Reklama

Sentymentalny powrót Schlotterbecka do Fryburga

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

12 sierpnia 2022, 12:05 • 7 min czytania 0 komentarzy

Po transferze do Dortmundu Nico Schlotterbeck z marszu stał się podstawowym środkowym obrońcą Borussii. Już na inaugurację sezonu w starciu z Bayerem Leverkusen pokazał wysoką formę. Teraz oprócz dobrej dyspozycji, będzie musiał zmierzyć się z sentymentami. Wraca bowiem do Fryburga. 

Sentymentalny powrót Schlotterbecka do Fryburga

Choć do SC Freiburg trafił cztery lata temu, do pierwszej drużyny przeniesiono go w 2019 roku, a w międzyczasie na rok został wypożyczony do Unionu Berlin, to i tak wiele zawdzięcza klubowi z Fryburga Bryzgowijskiego. To on dał szansę jemu i jego bratu Kevenowi spełnić marzenia o staniu się profesjonalnymi piłkarzami. A marzyli od tym od najmłodszych lat, tocząc między sobą mecze w przydomowym ogrodzie. Po drodze do Dortmundu Nico Schlotterbeck spotkał się z odrzuceniem, kontuzjami i brakiem wiary w jego umiejętności. Wszystko to zostało mu już wynagrodzone, bowiem zadebiutował w reprezentacji Niemiec, jest blisko wyjazdu na mundial i występuje w Borussii, z którą ma plan zdobyć mistrzostwo.

Policzek od klubu

Gdy rodzisz się w liczącej ok. 50 tys. mieszkańców miejscowości – Waiblingen – pośrodku Badenii-Wirtembergii, nie masz wiele miejsc na rozrywkę. Państwo Schlotterbeckowie Marc i Susanne dbali jednak o to, żeby ich synowie Nico i Keven zbytnio się nie nudzili, ale również nie ślęczeli godzinami wpatrzeni w ekrany komputerów czy telefonów. Wolny czas spędzali w przydomowym ogrodzie, gdzie toczyli zaciekłe mecze jeden na jednego. Nie przeszkadzały im żadne warunki ani okoliczności. Deszcz, wiatr, skwar, stare buty, brak butów. Chodziło jedynie o rywalizację i pokonanie brata. Dopiero po skończeniu 14 lat otrzymali zgodę od rodziców na korzystanie z PlayStation. Wtedy nie chcieli już tracić czasu na grę na konsoli. Marzyli, by zostać zawodowymi piłkarzami.

A mieli kilka wzorów. Ojciec Marc również grał w piłkę, ale jego karierę zatrzymała kontuzja, gdy miał 18 lat. Dużo lepiej poszło ich wujkowi – Nielsowi. Występował w Bundeslidze i 2. Bundeslidze. Grał w Stuttgarters Kickers, Hannoverze, MSV Duisburg, czy Hansie Rostock. Łącznie reprezentował barwy ośmiu niemieckich klubów i trzech zagranicznych. Miał zatem wiele kontaktów. To dzięki nim zdołał umieścić Nico w bardzo dobrej szkółce Stuttgarters Kickers. Szybko okazało się, że obrońca nie zdołał przebić się w byłym zespole jego wuja. Później co roku zmieniał drużyny. Po Stuttgarters trafił do Aalen, później Karlsruhe aż w końcu wylądował we Freiburgu.

Jeśli mam być szczery, ta sytuacja była jak otrzymanie policzka. Byłem wtedy bardzo przygnębiony – powiedział po latach w SWR Sport.

Reklama

Ojciec Streich

We Fryburgu Bryzgowijskim trafił na Christiana Streicha, który szybko poznał się na środkowym obrońcy. Widział w nim duży potencjał. Przede wszystkim pod względem fizycznym wyglądał bardzo dobrze, do tego świetnie operował piłką lewą nogą, co pozostaje atutem dla stopera. Widział jednak, że z dnia na dzień nie będzie mógł z niego skorzystać. Dostrzegł potrzebę jego powolnego wprowadzania, by nie spalić go psychicznie.

Nico radzi sobie lepiej, coraz lepiej. Teraz wszystko uzależnione jest od tego, by utrzymywał wysoką pewność siebie. Ma w sobie dużo pokory. Wie, że dalej musi się rozwijać i najlepiej niech robi to w swoim tempie i spokoju – stwierdził na konferencji prasowej Streich w sierpniu 2019 roku, czyli pół roku po debiucie Nico Schlotterbecka w Bundeslidze. Łącznie w sezonie 2019/20 dał 22-latkowi 13 szans na grę w lidze niemieckiej. To było jednak za mało, by podtrzymywać harmonijny rozwój stopera. Właśnie dlatego zdecydował się na wypożyczenie. Jak jego starszy brat Keven udał się do Unionu Berlin.

W jednej chwili na młodego obrońcę spadła duża presja. Nowy klub i szatnia, duże miasto, wiele pokus i spora odpowiedzialność. Mimo to Schlotterbeck wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie Żelaznych. Szybko musiał jednak z niego zrezygnować. Naderwał mięsień dwugłowy uda i pauzował do końca stycznia. Po powrocie ponownie wskoczył do podstawowej jedenastki Ursa Fischera. Wciąż czuł niedosyt gry, ale w końcu poznał świat wielkiego futbolu w większej niż fryburska perspektywie. Pomocny okazał się dla niego Max Kruse.

Kruse i Hummels

Siedzieliśmy obok siebie w szatni i wiele rozmawialiśmy. Można powiedzieć, że przeprowadził mnie za rękę i pokazał prawdziwe życie Bundesligi, a także wiele zachodzących procesów wewnątrz klubu. Przed każdym domowym meczem, po przyjeździe autobusem na stadion, graliśmy jeden bądź dwa spotkania w tenisa stołowego. Stało się to naszym rytuałem. Od tego momentu nie przegraliśmy żadnego starciu u siebie. Polecił mi również, bym brał krótki prysznic w zimnej wodzie, by pobudzić się przed pierwszym gwizdkiem – zdradził Schlotterbeck na łamach „Bilda”

Środkowy obrońca dał się poznać jako zawodnik, który za sprawą rytuałów stał się boiskowym ekscentrykiem. Robi to jednak dlatego, że ciąży na nim duża presja. Od najmłodszych lat starał się podpatrywać wysoko grających obrońców. Jego wzorem był Mats Hummels, który świetnie radzi sobie w grze na wyprzedzenie. Dużo gorzej prezentował się w elementach szybkościowych, ale to nadrabiał ustawieniem. Schlotterbeck chciał wyglądać na boisku podobnie. Oprócz tego, że wchodzi w pojedynki wysoko od bramki, to jeszcze nie odstaje od rywali pod względem szybkościowym. Jak pokazują jego statystyki, dzięki swojemu stylowi stał się czołowym defensorem Bundesligi:

Reklama
  • Średnio 2,3 odbioru na mecz – TOP10 Bundesligi
  • Średnio 1,8 przechwytu na mecz – TOP20 Bundesligi
  • Średnio 4,6 wybić na mecz – TOP 10 Bundesligi
  • Średnia not według „Kickera” 2,72 – 4. miejsce w Bundeslidze – najwyższe spośród obrońców

Pochwały o Terzicia i Flicka

Jest jednak permanentnie narażony na presję. Musi być cały czas skupiony, by nie popełnił faulu, nie zaliczył obcinki czy innego błędu, skutkującego stratą gola. Ze stresem radzi sobie w osobliwy sposób. Nie przeszkadza mu to, że znajduje się na boisku. W obcesowy sposób po udanych akcjach sam się dodatkowo motywuje. Pokrzykuje, pobudza kibiców do większego zaangażowania czy pręży muskuły, przy okazji denerwując swoich oponentów. Te pozorne rytuały jak m.in. przefarbowanie włosów na blond, dają mu poczucie kontrolowania sytuacji i bycia w pełnym skupieniu tzw. flow. Świadczą też jednak o tym, że wciąż mentalnie czeka go wiele pracy, dlatego nie stawia sobie wygórowanych celów. Woli realizować plan samorozwoju metodą małych kroków.

Nie jestem zawodnikiem, który absolutnie musi grać w Anglii czy Hiszpanii. Zawsze chciałem występować w Bundeslidze, najlepiej w najlepszym klubie – zdradził w „Kickerze” 22-latek. Jak się okazało latem, odrzucił zaloty najlepszego klubu w Niemczech – Bayernu Monachium. Wybrał grę dla Borussii Dortmund i od pierwszych dni jest zadowolony ze swojego wyboru. Również szczęśliwy z tej decyzji są szkoleniowiec BVB – Edin Terzic i selekcjoner Hansi Flick, który dał szansę zadebiutować Schlotterbeckowi w niemieckiej kadrze. Tak ocenili jego inauguracyjne spotkanie w żółto-czarnych barwach z Bayerem.

Zaliczył świetny mecz. Wygrał wiele starć, zwyciężył mnóstwo pojedynków główkowych, a także potrafił otwierać naszą grę podaniami – stwierdził Terzic, co uzupełnił Flick: – Jest bardzo pewny siebie. Nawet jeśli popełnia błędy, co każdemu może się zdarzyć, po prostu gra dalej. Potrzebujemy takiej bezkompromisowości.

Przeciwko bratu i kolegom

Teraz oprócz normalnej presji meczowej będzie musiał się zmierzyć ze stresem związanym z grą przeciwko swoim kolegami z szatni, a także bratem. Już w przeszłości dwukrotnie konfrontowali się ze sobą, gdy raz jeden, raz drugi zakładał koszulkę Unionu. Wolą jednak taką rywalizację niż walkę między sobą o miejsce w składzie. Jak stwierdzili zgodnie, nie chcieliby w przyszłości mieć do siebie pretensji przy jednym stole. Gra przeciwko sobie to inna sprawa. W końcu robili to całe dzieciństwo.

Mecz z Freiburgiem nie będzie dla mnie łatwy. Chłopacy walczą w każdym meczu, zaciekle bronią własnej bramki, ale myślę, że wygramy – ocenił Schlotterbeck. Trener Streich był na konferencji prasowej nieco bardziej enigmatyczny, ale równie pewny siebie: – Wiemy jak gra Nico i jakim jest facetem. Dostosujemy odpowiednio grę do jego indywidualnych umiejętności. Ale nie chcę o tym zbyt długo rozmawiać. Moi gracze go znają i pamiętają, co mają zrobić.

Jeśli Nico Schlotterbeck chce stanowić o sile Borussii Dortmund i reprezentacji Niemiec musi mierzyć się z dużą presją. A za chwilę podczas meczów Ligi Mistrzów czy mundialu będzie ona nieproporcjonalnie większa niż w starciu z Freiburgiem. W tym wypadku stres dla środkowego obrońcy może być bardziej przyjemnością niż udręką. W końcu będzie robił to, o czym marzył całe dzieciństwo, grając w ogródku swego domu w Waiblingen.

WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Niemcy

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
5
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...