Porozmawialiśmy z prezesem Wisły Płock Tomaszem Marcem i podsumowaliśmy rundę jesienną w wykonaniu Nafciarzy. Nie zabrakło też wątków transferowych i rozmów związanych z kończącymi się kontraktami. Najważniejsza osoba w zarządzie płockiego klubu przyznała, że priorytetem, jeżeli chodzi o sprowadzenie nowych piłkarzy, będą: prawonożny środkowy obrońca i skrzydłowy. Prezes Marzec potwierdził też, że najlepsi gracze Wisły: Rafał Wolski (6 goli i 6 asyst w tym sezonie) i Davo (9 goli i 3 asysty) są obserwowani przez inne kluby.
– Mogę potwierdzić, że jest zainteresowanie tymi zawodnikami – przyznał.
Jeżeli chcecie dowiedzieć się, kiedy Wisła zagra na swoim w pełni otwartym nowym stadionie albo czy płocczanie dostaną coś jeszcze z transferu Damiana Michalskiego, to ta rozmowa jest do tego idealna. Zapraszamy.
Wisła Płock po rundzie jesiennej jest w górnej połowie tabeli. Kiedy rozmawialiśmy przed pierwszą kolejką mówił prezes, że chciałby potwierdzenia wyniku z finiszu poprzedniego sezonu. Wtedy było szóste miejsce, a teraz jest piąte. Mimo wszystko wiele osób nadal postrzega waszą postawę w obecnych rozgrywkach jako niespodziankę, ale czy słusznie? Może perspektywę zakrzywia wszystkim wasz świetny start obecnego sezonu? Przypomnę, że do 9. kolejki Wisła była liderem Ekstraklasy. Można postrzegać was za rewelację rozgrywek czy po prostu zespół gra na miarę swojego potencjału?
Tomasz Marzec (prezes Wisły Płock): Przede wszystkim nasze plany sprzed sezonu udało się zrealizować. Chcieliśmy ugruntować swoją pozycję w pierwszej ósemce i tak się stało. Trzeba jednak pamiętać, że obecnie różnice punktowe w tabeli są minimalne. Jeden słabszy mecz mógłby spowodować, że bylibyśmy na ósmym miejscu, a nie na piątym. Z drugiej strony minimalnie lepszy wynik w innym spotkaniu mógłby dać nam na półmetku trzecie miejsce. Ostatecznie tracimy do pudła dokładnie jeden punkt. Główne założenie, czyli ugruntowanie pozycji w ósemce, udało się w pełni zrealizować. Ponadto bardzo mocno zależało nam na ofensywnym stylu gry. Zmieniło się to mocno w porównaniu do tego, jak Wisła Płock wyglądała i była postrzegana przez ostatnie lata. Na początku sezonu długo byliśmy liderem, a teraz jesteśmy na piątym miejscu. Uważam, że jest to wypadkowa tego, jak prezentowaliśmy się na boisku w minionej rundzie. W większości meczów to my narzucaliśmy rywalom nasz styl gry. Wiem jakie są założenia trenera Pavola Stano, jeżeli chodzi o sposób grania i wiem, że w większości spotkań udało się to wszystko zrealizować. Widzę, że zespół mocno się rozwinął. Każdy z zawodników indywidualnie zrobił też mniejszy bądź większy progres. Trzeba przy tym pamiętać, że nasza drużyna cały czas jest w budowie. Latem zrobiliśmy w zasadzie kilka zmian w kadrze. Przyszło do nas sześciu piłkarzy, pięciu odeszło definitywnie, a siedmiu-ośmiu wypożyczyliśmy. Kręgosłup zespołu został z poprzedniego sezonu. Możliwe, że teraz zimą różnych ruchów kadrowych będzie jeszcze mniej. Nam najbardziej zależy na stylu gry. Chcemy się pod tym względem wyróżniać i mam wrażenie, że wspólnie z trenerem Stano całkiem nieźle się nam to udało. Piłkarsko jest progres, a to bardzo ważne, bo naszą drużynę po prostu przyjemnie się ogląda.
Pamiętam jak na początku sezonu, kiedy mieliście serię sześciu meczów bez porażki (pięć zwycięstw i remis), padały od was słowa: „Spokojnie, przyjdą i słabsze mecze”. To mówił pan, trener Stano, zawodnicy i generalnie ludzie z otoczenia klubu. Dziś uważa pan, że stać was na taką grę, punktowanie i skuteczność w dłuższej perspektywie czasu?
Na pewno pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie seryjnie wygrywać. Wiemy teraz, że zawodnicy i drużyna mają potencjał na to, żeby regularnie punktować i być w ścisłej czołówce. Na utrzymanie takiej formy w dłuższym czasie składa się bardzo dużo czynników. Oczywiście, chcielibyśmy tyle zwyciężać cały czas, ale jeszcze nie mamy tak kompletnego zespołu. Potrzebujemy czasu i pracy trenera Stano. Możliwości do tego jednak mamy. Po tym świetnym początku, później mieliśmy słabszy okres, który nie do końca wynikał z naszej słabszej gry. Brakowało szczęścia i przydarzył się splot niefortunnych zdarzeń. Za czerwone kartki pauzowali Rafał Wolski i Steve Kapuadi, pojawiły się drobne kontuzje czy też na przykład sprzedaż Damiana Michalskiego do Greuther Fürth. To tylko część czynników, przez które te nasze wyniki po szóstej kolejce były nieco słabsze. Ja patrzę jednak na to wszystko szerzej. W mojej ocenie runda jesienna była dla nas bardzo pozytywna. Mamy dobrą pozycję wyjściową przed wiosenną częścią sezonu.
Jak się patrzy w statystyki indywidualne zawodników to w najważniejszych klasyfikacjach liderują piłkarze Wisły. Strzelcy – współlider Davo z dziewięcioma golami (ex aequo z Saidem Hamuliciem ze Stali), asysty – lider Rafał Wolski z sześcioma ostatnimi dograniami, klasyfikacja kanadyjska – Davo i Wolski są wspólnie na pierwszy miejscu i mają po dwanaście punktów. Tak dobrze w Płocku pod takim względem chyba jeszcze nie było. To potwierdza, że w ofensywie jesteście bardzo mocni?
To takie namacalne potwierdzenie, że ten nasz ofensywny styl, to nie tylko puste słowa, ale też konkretne działania i liczby. Większość naszych goli nie jest przypadkowa. Są one wypracowane po akcjach i schematach, które ćwiczymy. Założenia trenera są realizowane i to daje bramki. Nie oddajemy przy tym największej liczby strzałów w meczach (średnio 9,29 na spotkanie, dwunaste miejsce w lidze – przyp. red.), ale jak już dochodzimy do dobrych sytuacji, to padają gole. Jesteśmy konkretni. To efekt kreowania tych wypracowanych na treningach akcji. Trzeba też jednak powiedzieć, że jesienią graliśmy na dużym ryzyku, jeżeli chodzi o defensywę. Kiedy zespół, tak jak nasz, stara się atakować przeciwnika wysoko na jego połowie, to naraża się na kontry. Musimy nad tym pracować, żeby potrafić to wszystko lepiej zrównoważyć.
Porażka 1:7 z Rakowem Częstochowa jest największą rysą na waszym wizerunku, biorąc pod uwagę postawę i wyniki z całej rundy?
Sam wynik na pewno taką rysą jest. Zbyt często takie rezultaty w naszej lidze się nie zdarzają. Analizowaliśmy to spotkanie akcja po akcji. Wszystko w tym meczu mogło się zupełnie inaczej potoczyć. Postawa ogólna zespołu nie była tak zła, jak wskazuje sam wynik. Przede wszystkim Raków zagrał kapitalnie i dodatkowo w zasadzie wszystko im wychodziło. W przeciwieństwie do innych swoich spotkań tutaj zaprezentowali bardzo wysoką skuteczność. Widać było po nich, że byli na nas mocno zmotywowani. Wiedzieli, że jesteśmy drużyną z czołówki i lubimy grać ofensywną piłkę. Raków zwłaszcza na początku meczu wyglądał rewelacyjnie. Za każdym razem kiedy ich zawodnicy dotykali piłkę, to wpadała ona do naszej bramki. Ciężko w takich okolicznościach nawiązać walkę z takim przeciwnikiem. Poza tym Raków to dziś zespół kompletny. Inne kluby mogą się na nich wzorować. Oni budują drużynę od kilku lat. Robi to ten sam trener według jednego konkretnego planu. Jest w tym wszystkim konsekwencja. Wymieniają słabsze ogniwa na lepsze, jeżeli chodzi o zawodników. Obecnie mają bardzo silną, chyba najsilniejszą kadrę w całej lidze. W meczu z nami świetnie wyglądała pierwsza jedenastka, jak również rezerwowi. Pod Jasną Górą mają bardzo dużo jakości. Z takich porażek musimy wyciągać wnioski, szczególnie że mieliśmy w tym spotkaniu swoje momenty. Też trzeba pamiętać, że już do przerwy przegrywaliśmy 1:4. Dlatego trener Stano dość szybko w drugiej połowie dokonał pięciu zmian, wprowadzając na boisko zmienników i młodzieżowców. Dwa ostatnie gole straciliśmy w samej końcówce. Zbyt łatwo je straciliśmy. Kończyliśmy to spotkanie z dwójką młodzieżowców na boisku, a to ważne chociażby w kontekście osiągnięcia limitu 3000 minut. Ten mecz to duży materiał do analizy dla całego sztabu szkoleniowego. Zrobimy wszystko, aby taki wynik się nigdy nie powtórzył. Ważna była dla mnie postawa zawodników w kolejnym meczu. Pokazali determinację i pokonali Cracovię.
Przerwa między rundami to zawsze czas decyzji kadrowych. Kilku zawodnikom 30 czerwca przyszłego roku kończą się kontrakty i od 1 stycznia przyszłego roku, będą oni mogli rozmawiać z potencjalnymi nowymi pracodawcami. W takiej sytuacji w Wiśle są: Jakub Rzeźniczak, Piotr Tomasik, Rafał Wolski, Damian Rasak, Damian Warchoł, Kristian Vallo, Miroslav Gono, Milan Kvocera czy Tomasz Walczak. Czy wy już rozmawiacie z tymi piłkarzami o nowych kontraktach? Jak wygląda sytuacja z Rasakiem? On już w dwóch ostatnich oknach transferowych miał propozycje z innych klubów, ale zdecydował się na pozostanie.
Wolski i Vallo mają w swoich umowach opcję przedłużającą kontrakt o kolejny rok. Obaj muszą spełnić jeden warunek, żeby opcja weszła w życie. Jeżeli będą grać tak, jak w ostatniej rundzie, to bez problemu ten warunek zostanie w obu przypadkach spełniony.
Jeżeli chodzi o pozostałych piłkarzy, to w zasadzie ze wszystkimi wymienionymi rozpoczęły się już rozmowy w sprawie ich przyszłości. W przypadku niektórych rozmowy są bardziej zaawansowane, a u innych mniej. Z Damianem Rasakiem takie rozmowy też się odbyły. Zobaczymy jak to wszystko się potoczy. Nie chcę czegoś obiecywać lub mówić, że z kimś na pewno się nie dogadamy. Damian wie na co może liczyć ze strony klubu, a my wiemy jakie on ma oczekiwania. Zobaczymy też jak się potoczy generalnie całe zimowe okno. Ważne będzie to czy pojawi się zainteresowanie naszymi zawodnikami ze strony innych klubów. Na pewno chcemy uniknąć sytuacji, w której zawodnicy odchodzą od nas za darmo po zakończonym kontrakcie. Sprawy nowych umów będą analizowane na bieżąco. Na szczęście do 1 stycznia mamy jeszcze trochę czasu.
Jest niebezpieczeństwo, że z Wisły odejdzie Rafał Wolski? Słyszałem, że wzbudza on zainteresowanie klubów z dość egzotycznych kierunków. Taki klub mógłby nie tylko wam zaproponować spore pieniądze za wykupienie go, ale pozwoliłby samemu zawodnikowi zarobić olbrzymie pieniądze. Coś jest tutaj na rzeczy? Przypomnę, że w opinii wielu dziennikarzy, redakcji i przy okazji różnych podsumowań rundy Wolski był wybierany najlepszym piłkarzem jesieni w Ekstraklasie.
Najważniejsze z naszej perspektywy jest to, że Rafał w swoim kontrakcie nie ma żadnej klauzuli odejścia. Wszystko w jego kontekście jest uzależnione od tego czy dogadamy się z innym klubem. Przede wszystkim sam Rafał musi być przekonany do zmiany klubu. Bez wchodzenia w szczegóły, ryzyko odejścia zawsze istnieje. Dotyczy to nie tylko Wolskiego, ale również innych zawodników, w tym Davo. Może się tak zdarzyć, że dostaniemy za kogoś ofertę, której po prostu nie będziemy mogli odrzucić z przyczyn finansowych. Wtedy będziemy się mocno zastanawiać nad taką propozycją. W pierwszej kolejności będziemy patrzeć na dobro klubu i zespołu, jako całości. Nie chcemy osłabić drużyny przed rundą rewanżową. Jeżeli już zdecydujemy się na sprzedaż jednego z zawodników, to od razu musimy być przygotowani na sprowadzenie jego następcy. Zbyt dużo pracy wykonaliśmy przez ostatnich siedem miesięcy, żeby teraz zbyt łatwo pozwolić na odejścia naszych czołowych piłkarzy. Nie chcemy budować zespołu od nowa.
Wspominaliśmy już o tym, że Wolski i Davo mają świetne liczby. A nie oszukujmy się, dyrektorzy sportowi i skauci innych klubów patrzą w statystyki i widzą, kto ma ile goli czy asyst. To sprawia, że obaj wasi pomocnicy zwracają na siebie uwagę. Oni mogą wzbudzać realne zainteresowanie innych klubów.
Tak, jak najbardziej i to się już dzieje. Mogę potwierdzić, że jest zainteresowanie innych klubów tymi zawodnikami. Ja, dyrektor sportowy Paweł Magdoń i trener Stano patrzymy jednak przede wszystkim na interes Wisły Płock. Chcemy żeby nasz zespół był jeszcze mocniejszy.
Wiosną otwieracie przecież nowy stadion…
Dokładnie tak, a dla takich piłkarzy jak Davo czy Wolski ludzie chodzą na mecze. Oni jedną akcją mogą zrobić coś niesamowitego. Strzelają, asystują, dryblują – mają jakość i sporo umiejętności. Pokazali to w wielu meczach. Rafał chociażby w tym ostatnim spotkaniu z Cracovią (1:0 – przyp. red.), w którym strzelił pięknego gola. Jeżeli na obu zawodników pojawią się oferty – a jest to możliwe – to będziemy mieli nie lada zagwozdkę, co zrobić. Zobaczymy jak to się potoczy. Na razie mówimy o zainteresowaniu, a nie propozycjach. Jeżeli coś się pojawi, to będziemy się zastanawiać nad tym, jaką podjąć decyzję.
Lepiej chyba mieć taki problem, że ktoś chce zapłacić za waszych najlepszych graczy niż go nie mieć…
Tak, bo to też jest docenienie naszej pracy. Łatwiej jest wypromować zawodnika, kiedy grasz fajny, atrakcyjny i ofensywny futbol. Nam udało się wypracować taki styl. Dlatego zwracamy uwagę skautów i dyrektorów sportowych innych klubów na naszych piłkarzy.
Czy już podjęliście jakieś decyzje kadrowe i ktoś na pewno odejdzie z Wisły Płock w trakcie zimowej przerwy?
Dużo w tym zakresie powie nam najbliższy tydzień. Rozegramy cztery sparingi przez sześć dni. Swoje szanse dostaną zawodnicy, którzy mniej grali. Ich występy dadzą nam sporo odpowiedzi. Przyszłość niektórych się rozstrzyga. Może się okazać, że ktoś jednak nas przekona i będziemy wiązać się z nim nadzieje na kolejne lata. Nie możemy patrzeć, zwłaszcza na młodszych piłkarzy, pod kątem ich formy teraz, a pod względem tego, co mogą nam dać w dłuższej perspektywie. Jeżeli chodzi o obecną kadrę, to jesteśmy zadowoleni z jednego – wszyscy świetnie wyglądają na treningach, a w przeszłości w Wiśle nie zawsze tak było. Nie mamy więc powodu do tego, żeby już teraz podejmować decyzję o rozstaniu z kimś za wszelką cenę. Niektórzy grali mniej, bo trener stawiał na innych graczy akurat na ich pozycji. Paru piłkarzy nie miało nawet możliwości pokazania się, żeby ich rzetelnie ocenić. Dlatego teraz taką okazję dostaną. Po tym najbliższym tygodniu będziemy musieli usiąść z trenerem Stano i dyrektorem Magdoniem, żeby zastanowić nad przydatnością niektórych zawodników do naszej drużyny.
Gdzie odbędą się te sparingi? Przypominam, że gracie z trzema słowackimi zespołami: MŠK Žilina, FK Tatran Liptovský Mikulás (oba mecze 23 listopada) i FK Železiarne Podbrezová (25 listopada) oraz z drugoligową Garbarnią Kraków (26 listopada).
Trzy pierwsze mecze zagramy na Słowacji i spędzimy tam kilka dni. W drodze powrotnej zmierzymy się z Garbarnią. Okazji do wykazania się będzie dla zawodników sporo.
Fryderyk Gerbowski to formalnie cały czas piłkarz Wisły Płock. Jesienią był wypożyczony do Stali Mielec. Słyszałem, że wzbudza on zainteresowanie przynajmniej dwóch włoskich klubów. Będziecie chcieli go sprzedać czy może bardziej liczycie na to, że jeszcze do was wróci?
Już przed wypożyczeniem do Stali on wzbudzał zainteresowanie zagranicznych klubów. My we Fryderyku widzimy bardzo duży potencjał. Dlatego też poszedł na wypożyczenie do Stali, bo wiedzieliśmy, że tam będzie regularnie grał. U nas w środku pola jest bardzo duża rywalizacja i tych minut miałby zdecydowanie mniej. Jemu jest potrzeba cotygodniowa rywalizacja. Przypominam, że to chłopak który dopiero w styczniu skończy 20 lat. Plan na Fryderyka jest taki, że dokończy on sezon w Stali. Latem ocenimy jego postępy i zdecydujemy o jego przyszłości. Sporo zależy też od sytuacji kadrowej w naszym zespole. Obecnie nie planujemy ściągać Gerbowskiego z wypożyczenia i od razu go sprzedać. Na taki transfer jest w jego przypadku zbyt wcześnie. To jest bardzo perspektywiczny zawodnik i w Stali tylko to potwierdził. On może grać na kilku pozycjach, bo również na bokach pomocy czy obrony. To jest jego bardzo duży atut.
Na pewno będziecie chcieli też w jakiś sposób uzupełnić skład, jeżeli chodzi o transfery do klubu. Wydaje się na pierwszy rzut oka, że będziecie szukać napastnika. Wasi obecni nie grzeszą w tym sezonie skutecznością. Marko Kolar trzy gole, a Łukasz Sekulski, Damian Warchoł czy Mateusz Lewandowski mają po dwie bramki. Zwłaszcza Sekulski nie zdobywa tylu bramek, co w poprzednim sezonie, który kończył z dorobkiem trzynastu trafień.
Może trochę zaskoczę, ale nie. Szukanie napastnika nie będzie naszym priorytetem w zimowym oknie. Takim będzie za to sprowadzenie środkowego obrońcy, grającego prawą nogą. To jest nasze największe zapotrzebowanie, jeżeli chodzi o uzupełnienie kadry zespołu.
Czyli takie ostateczne zastępstwo za sprzedanego w końcówce sierpnia Damiana Michalskiego…
Trochę tak, ale też chcemy, żeby to był chłopak, który będzie gwarantował rozwój i odpowiednią jakość w przyszłości. Jesteśmy teraz zadowoleni z formy Kuby Rzeźniczaka. Na tej pozycji mogą też grać: Anton Krywociuk, Adam Chrzanowski czy Martin Sulek. Sprzedając Damiana wiedzieliśmy, że mamy kim go zastąpić. Chcemy jednak zwiększyć rywalizację. Poza tym Krywociuk i Chrzanowski są lewonożni. W sierpniu już po sprzedaży Michalskiego pojawił się temat transferu jednego stopera, ale nie dogadaliśmy się wtedy z jego klubem.
A o kogo chodziło?
Nie chcę zdradzać, bo teraz być może ten temat wróci. Patrząc w perspektywie kilku lat przyda się nam prawonożny, wysoki środkowy obrońca. Szukamy kogoś takiego. W minionym tygodniu przebywało u nas na testach dwóch piłkarzy. Jednym z nim jest Jakub Tecław ze Stomilu Olsztyn. Pisały o nim już olsztyńskie lokalne media, więc to nie jest tajemnica. O drugim nie chcę mówić, bo to bardziej skomplikowana sprawa. O ile Tecław pojedzie z nami na Słowację na sparingi, o tyle ten drugi zawodnik nie otrzymał takiej zgody od swojego klubu i już zakończył testy. Pokazał się z dobrej strony, podobnie jak Tecław.
Druga pozycja, na którą będziemy szukać wzmocnień to skrzydło. Jeżeli chodzi o napastników, to patrzymy na rynek, ale też trzeba pamiętać, że mamy obecnie sześciu napastników. Sekulski, Lewandowski, Kolar, Walczak, Adrian Szczutowski czy też Warchoł. Dlatego atak nie jest formacją, która potrzebuje natychmiastowych wzmocnień. Wiemy jednak, że skuteczność naszych napastników powinna być wyższa. Z drugiej strony Davo i Wolski trochę przejęli strzelanie goli na swoje barki. Niemniej obserwujemy rynek napastników już pod kątem kolejnych okienek. Nasze „dziewiątki” dużo też pracują dla drużyny. Wszyscy chcielibyśmy, żeby Łukasz Sekulski strzelał jak w poprzednim sezonie, ale on też bardzo dużo pracuje dla zespołu w defensywie.
Przyjmuję jednak uwagę i też uważam, że nasi napastnicy powinni mieć tych goli zdecydowanie więcej.
Kilka razy już dziś wymieniliśmy nazwisko Damiana Michalskiego. Polskie i niemieckie media podają już w zasadzie oficjalnie, że sprzedaliście go za 500 tys. euro. Nie jest to wielka kwota, biorąc pod uwagę jego pozycje w zespole w momencie odejścia i to jak gra obecnie w 2. Bundeslidze. Z tego, co wiem to jeszcze sporo możecie dostać w bonusach. Czy to prawda i czy może jakieś dodatkowe środki za Damiana już wpadły, dzięki jego świetnej grze. Ma już cztery gole i asystę w 11 meczach. Jak na stopera są to bardzo dobre liczby. Nie jest szkoda, że nie udało się za niego dostać przynajmniej miliona euro?
Tych bonusów faktycznie kilka jest. Niewiele mu brakuje, żeby kilkaset tysięcy euro wpadło za jakiś czas na nasze konto. Osobiście bardzo się cieszę z tego jak Damian wygląda po transferze do Greuther Fürth. Zależało mi żeby trafił do takiego środowiska, w którym od razu będzie grał. On ma 24 lata i cały czas bardzo szybko się rozwija. Swoje atuty pokazuje już w 2. Bundeslidze. Już w drugim swoim meczu strzelił gola. Jest bardzo groźny przy stałych fragmentach gry i potwierdza to w Greuther Fürth. Jest podstawowym zawodnikiem i ma bardzo wysoką skuteczność. Z dumą obserwujemy Damiana. Nie chcę mówić wprost o sprawach finansowych, ale dzięki jego formie już wiemy, że wspomniane bonusy będą dla nas bardzo korzystne. Szkoda, że nie udało się za niego zagwarantować sobie większej podstawowej kwoty, ale trzeba też pamiętać o okolicznościach transferu. Na tamten moment trudno było otrzymać większe odstępne. Generalnie to był dobry ruch, przede wszystkim dla Damiana, ale dla klubu również. Przed jego odejściem przez trzy lata nie udało nam się sprzedać piłkarza do zagranicznego klubu. Obecnie Damian świetnie się prezentuje. Wiemy, że zwrócił na siebie uwagę innych niemieckich klubów, więc kto wie czy może niebawem znów nie będzie bohaterem kolejnego transferu. A my pokazaliśmy na rynku niemieckim, że można od nas kupić piłkarza, który daje radę na zapleczu Bundesligi. W kontekście kolejnych możliwych transferów z klubu to też jest ważne.
Ostatnia sprawa, kiedy można spodziewać się, że zagracie mecz przy całym otwartym nowym stadionie? Kiedy to ma nastąpić? Przełom lutego i marca to realny termin?
Teraz bardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że pierwszy mecz przy całkowicie otwartym stadionie zagramy na przełomie kwietnia i maja. To wszystko jest jednak uzależnione od wielu spraw. Na tempo prac wpływ będzie miała zima. Poza tym chcemy uniknąć sytuacji, w której będziemy mieli oddane tylko trybuny, a całe zaplecze obiektu nie będzie odpowiednio przygotowane. Nie będziemy się spieszyć i robić czegoś na siłę. Chcemy żeby nasi kibice weszli na skończony stadion, który będzie w pełni funkcjonalny również dla nich. My jako klub też musimy się nauczyć tego obiektu. To będzie dla nas bardzo duża zmiana i wyzwanie. Chcemy, żeby ludzie wchodząc na nasz stadion mieli poczucie, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Chciałbym, żeby klub był na wszystko przygotowany. Nie chcę więc dawać jakichś deklaracji w sprawie konkretnej daty czy konkretnego meczu. Sprawy wykończeniowe będą z pewnością jeszcze trwały. Możemy powiedzieć jedno – w 2023 roku Wisła Płock na pewno zagra na swoim w pełni otwartym nowym stadionie. Dla klubu to będzie historyczne wydarzenie. Mam nadzieję, że połączymy to z walką o najwyższe cele w rundzie wiosennej.
WIĘCEJ O WIŚLE PŁOCK:
- Fantastycznym golem Wolski kończy udaną rundę (WIDEO)
- Raków rozjechał Nafciarzy aż 7:1. Dzień konia “Białego Lukaku”
- Sikorski: Nie da się wymazać tych pięciu lat spędzonych w Rakowie
Fot. 400mm.pl, FotoPyk