Manchester United bez Cristiano Ronaldo w pierwszym składzie? Pewne zwycięstwa nad Arsenalem, Liverpoolem, a teraz i nad Tottenhamem. Po słabym początku sezonu Czerwone Diabły momentami grają bardzo atrakcyjną i skuteczną piłką. Erik ten Hag w starciach z czołówką pokazuje, że jest w stanie znaleźć patent na renomowanych rywali.
W środowy wieczór Antonio Conte i jego Koguty nie miały nic do powiedzenia i mogą się cieszyć, że mają w bramce kogoś takiego jak Hugo Lloris, bo w innym wypadku zebraliby większy łomot na Old Trafford.
Czerwone Diabły zdominowały Koguty
Manchesterowi United nadal można wiele zarzucić, jeśli chodzi o ich formę w tym sezonie, ale jest to zespół, który cały czas zaskakuje zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Ni stąd, ni zowąd jest w stanie wygrać przekonująco z Arsenalem, żeby w następnej kolejce dostać bęcki od Manchesteru City. United wygrywa z Evertonem? Tydzień później Newcastle United neutralizuje ich wszystkie atuty i mecz kończy się bezbramkowym remisem. Wyciągając wnioski na podstawie ich ligowej sinusoidy, można było dojść do takiego wniosku, że tym razem ograją Tottenham, który po 10. kolejkach Premier League znajduje się na trzecim miejscu w tabeli, mając tyle samo punktów co drugi Manchester City.
Świetne letnie transfery i ręka trenerska Antonio Conte sprawiły, że Koguty znowu są mocne i mogą realnie włączyć się do gry o najwyższe cele w lidze. Tottenham nie zawsze gra ładnie, ale często skutecznie. W hicie kolejki na Old Trafford mogliśmy spodziewać się tego, że Spurs będą chcieli wciągnąć do swojej gry Czerwone Diabły, przeczekać ich szarże, żeby skontrować i wykorzystać błędy ich często niepewnej defensywy.
I tak to wyglądało w pierwszej połowie. Tottenham był nisko ustawiony. Oddał piłkę gospodarzom i liczył na szybkie kontry. Harry’ego Kane’a często oglądaliśmy w okolicach połowy boiska, który uczestniczył w odbiorach i decydował się na długie przerzuty, które uruchamiały wysoko ustawione wahadła. Tylko że niewiele z tego wynikało w pierwszej części gry. Tylko raz goście byli w stanie oddać celny strzał na bramkę United.
Lloris stary, ale jary
Ciekawy przypadek Hugo Llorisa. To jest bramkarz, który w grudniu skończy 36 lat. W Tottenhamie od 2012 roku, w którym rozegrał ponad 430 spotkań. To jest też mistrz świata z reprezentacją Francji, w której zagrał 139 razy. Od wielu lat występuje na najwyższym poziomie w Anglii. Rzadko kiedy coś zawala, a nie przypominamy sobie takich rankingów, plebiscytów i dyskusji, gdzie Lloris byłby uważany za jednego z najlepszych bramkarzy na świecie. Solidny golkiper. Nic więcej.
A on po raz kolejny pokazał, że jest w stanie wybronić coś ponad stan. Obrona strzału Rashforda? Klasa światowa. Fred wypuścił w uliczkę Anglika, który na dziesiątym metrze miał przed sobą tylko Francuza, któremu chciał zmieścić piłkę po dalszym rogu. Lloris wyciągnął się jak struna i wybił na rzut rożny. Kilka minut później obronił mocny strzał Bruno Fernandesa z rzutu wolnego. United miało taki moment w pierwszej połowie, gdzie długi czas przebywało pod polem karnym Tottenhamu, ale nie było w stanie wcisnąć futbolówki do siatki.
Później oglądaliśmy wolej Luke’a Shawa z kilku metrów, ale nawet w takiej sytuacji Lloris był w stanie instynktownie przenieść piłkę nad poprzeczkę. Jednak koniec końców dwojenie i trojenie się francuskiego golkipera nic nie dało. I to może jest odpowiedź na pytanie, dlaczego Lloris nie jest uważany za jednego z najlepszych bramkarzy na świecie. Bo na końcu jego obrońcy nie zawsze mu pomagają. A Francuz sam meczu nie wygra. W tym spotkaniu obronił aż osiem strzałów. I to w większości nie były łatwe interwencje. W drugiej połowie w podobny sposób zatrzymał uderzenie Rashforda. Anglik łapał się za głowę i nie dowierzał. Miał dobry dzień, ale nie mógł znaleźć sposobu na Llorisa.
Po przerwie Czerwone Diabły szybko strzeliły gola. Fred zdecydował się na strzał z daleka i gdyby nie rykoszet po nodze Bena Daviesa, Lloris poradziłby sobie z tym uderzeniem. A tak mieliśmy 1:0. United grało dalej swoje. To była pełna dominacja. Tottenham nie miał nic do powiedzenia. Rzadko podchodzili pod bramkę de Gei. Gdy Kane z kilku metrów nie był w stanie pokonać hiszpańskiego golkipera (możliwy spalony), poszła kontra podczas której pogubili się obrońcy Kogutów, a Bruno Fernandes pięknym technicznym strzałem z linii szesnastego metra pokonał Lllorisa.
Czerwone Diabły są teraz na piątym miejscu w tabeli i mają cztery punkty straty do trzeciego Tottenhamu. Tym meczem pokazali, że w tym sezonie mogą grać o najwyższe cele.
Manchester United – Tottenham 2:0 (0:0)
Fred 47′, Bruno Fernandes 69′
WIĘCEJ O PREMIER LEAGUE:
- Klopp vs. Guardiola. Rywalizacja, która odmieniła Premier League
- Broni go już tylko Klopp. Co się stało z Trentem Alexandrem-Arnoldem?
- Wilki się pogubiły. Żałosny koniec Bruno Lage’a
Fot. Newspix