Wymiana prezesa federacji, zwolnienie selekcjonera, naciski na jego następcę, by nie powoływał zawodnika, który w mediach społecznościowych poparł protesty w kraju po śmierci Mahsy Amini. To tylko niektóre z manipulacji irańskiego reżimu, które dokonały się wyłącznie w tym roku. Macki polityków od dawna kontrolują wydarzenia w futbolowym światku. Wykorzystują piłkę nożną do celów propagandowych. Obawiają się jednak odpowiedzi sportowców.
Ostatnie tygodnie pokazują, że mistrzostwa świata dla irańskiego reżimu nie są sportową imprezą a manifestacją polityczną. Zdradziła go siła nacisku, z jaką wpływa się na selekcjonera, piłkarzy czy dziennikarzy, którym nie wolno wspominać nic o protestach w kraju pod groźbą aresztu. Niektórzy z polityki robią użytek dla własnych celów, dla innych to miecz Damoklesa dla ich karier w reprezentacji Melli. Nie jest to nowość w irańskim futbolu. Niemniej jednak skala ingerencji władzy w losy kadry znacznie urosła w tym roku. Wszystko za sprawą tego, że dopiero drugi raz w historii Persowie zmierzą się na mundialu z Amerykanami. A to więcej niż zwykły mecz.
Taniec na ulicach do rana
Prawo gry w mistrzostwach świata Iran zapewnił sobie jako pierwsza azjatycka drużyna (nie licząc gospodarzy) już w styczniu tego roku. Nic nie zwiastowało tego, że w zespole selekcjonera Dragana Skocicia działoby się coś złego. Tak jak w każdej ekipie dochodziło do większych bądź mniejszych tarć. Akurat w tej reprezentacji jest ich więcej ze względu na różnice religijne i światopoglądowe. Sukces zespolił jednak drużynę i nie wskazywało na to, że trener pożegna się z posadą. W końcu zrealizował postawiony przed nim cel, czyli awans na mundial. Sytuacja zmieniła się 1 kwietnia po losowaniu fazy grupowej mistrzostw świata. Los skonfrontował Iran i USA.
Równo 43 lata wcześniej proklamowano Islamską Republikę Iranu jako następstwo islamskiej rewolucji. W kraju zapanowała religijna dyktatura, choć nie brakowało w niej również elementów nowoczesnej demokracji. Rewolucja chciała się rozprzestrzenić, dlatego rok później w 1980 wybuchła wojna iracko-irańska. Po stronie Iraku stanęli Amerykanie, natomiast na perskich sztandarach powiewały antyimperialistyczne sztandary. Do dziś traktuje się USA jako jednego z największych wrogów kraju. Gdy zatem w 1998 roku Iran mógł zmierzyć się ze Stanami Zjednoczonymi w fazie grupowej mistrzostwa świata, konieczność zwycięstwa potraktowano priorytetowo.
– Często wracam to tego spotkania. Sam fakt, że wygraliśmy przeciwko Stanom Zjednoczonym nie był najważniejszy. Najważniejsze było to, że odnieśliśmy pierwsze zwycięstwo w mistrzostwach świata. Dokonało się to w momencie, gdy Irańczycy czekali na jakąkolwiek chwilę radości. Wygrana ich uszczęśliwiła. Ludzie w kraju nigdy nie zapomną tej nocy i tego, jak tańczyli na ulicach do wczesnego ranka – opowiadał po latach w ESPN Jalal Talebi, ówczesny selekcjoner Persów, którzy pokonali Amerykanów 2:1. Kolejny triumf nad USA przyniósłby ponownie radość.
Zawładnęli futbol z nudów
Właśnie dlatego prezydent kraju Ebrahim Raisi dowiadując się o zbliżającej się konfrontacji z USA, wezwał na audiencję do swojego marmurowego pałacu zaufanego powiernika z boiska – Mehdiego Taremiego. Raisi zamierzał wykorzystać zwycięstwo nad Amerykanami do celów propagandowych, dlatego starał się zrobić wszystko, by to się udało. Podczas rozmowy napastnik FC Porto, który jawnie wspiera działania Islamskiej Republiki Iranu, a swoimi ideologicznymi teoriami często dzieli się w mediach społecznościowych, nieopatrznie dał do zrozumienia, że z selekcjonerem Skociciem Iran nie wygra z Amerykanami. Nie dowiemy się, czy snajper miał rację, ale jasne jest, że zawodnik nie należał do ulubieńców Chorwata, który wyżej cenił umiejętności Sardara Azmouna.
Taremi od razu podrzucił możliwe rozwiązanie, które powinno zadowolić reżimowych polityków. Od lat znajduje się w doskonałych relacjach z Carlosem Queirozem, dzięki któremu dostał szansę gry w Portugalii. Były selekcjoner przeprowadził udaną restrukturyzację reprezentacji Iranu i panowała o nim dobra opinia, dlatego napastnik Porto postanowił podrzucić prezydentowi pomysł jego powrotu. Za Skocicia miałby przyjść Queiroz. Ziściło się dopiero we wrześniu, bowiem reżim musiał najpierw zaprowadzić swój porządek w związku. Najpierw należało obsadzić na czele piłkarskiej federacji zaufanego człowieka. W przyspieszonym tempie zwolniono, oficjalnie za niekompetencję, Shahaboddina Aziziego Khadema. Następnie polityczne macki zaczęły mącić w wyborze nowego prezesa, którym został człowiek obozu władzy Mehdi Taj. Jego pierwszą decyzją była zmiana trenera.
Takie manipulacje nie powinny nikogo dziwić. Futbol od dawna jest narzędziem propagandowym w rękach reżimu. – Po zakończeniu wojny z Irakiem w 1988 r. Armia Strażników Rewolucji Islamskiej nie miała nic do roboty. Postanowiła zaangażować się w najfajniejszą rzecz w okolicy – piłkę nożną. I to rozkręciło całą sprawę – powiedział anonimowo dziennikarz sportowy sygnujący się pseudonimem Mehdi na łamach Radio Free Europy Radio Liverty.
17 na 18 klubów w rękach władzy
Co to oznaczało w praktyce? Niemal każdy klub występujący na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Iranie należał do władzy. Narodowa Organizacja Sportowa, Armia Iranu, Koleje Irańskie to tylko niektórzy z rządowych właścicieli takich zespołów jak Persepolis, Esteghal czy Malavan. – Irańska ekstraklasa liczy sobie osiemnaście drużyn [obecnie to szesnaście ekip przyp. red.]. Siedemnaście z nich należy do rządu – kontynuował opis wpływu władzy na futbol w Iranie Mehdi w 2010 roku.
Wobec tak ścisłych relacji futbolu z rządem wytworzyło się kółko wzajemnej adoracji. Najdrobniejsze sukcesy były fetowane jak mistrzostwa świata, wszelkie uchybienia zamiatano pod dywan. Jeśli któryś z zawodników się upił, alkohol jest surowo zabroniony w Iranie, Armia Strażników wykorzystywała dosłownie wszystkie swoje wpływy, by w mediach nie pojawiła się jakakolwiek wzmianka na ten temat. Jeśli ktoś nie chciał się podporządkować, dochodziło do szantażu lub używano siły.
Armia Strażników chroni jednak tylko swoich. Nie lubi niesubordynacji. Właśnie dlatego na celowniku znalazł się Azmoun. Był w opozycji do zmiany selekcjonera. Wstawił również wpis w mediach społecznościowych nawołujący protestujących po śmierci Mahsy Amini do walki o swoje prawa. Post został szybko skasowany, jego konto zablokowano, a sam piłkarz przeprosił za swoje słowa. Brzmiał on jednak następująco.
Zdemaskowany zbrodniarz przez legendę
– Nie obawiam się nawet największej kary, jaką będzie wyrzucenie z kadry narodowej. Jest to niewielka cena za nawet jeden obcięty kosmyk włosów Iranki. Śmierć Mahsy Amini nigdy nie zostanie wymazana z naszych pamięci. Nie boję się, że mnie wyrzucą. Wstydźcie się wy, że tak łatwo zabijacie naszych ludzi. Niech żyją irańskie kobiety – napisał w pierwszym poście na Instagramie zawodnik Bayeru Leverkusen. W kolejnym natomiast dodał: – Moje serce jest złamane po śmierci Mahsy Amini i wszystkich niewinnych osób. Opuścili świat i pozostawili ból w sercach ludzi. Historia nigdy nie zapomni.
Właśnie dlatego irański reżim próbował zmusić Carlosa Queiroza do wyrzucenia z kadry Azmouna. Selekcjoner najpierw przełożył, a później odwołał konferencję prasową, na której miał ogłosić skład reprezentacji Iranu na mundial. Finalnie napastnik Bayeru Leverkusen znalazł się w składzie wybranym przez Queiroza, a sam trener wypowiedział się oficjalnie podczas międzynarodowej konferencji, mówiąc, że jego piłkarze mają prawo wspierać protestujących ludzi w kraju. W przeszłości z podobnymi represywnymi reakcjami władzy spotkali się inni wielcy irańscy piłkarze: Ali Daei czy Ali Karimi.
Problemy Daeia zaczęły się, gdy udzielił wywiadu po zwolnieniu z Saipy. Ujawnił w nim, że tak naprawdę prezesem klubu nie jest Mostafa Modabber, ale Ghafoor Darjezi, dowódca Armii Strażników. Były napastnik nie wiedział, że Darjezi to jedynie pseudonim. Prawdziwe nazwisko dyrektora generalnego Saipy nie brzmiało ani Modabber, ani Darjezi, ale Amir Mansour Bozorgian-Asl, który był częścią oddziału zabójców, którzy zabili Abdula Rahmana Ghassemlou, szefa Partii Demokratycznej Irańskiego Kurdystanu, w 1989 roku w Wiedniu. Przeciwko Bozorgianowi trwało śledztwo w Niemczech w sprawie zabójstwa innej grupy przywódców kurdyjskich. Daei nieświadomie zdemaskował zbrodniarza i za karę od tamtej pory nie został trenerem żadnej irańskiej drużyny. Banicja trwa już trzy lata.
Sportowcy stoją za ludem
Karimi natomiast został oskarżony o złamanie postu w trakcie ramadanu. Ze skutkiem natychmiastowym wyrzucony go z drużyny. Protesty kibiców Steel Azin, w którym występował zawodnik, sprawiły, że powrócił do składu. Nie zamierzał jednak puścić tego płazem. W 2010 roku podczas mundialu na mecz z Koreą Południową założył dwie zielone opaski oznaczające wsparcie dla protestującego w kraju ruchu wolnościowego Fali Zielonych. Obaj zawodnicy poparli również protesty społeczne w kraju po śmierci Mahsy Amini. Karimi przypłacił to stratą domu.
Same protesty są również ogromny zagrożeniem dla reżimu, który tłumi go siłą. Każda manifestacja poparcia dla rewolucji kobiet jest wizerunkowym policzkiem dla władzy, dlatego z taką dużą obawą podchodzą do mundialu. W końcu w ostatnim czasie było wiele takich aktów. Irańska drużyna piłki wodnej odmówiła zaśpiewania hymnu. Jeden z irańskich piłkarzy plażowych świętował zdobytą bramkę, udając, że obcina włosy. Po zdobyciu superpucharu kraju piłkarze Esteghlal zupełnie się nie cieszyli. Panowała grobowa cisza. Natomiast wspinaczka Elnaz Rekabi wzięła udział w międzynarodowym turnieju bez hidżabu.
– Nadzieję daje mi to, że zamiast zgadzać się na bycie częścią propagandy irańskiego rządu, irańscy sportowcy stają w obronie siebie i narodu irańskiego. Ci sportowcy pokazują światu prawdziwe oblicze Republiki Islamskiej oraz jej dyskryminujące i nieludzkie zachowanie – powiedziała na łamach Haaretz Masih Alinejad, irańsko-amerykańska dziennikarka.
Obawa manifestacji
Kobiety od wielu lat były marginalizowane. Nie mogły wchodzić na trybuny. Pierwszy raz zostały dopuszczone w 2019 roku. Było to incydentalne zdarzenie i za każdym razem, gdy zostaje powtórzone wywołuje szok jak w sierpniu 2022 roku. Problem zekranizował Jafar Panahi w filmie „Offside”, pokazując, jak grupa kobiet przebrana w męskie stroje stara się incognito przedostać na eliminacyjny mecz reprezentacji Iranu. Dokonały tego pomimo możliwej demaskacji, skutkującej bardzo surową karą.
Najsurowsza z kar spotkała dwa lata temu zapaśnika Navida Afkariego. Za wzięcie udziału w antyrządowych protestach został po dwóch latach więzienia stracony poprzez powieszenie. Choć zanosiło się na to, że spowoduje to falę manifestacji, to nie przybrały one takich rozmiarów jak w tym roku po śmierci Mahsy Amini.
Tego rodzaju manifestów obawia się irański reżim, dla którego najlepszym rozwiązaniem podczas mundialu byłoby zwycięstwo nad Amerykanami i odpadnięcie po fazie grupowej. Kadra Melli miałaby tylko trzy mecze, w których mogłaby w jakikolwiek sposób zagrozić autorytetowi władzy, podnosząc morale walczących o swoje prawa kobiet w kraju. Nie wiadomo, czy wobec szantażu, któremu z pewnością będą poddani najbardziej niesubordynowani piłkarze, i tak okażą wsparcie protestującym. Oni na to liczą. Piłkarze natomiast mogą wystraszyć się represji bowiem reżim nie obawia się wykorzystywania różnych aktów siły, a polityczne macki sięgają bardzo głęboko.
WIĘCEJ O IRANIE
- Głos ludu pod uciskiem reżimu. Na co stać Iran w MŚ?
- Nie, Iran nie zostanie wyrzucony z mistrzostw świata
- Zamieszki w Iranie dotknęły dziennikarzy. „Spodziewamy się mrocznych czasów”
Fot. Newspix