany już Start z jego budynkami i boiskiem piłkarskim. Wszystkie one w jakiś sposób ze sobą koegzystują, zresztą kortami i basenami zarządzają te same osoby.
– Od dekady znajdujemy się w okresie przemian, jeśli chodzi o podejście do spędzania wolnego czasu. Aktywność fizyczna jest w Polsce modna. Jest boom na turystykę rowerową, wszelkie formy aktywności. Tenis to też inna sprawa, bo tworzy się „świątkomania”. I super, bo to też dobry model na spędzanie czasu. Dla nas ten kompleks to nie tylko basen. Projektowaliśmy to nieco inaczej. W tygodniu mieliśmy zawsze dodatkowe aktywności. Choćby letnią akademię dla dzieci z animatorami, przy których można było dziecko zostawić, było też na przykład kino plenerowe. Ten obiekt jest ukierunkowany na to, by dobrze spędzić czas. Trafiło się również mnóstwo obozów tenisowych, gdzie dzieci część dnia spędzały na kortach, a potem przychodziły na basen. Regularnie przysyła też do nas swoich gości Start. Nasz obiekt jest przystosowany do osób z niepełnosprawnościami, więc nie ma z tym żadnego problemu – mówi Dąbrowski.
Całość, co podkreśla burmistrz Bujok, wpisuje się zresztą w przemianę samej Wisły. W ostatnich latach w mieście wiele się zmieniło. Trwał kilkuletni remont drogi dojazdowej od strony Śląska. Remontowane były też – zresztą na większej długości – tory kolejowe. W samej Wiśle odnowiono dworzec, stworzono budynek browaru. Skocznie w centrum też przeszły generalną renowację, podobnie znajdujące się tuż obok targowisko. Wisła staje się znacznie bardziej atrakcyjna turystycznie (a to przecież miejscowość otwarta na przyjezdnych przez cały rok), również pod kątem wizerunkowym.
Zarządzający basenami chcą się wpisać w obraz nowoczesnego, choć niewielkiego miasta, które ma czym przyciągnąć odwiedzających. Stąd myśli o urozmaiceniu oferty.
– Na terenie obiektu mamy klub Basenova, gdzie mają się odbywać imprezy i będzie się to działo właściwie całorocznie, w określone dni. Technicznie jesteśmy też gotowi do otwarcia jacuzzi czy swoistej strefy wellness. Projekty, aranżacja, część techniczna – to wszystko jest przygotowane. Zostało to opóźnione jedynie ze względu na obecną sytuację ekonomiczną. Czekamy na odpowiedni czas. Gdybyśmy dziś mieli sytuację sprzed dwóch-trzech lat i światowy wzrost gospodarczy postępowałby w takim tempie, w jakim wtedy to robił, a koszty kredytów były nadal niskie, to pewnie już byśmy to robili – mówi Dąbrowski.
Zresztą dodać tu trzeba, że baseny to właściwie urozmaicenie nie tylko oferty Wisły, ale i całego regionu. W okolicy po prostu brak podobnego obiektu. Mieszkańcy sąsiadującego z Wisłą Ustronia o powrót basenu tego typu do swojego miasta wnioskują od dawna, bo niegdyś istniał. Ale nic się w tym temacie w Ustronie nie dzieje, więc cieszyć może ich choćby to, że na nowo otworzył się basen wiślański.
– Jest to niewątpliwie pewne urozmaicenie regionu. Wisła czy Ustroń to miasta turystyczne. Przyjeżdżają tam osoby właściwie z całej Polski. Takie baseny to pewna alternatywa, zwłaszcza dla osób z dziećmi. Można pójść nie tylko na spacer czy w góry, ale w upalne dni można teraz skorzystać właśnie z basenu. To był potrzebny element krajobrazu. W okolicy nie ma takiego obiektu, co najwyżej baseny kryte, do tego mniejsze. Ogólnodostępny otwarty basen, w rozsądnej cenie, to inna sprawa. Takie kąpielisko ma też swój urok, pewien folklor – dodaje Józef Piętoń, sam od lat związany z Górnym Śląskiem i bywający w Wiśle.
– Ludzie dużo pracują, chcą mieć jakąś odskocznię. Jadą tam, gdzie jest co robić, pojawia się jakiś plan czy wręcz kilka planów – można iść w góry, można pojeździć na nartach, spróbować sportów rowerowych, trekkingu, coś zwiedzić. Taką aktywnością są też ciekawe parki wodne – kończy naszą rozmowę Dąbrowski.
W Wiśle, jak podkreśla, taki właśnie powstał.
Fot. Google Maps (pierwsza), fanpage na Facebooku: „Baseny Wisła” (pozostałe oraz główne)