Dwie wielkie firmy. Milan nakręcony, by zemścić się za klęskę 0:3 w pierwszym spotkaniu. Chelsea gotowa, by kolejny raz zademonstrować swoją wyższość nad ekipą mistrzów Włoch. Co tu dużo mówić, ostrzyliśmy sobie dzisiaj zęby na ciekawe starcie w Mediolanie, zwłaszcza że sytuacja w grupie E jest naprawdę napięta. Tymczasem przyszło nam obejrzeć mecz, który w sumie mógł się zakończyć po 20 minutach.
Milan – Chelsea. Katastrofalne zachowanie Tomoriego
Oklepana w sumie fraza o jednej akcji, która ustawiła mecz, rzadko bywa aż tak aktualna, jak dzisiaj. Co się zatem właściwie wydarzyło? Ano w siedemnastej minucie spotkania Fikayo Tomori – były zawodnik Chelsea, wychowanek tego klubu – nie upilnował wychodzącego na czystą pozycję Masona Mounta. Mało tego, pacnął jeszcze swojego byłego kolegę z londyńskiego klubu za ramię, minimalnie zakłócając bieg i prokurując rzut karny. Sędzia Daniel Siebert bez chwili wątpliwości wskazał na wapno i sięgnął po czerwony kartonik, z czym Tomori ewidentnie nie potrafił się pogodzić. Arbiter był jednak głuchy na protesty Anglika i pozostałych piłkarzy Milanu. No i niby słusznie. W takich sytuacjach faulującemu zawodnikowi faktycznie należy się czerwo, ponieważ Tomori nie walczył o wyłuskanie piłki. Inna sprawa, czy tak leciutkie pociągnięcie w ogóle należy traktować jako przewinienie. Na pewno był to bardzo miękki karny.
Mięciutki. Mięciusieńki.
🤐 Speechless.pic.twitter.com/6VqESY6uWB
— SempreMilan 🏆 (@SempreMilanCom) October 11, 2022
Tak czy siak, karnego na bramkę bez większych trudności zamienił Jorginho, no i stało się jasne, że Milan w tym meczu będzie miał olbrzymie problemy, by wywalczyć choćby remis. Trzeba wprawdzie Rossonerim oddać, że starali się pokazać na boisku charakter i odgryźć ekipie The Blues, mimo gry w osłabieniu. Olivier Giroud miał nawet stuprocentową szansę do wyrównania. Ale goście szybko opanowali sytuację, wyprowadzając kolejny zabójczy cios.
W 34. minucie całkowicie rozklepali defensywę Milanu. Efektowną akcję spuentował golem Pierre-Emerick Aubameyang. Choć równie dobrze do futbolówki mógł dojść też Raheem Sterling. Co mówili wiele o postawie Rossonerich w defensywie, skoro dwóch graczy Chelsea znalazło się w sytuacji strzeleckiej bez krycia.
Milan – Chelsea. Sakramencka nuda
Goście schodzili zatem na przerwę z przewagą jednego zawodnika i dwóch goli. Wydawało się skrajnie mało prawdopodobne, by mediolańczycy mieli odwrócić losy tego spotkania. No i cudu nie było – po przerwie Chelsea z dużą swobodą kontrolowała przebieg boiskowych wydarzeń. Momentami można był nawet odnieść wrażenie, że The Blues trochę za bardzo się cackają ze swoimi przeciwnikami – gdyby naprawdę im na tym zależało, pewnie wynik byłby znacznie wyższy. Ale najwyraźniej podopieczni Grahama Pottera w pełni zadowolili się dwubramkową zaliczką i nie parli za wszelką cenę po kolejne gole.
Tymczasem Milan starał się szarpać, lecz kompletnie bez powodzenia. Mógł irytować Rafael Leao, który chyba za wszelką cenę chciał w pojedynkę uratować swój zespół z opresji. Co najmniej trzy razy wdał się w kompletnie zbędny drybling, gdy wystarczyło podaniem uruchomić lepiej ustawionego kolegę.
Skarcić też wypada gospodarzy za przepełnione frustracją faule. Uzbierali aż sześć żółtych kartek, co chyba mówi samo za siebie.
Sytuacja Milanu w fazie grupowej Champions League staje się trudna. Stawce naturalnie przewodzi Chelsea, która ma na koncie siedem oczek. Rossoneri, podobnie jak Dinamo Zagrzeb, zgromadzili cztery punkty, zaś drugi w tabeli Red Bull Salzburg ma na koncie punktów sześć. Wszystko jest więc jeszcze możliwe, no ale dwumecz z Chelsea boleśnie przypomniał mistrzom Włoch, że do powrotu na europejskie szczyty sporo im jeszcze brakuje.
CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:
- Agnelli: – Jest mi wstyd, ale Allegri zostaje
- Grabara broni karnego z City! [VIDEO]
- Szachtar remisuje z Realem!
fot. NewsPix.pl