Dwa mecze w Serie A wystarczyły, by żarty o fali noworodków nazywanych jego imieniem zaczęły brzmieć całkiem poważnie. Miał być magikiem i z miejsca oczarował Włochy. Chwicza Kwaracchelia, nowy lider SSC Napoli, które rewelacyjnie rozpoczęło sezon.
Czy to Mohamed Salah? Podaje trochę jak Luka Modrić… A może Zvonimir Boban? Chociaż chyba bardziej Gigi Meroni! Nie! Przecież to… Wolverine z X-Menów! A Lorenzo Insigne? Jaki Lorenzo? Jaki Insigne?
W⚽️⚽️⚽️W! CO ZA GOLAZO! 🔥
Khvicha Kvaratskhelia popisał się cudownym uderzeniem z dystansu! 😍🎯 Warto mieć na oku tego piłkarza w tym sezonie Serie A! 🧐 #włoskarobota🇮🇹 pic.twitter.com/qjNagYiIiw
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) August 21, 2022
Italia zwariowała na punkcie Kwaracchelii. Cała, nie tylko południe, generalnie bardziej skłonne do przesady. Naprawdę dziennikarze i byli piłkarze porównywali 21-latka już do wszystkich wymienionych postaci, w tym do bohatera serii komiksów Marvela (fantazji dali się ponieść w Tuttosport, ponoć dostrzegli podobieństwo m.in. w sile i dynamice). Serio już nikt nie wzdycha do Insigne, a ten umiera z zazdrości z oceanem. Po golu Gruzina z dystansu z Monzą obecny zawodnik Toronto opublikował na Instagramie nagranie z własnym trafieniem zza pola karnego, bo przecież on też takie strzelał dla Napoli. Kiedy młokos wrzucił fotografię Stadio Diego Armando Maradona z podpisem „dom”, to samo zrobił Włoch, tyle że ze zdjęciem BMO Field.
Chwicza Kwaracchelia – nowa gwiazda Napoli
Wymiary areny amfiteatru w Weronie to dokładnie 73,68 na 44,43 metra. Budowla powstała w 30 roku naszej ery, jest trzecia pod względem wielkości w Italii, ale w mieście miłości ważniejsze rzeczy działy się na obiekcie młodszym o 1933 lata, z boiskiem o rozmiarach 105 na 67 metra. Stadio Marc’Antonio Bentegodi. Właśnie tam w Serie A debiutowali Diego Maradona (w 1984 roku) i Cristiano Ronaldo (2018), a kochający symbole Włosi po dwóch kolejkach trwającego sezonu zaczynają dodawać, że także Kwaracchelia. Na razie jako ciekawostkę, aż tak wysoko nie odlecieli. Ale na ziemi też nie stoją.
– Gra pod wielką presją – przestrzega trener Napoli Luciano Spalletti.
Oczywiście już słychać i widać „Kwaradona”, z połączenia nazwisk Gruzina i legendarnego Argentyńczyka. Nagle na ulicach i stadionie powiewają flagi ojczyzny pomocnika. Pojawiły się komentarze, że koniec z pizzą, którą przecież dawno temu wymyślono właśnie w Neapolu, a czas przerzucić się na chaczapuri. Furorę zrobił dowcip, że za kilka lat siedmiu na 10 chłopców będzie się nazywać Chwicza Esposito. Od 1861 roku formalnie w Neapolu nie ma króla, ale można odnieść wrażenie, że właśnie jesteśmy świadkami narodzin nowego.
Napoli sarà bellissima fra qualche anno quando 7 bambini su 10 si chiameranno Khvicha Esposito
— Rafhen (@Rnaples7) August 21, 2022
Kwaracchelia potrzebował do wywołania „Kwaramanii” (tak, już pojawia się taki termin w miejscowych mediach) dwóch występów w lidze w sumie przez 138 minut. W tym czasie strzelił trzy gole, zanotował asystę i ruszyło. Choć należy przyznać, że zaczął spektakularnie, bo – zgodnie z wyliczeniami La Gazzetta dello Sport – w całej 96-letniej historii Napoli żaden piłkarz nie zdobył trzech bramek w swoich dwóch premierowych występach. Co więcej, uważni tifosi bez kłopotów wyłapali, że już strzelił tyle samo goli z gry, co Insigne w całym poprzednim sezonie – dwa. A przecież do tego wszystkiego jest sporo tańszy od wieloletniego kapitana Partenopei, bo zarabia 1,5 miliona euro przy 5 milionach, które zgarniał mistrz Europy z 2021 roku.
Neapol szaleńczo kocha calcio, o czym od kilku lat przekonują się polscy turyści dzięki Piotrowi Zielińskiemu oraz wcześniej również Arkadiuszowi Milikowi. W taxi można usłyszeć nasze disco-polo, w knajpie zgarnąć rabacik za obywatelstwo. Teraz najważniejsze miasto południa pokochało też Gruzję i jej perełkę, skoro w dużej mierze dzięki niej ma sześć punktów po dwóch kolejkach i bilans bramek 9:2.
Jak kula do kręgli
– Fani mogą nazywać mnie „Kwara”. „Kwaradona”? Oczywiście wiem, skąd wzięła się ta ksywa. Naturalnie podoba mi się – powiedział jeszcze w trakcie okresu przygotowawczego.
Uczy się włoskiego i uczy się Włoch. Nigdy wcześniej nie był w Italii, Neapol na razie widzi tylko z okien taksówki. Nie ma czasu na zwiedzanie, bo jest robota do wykonania. Musi zastąpić Insigne. Wybrał mieszkanie w pobliżu Castel Volturno, gdzie mieści się centrum treningowe Napoli, żeby nie musieć tarabanić się nie wiadomo skąd i jak długo. Nie interesowały go apartamenty z widokiem na morze, obchodzi go boisko. Tak samo postąpił kiedyś Marek Hamsik, kolejny symbol Partenopeich.
Cichy, skromny, wycofany, nieśmiały. Religijny i rodzinny. Nie za bardzo lubi luksusy, nie kręcą go egzotyczne wakacje. Polubił pizzę, mozzarellę i kawę parzoną przez Tommaso Starace, legendarnego magazyniera. Kopie piłkę odkąd miał osiem lat, jako 16-latek debiutował w gruzińskiej ekstraklasie.
3 goals in 2 games for Kvaratskhelia, with 3 different body parts 🔥
H/T @dtsgtr2 pic.twitter.com/ZD12mF7qMW
— Italian Football TV (@IFTVofficial) August 21, 2022
– Jego talent pochodzi od Boga – przekonywał ojciec Badri, który w przeszłości sam był zawodowym piłkarzem, a później został trenerem.
Najlepsza rekomendacja z możliwych przed przyjazdem do Neapolu, miasta, które od zawsze wierzy w działanie sił nadprzyrodzonych. W moc amuletów. W mądrość astrologów, którzy objaśniają miejscowym znaczenie liczb ze snów. W profetyczne znaczenie transformacji krwi świętego Januarego z postaci skrzepniętej w płynną. W boski talent Maradony.
Kwaracchelia idealnie wpisuje się w tradycję gruzińskich zawodników, od zawsze innych od reszty dawnego ZSRR. Jak pisał Erik R. Scott, profesor University of Kansas, w artykule na temat tamtejszego futbolu w imperium sowieckim, piłkarze z Gruzji zawsze bazowali bardziej na emocjach niż chłodnej kalkulacji. Dryblingu niż fizycznej defensywie. Artystycznej improwizacji niż brutalnej obronie. Wypisz, wymaluj Kwaracchelia.
Obunożny, dynamiczny, silny, ale przede wszystkim kochający drybling. W ojczyźnie zaczynał w Dinamie Tbilisi, później trafił do FK Rustavi, a następnie przeprowadził się do Rosji. W barwach Lokomotiwu Moskwa w marcu 2019 został pierwszym zawodnikiem z rocznika 2001, który wystąpił w Priemjer Lidze, po czym z powodu nieudanych negocjacji z Rustavi zmienił klub – zakotwiczył w Rubinie Kazań, w którym z miejsca grał regularnie. A oto jego statystyki udanych dryblingów z trzech lat w stolicy Tatarstanu :
- 2019/20: 2,6 na mecz (3. w lidze)
- 2020/21: 3,4 na mecz (1. w lidze)
- 2021/22: 2,7 na mecz (2. w lidze)
To samo pokazywał choćby w trwającej edycji Ligi Narodów – 3,5 dryblingu na spotkanie to najlepszy rezultat kadry narodowej Gruzji, a w całej Dywizji C jedynie Edon Zhegrova z Kosowa robił to częściej (4, wszystkie dane za Who Scored).
– Może jeszcze więcej – stwierdził Spalletti po rywalizacji z Monzą.
Bo na razie odwagi mu nie brak, ale już ze skutecznością średnio – podjął 10 prób dryblingu, tyle że ledwie dwie okazały się skuteczne (za fbref.com). To gdzieś umknęło pośród tsunami pochwał nad Gruzinem, ewidentnie w tym aspekcie widać przeskok między ligą rosyjską a włoską. Choć być może tylko na razie, ponieważ kumple z drużyny zachwycają się tym, co wyprawiał na treningach.
– Radzi sobie z przeciwnikami niczym kula z kręglami – powiedział Giovanni Di Lorenzo.
– Zrobił na mnie duże wrażenie swoimi możliwościami w tym względzie – dodał Stanislav Lobotka.
Blisko Juventusu
Kwaracchelia prędko zwrócił na siebie uwagę świata. W 2018 roku – jeszcze jako gracz Rustavi – znalazł się na sporządzonej przez The Guardian liście „Next Generation”, na której umieszczono 60 najzdolniejszych piłkarzy z rocznika 2001. Na początku 2021 roku L’Equipe umieściła Gruzina wśród 50 najlepszych zawodników urodzonych w XXI wieku.
– Strata tak utalentowanego dzieciaka doprowadziła mnie do łez – powiedział Jurij Siomin trzy lata temu, kiedy Lokomotiw nie dogadał się z Rustavi.
Stopniowo stawał się jednym z najlepszych piłkarzy Priemjer Ligi i niewiele brakowało, by już rok temu trafił do Włoch, tyle że do Juventusu. Bianconeri osiągnęli wstępne porozumienie z Gruzinem i jego agentem, ale Fabio Paratici, który prowadził negocjacje, ostatecznie odszedł do Tottenhamu i z tego powodu transakcja upadła. Wówczas prawdopodobnie musieliby za niego zapłacić Rubinowi mniej więcej 20 milionów euro, a może nawet 25. Rok później, po inwazji Rosji na Ukrainę, sytuacja była inna.
💙7️⃣7️⃣🦾🤩🇬🇪#KVARA pic.twitter.com/AsHex3nY0K
— Bruno Siciliano (@brunosiciliano7) August 21, 2022
– Kiedy wojna się zaczęła, bałem się o swoją rodzinę, która dostawała pogróżki. Porozmawiałem z kolegami z drużyny i poradzili mi, żebym wybrał to, co dla mnie najlepsze. Życie jest dla mniej najważniejsze, dlatego nie mogłem zostać dłużej w Rosji – wyjaśniał Kwaracchelia.
W marcu pomocnik skorzystał z przepisów FIFA i wrócił do ojczyzny, gdzie podpisał kontrakt z Dinamem Batumi. Pozornie dziwny ruch, aczkolwiek układ był jasny – pomoże w zdobyciu pierwszego mistrzostwa w historii, po czym za rozsądne pieniądze ruszy w świat. Rozsądne, czyli – jak się okazało – 10 milionów euro. Przynajmniej dwa razy mniej niż oczekiwano w Kazaniu. Napoli było najkonkretniejsze, a spotkanie ze Spallettim ostatecznie przekonało Kwaracchelię do przyjęcia oferty właśnie klubu z południa Półwyspu Apenińskiego.
Reprezentant Gruzji (17 meczów, osiem goli, pięć asyst) nie potrzebował czasu na aklimatyzację. Ze Spallettim dogaduje się głównie po angielsku, trochę po rosyjsku (w latach 2009-14 Włoch prowadził Zenit Sankt Petersburg), ale najważniejsze, że wszystko chwyta.
– Dlatego go kupiliśmy! – mówił Spalletti po debiucie pomocnika z Hellasem Verona.
Kwaracchelia to człowiek gór, uwielbia kaukaskie szczyty w Gruzji, zdecydowanie woli je od morza. Dobrze się składa, bo przecież ma pomóc utrzymać Napoli na szczytach tabeli Serie A.
CZYTAJ WIĘCEJ O SERIE A:
- Nowa era. Na co stać odmienione Napoli?
- Serie A po polsku. Przed kim z naszych najlepsze perspektywy?
- 21 pytań przed startem nowego sezonu Serie A
foto. Newspix