Cezary Wilk drugą część swojej piłkarskiej kariery poświęcił grze w hiszpańskich klubach. Grał w Deportivo la Coruna i Realu Saragossa. Zasmakował Primera Division i nieco bliżej poznał realia drugiej ligi hiszpańskiej. Obecnie współpracuje z telewizją Canal+. Postanowiliśmy zadać mu kilka pytań odnoszących się do startującego już dziś sezonu ligi hiszpańskiej. Zapraszamy!
Mówi się głównie o transferach do ligi hiszpańskiej, a czy któreś odejście przykuło twoją uwagę?
Powiem ci szczerze, że w pierwszej chwili nikt konkretny nie przychodzi mi do głowy. Raczej, gdyby ktoś do mnie strzelał w tym momencie, nie wskazałbym dużego transferu wychodzącego.
Ja wspomniałbym o Diego Carlosie.
Trochę inaczej podchodzę do ligi hiszpańskiej, bo dla mnie to przede wszystkim liga ofensywnych graczy, a tu mowa o obrońcy. Oczywiście, Brazylijczyk jest klasowym piłkarzem, który od kilku sezonów stanowił o sile swojej drużyny, ale liga nie ucierpi na odejściu jednego z czołowych obrońców. Powinniśmy postrzegać ligę hiszpańską głównie przez pryzmat gry ofensywnej, tego co się dzieje z przodu. Z tego względu nie ubolewam nad jego odejściem, ale z drugiej strony można to zrzucić na karb mojego specyficznego podejścia.
Odnoszę wrażenie, że na polskim Twitterze każde odejście z tej ligi generuje lament. Duże emocje wzbudziły nawet doniesienia o potencjalnych przenosinach Alexa Moreno do Nottingham.
Jakoś nigdy nie byłem jego fanem. Moim zdaniem obrońców, nawet tych bocznych, należy przede wszystkim rozliczać z gry defensywnej, a dopiero potem z gry do przodu, gdy warunek pierwszy zostanie spełniony. Nie zapominajmy, że Betis był chwalony głównie za grę do przodu, a w tyłach nadal, choć w mniejszym stopniu, działo się sporo radosnej twórczości. Na odejściu takiego piłkarza liga nie ucierpi, ale być może jest to tylko kwestia mojego spojrzenia.
Powiem ci więcej, to okienko jest wyjątkowe dla całej ligi. Już dawno nie było takiego lata, w którym do Hiszpanii przychodziło tak wielu klasowych piłkarzy. To bardzo mnie cieszy i być może z tego względu mniej zwracam uwagę na odejścia.
Nie da się ukryć, że FC Barcelona była bardzo aktywna na rynku transferowym. Real również się wzmocnił, choć przyjął inną strategię.
Ostatnio porównywałem sobie składy obu zespołów. Jak bardzo by człowiek chciał unikać porównań, to ciężko tego nie robić i nie dostrzec pewnych kontrastów. Od razu rzuca mi się w oczy widok dwóch prezesów Florentino Pereza i Joana Laporty. Transfery ich klubów są odzwierciedleniem charakterów tych panów. Florentino Perez, czyli człowiek o pokerowej twarzy, który rzadko się uśmiecha. I Joan Laporta, którego każdy by chciał mieć u siebie jako głównego wodzireja. Zaśpiewa, zatańczy i się pobawi – dusza towarzystwa. Tak wyglądało też to okienko transferowe. Dużo się mówi o finansach FC Barcelony, ale ostatecznie widać, że tam serducho bierze górę. Imponujące są nazwiska, które trafiły na Spotify Camp Nou i chyba nikt pod koniec minionego sezonu nie spodziewał się takiego szaleństwa. Niewykluczone, że jeszcze ktoś zasili ten zespół.
Pomimo tych letnich ruchów, i tak uważam, że fundamentami przyszłości FC Barcelony będą Gavi, Pedri i Ansu Fati. Żeby Barcelona w perspektywie kilku lat wróciła na należne jej miejsce i się na nim utrzymała, ale nie tylko na chwilę, musi zadbać, by rozwój tych zawodników przebiegał w sposób książkowy, by nagle nie zagubili się wśród gwiazd, których obecnie tam nie brakuje.
W przypadku Realu dostrzegam inne podejście. Żadnego pochopnego ruchu, działań ponad stan. Chłodna kalkulacja, skupienie się na potrzebach obecnych i przyszłych. Nie udało się sprowadzić Mbappe, ale ci zawodnicy, którzy zasilili drużynę Carlo Ancelottiego, sprawiają, że rywalizacja będzie kręcić się wokół większej liczby graczy, co przy takim natężeniu spotkań wydaje się kluczowe.
Obserwacja sposobu zarządzania FC Barceloną, może być ciekawym doświadczeniem.
Do tego dochodzi fakt, że dla Xaviego taka sytuacja też będzie czymś nowym. Piłkarzem był genialnym, ale jako trener wciąż musi się wiele nauczyć. Inaczej prowadzi się zespół, który ma 14-15 piłkarzy, a inaczej gdy posiada się tak szeroką kadrę, a przecież każdy zawodnik chce grać. Przekonamy się, jak będzie gasił pożary, bo przecież każda drużyna miewa gorsze chwile na przestrzeni sezonu i przekonamy się, czy będzie w stanie w odpowiedni sposób zmobilizować zespół. Nie zapominajmy, że latem byliśmy świadkami rewolucji kadrowej. W przeszłości rzadko bywało tak, że zespoły po tak gwałtownych zmianach z miejsca stawały się samograjem. Przypomnijmy sobie, co działo się z PSG. Do dziś nie potrafią wygrać Ligi Mistrzów, choć nie raz już zakładali, że mogą pokusić się o zdobycie tego trofeum.
PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ
Mam wrażenie, że dziś nieco inaczej patrzy się na transfery FC Barcelony z początku okienka. Myślę o Kessiem i Christensenie. Teraz gdy zespół zasili kolejni piłkarze, czar prysł.
Robi się tłoczno. Weźmy nawet sam środek obrony. Kounde, Araujo, Christensen, Pique, Garcia. Teraz trudność polega na tym, by wybrać optymalne rozwiązania i w odpowiedni sposób żonglować nazwiskami. W tę stronę zmierza futbol. Dziś nie może być tak, że poważny zespół ma piętnastu ludzi do grania. Tak się już nie da. Musi być ponad dwudziestu, bo gra się tak często, że bez tego ani rusz. Widzieliśmy to nawet na przykładzie Realu Sociedad. O ile mieli 12-13 wartościowych piłkarzy – nawet mógłbym się pokusić o stwierdzenie, że w skrajnym scenariuszu mogli pokusić się o trójkę na koniec sezonu – to gdy pojawiły się urazy i zmęczenie, to zawodników zaczęło po prostu brakować. Podobnie było z Sevillą, która do pewnego momentu świetnie punktowała.
Dlatego uciekałem od krytykowania trenera Lopeteguiego. Niektórzy zastanawiali się nawet, czy powinien kontynuować pracę z Sevillą. Mnie wydawało się, że wyciągał z tej kadry, co tylko mógł. Teraz stracił dwóch najważniejszych graczy w obronie. Nie wygląda to tak, że klub był na to gotowy. Ciekaw jestem, jak to będzie teraz wyglądało. Sevilla w poprzednim sezonie punktowała głównie dzięki dobrej grze w defensywie, a obecnie defensywa jest powijakach. Na środek obrony przyszedł tylko Marcao, który wydaje się ciekawym piłkarzem. Do klubu trafił też lewy obrońca – Alex Telles z Manchesteru United. Zakontraktowano również Isco. To nie są takie transfery, które wydawały się przygotowane na wypadek odejść kluczowych zawodników. Raczej mamy do czynienia z improwizacją.
Jak oceniasz sprowadzenie Isco?
Zastanawiam się, czy będzie pasował do Sevilli, bo Lopetegui lubi postawić na dość agresywny futbol, który polega na ciągłym ruchu i przemieszczaniu się, a Isco to zawodnik poprzedniej generacji. Świetny technicznie, poruszający się z uniesioną głową, ale mimo wszystko statyczny.
Co sądzisz o zatrudnieniu Gattuso w Valencii. Obawiam się, że mogą pojawić się pewne rozbieżności pomiędzy nim a singapurskim właścicielem.
Wydaje mi się, że w przypadku tego właściciela może być tak z każdym trenerem (śmiech). Przykro się obserwuje to, co się dzieje z tym klubem. W krótkim czasie dokonano rozbiórki, a przecież jeszcze kilka lat temu Valencia grała w Lidze Mistrzów. W ostatnich dniach zespół opuścił Goncalo Guedes na rzecz Wolverhampton, a z pewnością przydałby się drużynie z Mestalla.
Wydawało mi się, że Bordalas – dzięki wymaganiu zadziornej gry – podniósł ten zespół i powinien popracować nieco dłużej, ale uznano inaczej. Teraz pora na Gattuso. Jako piłkarz starałem się wzorować na jego grze i był moim idolem, natomiast jako trener nie do końca mnie przekonuje i nie bardzo lubię, gdy widzę, że klub zatrudnia kolejnego trenera w momencie, gdy sytuacja organizacyjno-strategiczna nie jest uporządkowana. Wydaje mi się, że gdy trener wie, że jego poprzednicy nie byli traktowani najlepiej, ma prawo odrzucić propozycję. Włoch jednak przyjął ofertę. Mam nadzieję, że Gattuso wyprowadzi Valencię na prostą, ale obawiam się, że nie będzie o to łatwo.
Po którym zespole spodziewałeś się odważniejszych ruchów na rynku transferowym?
Niekoniecznie mnie ktoś zawiódł, bo rozumiem, że wiele klubów nie może sobie pozwolić na sprowadzanie piłkarzy ze względu na zasady hiszpańskiego FFP. Trochę więcej spodziewałem się po Realu Sociedad. Choć Takefusa Kubo i Brais Mendez są ciekawymi graczami. Mendez miał bardzo dobrą drugą część poprzedniego sezonu i zerwał nieco z łatką piłkarza, który bazuje na przebłyskach. Kubo brakuje przeskoczenia poprzeczki, którą kiedyś ustawił sobie dość wysoko. Nie poszło po jego myśli wypożyczenie do Villarrealu, bo jest piłkarzem, który lubi być wolnym elektronem, a Emery lubi mieć wszystko poukładane i nie mogli się zgrać. Kolejne wypożyczenia również nie dały nam odpowiedzi, czy jest w stanie stać się topowym piłkarzem. W kwestii innych klubów chciałoby się powiedzieć, że można więcej wymagać od Athletiku, ale możliwości transferowe Los Leones ogranicza tradycja, więc bazują bardziej na transferach trenerów niż piłkarzy.
A który klub poza wcześniej wymienionymi miło cię zaskoczył?
Na papierze bardzo interesujące wydają się wzmocnienia Getafe. Nie spodziewałem się, że sięgną po tak dobrych piłkarzy. Getafe kojarzyło mi się z zespołem, w którym jeszcze pozostał duch Bordalasa, czyli drużyny, która gra agresywnie i futbol niekoniecznie miły dla oka. Teraz widzę, że trafili tam Borja Mayoral, Portu, Luis Milla, Domingos Duarte, Jaime Seoane. To transfery, które mogą zmienić oblicze Los Azulones na bardziej frywolne, ofensywne i widowiskowe.
Przykładowo Rayo przeprowadziło transfery adekwatne do ich sytuacji. Wzmocniono defensywę, która tego wymagała. Sięgnęli po Floriana Lejeuna, który powinien zabezpieczyć im grę w tyłach i doceniam też sprowadzenie Diego Lopeza. Hiszpan jest jak wino – im starszy, tym lepszy. Wypożyczyli również ciekawego ofensywnego gracza. Chodzi o Sergio Camello, o którego walczyło kilka klubów, a zbierał bardzo dobre opinie za występy w Segunda Division. Będzie miał się od kogo uczyć, bo w tym klubie jest też Radamel Falcao. Sądzę, że Rayo może jeszcze zrobić krok naprzód.
Którego z beniaminków cenisz najwyżej?
Nie będę ukrywał, że nie oglądałem sparingów tych zespołów, natomiast wydaje mi się, że Almeria z trenerem Rubim, może być powiewem świeżości dla tej ligi. Mam słabość do tego szkoleniowca i mam nadzieję, że jego drużyna pokaże coś ciekawego. Wcześniej przez kilka lat celowali w awans, ale nie byli w stanie wejść do Primera Division. Dopiero Rubi osiągnął cel i sprawił, że po kilku sezonach przerwy wrócili do najwyższej klasy rozgrywkowej.
Wiele osób zwraca uwagę na ciekawe transfery Girony, ale oni bazują głównie na wypożyczeniach.
Został mi jeszcze obraz tego klubu z czasów, gdy grałem w piłkę. Miałem wrażenie, że nie jest to długofalowy projekt i chodzi tylko o przetrwanie z sezonu na sezon. Nie można odmawiać im chęci, ale nadal dla mnie pozostają drużyną, która może mieć problemy z ugruntowaniem swojej pozycji w hiszpańskiej elicie.
Które drużyny twoim zdaniem mogą okazać się czarnymi końmi?
Getafe i Almeria. Bazuję na transferach. Liczę też na utrzymanie Cadiz, cenię ich trenera i ten klub jest mi dość bliski. Ciężko racjonalnie to tłumaczyć, bo jednak wolę zespoły, które lepiej operują piłką, ale doceniam ich zaangażowanie i mam nadzieję, że zdołają się utrzymać, ale nie będzie o to łatwo.
Jak widzisz układ czołówki na koniec sezonu? Mam na myśli pierwszą siódemkę.
Zacznę od drużyny, która moim zdaniem wygra ligę i stawiam na Atletico Madryt. Wydaje mi się, że jest to zespół bardzo stabilny personalnie. Od wielu lat pracuje tam ten sam trener i kadra Atletico jest naprawdę szeroka. Jeśli przyjrzymy się Los Colchoneros mamy tam ponad dwudziestu piłkarzy wysokiej klasy. Nie szaleli na rynku transferowym, ale mądrze się wzmocnili. Podoba mi się transfer Nahuela Moliny i teraz prawa strona Atletico wygląda naprawdę interesująco. Doceniam też zakontraktowanie Axela Witsela, który z pewnością przyda się w środku pola. Wydaje mi się, że Atletico w tym sezonie ma wszystko, by nawet nie z drugiego, a trzeciego szeregu zaatakować fotel lidera. Na drugim miejscu widzę FC Barceloną, na trzecim Real Madryt, choć bliżsi memu sercu są Królewscy, ale chciałbym zachować cząstkę obiektywizmu (śmiech).
W Hiszpanii jest zawsze największa walka o czwartą lokatę. Chciałbym, żeby w czwórce skończył Athletic, ale nie wierzę w to, bo brakuje im zawodników. Mają bogatą historię, świetne warunki go gry, fantastycznych kibiców, piłkarzy z odpowiednim nastawieniem. Potrafią wygrać z każdym, ale tylko w pojedynczym meczu. Na dłuższą metę nie starcza im kadry i nie sądzę, by coś miało się w tej kwestii zmienić.
Myślę, że czwarta będzie Sevilla. Piąty Villarreal. Szósty Real Sociedad. A siódme… Niech będzie Getafe. Nie wymieniłem Betisu, bo uważam, że w poprzednim sezonie osiągnęli swój maksymalny pułap. Nie widzę dużego pola do rozwoju w przypadku tej drużyny, więc obawiam się, że ten sezon może być słabszy w ich wykonaniu.
ROZMAWIAŁ PAWEŁ OŻÓG
WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:
- Co warto wiedzieć o Sevilli przed startem sezonu?
- Łzy szczęścia po 0:6 i piłkarski inny świat. Robert Lewandowski w Barcelonie | REPORTAŻ
- Wielkie show dla Polaka. Prezentacja Roberta Lewandowskiego w Barcelonie od kulis
- Atletico zamknęło kadrę, ale czy jest gotowe na ligę?
- Jak Villarreal zbroi się do nowego sezonu?
Fot. YouTube Wilka Piłka